Skocz do zawartości
Nerwica.com

noitome

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez noitome

  1. Ad. 1) mam zajść wg niego = odstawić leki; Ad. 2) no, porobiły mi się zrosty na zrostach, bo jedne miałam po cesarce, a teraz kolejne od ziółek, które popaliły mi tkanki; Ad. 3) 1,5 roku. Raz w tygodniu.
  2. Znowu nie mogę spać, bo się truję. Po raz pierwszy jestem w firmie, w której panuje tak radykalny egalitaryzm, że stosunek do wykonywanej pracy, zakres obowiązków, doświadczenie, wykształcenie nie mają najmniejszego wpływu na zarobki. Wiem, że muszę to zaakceptować, ale to cholernie trudne.
  3. Ja biorę Ketrel, Symlę i Escitil. Zamieszanie w głowie mam z powodu tego, że ginekolog kazał mi odstawić te leki i w zaleceniach wpisał mi ciążę... Druga kwestia to kończąca się umowa o pracę i mam dostać nową, ale miałam nadzieję na lepsze warunki finansowe, a tu się okazuje, że druga strona szuka oszczędności i raczej nic z tego nie będzie Trzecia sprawa - złożyłam papiery na nowe orzeczenie o niepełnosprawności dla córki i stresuję się, czy jej przedłużą. Ma takie schorzenia, że niejako z automatu jej "się należy", ale jak komisja potrafi nawet uzdrowić pacjentów bez nóg, to tym bardziej córkę daliby radę... A potrzebujemy orzeczenia, by przysługiwały jej dojazdy busem do szkoły. Bez tego logistycznie nie damy rady. 4 - straciliśmy kontakt z neurologiem córki, bo lekarka leczy się onkologicznie. Mamy ogromny problem ze znalezieniem nowego specjalisty.. 5 - trudności ze współżyciem, bo ziółkami z medycyny chińskiej poparzyłam sobie wnętrzności, wdała się zamartwica i teraz mam zrosty. 6 - nakręcam się przed terapią, bo mam ogromne blokady. Mam mega terapeutę, a wiem, że nie korzystam w pełni z terapii, bo mam związany język.
  4. Kusi mnie już któryś dzień... Sprawdzałam dziś, czy na pewno mam żyletkę w kieszeni, bo czuję, że w każdej chwili może okazać się potrzebna. Zjadają mnie stresy... I ja je zajadam. Nie znajduję spokoju.
  5. Miałam się nie ciąć od początku roku na wieki wieków, ale dziś mam taki kryzys, że chyba się podda(ła)m... :(
  6. Pomożecie? Szukam nazwiska pani psycholog, która przyjmowała w bramie w alejach po przeciwnej stronie niż biblioteka, obok baru U Matuli. Teraz nie ma już tam tego gabinetu. Kolega po smierci zony chciałby wrócić na terapię do niej, ale nie zapisał nazwiska tej pani mgr i tylko pamięta, gdzie miała gabinet.
  7. Byłam wczoraj u doktora Koniarskiego (psychiatry) na Sobieskiego 84. Jest bardzo w porządku, ale chyba nie prowadzi psychoterapii, tylko leczy farmakologicznie. Nie na NFZ polecano mi też dr. Marcina Sztukę. Zapisałam się na psychoterapię też na Sobieskiego do pani mgr Kulej, ale w rejestracji powiedzieli mi, że muszę uzbroić się w cierpliwość, bo oprócz normalnej listy- kolejki jest też lista rezerwowa i nie wiadomo, jak długo będę musiała czekać :/ Gdy się zwolni miejsce, to mają do mnie zadzwonić. Znacie jakąś poradnię, która ma obecnie kontrakt z NFZ, w której prowadzona jest psychoterapia (w sensie: jakąś poradnię, w której nie trzeba czekać nie wiadomo ile na pierwszą wizytę)? -- 28 mar 2014, 16:27 -- Byłam w końcu na pierwszej wizycie u psychologa, ale nie wiem, czy polecić, bo na razie sama zastanawiam się, czy w ogóle zapisać się na kolejną wizytę. Zraziłam się tym, że rozmowa zaczęła się od tematu moich pryszczy, których miałam tego dnia aż trzy i kurde zwątpiłam, czy trafiłam do psychologa, czy do dermatologa, a na pewno nie poczułam się komfortowo, ale byłam zażenowana. Najgorsze dla mnie było to, że kazała mi pokazać blizny po samookaleczaniu, których nigdy nikomu nie pokazuję i pokazywać nie zamierzam, a już na pewno nie obcej osobie. Domyślam się, że chodziło o to, czy nie zmyślam albo czy problem nie jest na tyle poważny, że trzeba by leczenia zamkniętego, ale i tak szybko odechciało mi się podejmowania terapii, jeśli tak to ma wyglądać, że psychoterapeutka nie szanuje moich granic. Co innego, gdyby na którymś z kolei spotkaniu spytała, czy jej to pokażę, a nie że od razu musi to zobaczyć. Reszta była chyba "normalna", tzn. seria trudnych pytań, mój płacz i tak godzina minęła, a ja jeszcze długo nie mogłam się uspokoić i do tej pory nie doszłam do siebie, chociaż minęło już kilka dni. Nie wiem, co dalej robić, bo nie wyobrażam sobie, że będę musiała iść do internisty po kolejne skierowanie i znów czekać pół roku na pierwszą wizytę u nie-wiadomo-kogo. Może dalsze spotkania z tą psychoterapeutką byłyby hmmm... trudno powiedzieć, że lepsze czy łatwiejsze, bo chyba żadna terapia nie jest łatwa, jeśli ma być skuteczna. Po prostu nie spodziewałam się, że tak to się potoczy. Oczekiwałam większej intymności, budowania zaufania, a tu się okazuje, że albo hard core albo nic.
