Skocz do zawartości
Nerwica.com

cdn...

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cdn...

  1. to nie są dwa różne ośrodki...przenieśli się z Sobieskiego na Dolną...i powiedziano mi,że nie ma terapii indywidualnej...musisz przejść grupę i tyle...Wiem,że to chorba-mi nie trzeba tego akurat tłumaczyć...Jestem dorosła...mój wybór...Jestem dorosła i to wiąże się niestety z tym,że powinnam zarabiać,żeby przeżyć w dzisiejszym świecie...L4 można dostać pod warunkiem,ze ma się już jakąś pracę...
  2. cdn...

    Depresja a studia.

    masz cel...trzymaj się go!skoro tak bardzo tego pragniesz,to sie uda... Ja po porzuconych 3 latach na politechnice(2 rok)(męczarnia)...jednym semestrze w studium(myślałam,że moge byc grafikiem,ale wykonywanie zadan mnie przerosło)....teraz jestem na pierwszym roku licencjatu z kulturoznawstwa,bo zamarzyła mi się specjalność-film....myślałam,że skoro będzie to interesujące takie wszystko,to uda mi się to przezyc...jutro mam zjazd...pierwszy egzamin....do tego drugi,ale na szczescie zerowka...ale najgorsze jest,ze mam prezentacje,za ktorej przygotowanie sie nawet nie wzielam...stres wlacza mi jakas blokade....na dodatek zajęcia z logiki,na ktorych na pewno wezmie mnie do tablicy....nie myslalam,ze na humanistycznych kierunkach chodzi sie do tablicy!jestem spanikowana....oszaleję ze stresu...i jeszcze te pieprzone dojazdy,bo oczywiscie w warszawie nie ma filmoznawstwa...mam ochote znowu wszystko rzucić w cholerę...byle tylko poczuc spokój............
  3. BYłam dziś na wizycie w tym Centrum Psychoterapii na sobieskiego 112...tyle,że nie na Sobieskiego,a na Dolnej;)najwyraźniej zmienili siedzibe...i zasmuciłam się...bo indywidualnej terapii tam nie prowadzą...a ja się boje grupowej....z resztą czuję,że to nie dla mnie....i jak to może pomóc jednostce skoro nikt sie na jej problemach nie skupia...tylko grupy....pozatym moim głównym problemem obecnie jest znalezienie pracy i jak mam ją znaleść z takimi zajęciami skoro są codziennie do 13...czy to są zajęcia tylko dla dzieci,studentow darmowych uczelni i utrzymanków?:)(nie żebym tu kogoś obrażała...sama jestem trochę utzrymanką niestety;))
  4. dla mieszkańców Warszawy....lek można dostać taniej w aptece całodobowej przy Polskim Radiu....80 z kawałkiem,albo nawet 70 z kawałkiem...już nie pamiętam dokładnie,bo kupowałam pół roku temu;)
  5. cdn...

    Depresja a praca

    Nie rób tego!chyba,że masz jakąs nową już....ja popełniłam ten błąd i już ponad 7 miesięcy przesiaduję całymi dniami w domu.... w poniedziałek pokonałam swój lęk i zadzwoniłam umówić się do pewnej firmy na rozmowę....ale co z tego,że mi się to udało....skoro dziś nie poszłam na rozmowę kwalifikacyjną...stres rano mnie zjadł...wolałam poczuć spokój i zasnąć....a nie stresować się wyglądem,ubiorem,dojazdem,obcymi ludźmi i rozmową....i teraz oczywiście jestem na siebie zła....to była jedna z niewielu szans na możliwość pracy od poniedziałku do piątku....pewnie i tak by mnie nie przyjeli....ale jak nie będę próbowała....to ja już nie wiem co ze mną będzie...
  6. czy na Sobieskiego 112 można się zgłosić też z depresją...i czy można się tam leczyć indywidualnie u psychologa / psychiatry,czy tylko grupowo.... z góry dziękuję za info... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:22 pm ] Słonecznik-czy to "centrum kryzysowe" jest na Sobieskeigo 9?i gdzie konkretnie się zgłosić?
  7. cdn...

