Skocz do zawartości
Nerwica.com

Patrycha23

Użytkownik
  • Postów

    130
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Patrycha23

  1. Bellatrix, właśnie znajomy psycholog polecił mi kilku psychoterapeutów z NFZ, zamierzam "dokładniej im się przyjrzeć" i wybrać któregoś, może okaże się że wreszcie trafię na kogoś kto wkłada serce w swoją pracę i wszystko zacznie dążyć w odpowiednim kierunku, kto wie. W zasadzie lepiej próbować niż narzekać, nawet mimo przeszkód i złych doświadczeń. :)
  2. A ja zaraz zeświruję, bo za chwilę wychodzę na spotkanie w sprawie pracy i z jednej strony zależy mi na tym bo nie mogę już dłużej siedzieć w domu, ale nie wiem czy jestem gotowa na takie codzienne wychodzenie do ludzi i przebywanie z nimi po 8 godzin. Boję się że nie dam rady...
  3. patryk_22, a jakie są Twoje zaburzenia, na co cierpisz?
  4. Nie czytałam wszystkich postów od początku tego wątku, ale z kilku wypowiedzi wnioskuję, że nie jestem sama z problemem zażywania usypiających leków na poprawę samopoczucia. Zaczęło się jakies dwa lata temu kiedy kilka razy dostałam połówkę na sen i usypiałam błyskawicznie, miałam wtedy problemy z zzasypianiem i wybiudzaniem się w nocy z atakami paniki. Potem jak już w miarę ataki się osłabiły i też nauczyłam się z nimi sobie w miarę radzić, w między czasie co jakis czas podkradałam ojcu stilnoxy. Jak zauważyłam, że nie tylko pomagają łatwo zasnąć, ale też zajebiście poprawiają mi nastrój i paradoksalnie dodają energii, kreatywności, pewności siebie i ogólnie niesamowicie poprawiają nastrój, to czułam się źle, kiedy wieczorem ich nie miałam. Zaczęłam przepisywać sobie sama (oczywiście w miarę możliwości). Od ponad pół roku zażywam je nie tylko wieczorem (wieczorem w zasadzie w ogóle są mi już niepotrzebne), ale w dzień. Zaczęło się od obrony rok temu (na stres i zdenerwowanie zażyłam zolsankę i obrona poszła jak po maśle), później to było pół do całej tabletki przed jakimś wydarzeniem, przed imprezą, wyjazdem. Ostatnie kilka miesięcy to pół tabletki przed wyjściem z domu po cokolwiek. Mam wrażenie że nie mając nich wpadam w apatię, robię się agresywna, zdołowana, mam depresyjny nastrój, pojawiają się lęki przed zwykłym wyjściem z domu. nawet do sklepu. Nigdy nie wzięłam ani nie wzięłabym 15 stilnoxów naraz ani nawet ośmiu. Jeden dziennie (dawkowany na raty nawet ćwiartkami) w zupełności mi wystarcza, dlatego mam wrażenie że to nawet nie jest kwestia uzależnienia fizycznego, ale bardziej psychicznie się do nich przyzwyczaiłam. Nawet jeśli ich nie biorę to czuję sie lepiej jesli wiem, że są - w szafce, jako recepta, ale moge w każdej chwili iść po nie do apteki. Gorzej jeśli nadchodzi czas wizyty u lekarza i wypisania. Narazie nie mam problemu z tym jak dotąd, choć mam wrażenie że moja pani doktor zaczyna podejrzewać moje nieszczere zamiary choć narazie nic nie mówi. Boję się życia bez nich, boję się życia na trzeźwo, a one są lepsze niż alkohol. Pozwalają mi czuć się normalnie. Poza tym zaczęłam kilka dni temu znowu leczenie paroksetyną i czekam na efekty ale póki ich nie odczuję, muszę mieć przy sobie zolsanę..
  5. Mnie wkurza pogoda, bezrobocie,, wysokie (i coraz wyższe) ceny wszystkiego, wkurza mnie NFZ, wkurza mnie rząd, wkurza mnie nachalna i niezrównoważona właścicielka mieszkania, które wynajmujemy, wkurza mnie że wszystko w dzisiejszych czasach przelicza się na pieniądze, wkurza mnie wyścig szczurów, wkurza mnie facebook, wkurza mnie kolejka w biedronce, wkurza mnie że mama leczy nerwicę od kilkunastu lat i wciąż nie może z tego wyjść, wkurza mnie ojciec który ma to gdzieś. I jeszcze wiele rzeczy mnie wkurza, ale pod koniec postu wyjdzie na to, że nie ma takiej rzeczy ani osoby która mnie nie wkurza, więc narazie urywam.
  6. M18, od dawna tak masz? Czy to się zaczęło dopiero jakiś czas temu? Wydaje mi sie,że to najprawdopodobniej jest związane z Twoimi doświadczeniami w kontaktach z ludźmi, często tak się zdarza, gdy Twoi bliscy w przeszłości często krytykowali Cię lub poniżali, Twoje zdanie było lekceważone, czy nie masz takich doświoadczeń wyniesionych z domu rodzinnego? Albo masz takie doświadczenia które są związane w ogóle z innymi ludźmi. A może po prostu ostatnio izolujesz się jakoś bardziej niż kiedyś od ludzi lub świata? Dłuższe niewychodzenie z domu lub niespotykanie się ze znajomymi też może sprawiać że czujesz się niepewnie w takiej sytuacji. -- 05 cze 2012, 15:58 -- W każdym razie wydaje mi się, że takie zachowanie wynika głównie z poczucia niepewności siebie. W Twoim przypadku objawia się to problemem w trakcie spotkań towarzyskich ze znajomymi. A brak pewności siebie może mieć bardzo wiele różnych przyczyn, z czego o kilku z nich wspomniałam. -- 05 cze 2012, 16:03 -- Moolik, żeby się dowiedzieć który lek najlepiej łagodzi objawy fobii społecznej musisz udać się do specjalisty, nie ma innego wyjścia. Tylko on może dostosować lek do Twojego problemu, każdy człowiek inaczej przeżywa swoje fobie i inny lek będzie uważał za najlepszy. Poza tym zgadzam się z *Monika*, że same leki nie wyleczą fobii, one jedynie łagodzą jej objawy, natomiast najważniejsze jest spotkanie z psychologiem, a najlepiej dłuższa psychoterapia, która pozwoli zrozumieć Ci i poznać to co Cię męczy, byś mógł (nawet bez leków) nauczyć się ja zwalczać w głowie (bo tam się wszystkie lęki "wykluwają") i mógł lepiej sobie poradzić ze swoim lękiem.
  7. Patrycha23

