stopniowo pokonuje przeszłość... zamykam rozdziały życia, które już dawno wymagały bycia zamkniętymi... osiągnęłam idealną wagę, pokonuje co raz bardziej siebie , ale to siebie złe, odkrywam na nowo zapomniane JA ale w nowej ulepszonej, dojrzałej wersji
heh nawet lustro przestaje gryźć powoli...
możliwe i znalazłam się poprostu w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie np. zaczęcie kariery modelki... heh przypomina mi to bajkę o brzydkim kaczątku... chociaż jakoś traktuje to jako zabawe dobrą a nie coś do chwalenia ekstra...
czeka mnie matura i egzamin zaowodowy z infy w tym roku i nic nie ma w sumie większej wagi niż domknięcie tematu technikum raz a dobrze a potem... hmmm ucieczka z domu w dowolne miejsce na ziemi, które sobie zechce wymyślić w mej szalonej główce za wszelką cenę bo mam siłę
Można powiedzieć że szczęście zbliża się mi do końca mojego brzydkiego wielkiego kluchowatego nosa??
Nie zapeszam
Nie nastawiam się na nic
Najgorzej jest się na coś nakręcić a potem rozczarowanie z własnej winy przychodzi
Sukces... hmm nawet z tych najokrutniejszych i najgorszych rzeczy wyciągać pozytywy...
"A po za tym jestem słodziutki i kochaniutki" hehe