    Depresja a praca

    ostatnia praca jaką miałam była dosyć fajna(sklep/galeria)...udało mi się ją szybko znaleść...ale miałam szefową ,której odbijało...i bałam się panicznie jej reakcji...do pracy szłam spokojna tylko wiedząc,że jej nie będzie...pewnego dnia po kolejnym jej przesadzonym wybuchu poprostu czułąm,że musze odejśc...od dłuższego czasu chciałam to zrobić,ale się bałam...napisałam jej więc smsa,że na następny dzień już się nie zjawie...i zostawiłąm list z wyjaśnieniami...tchórzostwo i dziecinada,ale tak bałam się jej reakcji....kolejna praca w kodaku....znowu jakiś taki dziwny szef-lepszy od niej,ale....czepiał się mojego pisma-niby żartobliwie,ale bolało mnie to....stresowałąm się okorpnie jego obecnością...nie potrafiłam podać odpowiedniej rzeczy o która prosi przy nim klient,bo nie mogłam jej znaleść,odróżnić jednego od drugiego w panice...codziennie ryczałam...to był koszmar...robiłam z siebie idiotke przy szefie...to był tylko tydzień...bo nie był mną zachwycony i powiedział,że zachowuję się jak jak dys-...i że za mało niby z siebie daje(8 h praca na nogach,pełno klientów,brak czasu,żeby usiąść choć na chwile)....niby dał mi szanse,ale ja podziękowałam...dobiłam i tak już moją niską samoocene...potem dostałam jakimś cudem całkiem sympatyczną oferte pracy na próbę...tak się bałam,że sobie nie poradzę,że nowi ludzie,że znowu zrobie z siebie idiotkę i że się w ogóle nie nadaję do żadnej pracy,że nie zjawiłam się tam....postanowiłąm,że jedyne rozwiązanie to praca w domu....więc chciaąłm coś rozkręcić na allegro....niezbyt wyszło....więc szukam pracy od września...nic nie mogę znaleść...boje się chodzić nawet na rozmowy jak już się jakaś przydaży,żeby już na nich się nie zbłaźnić...siedze w domu...nie mam pieniędzy(jedynie renta po ojcu-chwilowo wstrzymana,która i tak idzie na studia)...mój facet płaci za wszystko...a ja siedzę całymi dniami w domu...i poprostu marnuje swoje życie...nawet jeśli dostanę jakąś prace,to stres mnie będzie wykańczał....nawet jak się do niej będę nadawała,to stres mnie skompromituję,nie dojdę do okresu zaaklimatyzowania się(co mogłoby zniwelować stres)....czytam,słucham o tym co teraz trzeba skończyć,jakie miec doświadczenie,żeby pracowac...a ja jestem nikim....nawet jeśli mam jakiś atut ,to kto go zauważy,kiedy będę się błaźnić ze stresu....strasznie myśleć,że skończy się pod mostem i że jedyna alternatywa to samobójstwo...
  8. wrażliwym zyje się trudniej-to prawda...czasami chciałabym być bezproblemowym człowiekiem... mi się wydaje,że choruję od zawsze....to wszystko przez moją nadwrażliwość i stresowanie się....od czasów po skończeniu podstawówki robiło się ze mną coraz gorzej....oczywiście było raz lepiej raz gorzej....mam chyba rozległą wieczną depresje....a może poprostu taka jestem...wystarczy,że coś jest nie tak,to następuje załamka...to streszne być takim słabym.... o 8;30???ja się ciesze,że wstaje o 10:00 Twój facet nic nie wie o tym jak się czujesz???
