Skocz do zawartości
Nerwica.com

Frappe

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Frappe

  1. Frappe

    czego aktualnie słuchasz?

    U mnie też przed chwilą Myslovitz było. Ale teraz: [videoyoutube=zpEdbkPMFS0&feature][/videoyoutube]
  2. Dziękuję za wsparcie! :) I cóż, też mam nadzieję, że będzie dobrze. Zaczęłam przyzwyczajać się do tego, co robię, i chyba zaczęłam to lubić - jeść, kiedy chcę i co chcę, nareszcie. Ale to nie jest rozwiązanie na dłużej. Dziś wspólnie z psycholog uświadomiłam sobie, że długa droga przede mną, ale warto spróbować. Co prawda pierwszą rzeczą, którą zrobilam w domu, był bieg po mojej trasie kuchnia - łazienka, ale oczekiwanie, że po jednej rozmowie coś się zmieni, byłoby cholernie naiwne, tak myślę. Czekam na następny poniedziałek! I naprawdę świetnie móc porozmawiać / popisać z osobami, które tak motywują, mimo że nawet mnie nie znacie!
  3. bretta, lepiej już? Chciałam się pochwalić Poszłam ( czytaj: zostałam siłą zaciągnięta przez przyjaciółkę ) do psycholog szkolnej. Spędziłam u niej długą przerwę, potem poszłam na 45 min po lekcjach. Ustaliłyśmy, że będę do niej przychodzić co tydzień. I... podobało mi się:) Jak weszłam i zaczęłam mówić, tak aż do końca nie przestawałam. Ale jednak, nerwówka była ;> Głos mi drżał, dostałam jeszcze większego słowotoku niż zazwyczaj.. Hm, wiem, że nie przestanę tak nagle, dziś też mi się nie udało, ale mimo to , będe do niej chodzić. (Choć kiedy mi powiedziała, że trochę się może pospotykamy, pogadamy, pozna mnie, coś jej porysuję, to poczułam się dziwnie xD). Ale skoro poczułam zawiedzenie, że pora już iść, to to chyba dobrze świadczy, prawda?
  4. Jejku, przepraszam Cię. Ja i to moje roztrzepanie Skoro terapia dawała tak dobre skutki, to.. bardzo dobrze. To znaczy, że umiesz znaleźć w sobie tyle siły, żeby z tym wygrać :) Pewnie zastanawiasz się teraz nad powrotem do niej? Jeśli mogę spytać, ile trwała i od jak dawna już na nią nie chodzisz?
  5. nube Nie, nie, naprawdę, to raczej nie przez dietę. Np. jadłam w ciągu dnia 2 kromki ciemnego chleba, mały jogurt, na obiad coś normalnego, typu zupa, sałatka albo czasami nawet makaron, to było normalne jedzenie, później np. sałatkę z banana i jabłka, i na końcu dnia jogurt z muesli. Także o tym nie ma mowy :) Pisanko, nie chodziło mi o pisanie pamiętnika, na to brakuje mi systematyczności Myślałam raczej o opowiadaniach itd, lubię to - choć czasem brak regularności przeszkadza ) Dziś miałam 3 napady, więc 3 wizyty w łazience ( hm, a na początku wymiotowałam tylko jak zjadłam 6 posiłek, albo jak któryś z tych 5 był za duży. Teraz nie mam już " normalnych" 5 posiłków.. ) Nie za dobrze, ale byle do poniedziałku. Postanowiłam się ogarnąć, porozmawiałam z przyjaciółmi, powiedzieli że zaciągną mnie siłą do tego psychologa.. Zobaczymy. Ale dziękuję za wsparcie! ;*
