Nie wiem czy to dobry wątek, ale skoro "Moja historia" to pozwólcie, że napiszę swoją. Czuję, że muszę w jakiś sposób się wygadać czy coś. Mam 26 lat, wróciłam właśnie do mojego rodzinnego miasta (po studiach) i zaczęłam pracę (w zawodzie i w ogóle taką, o jakiej kiedyś tam marzyłam).Od kilki lat biorę leki i odwiedzam co jakiś czas psychiatrę. Moje problemy zaczęły się już w liceum, tzn. zawsze byłam nerwowa i taka "przejmująca się wszystkim", przewrażliwiona. Ale jakieś trzy lata temu kompletnie się "rozleciałam". Akurat miałam za sobą ciężką, ale udaną sesję egzaminacyjną, wakacje w perspektywie i nowy rok akademicki (ostatni) zapowiadający się bardzo dobrze. I właśnie wtedy bum!! Zaczęło się od okropnych dolegliwości fizycznych: zawroty głowy, mdłości, brak apetytu, wieczne mokre ręce (i lodowate nawet w lecie), kołatanie serca (do tego stopnia, że budziło mnie to w nocy!) i jakieś mroczki przed oczami, niewyraźne widzenie. Oczywiście zaraz zrobiłam sobie badania, bo już "diagnozowałam" sobie nie wiadomo co. Ale wyszło, że jestem "okazem" zdrowia. Z lekko niskim ciśnieniem, stąd możliwe wysokie tętno (to ponoć u ludzi nerwowych standard).
Gdy zaczęłam brać leki objawy się nasiliły, ale to na początku leczenia normalne, i tak jakoś po miesiącu wróciłam do normalności, tzn. cieszyłam się studiami, powrót do innego, dużego miasta mnie tak nie przerażał, a i fizycznie poczułam się lepiej. Oczywiście miałam czasem tzw. gorsze dni, ale radziłam sobie z nimi. Niestety leków nie odstawiłam mimo trzech już prób, gdyż po jakimś czasie naprawdę ledwo żyję. Z domu nie mogę wyjść, ciągle czuję się jakbym mdlała. Także do leków wróciłam i zaraz było lepiej. Teraz, jak wspomniałam, pracuję, lecz niestety jest to praca dość stresująca (żeby nie mówić, że szefowa jest baaardzo stresująca) i czuję się gorzej. Mimo brania leków cały czas. Czasem w pracy robi mi się okropnie gorąco, czuję się słabo, jakbym miała zemdleć (ale nie mdleję), nie mogę jeść (jakby ktoś mnie trzymał za żołądek) i zwyczajnie się boję. Od paru też dni mam jakieś lęki, że coś złego się stanie (mnie czy komuś bliskiemu lub jakiś kataklizm nastąpi - sama nie umiem tego sprecyzować) i chodzę zestresowana:(
Proszę, napiszcie czy ktoś z Was też może ma dolegliwości właśnie takie fizyczne połączone ze strachem? Źle się czuję, a chciałabym normalnie funkcjonować, móc pracować i cieszyć się życiem, a nie tylko zmykać po pracy do domu by tam oklapnąć z sił i np. płakać. Już było tak dobrze i teraz coś znów się popsuło.
Chciałam się tym podzielić (nie zanudzać), bo może ktoś mi coś napisze na ten temat i jakoś się pozbieram.
Pozdrawiam wszystkim forumowiczów, wracajmy wszyscy do zdrowia i pełnej radości:)