  9. kiedy się udaje...pod koniec dnia(nawet jak był nienajlepszy_ człowiek czuje spokój....bo wie,że ma na 2 tygodnie przerwe w stresie;)tylko tyle...myslalam,że na zjezdzie będzie fajniej....ale to jednak dla mnie obcy ludzie,ktorych dopiero drugi raz w zyciu widzialam,a wiekszosc sie juz ciut blizej poznała.... mam po co wstawać tylko co dwa tygodnie.... trzeba sobie wymyslac jakies nawet drobne cele,zeby wstac....np.zrobic obiad....albo zakupy....mi niestety te drobne rzeczy czesto nie wychodza jak wstane,ale moze Ty jestes silniejsza i w koncu Ci sie uda je pomalu realizowac....od malych do wiekszych spraw... ja wstaje i gram w glupawe gry zeby nie myslec o zyciu...wiec mi nie ma czego zazdroscic;)
  10. udało mi się wstać...czułam,że muszę,bo miałam do odebrania zaświadczenie do zus'u na uczelni i nie mogłam tego odłożyć...udało się więc pokonać jakoś myśli"po co wstajesz....nic się nie stanie jak opuścisz znowu zajęcia...pojedziesz następnym razem"-taaa;)... ja nie mam problemów z obudzeniem się...też się budzę zawsze przed budzikiem...to dzięki temu,że stresuję się tym,że nie obudze się na dźwięk budzika....zawsze tak miałam.... racja,że bardzo mobilizuje ktoś kto wstaje z tobą...budzę mojego faceta trochę później,żeby mnie odwiózł na dworzec(to zawsze milej jak mnie odwiezie),ale to wyraźnie ja go musze nakłonić do wstania o 6 rano;)kiedy on ma na 9 zajęcia... kiedyś budziłą mnie mama...krzyczała z drugiego pokoju"alina...alina...alina"...nienawidziłam tego krzyku...bo ja mam ochotę mordowac rano,kiedy ktoś zakłóca mój spokój........jak ona krzyczała,to często byłam już obudzona ...ale ona nie dopuszczała faktu,że nie wstanę na zajęcia....i czasami to mobilizowało,ale chyba bardziej jednak wkurzało,bo często starałąm się udawać,że sie zbieram i czekałąm aż wyjdzie do pracy i będę mogła się położyć znowu... dużo osób ma problemy z porannym wstawaniem,ale przeważnie poprostu wstają,bo tak trzeba....ja tak robiłąm chyba tylko w podstawówce...już w lo zaczęłam się buntować na tyle ile mogłam przeciw porannemu wstawaniu....kiedy miałam na 7;40 i wstałam,cały mój dzien był do dupy....nazywam to depresją wczesnowstawalną;)nie funkcjonuję dobrze ,kiedy muszę wstać przed 9...często się źle czuję,,,jest mi niedobrze lub poprostu wymiotuję....brzuch mnie boli zawsze od stresu.... mój facet też nie lubi wstawac rano,ale on nie ryczy z tego powodu....nie leży godzinę w łożku rano i nie zastanawia się nad wszystkimi możliwościami tego jak nie wstać....poprostu wstaje:) mnie kolejna walka czeka za dwa tygodnie....nie wiem co będzie jak znajde w końcu pracę....to będzie dla mnie męka.... co do zasypiania...jedną z najgorszych rzeczy jest dla mnie właśnie myślenie o tym,że nie mogę zasnąc w połączeniu z tym,że musze rano wstać....i wtedy męcze się i męcze:) pozdrawiam Gdańsk:)mieszkałam tam całe swoje życie(prócz