  6. Uwielbiam sport, dodatkowo codziennie przynajmniej 45 minut biegam A co do zdrowego odżywiania i listy produktów.. tak u mnie było, cały zeszły rok, jadłam w sumie wtedy, kiedy miałam ochotę, ale że nie łączyłam węglowodanów i białek, a jedynymi dozwolonymi przekąskami były różne suszone owoce, nie tyłam. Nie wiem w którym momencie to mi uciekło, a własnie minąłby dokładny rok bez słodyczy, coli, białego pieczywa itd. Niee, nie chcę być wieszakiem, zresztą mam duży biust, czego nie przeskoczę, ale nawet nie chcę, na szczęście mam tez przynajmniej talię. Matko, mogłabym w sumie mieć naprawdę ładną figurę, po co ja jem? Gdyby nie ten brzuch, który widzę, jak siedzę, to by było dobrze.. Brzucha właściwie wcale nie powinno być, a u mnie trochę jest:( Ale schudnę, jak będę chciała, o ile zacznie być tak, jak było kiedyś. Tzn, jeśli będę szła po zieloną herbatę i nie wyjdę z 5 bułkami, paczką ciastek, 4 jogurtami i czekoladą w żołądku -.- ( cholera, czekoladą. Do zeszłego tygodnia nie jadłam żadnych niezdrowych produktów, nigdy.) Ale doszło dziś do mnie, ze chyba warto spróbować pójść do psychologa szkolnego, bo znów punktacja wygląda tak - ja : 0, jedzenie:1, więc wizyta w łazience też już była.. Ale to dlatego, że się uczę, kończy się rok, a jak siedzę sama, to ciągle mi myśli uciekają. P.S. Pisanko, bardzo dziękuję za zaangazowanie i rady, tak samo zresztą Wam, nube i Snejano. Przyrzekam że będę się starała do nich stosować W takim razie, wyrywam stronę z notatnika, może zacznę tam sobie pisać, kocham pisać.
  7. 86smutek86 - napisałaś, że "z badań wynika", że najskuteczniejszą metodą leczenia jest psychoterapia. To znaczy,że sama jeszcze jej nie próbowałaś, tak?
  8. pisanko, dziękuję za takiego motywującego posta :) Hm, pewnie i tak w końcu będę musiała coś z tym zrobić. Ale na razie dziś mamy nowy dzień i, jak co dnia, zaczynam go z misją: od dziś koniec! Ale może w końcu mi wyjdzie? Nie będę w ogóle wchodzić do kuchni, i będę się starała nie być sama w domu. Rodzice wychodzą dzisiaj gdzieś, więc zaproszę kilku znajomych i nie ma opcji, nie zjem nic! Poza tym, powiedziałam o wszystkim moim najlepszym przyjaciołom. Tzn., przyjaciółce powiedziałam już jakiś czas temu ( chyba troszkę ją okłamałam, że to było tylko raz, ale to dlatego, że trochę się przeraziła i myślę, że zaczęłaby panikować, i zrobiła akcję że powie komuś dorosłemu - tak dla mojego dobra. ) Ale obiecałam jej, że jak tylko cokolwiek znów się będzie działo, to jej powiem. Na razie tego nie robiłam, ale za to ostatnio powiedziałam wszystko mojemu przyjacielowi, który zapowiedział mi poważną rozmowę w 4 oczy. Mówienie im tego było strasznie trudne i nie wiem, czy to był dobry plan, ale może przynajmniej nie będzie tak, że będą mnie namawiali do jedzenia.. I poza tym, kiedy tak z Wami rozmawiam, to czuję, że chyba jednak faktycznie potrzebuję się komuś wygadać. A kto jest do tego lepszy od najlepszych przyjaciół? Aha, i zaczęłam zapisywać, co i ile jem. Sprawdzało się to do wczoraj ( ha ha ha, jeden dzień -.- Z tym ze przed tym tygodniem jakoś było lepiej i nie miałam aż tak często tych "napadów"), ale może wrócę do tego. W sumie to przez to bardziej trzymałam się mojej diety, oprócz tych chwil, kiedy jadłam, co było pod ręką. Sądzicie, że to może pomóc? :)
  9. Witaj po pierwsze, po drugie - to ludzie, którzy Cię otaczają, mają problem, że nie akceptują homoseksualistów. Są nietolerancyjni, do tolerancji trzeba dojrzeć ( choć niektórych to niestety nie czeka.) Z pewności stwarza to wiele niemiłych sytuacji, ale TO NIE TY JESTEŚ PROBLEMEM :)
  10. Frappe