    Witam

    Snejana, zgadzam się z Tobą. Anna77, jeśli nawet nie chcesz iść do szkolnego psychologa to może postaraj się znaleźć jakiegoś psychologa z NFZ, który przyjmie Cię samą, mimo niepełnoletnośći. Wydaje mi się to całkiem możliwe, więc może spróbuj. A jeśli masz fizyczne objawy, takie jak bóle w klatce, arytmia - powinnaś rozważyć również wizytę u psychiatry. Nie jestem specjalistą, ale nie wydaje mi się żeby7 akurat depresja była Twoim problemem. Widzę tu raczej siebie sprzed lat, początki mojej nerwicy lękowej, ale wtedy moja mama sama zaprowadziła mnie do specjalisty gdy zaczynałam budzić się w środku nocy z ostrymi napadami paniki i lęku, którym towarzyszyły potworne duszności, drżenie zimne poty, drgawki całego ciała i etc. Także wybierz się do specjalisty czym prędzej. Nerwica to paskudne ścierwo i im później tym gorzej się go pozbyć, dlatego im wcześniej dowiesz się co Ci dolega (a może nie dolega :) ) i zaczniesz się uczyć z tym walczyć lub leczyć, tym lepiej :)
  8. Patrycha23

    Witam.

    Asia2808, cześć, ja też jestem stosunkowo nowa i podobnie jak Ty mam problem z życiem usłanym cudownymi porażkami, złymi wyborami i moją kochaną nerwicą lękową. Mam 24 lata :) Więc podejrzewam, że spokojnie masz szansę znaleźć tutaj bratnie dusze lub chociażby osoby które Cię zaakceptują i w dużym stopniu zrozumieją. :)
  9. Człowieku nerwico Zaskoczyłeś mnie tym, że nie wszyscy usnęli. Dzięki Ci za to, bo lubię być zaskakiwana. A im rzadziej coś mi się przytrafia, tym bardziej to doceniam :) nexeh: Do pomocy średnio się nadaję, szczególnie jeśli chodzi o porozumienie w związku, bo w moim też wszystko dzieje się chyba przypadkowo (czyli podobnie). Mogę ewentualnie dzielić się swoim nielicznymi doświadczeniami :)
  10. milagros33 napisała: "Niestety nie stac mnie na prywatną terapię a w moim miescie na nfz nie ma szans,sa oddziały dzienne ale jak tam będę dojeżdzac jak teraz nawet do sklepu boję się wyjsc?wkurza mnie to że mam dosyć dużą wiedzę n/t tego co mi dolega,wiem co się ze mną dzieje itd,a jednak nie potrafię się "dobrze poczuć"i zacząć działac." Z terapią właśnie jest tak cudownie, że nawet jeśli chciałoby się jej podjąć to niestety nie dla każdego jak widać to jest takie proste jakby sie niektórym wydawało. Prywatnie psycholog niestety spoooro kosztuje, a żeby w ogóle terapia była skuteczna trzeba kilka razy w miesiącu do znachora się udać i to jest fakt. Jak zatem ma radzić sobie ktoś kogo nie stać na cotygodniowe sesje u psychologa? Ok można też się wybrać (o ile ktoś ma taką możliwość, i tu znowu stwierdzam z przekonaniem, że nie każdy u siebie w mieście ma) do psychologa z NFZ, ale czy taki psycholog wczuwa sie w to co robi? Odpowiadam z własnego doświadczenia-NIE, nie wczuwa się. Jeszcze jedna sprawa - do ilu różnych psychologów terapeutów trzeba by wybrać się żeby móc dokonać właściwego wyboru?Ile pieniędzy i czasu warto na to stracić?? Ja tracę całkiem nadzieję na skuteczną psychoterapię. Ale z drugiej srony mam świadomość, że same leki nie rozwiążą moich zaje**stych problemów z samą sobą.