ostatniego roku)ale zamierzam wrócić,kiedy będę miała mozliwość...ehhh tęsknie za morzem....i znajomymi.... ejjj...jak się rozpisałam.... Dzięki za wsparcie!!!to dla mnie bardzo dużo znaczy!!!! p.s. psycholog nie traktuje tego powaznie....to jest najgorsze....nawet taka osoba....ja dostałam od psychiatry leki na sen,żeby sobie uregulować czas snu....nie udało mi się;)z resztą ona podśmiewałą się trochę z mojej depresji...więc byłam u niej pierwszy i ostatni raz....od tamtej pory przestałam się leczyć
  11. dzięki... ustawiam budzik na 5;00...jestem przerażona....zaraz będę ryczała...nie boje się ,że się nie obudzę....przez stres pewnie nawet nie zasne....boje się,że nie będę umiała wstać z łóżka....a to wszystko tylko poranne wstawanie 4 razy w miesiącu....tylko głupie wstawanie....dziś większość dnia przeryczałąm przez to,że nie pojechałam na uczelnie....jutro rano czeka mnie kolejna walka z samą sobą....to jest bez sensu.... życzę Tobie za to spokojnej nocy i jaknajbardziej miłego poranka....
  12. EWAWE-jestem strasznym śpiochem i zawsze lubiłąm długo spac...nienawidziłam porannnego wstawania...teraz jestem na etapie poszukiwania pracy(musze ją mieć,ale boje się na samą myśl o stresie jaki mnie czeka)...i ogólnie cały dzień się opieprzam...nawet jak chcę coś zrobić,to w końcu tego nie robię...chciałąbym iść na spacer,ale kiedy wychodzę sama z domu bez celu,czuję się dziwnie,nieswojo,głupio...nie mogę spokojnie spacerować...kiedyś spacerowałam z psem...ale odkąd przeprowadziłam się do Warszawy nie mam już z kim....mimo,że mieszkam tu z facetem,ale on wraca pozno z pracy i nie ma ochoty już nigdzie wychodzić....ale wracając do tego wstawania....mimo,że budze się w godzinach 10-11-czasami 12...boje się wstac i czasami zmuszam sie wręcz do dalszego snu...mimo,że jestem wyspana....byle nie musieć wstawac i nie przeżywać znowu tego bezsensowanego dnia-więc twoje"zaburzenie" nie jest takie dziwne....nie jestes z nim sama...ja mam jeszcze problem bo teraz jestem na nowych studiach(zaocznych)....chciałabym jakieś skończyć już bo mam 23 lata...problem jest taki,że musze dojezdzac do Łodzi...zeby dojechac na zajęcia musze wstać o 4,czy tez 5 rano...miałąm dopiero drugi zjazd...dziś...mimo,że obudziłam o się o tej 4 to byłam taka zestresowana,że nie zaczełam się zbierać na pociąg...nawet już mi się tak spać nie chciało bo dzien wczesniej o odpowiedniej godzinie wzięłam tabletke nasenną....jednak ten stres/strach...nie wiem jak to nazwac...wygrywa....zmuszam się do zaśnięcia,mimo,że stres mi to utrudnia....kiedy ciemno za oknem,a na zegarku godzina przed 10 rano ogrania mnie ten strach....nie wiem...to strach przed godziną poranna....nie umiem tego nazwac....a w końcu zaczęłąm studia ,które mnie interesując i boje się,że zawale....znowu coś zawale i to przez głupi stres przy porannym wstawaniu...(( przepraszam,że się tak wcięłam w Twój wątek....
  13. cdn...