  8. Na pewno się da. Nie jest łatwo. Może jeszcze trochę musisz się ze sobą pomęczyć i kiedyś wkurzysz się na siebie tak porządnie, że ze złości odbierzesz ten głupi telefon Spróbuj nie mieć na razie pretensji do siebie, nie obwiniaj się.
  9. Nie mam żadnego sposobu. Po prostu życie zmusza mnie do tego, by nieraz się przemóc. Obecnie szukam pracy, więc każde połączenie z nieznanego numeru może być "zbawienne". A kiedy dzwonią znajomi i nie mam siły, by odebrać, to często wysyłam smsa z informacją, że nie mogę teraz rozmawiać albo że nie mam zasięgu...
  10. Ja też tak mam, ale walczę z tym.
  11. Ja też chciałabym to zrobić. Wkurzyłam się, bo pojechałam rano po odbiór dyplomu i nie chcieli mi go dać, tzn. część osób dostała, a cześć została zignorowana (w tym ja).
  12. Kurcze, jakby to powiedzieć... Czasami sama w to nie wierzę, ale każdy z nas ma w sobie siłę, by to przezwyciężyć, a modlitwa, sakramenty pozwalają tą siłę aktywować :)
  13. Wiesz, idąc do psychologa, brałam pod uwagę to, że idę do psychologa, a nie do księdza. Źle trafiłam. Trudno. Za to zmobilizowało mnie to do szukania pomocy w samej sobie. Czuję się umocniona na przekór temu doświadczeniu
  14. A jakie mają być skutki terapii? Przecież nikomu prania mózgu nie zrobi i jeśli zdecydujemy, to nadal będziemy się ciąć. Jestem wyznawczynią istnienia wolnej woli i dlatego uważam, że ani Bóg ani psycholog i jego terapia nie zmieni mnie, jeśli sama nie wyrażę na to zgody i nie wezmę się za siebie. W życiu zawsze będą problemy i trudności, mniejsze albo większe, co oznacza całą masę świetnych powodów/ pretekstów i okazji do zrobienia sobie krzywdy. Poza cudem tylko my sami możemy mieć wpływ na to, w jaki sposób użyjemy żyletki i tym podobnych gadżetów.
  15. Vian, po co Ci jej nazwisko? Tak jak pisze Monar, takich osób na pewno jest więcej. Nie wiem, czy ta, z którą się spotkałam jest kompetentna, bo nie miałam możliwości się o tym przekonać. Może ma rozległą wiedzę na temat psychologii, ale mnie nie pomogła. Nie mniej jednak zgadzam się ze stwierdzeniem, że pierwszym i najważniejszym lekarzem jest Bóg, a inne osoby, jeśli leczą, to dzięki Niemu. Czytanie książek może pomóc, ale nie musi. Mnie ostatnio dodała sił ta książka o chłopaku bez rąk i bez nóg, który po okresie ciężkiego załamania wyszedł do ludzi i uwierzył w swoją wartość, no i robi takie rzeczy, o których mnie się nawet nie śniło, mimo że jestem hojnie obdarzona kończynami i zdrowiem. http://www.tolle.pl/pozycja/bez-rak-bez-nog
  16. Powiedziała, że skoro wiem, skąd się to bierze i znam siebie, to resztę trzeba pozostawić Bogu, bo tylko Jezus jest lekarzem.
  17. Wymyśliłam trochę durny i trochę skuteczny sposób, by się przed tym hamować: kupiłam ładną, jasną piżamę i nie chcę jej pobrudzić. Może przez jakiś czas to będzie działać... Byłam też u psychologa, ale ta pani stwierdziła, że nie potrzebuję terapii, bo sama doszłam do tego, do czego taka terapia mogłaby mnie doprowadzić
  18. Kurde tkwię w martwym punkcie. Nie radzę sobie ze sobą i nie udaje mi się znaleźć żadnego specjalisty, który przyjąłby mnie od razu w ramach NFZ :/ Znów pocięłam się ze sto razy i nie stać mnie, by wydać 100 zł na prywatną wizytę.
  19. Chciałabym coś z tym zrobić, ale nie wiem, gdzie szukać pomocy... Z dobrych rad polecam haftowanie. Ostatnio to odkryłam i pomaga mi to zająć ręce i sobie nie szkodzić.
  20. Pogorszyło mi się. Kiedyś cięłam się po kilka razy, potem kilkanaście, kilkadziesiąt, a ostatnio kilkaset naraz
  21. Jedyny naprawdę skuteczny sposób, jaki znam, to sakramenty.
  22. Ja już drugi dzień tego nie robię.
  23. Tak, spytałam, ale jeszcze nikt nie odpowiedział. Na razie zastanawiam się, czy iść dziś do spowiedzi, ale nie wiem, czy potrafię wzbudzić w sobie postanowienie poprawy...
×