    Witajcie

    Cześć, mam nadzieję, że znajdziesz to, czego potrzebujesz, ja znalazłam :)
  11. Trzymamy kciuki, trzymamy, będzie dobrze! :)
  12. nube, hm, masz rację, jedzenie to tylko jedzenie i chciałabym, żeby tak dla mnie było. Tzn., tak dla mnie naprawdę jest, póki nagle coś mi nie strzeli do głowy i nie zacznę jeść więcej niż przez zeszłe 3 dni -.- Ale faktycznie prawdą jest też, że mam zamiar zdrowo się odżywiać przez całe życie, niemniej przez "zdrowo się odżywiać" rozumiem właśnie zdrowe podejście do jedzenia - nie chcę kiedyś siedzieć w Boże Narodzenie z notatniczkiem i kalkulatorem do liczenia kalorii Ale uważam, że otyłość jest jedną ze straszniejszych chorób naszych czasów i nie wyobrażam siebie jako szczęśliwej osoby, będąc strasznie grubą, naprawdę. Tak, wiem, że powinnam porozmawiać z rodzicami. Szczególnie, że mam z nimi dobry kontakt ( mhm, może fakt, że im o tym nie powiedziałam, świadczy o czymś innym, ale naprawdę mam fajną, zżytą rodzinę) i mama jest psychologiem. Haha, śmiejcie się, psycholog w rodzinie i chcę łazić po jakichś szkolnych specjalistach Ale właśnie to nie jest takie łatwe, boję się, że moja mama od razu sięgnie po jakieś restrykcyjne środki.. boję się takiej kontroli, tego, że będą na mnie patrzeć za każdym razem, kiedy będę chciała zjeść obiad.. No i znów, moim największym problemem są te napady, gdyby ich nie było, nie byłoby wymiotowania.. Oczywiście, będąc w moim wieku dużo się słyszy o problemach z odżywianiem. W tym roku nawet robiłam z koleżankami projekt o anoreksji, bulimii i autyźmie plus zespole Aspergera ( chciałyśmy przybliżyć istotę tych zaburzeń klasie, mnie jako osobie otwartej i łatwo nawiązującej kontakty przypadło przeprowadzenie wywiadów z psychologami, rozmawiałam z dwoma, obie rozmowy długie i szalenie interesujące i myślę, że całkiem sporo się dowiedziałam, sumując to i szukanie wiadomości z innych źródeł informacji.) Tylko że to naprawdę inaczej wygląda ze strony "skoncentrujmy się teraz na tych zaburzeniach, których istota jest bardzo ciekawa", a inaczej z mojego pkt widzenia. Bo teoretycznie powinnam mieć takie problemy w związku ze stresem, który być może ukrywam i muszę jakoś odreagować, albo brakiem akceptacji wśród rówieśników, problemami w szkole lub w domu itp. Ale ja naprawdę jestem zadowolona z mojego życia, mam szczęśliwą rodzinę, uczę się dobrze, czuję się lubiana i akceptowana, lubię to, że często bywam w centrum uwagi, no już taki mam charakter, więc chyba trudno uznać, że tak naprawdę mnie to przytłacza... I nie wiem o co chodzi z tym, że czasem po prostu chcę jednego, a robię zupełnie coś innego. Oczywiście, że zdaję sb sprawę, że moje zachowanie nie jest do końca zdrowe, ale przede wszystkich chciałabym pozbyć się tych napadów ( w tej chwili jestem prawie zupełnie pewna, ze jakoś sobie z tym sama poradzę, ale w sumie za każdym razem sądzę " że to był ost raz"), wtedy nie musiałabym wymiotować. Sejana - zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę to do wyleczenia anoreksji potrzeba naprawdę silnej woli, że to walka, która dla niektórych odbywa się wciąż na nowo, dzień po dniu, i że ze skutkami choroby trzeba zmagać się bardzo długo. To znaczy - tak naprawdę nie wiem, bo nie przeżywałam nigdy tego co Ty, mogę tylko próbować sobie to wyobrazić :)