    Depresja a studia.

    wiem co czujesz...ja też się boję zawalenia...jeśli boisz się pracy ,to możesz zacząc od czegos mało stresującego,mało pożerającego czas,mało skomplikowanego...mi też się nigdy nie podobały pracujące wakacje...ale niestety nie mam już wyboru...od jutra zaczynam sprzedawac na allegro-wole to niz stres zwiazany z nowa pracą...tu robię sama dla siebie...mam wątpliwości,czy mi wyjdzie to...ale cóz...próbuję...jeśli się nie uda...będzie ze mną bardzo źle i będę się musiała znowu zmusi to szukania pracy-co wywołuje u mnie ogromny stres...nie wspomne o pójsciu do nowej pracy:/ jeśli chodzi o cele...podobno zaczyna od drobiazgów...uczę się tego...nie jest łatwo,ale jakoś trzeba próbowac...nawet nieporadnie;)
  14. Nevada-przed chwilą był aktualizowany...wystarczy przejrzec topic...
  15. trzeci dzień zażywania...żadnych efektów ubocznych....przynajmniej nie zauważyłam...stan po 6cio dniowej przerwie w zazywaniu rexetinu odrazu sie poprawił....przestałąm ryczec...przestałam mie zawroty głowy...
  16. cdn...

    Depresja a studia.

    bellarosa...ja też się tak czuję...ja już drugą rzecz zawaliłam:(...rzuciłam pracę...szukałam,aż w końcu miałam dosy stresu i odpuściłam...siedze teraz w domu...strasznie się czułam...ciągle ryczałam...teraz mam nowy lek i nie jest tragicznie poza myślami...mam plany,ale na razie realizacja czeka-tym razem nie z mojej winy...nie możemy się poddawa...wiem sama,że siedzenie w domu bez żadnego celu dobija strasznie... trzymaj się!
  17. 39...cóż...a pani lekarzyna powiedziała mid ziś,że to tak średnio z tą depresją...rower ma mi pomóc...taaa rower...to ja sama wiem ,że rower...tylko niech mi go ktoś kupi;)
  18. cdn...

    Depresja a studia.

    byłam dzis w Maborze...i co?i dupa...kolejny raz tracę nadziejze,że ktoś jest w stanie mi pomóc...wygląda na to,że moja edukacja skończy się na maturze....bo nie będę już sobie w stanie poradzi z niczym.... a wam...gratuluję wszelkich przyszłych sukcesów szkolnych!!!
  19. cdn...

    Depresja a studia.

    egzamin z fizyki-skąd ja to znam...mi się go akurat udało nazaliczy,ale miałam problem z cwiczeniami-które powtarzałam....zaliczyłam za x podejściem...babka się chyba nade mną zlitowała...bo to jedyny wtedy mój przedmiot do tyłu był...pozatym strasznie się przy niej rozryczałam...powiedziała,że potrzebuje najwyrazniej pomocy bo mam jakis problem ze sobą...ojjj miała racje;)teraz mnie to śmieszy,ale jak sobie przypomnę dokładniej wszystko...to na każdych zajęciach czułąm się jak kretynka....jedynie na języku angielskim czułam,że nie jestem totalnym głąbem...strasznie trudno mi było odejśc...cały czas nie mogłam sobie odpuścic...bo w końcu tyle czasu,to może dociągne chociaż do inzyniera...nie dociągnełam...dla mnie to była męczarnia...tym bardziej jak trafiłam na drugim roku do obcej grupy...zero pomocy znikąd...a na chemi fizycznej prowadzący,który czychał tylko na takie ofiary jak ja-żeby je upodlic....upadlał tez ludzi z ogormną wiedza w temacie...on mnie dobił...ale na temat ściślej...jesli masz kogoś kto będzie Ci pomagał w rzeczach których nie rozumiesz i będzie Cię mobilizował do chodzenia na zaliczenia itd(taki studiowy przyjaciel)to dasz rade...mi kogoś takiego zabrakło na drugim roku...bo trafiłam na nowopoznane dziwne typy przez które wszystko jeszcze bardziej waliło mi się na łeb...jedyna opsoba,którą znałam w miare dobrze,to mój były,który jednak jest niezbyt pozytywną postaciąw mym marnym zywocie...także mi ulżyło jak sie wyniosłam stamtad...pózzniej zmieniłam tez miasto zamieszkania...jednak nadal nie umiem odnaleś swojego miejsca... przerwy na pewno nie były wskazane...wierze...albo chę wierzy,że odpowiednio dobrany psychoterapeuta plus leki potrafią pomóc...niestety czasami i szukanie jednego i drugiego może zając trochę czasu...ja jutro idę do Maboru w Warszawie...mam nadzieję,że znajde tam pomoc...że pozbędę się tej całej beznadziejności...moze pomoga mi...dopóki nie skończa mi sie pozyczone pieniądze:(smutne... mi się chce wymiotowac od tego całego wyścigu szczurów...dlatego właśnie szukam alternatywy dla siebie...dla swojej iesmiałości...niepewności...chociaz nie chodzi mi tu nawet o moje dolegliwości...poprostu nie chcę brac udziału w tym śmieciowym mrówkowym świecie,gdzie wraca się z pracy późną pora i jedyne an co się ma ochotę to sen...z restzą opd czegoś takiego to depresja jak murowana u mnie:)
  20. ma ktoś może jeszcze jakis link do tego testu?bo ten już nie działa...
  21. cdn...

    Depresja a studia.