  11. Z tego co piszesz wynika, że masz klasyczne napady paniki. Ja miałam pierwszy w wieku 17 lat. Nie wiedziałam wtedy jeszcze co się dzieje, za każdym razem myślałam że się uduszę lub umrę na zawał bo serce waliło mi jak szalone i jeszcze bardziej się nakręcałam.. Potem zrobiłam się bardziej świadoma i wiedziałam już co się dzieje i choć to niełatwe, za każdym razem próbuje sobie wytłumaczyć, że to napad i nic mi się tak anprawdę nie dzieje. Choć wiadomo, że jesteś wtedy przerażony bo nie masz czym oddychać, a tętno masz ze 180/min. To masakra, ale nie można wtedy panikować jeszcze bardziej i nakręcać się, bo to tylko pogarsza sprawę. A propos oddychania w torebkę- to świetny sposób. Pomaga w 100%(pod warunkiem, że się nie boisz). Poza tym staram się mieć zawsze przy sobie coś na uspokojenie albo na sen (nie mam problemów ze spaniem, ale nasenne działają na mnie świetnie jako uspokajacze no i oczywiście przy okazji usypiają). Nie chcę Ci tego polecać bo leki to powinien być Twój wybór pod kontrolą specjalisty. Bierzesz jakieś leki przeciwdepresyjne/lękowe lub doraźnie?
  12. Ja też brałam paroxetynę przez rok. Czułam się świetnie, więc uznałam że czas uwolnić sie od leków. Odstawiłam, chociaż nie bylo to łatwe. Miałam objawy (odstawienne) bardzo podobne do tych, które są traktowane jako skutki uboczne na początku przyjmowania leku. Z czasem oczywiście minęły, a moje samopoczucie w zasadzie nie zmieniło się, poza tym że zaczęłam czuć mniejszą pewność siebie i lekki lęk gdzieś w głębi, że bez leków choroba wróci. Przez niecały rok (czyli do niedawna) czułam się w miarę ok, ale moje samopoczucie od jakiegoś czasu zaczęło spadać. Powoli, aczkolwiek czułam się psychicznie coraz gorzej (nie wykluczam, że mogło na to wpłynąć wiele czynników zewnętrznych i nieprzyjemnych okoliczności które zaczęły dziać się w moim życiu). Od niedawna lepiej jest w moim życiu, ale za to choroba paradoksalnie wróciła (albo po prostu zdałam sobie z tego sprawę, że od jakiegoś czasu znowu jest źle). Wracam do brania leków od przyszłego tyg., bo nie widzę innego wyjścia i czuję że bez nich nie dam sobie rady z nieprzyjemnymi objawami, czuję ciągły dyskomfort i przeszkadza mi to w codziennym funkcjonowaniu (jak na ten moment pozbawionym większych stresów). Czuję się za to pewniej ze świadomością, że wracam do leków. Ale czy to oznaka uzależnienia, nie potrafię już ocenić. Bardzo możliwe.
  13. Patrycha23

    cześć :)