  13. Tak, ja już dziś po wizycie w toalecie, ale chociaż bez takich wyrzutów sumienia, że znów tle zjadłam.. nube, nie, nie myślałam, bo właściwie wymiotować po jedzeniu zaczęłam bardzo niedawno. I to nie jest tak, że wymiotuję po każdym posiłku, nie. Tylko, jeśli przekroczę moje 5 posiłków dziennie, albo zjem podczas nich za dużo. Ale zaczynam się bać tego, że coraz częściej zdarzają mi się napady, podczas których nie mogę się opanować i jem, jem, jem, mimo że czuję, że jestem już najedzona, albo wręcz zaczyna mi być niedobrze/boli mnie brzuch. Zaczęłam nawet przemycać jedzenie z kuchni do pokoju tak, żeby mama nie widziała, ile jem, bo oficjalnie jestem na diecie ( tzn. nie skrytykowałaby mnie, gdyby zobaczyła, że jem np. wafelka, ale od roku do zeszłego tygodnia - ale wrócę do tego od jutra! - nie jadłam słodyczy, nie piłam coli itd [ miałam misję, żeby wprowadzić sobie zdrowe nawyki żywieniowe i nauczyć się jeść w taki sposób, żeby zachować w przyszłości ładną sylwetkę, hahaha -.- ] i ostatnio wprowadziłam sobie dodatkowo dietę. Nie chcę po prostu, żeby moja rodzina widziała, że nie mam jednak takiej silnej woli, jaką chcę mieć. ) I w ogóle chyba przegapiłam moment, kiedy straciłam takie zdrowe podejście do jedzenia, żałuję tego ( no bo takie ilości, jakie dziś pochłonęłam, a potem wyrzuciłam z żołądka, chyba naprawdę nie są normalne? ) Właściwie to myślałam, żeby porozmawiać z psychologiem szkolnym, ale wiem, że i tak tego nie zrobię. Poza tym boję się, że psychologowi uda się mnie namówić, żebym nie wymiotowała, ale wciąż będę miała te napady jedzenia i przytyję jeszcze bardzie ( w tej chwili ważę 54,5 kg w wieku 15 lat Było mniej, ale zaczęłam jeść... )
  14. Cholera, a ja ostatnio zauważyłam u siebie chore myślenie.. Zazdroszczę anorektyczkom siły woli, bo ja ta nie umiem. ( jak mówiłam, CHORE myślenie, absolutnie nie popieram anoreksji [ przynajmniej u innych ludzi], trzeba z nią walczyć! ) Ale wczoraj zjadłam 5 posiłków, wszystko było dobrze, po czym wieczorem poszłam zrobić sobie herbaty... I zjadłam resztę szparagowej zupy z garnka, z makaronem. I oczywiście skończyło się wizytą w łazience.. Ale ok, stwierdziłam że zaczynam od nowa. Dzisiaj. Zjadłam dziś pół dużego jogurtu, jabłko, wypiłam 2 marwity ( powinnam zjeść jeszcze jeden mały jogurt albo ciemną bułkę zamiast jednego marwitu, ale akurat dziś się nie wyrobiłam.) Pora na obiad, mama zrobiła makaron z truskawkami, tak wiosennie... Po 3 talerzu przestałam sobie wmawiać, że "ten kolejny talerz to zamiast kolacji". Wtedy w sumie bez skrupułów zjadłam jeszcze pół dużego jogurtu, 5 truskawek, 2 bułki, pół rogalika, i poszłam do sklepu po 3 duże bułki z serem. Kończę drugą. Boże, co jest ze mną nie tak? I tak wiem jak skończy się ta chwila słabości.. Przynajmniej będę miała mniejsze wyrzuty sumienia.
  15. Frappe