    Agnieszka...leczenie zaczęłaś?ja co prawda zaczęłamrok temu i nadal mam problemy,ale...niestety trzeba wytrwałości...wiem,że jest o nią cięzko bo sama też strasznie się męczę...nie współczuj rodzicom tylko poproś ich o pomoc...no chyba,że nie chcą...moja mama też za bardzo nie chciała...nie mogła pojąc czemu nie idę na uczelnie...budziłą mnie co rano,żebym szła...mimo,że powiedziałąm,zzet am nie wroce...po czasie sie uspokoila i nie wtrącała się w moje sprawy... na szczęście studia to nie jest najważniejsza sprawa w życiu...ja też sobie powtarzam,że jestem gląbem bo I studia i szkołę policelną też zawaliłam...ale zobacz...dziś ludzie w wieku 40lat studiują i jest ok... przez 3 lata studiowałam na politechnice i wiem jaka to może byc męka dla osoby z nieścisłym umysłem i z depresją:/wiem,że nie ma sensu studiowac czegoś czego się chociaż w minimalnym stopniu nie lubi...i lepiej zrezygnowac póżno niż meczy sie tam niewiadomo ile...a jeśli chcesz sie zastanowic nad kierunkiem studiów to wez urlop zdrowotny... też się zastanawiałam co zrobię bez szkoły...najlepiej jak już będziesz musiałą to znajdź coś mało stresującego...na pl etatu np...ja miałam taką pracę...niestety szefową do bani i w końcu nie wytrzymałam....od tematej pory siedzę bez pracy...a musze płacic czynsz itd...przymierzam się do sprzedaży na allegro-bo to najmniej stresujące...i nie trzeba wchodzi w nowe środowiski...nowe zasady...może i siedzenie w domu mnie zgubi,ale cóz...w tej chwily ,to chyba najlepsze co mogę zrobic...ważne,żeby w ogóle coś zrobic... trzymaj się!
  22. biorę rexetin...2 tabletki dziennie...od czerwca 2006...czuję,że na pewno pomógł mi jeśli chodzi o moją płaczliwośc..zdecydowanie się zmniejszyła...jeśli chodzi o objawy po odstawieniu...wlasnie jestem w momencie,kiedy leków mi zabrakło...drugi raz mi się to przydarza...klatkowanie obrazu...zawroty...lekkie nudności...full łez...nic dobrego:/dzis jest chyba juz czwarty dzien bez leków...nie wiem kiedy je zdobędę...i ile razy jeszcze bede sie czuła tak beznadziejnie;) 2 tabletki...zaczynam myślec,że to dla mnie za mało...ale pewnie brakuje mi poważnej pracy nad sobą...
  23. cdn...

    Depresja a studia.

