Jak w temacie. Podam sytuację z dosłownie przed chwili...
Zawołała mnie na dół i powiedziała, że będziemy kosić. Ja nie widziałam żadnego problemu, więc powiedziałam, że pewnie, możemy. A ona do mnie, że "cieszy się, że czuję się odpowiedzialna za to, że nic nie robię". Nie wiem, co to miało być. Czy ona nie widzi, że ja naprawdę szukam pracy? Potrzebuję kasy na swoje wydatki, stwierdziła, że mogę sobie sama kupić ostrza do golarki, kiedy ja praktycznie nie mam pieniędzy. Ale wracając - dobra, poszłam kosić. Nie lubię, jak ktoś nade mną stoi - nieważne co robię, czy siedzę na kompie, czy właśnie koszę. W dodatku, kiedy powiedziałam, że dam sobie sama radę, stwierdziła, że sama dokończy, bo nie ma zamiaru znosić moich humorów. Jakich, do jasnej ciasnej, humorów? Co, powiedziałam, że nie będę kosić i ma się wypchać?...
Stwierdziłam, że chciałabym iść do szpitala, chociaż się boję, jak ona na to zareaguje. Pewnie to będzie coś w stylu "jesteś taka jak twój tatuś". :)