Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ulla

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ulla

  1. Ulla

    Nerwica a błednik

    Ja odkąd walczę ze swoją nerwicą, zawroty głowy mam częste i dotkliwe. Nie mam co prawda nic z błędnikiem, ale moje utraty równowagi i nudności to właśnie nerwy. Biorę leki na nerwicę i lęki i jakoś normalnie funkcjonuję. Chociaż wystarczy, że w pracy zrobi się nerwowo, albo szefowa zaczyna "szaleć" i ja już "lecę z nóg". Nawet jak się czymś podekscytuję pozytywnie, albo czekam na coś niecierpliwie, to nieraz właśnie odczuwam zawroty głowy, które zawsze wszystko psują. I to rzeczywiście są nerwy. Nerwica daje bardzo przykre dolegliwości fizyczne. Jak zaczęłam chorować właśnie na nerwy, to nieraz wstać z łóżka nie mogłam - to wszystko zaczęło się nagle, ot po prostu pewnego dnia zaczęłam czuć się gorzej i już. Bardzo współczuję wszystkim, którzy właśnie tak cierpią, bo to jest bardzo nieprzyjemne i czasem zrobiłabym wszystko, żeby tylko pozbyć się tych zawrotów głowy. Trzymajcie się, musimy jakoś to "ogarnąć". Jedno jest pewnie, to mija;)
  2. Nie wiem czy to dobry wątek, ale skoro "Moja historia" to pozwólcie, że napiszę swoją. Czuję, że muszę w jakiś sposób się wygadać czy coś. Mam 26 lat, wróciłam właśnie do mojego rodzinnego miasta (po studiach) i zaczęłam pracę (w zawodzie i w ogóle taką, o jakiej kiedyś tam marzyłam).Od kilki lat biorę leki i odwiedzam co jakiś czas psychiatrę. Moje problemy zaczęły się już w liceum, tzn. zawsze byłam nerwowa i taka "przejmująca się wszystkim", przewrażliwiona. Ale jakieś trzy lata temu kompletnie się "rozleciałam". Akurat miałam za sobą ciężką, ale udaną sesję egzaminacyjną, wakacje w perspektywie i nowy rok akademicki (ostatni) zapowiadający się bardzo dobrze. I właśnie wtedy bum!! Zaczęło się od okropnych dolegliwości fizycznych: zawroty głowy, mdłości, brak apetytu, wieczne mokre ręce (i lodowate nawet w lecie), kołatanie serca (do tego stopnia, że budziło mnie to w nocy!) i jakieś mroczki przed oczami, niewyraźne widzenie. Oczywiście zaraz zrobiłam sobie badania, bo już "diagnozowałam" sobie nie wiadomo co. Ale wyszło, że jestem "okazem" zdrowia. Z lekko niskim ciśnieniem, stąd możliwe wysokie tętno (to ponoć u ludzi nerwowych standard). Gdy zaczęłam brać leki objawy się nasiliły, ale to na początku leczenia normalne, i tak jakoś po miesiącu wróciłam do normalności, tzn. cieszyłam się studiami, powrót do innego, dużego miasta mnie tak nie przerażał, a i fizycznie poczułam się lepiej. Oczywiście miałam czasem tzw. gorsze dni, ale radziłam sobie z nimi. Niestety leków nie odstawiłam mimo trzech już prób, gdyż po jakimś czasie naprawdę ledwo żyję. Z domu nie mogę wyjść, ciągle czuję się jakbym mdlała. Także do leków wróciłam i zaraz było lepiej. Teraz, jak wspomniałam, pracuję, lecz niestety jest to praca dość stresująca (żeby nie mówić, że szefowa jest baaardzo stresująca) i czuję się gorzej. Mimo brania leków cały czas. Czasem w pracy robi mi się okropnie gorąco, czuję się słabo, jakbym miała zemdleć (ale nie mdleję), nie mogę jeść (jakby ktoś mnie trzymał za żołądek) i zwyczajnie się boję. Od paru też dni mam jakieś lęki, że coś złego się stanie (mnie czy komuś bliskiemu lub jakiś kataklizm nastąpi - sama nie umiem tego sprecyzować) i chodzę zestresowana:( Proszę, napiszcie czy ktoś z Was też może ma dolegliwości właśnie takie fizyczne połączone ze strachem? Źle się czuję, a chciałabym normalnie funkcjonować, móc pracować i cieszyć się życiem, a nie tylko zmykać po pracy do domu by tam oklapnąć z sił i np. płakać. Już było tak dobrze i teraz coś znów się popsuło. Chciałam się tym podzielić (nie zanudzać), bo może ktoś mi coś napisze na ten temat i jakoś się pozbieram. Pozdrawiam wszystkim forumowiczów, wracajmy wszyscy do zdrowia i pełnej radości:)
  3. Ulla

    Objawy somatyczne

    Moja "przygoda" z nerwicą zaczęła się właśnie od czysto fizycznych dolegliwości: okropne zawroty głowy, senność, łomotanie serca, wiecznie mokre ręce, a potem strach przed... tymi objawami. A im większy strach - tym gorzej się czułam fizycznie. I potem psychicznie i tak w kółko. Robiłam badania i oczywiście okazało się, że fizycznie nic mi nie jest, ot jedynie ciśnienie mam raczej niskie i stąd wysokie tętno i to kołatanie serducha czasem. Od kilku lat biorę leki, po nich odczułam ulgę, bywały miesiące, że zapominałam o swoich dolegliwościach i czułam się coraz lepiej. Jednak nie jestem w stanie odstawić leków, gdyż po tygodniu czuję się tak fatalnie, że nie jestem w stanie przejść z pokoju do kuchni we własnym mieszkaniu (jakkolwiek głupio to brzmi...). Dlatego biorę leki i co jakiś czas odwiedzam psychiatrę. Odkąd zaczęłam nową pracę, dopadają mnie nerwy okropne, zwłaszcza rano. Atmosfera w pracy też jest dość stresująca, ale chwilami mam wrażenie, że zemdleję, albo coś strasznego się stanie. Im bardziej nerwowo tym mnie bardziej np. kręci się w głowie. Mimo leków. Chociaż bez nich pewnie byłoby już całkiem kiepsko, albo nawet nie byłabym w stanie wyjść z domu:( Bardzo chciałam o tym napisać, dlatego znalazłam to forum. To przykre, że tak wiele osób cierpi podobnie, a z drugiej strony, takie "rozmowy" przez internet, czytanie i pisanie służy nam chyba dobrze i utwierdza w przekonaniu, że to co nam dolega nie jest nienormalne i nie jesteśmy sami w tym wszystkim. Najbardziej bym chciała, żebyśmy wszyscy wyzdrowieli i pisali tylko o tym jak się dobrze czujemy:) Ja się staram dużo rozmawiać z ludźmi, nie zostawać sama a długo, oglądać śmieszne filmy i jeść słodycze - to takie głupstwa, ale jednak troszkę przynoszą ulgę. Ważne by nie być samemu i myśleć o swoich problemach i dolegliwościach, bo to jest najgorsze. Może to będzie jakaś rada dla Was, albo pośmiejecie się ze mnie - śmiech też jest dobry! Pozdrawiam wszystkich znerwicowanych!!
×