    Witam...u mnie depresja trwa już bardzo długo...tak długo,że nie pamiętam,kiedy się zaczęła...studia...zaczęłam po skończeniu liceum...mimo,że czułam,że potrzebuję przerwy od nauki...jednak mama nie dopuszczała takiej opcji...wylądowałam na politechnice...mozna było przewidziec tego konsekwencje,ale wiadomo...mama mowi-dostałaś się,to idz...3 lata tam zmarnowałam...czułam,ze sobie nie radze,ale nie mialam odwagi,żeby odejsc...bo za kazdym razem jakos w ostatniej chwili mimo zaleglosci udawalo sie utrzymac na uczelni...mialam rok do tylu za fizykę z 2 semestru...robilam w tym czasie przedmioty z roku wyzej awansem...fizyke udalo mi sie zaliczyc...w polowie fartem...trafilam wiec w koncu oficjalnie na nowy rok z nowymi ludzmi-co bylo dla mnie ogromnym problemem...ciezko bylo...z nikad pomocy...nie dosc,ze wiedza z przedmiow scislych do mnie nie docierala,to jeszcze problemy z koncentracja...lekkie nerwice natręctw...problemy z chodzeniem na zajęcia...kiedy mialam laboratoria z facetem,ktory wyzywal ludzi,a w parze kolesia,ktory olewal wszystko bo i tak na koniec jakos mu sie udawalo...poczulam,ze nie dam rady....jak inni olewaja,to ja sama nie jestem w stanie trzymac sie w garsci w takich warunkach...poszlam na urlop zdrowotny...zaczelam wczaesniej mowic mamie o moich problemach,ale tego nie rozumiala...ze nie moge spac ponocach,ze stres mnie dobija,ze sobie nie radze...kolezanka pomogla mi sie umowic na wizyte u psychiatry...gdyby nie to pewnie nigdy bym sie nie odwazyla pojsc sama...przepisal leki...pozniej byla zmiana bo nie myslal,ze moj stan jest az tak powazny...bo czasami potrafie sie usmiechac i wygladam na zdrowa,ale niestety nie jestem zdrowa...do urlopu potrzebna byla historia choroby...komisja lekarska byla platna 50zl-zdziercy....dostalam zwolnienie na pol roku...wiedzalam ze na politechnike juz nie wroce,bo to kompletnie nie dla mnie...w tym czasie chcialam spelnic jakies tam swoje marzenie i zdawac na akademie sztuk pieknych...w tym czasie chodzilam do panipsycholog,ktora skupila sie na tym,zebym zlozyla papiery na asp...zlozylam papiery...bylam na egzaminach mimo strachu i wstydu ze nic nie potrafię...zabraklo mi kilku punktow...stwierdzilam,ze potrzebuje zmiany otoczenia...moja psycholog tez to polecala...tym bardziej,ze moj chlopak mieszkal daleko...zdecydowalam sie z nim zamieszkac w warszawie...dostalam sie do szkoly policealnej-kiedys uwazalam szkoly policealne za kompletna porazke....na grafike kommputerowa...pomyslalam,ze najpierw to...pozniej grafika na asp...znalazlam prace na pol etatu...nie bylo zle...malam oparcie w chlopaku...ktory mowil,ze jak jestem w gdansku,to zawsze jestem smutna....jednak chyba za duzo na siebie wzielam...bo praca i zaoczna nauka okazaly sie dla mnie zbyt stresujace i zbyt...no w ogole zbyt;)mialam okropna szefowa w pracy....w koncu nie wytrzymalam i zrezygnowalam...na koniec semestru w szkole pokonalam stres i udalo mi sie pojawic na sesji...za wyjatkiem jednegoprzedmiotu na ktory nie zdazylam przygotowac swoich prac...bylo mi wstyd i balam sie pojawic w szkole na poprawce...zaczal sie nowy semestr,a ja nadal nie bylam w stanie pojawic sie w szkole...od poczatku semestru bylam tam tylko raz-jak dowiedzialam sie,ze da sie jakos rozwiazac moja zaleglosc....na tym razie sie skonczylo...czuje,ze znowu musze przerwac nauke...bo do szalu mnie doprowadza stres z nia zwiazany...jest mi wstyd bo kolejna rzecz mi nie wyszla...ktora miala mi sprawiac juz frajde...chcialabym zrobic licencjat w tej skzole-tym bardziej za juz sporo kasy w nią wlozylam...ne umiem nic zrobic,zeby chociaz nadrobic zaleglosci...psotarac sie...znowu nie spie nocami...budze sie o 15...jedyne co robie siedze przed komputerem,ale do szkoly nic nie zrobie...bo czuje,ze nie jestem w stanie...znienawidziłąm jaką kolwiek naukę...jakikolwiek przymus,że muszę coś zrobic poprostu mnie wykańcza...u lekarza nie bylam kupe czasu(od wrzesnia)....przysylano mi tylko recepty z gdanska...nie chca mnie tu przyjac w warszawie bo mam meldunek w gdansku,a oni twierdza,ze maja wystarczajaco duzo pacjentow....zawiodlam sie strasznie na publicznej sluzbie zdrowia...na prywatna mnie nie stac...ludzie w szkole oczywiscie maja mnie poprostu za leserke...facet sie wkurza,ze calymi dniami siedze w domu i nic nie zrobię...niewiem totalnie co mam robic ze szkola...ehhhh...przepraszam,że tak dlugo...poprostu z nikąd zadnych odpowiuedzi...niestety....kazdy musi wszystko rozwiązac sam:(
×