    Moja integracja zamyka się w moim pierwszym powitalnym poście skierowanym do wszystkich tysięcy forumowiczów Ale w sumie przecież warto stawiać poprzeczkę wysoko :)
  14. Zgadzam się z wypowiedzią nade mną Po pierwsze, żeby było jasne, Twój wątek nie jest niepotrzebny i beznadziejny, wręcz przeciwnie - bardzo dobrze dla Ciebie i dla innych że jesteś szczery i wyrzuciłeś z siebie co Cię boli. Szkoda tylko, że wyłącznie w sieci Z jednej strony się nie dziwię, że ukrywasz nerwicę przed przyjaciółmi, skoro Twoja (sory, że tak to nazwę) PSEUDOdziewczyna tak to traktuje. Też bałabym się reakcji innych, choć z drugiej strony życzę Ci przyjaciół, którzy zrozumieją Twój problem. W zasadzie z Twojego postu wynika, że większość Twoich frustracji i żalu bierze się z jej nieakceptacji i niezrozumienia. Ok seks jest ważny, nawet bardzo;) ale wygląd absolutnie nie (albo się kogoś kocha-a chyba powinieneś wiedzieć, że to nie znaczy wielbić kogoś za seks i wygląd-albo się tylko jest ze sobą... nie wiem po co i dlaczego). Nie rozumiem (tzn. może dawniej bym zrozumiała), czemu pozwalasz sobie na taki toksyczny związek. MOIM ZDANIEM jest toksyczny. Nie jestem specjalistą, ani nie mam prawa oceniać, jednak mam porównanie, bo sama tkwiłam w takim związku. Teraz wiem, że na niektóre rzeczy po prostu NIE MOGĘ SIĘ ZGADZAĆ dla własnego zdrowia psychicznego. Po nieudanym związku (teraz trochę ja ponudzę i w tym momencie wszyscy zmieniają stronę) wylądowałam na oddziale nerwic w jednym ze szpitali specjalistycznych (z własnej woli, ale też i z konieczności, bo miałam taki kryzys, że - w wielkim skrócie - nie wstawałam z łóżka) i może nie sama terapia, ale ludzie, których spotkałam na swojej drodze i później nowy związek dały mi do zrozumienia w czym tkwiłam przez cały czas i na jak wiele złych rzeczy wobec mnie pozwalałam swojej toksycznej połówce (którą kochałam nad życie- w tamtym momencie swojego życia*). *Już tłumaczę- spotkałam go ostatnio po prawie dwóch latach od naszego rozstania i doszłam do wniosku że dojrzałam przez ten czas i zmądrzałam - zmieniłam sie po prostu tak bardzo, że w tym momencie wiem, że nie mogłabym z nim być, a to co do niego teraz czuję to tylko sentyment. Mimo tego, że układałam sobie przez ten cały czas życie bez niego, to wciąż była to dla mnie niezakończona sprawa-trochę pewnie m.in. urażona duma. Paradoksalnie po tym spotkaniu zdałam sobie sprawę jak wiele znaczy dla mnie mój obecny partner, który AKCEPTUJE W PEŁNI TO JAKA JESTEM, nie ocenia mnie, nie chce żebym się zmieniła (ok, ewentualnie mądrzała z wiekiem;), nie zwraca mi uwagi za każdym razem gdy zrobię coś nie tak jak on uważa, że powinnam to zrobić i przede wszystkim JESTEM PRZY NIM SOBĄ i nie muszę udawać nikogo innego ani przypodobywać się jego oczekiwaniom! Ok narazie tyle o mnie (pierwsze lody przełamałam, chyba dzięki Tobie lockheed, bo to mój pierwszy post na forum, opisujący troszkę mnie chociaż w szybkim i niepełnym skrócie) :) Wracając do Twojego wątku (w zasadzie cały czas było nawiązanie), starając się zrozumieć Twoje rozgoryczenie, bardzo chciałabym opierdzielić Cię za jedną rzecz - czemu nie chcesz zadbać o siebie DLA SIEBIE? Przecież nie musisz tego robić dla kogoś, zastanów się, czy jest sens. Sam napisałeś, że gdybyś zrzucił brzuszek, czy co tam jeszcze Ci sie nie podoba, to dziewczyny uganiałyby sie za Tobą. Idź w tym kierunku, skoro dostrzegasz w sobie plusy, warto dążyć do ideału, chociażby po to, żeby samemu poczuć sie lepiej ze sobą, a wtedy sam będziesz wiedział czy zależy Ci na tym żeby komuś się przypodobać i go zadowolić za wszelką cenę. Na Twoim miejscu pomyślałabym więcej o sobie. Jeśli zależy Ci na tym związku, myślę że odrobinę zdroweg egoizmu Ci nie zaszkodzi, pomyśl też o sobie tak jak robi to Twoja dziewczyna i zobaczysz co z tego wyniknie. No, chyba, że chcesz w dalszym ciągu czuć sie tak jak teraz. Wszystko Ci napisałam wynika tylko i wyłącznie z mojego doświadczenia a jestem gówniarą która nie wie jeszcze nic o życiu i w tym miesiącu zestarzeje się dopiero o 24 wiosnę Pozdrawiam:)
  15. Patrycha23

    cześć :)

    Jak w temacie, jestem nowa i oto mój pierwszy powitalny post na forum Pragnę się zintegrować ze wszystkimi - coby mi było łatwiej Pozdrawiam :)
×