    Lustro

    A ja mam tak, że czasem (rzadko, w sumie raz mi się tak zdarzyło) patrzę w lustro i myślę "o, jaka ładna figura, ładne piersi, ładna talia, brzuch na dobrej drodze do schudnięcia tyle, żeby mi odpowiadało, świetnie" . To było po bardziej hm.. ambitnej diecie, teraz znów patrzę i widzę hipopotama
  16. To i ja się podzielę.. Od jakiegoś czasu ( pół roku? ) mam napady obżarstwa. Cały dzień wszystko gra, jem tyle ile chcę, a potem trach! Wieczorem idę do kuchni i jem, jem, jem. Nawet kiedy nie jestem głodna, a raczej - bardzo, bardzo rzadko bodźcem, który pcha mnie do jedzenia, jest głód. Praktycznie nigdy. Jem, wiedząc, że będę miała wyrzuty sumienia, ale nie przeszkadza mi to zrobić sobie siódmej kanapki. Ogólnie, poza tymi "napadami" staram się dbać o linię - w ogóle nie jem słodyczy, nie łączę węglowodanów z białkami, zero coli, białego cukru i innych świństw. Staram się codziennie biegać. Mniej więcej od roku tak się odżywiam, co w sumie nie jest takie dobre, bo nawet, jak jem dużo, mam zapewne mniejsze wyrzuty sumienia, niż jakbym jadła słodycze. Ostatnio zaczęłam się odchudzać i przez 2 tygodnie dobrze mi szło ( "odchudzać", czyli jeść mało kaloryczne potrawy i tylko w ilości, jaka mi odpowiada, czyli 5 małych posiłków dziennie, nie chodzi mi o głodzenie się itp. Nawet jakbym chciała, nie dałabym rady. ) Niestety potem miałam słabszy dzień i znów zjadłam dużo za dużo. Wtedy po raz pierwszy zwymiotowałam jedzenie i wyrzuty sumienia trochę się zmniejszyły (wczoraj też wymiotowałam, po napchaniu się plackami ziemniaczanymi, chlebem i ciastem.) Tym, co mnie aktualnie martwi najbardziej, jest fakt, że od dłuższego czasu miałam zakodowane w głowie " zero czekolady, zero mleka, zero ciastek", a przez ostatnie 6 dni nie dość, że codziennie jadłam ile wlezie " już ostatni raz" to zjadłam miskę płatków z mlekiem, chyba 8 twixów, 10 (albo więcej?) kawałków ciasta. Moja mama ostatnio pochwaliła mnie, że ładnie sobie wyrobiłam sylwetkę i że mam idealną figurę, i że nie mam chudnąć, ale wydaje mi się, że rodzice zawsze wolą, jak jesteśmy troszkę grubsi niż troszkę chudsi. Ale ja tak nie uważam. Jako dziecko byłam kompletnym patyczakiem ( że też wtedy tego nie doceniałam i sądziłam że jestem gruba ), potem zmieniła mi się sylwetka ( mam duży biust, F, jedyna rzecz, którą lubię w swojej figurze.) W chwili obecnej moja waga teoretycznie jest prawidłowa i koleżanki mówią, że straszna szczęściara ze mnie, bo jestem szczupła, a dodatkowo mam ładne piersi, ale wydaje mi się, że tak nie jest, a one mówią tak, bo się przyzwyczaiły do tego, że zawsze byłam chudzinką i nie widzą tego, że tak nie jest. Ważę teraz 53,5 - 55 kg, ale chciałabym zgubić tłuszcz z brzucha. Tylko przez te napady, nie mogę. Żeby było jasne, moim problemem nie jest to, że wymiotuję czasem po jedzeniu, bo to kontroluję, i w ogóle to się zdarza baardzo rzadko, tylko to, że mam te napady ale mam misję od DZISIAJ, nie jutra, się ogarnąć i wrócić do diety.
  17. Frappe

    Dzień dobry!

    Witam wszystkich ciepło i słonecznie Widzę, że forum należy do tych "raczej większych", ale mimo to spróbuję poznać choć część z Was. I szybko się zadomowić! Dla zainteresowanych - mam na imię Aleksandra ( aczkolwiek w życiu codziennym wszelkie skróty mile widziane ), jestem młodsza niż starsza ( 15 lat, mam nadzieję, że nie zaniżę tu za bardzo średniej wieku^^) i jako że ostatnio temat jedzenia stał się dla mnie trochę drażliwy, kierując się zasadą "w grupie raźniej", mam zamiar trochę z Wami tutaj pobyć.
×