Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mest

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Mest

  1. Mest

    Cześć i czołem

    Jak jest aż tak źle, to się wykrzycz. Może pomoże. A poza tym, passiflora ma trochę racji. Im wyżej, tym ciężej jest się wspinać. No i upadek bardziej boli.
  2. Mest

    Cześć i czołem

    Hej! Sorki, że tak późno odpowiadam, ale nie było mnie na stronie. Przykro mi z powodu konkursu. Wiem, że słowa najczęściej nic nie pomagają, ale tylko tyle mogę zrobić. No, może tylko dać jeszcze jedną czy dwie rady. Nie załamuj się. Postaraj się popracować nad sobą i spróbować w przyszłości, albo znaleźć inny cel. W każdym razie, trzymaj się. P.s. Filmik naprawdę fajny, bardzo poruszający. Mam nadzieję, że takich ludzi będzie więcej, jak ten przedstawiony na filmie.
  3. Mest

    Cześć i czołem

    Witaj, hagar, jestem bogiem ma trochę racji. Przynajmniej jeśli chodzi o pocieszanie. Prawie nic nie pomaga. No ale nie o tym ja chciałem. To, że tysiące osób tak ma, to faktycznie żadne pocieszenie. I masz racje, że każdy ma swój próg bólu. Pamiętam, jak kiedyś , tuż po śmierci mojej babci, wróciłem do szkoły tuz przed jej pogrzebem. Na oko nie było po mnie widać tego, ze straciłem kogoś bliskiego ale wtedy chyba jeszcze to do mnie nie docierało do końca, że jej już nie ma. Pamiętam tez słowa mojego kolegi. "Kłamiesz, bo jakby Ci babcia umarła, to byłbyś smutny." Trochę mnie to uderzyło wtedy. Uwierzył, jak kilka dni później mnie nie było w szkole z powodu pochówku. Choć z pozoru nie było po mnie widać, ciężko to przeżyłem. Jak zwykle dla mnie, emocje tłumiłem w sobie, aż były one nie do wytrzymania. W każdym razie, rozumiem Twój ból. A że nasza "wspaniała" służba zdrowia jest, jaka jet, to na to nikt chyba już nie poradzi. no, chyba że ktoś wpadnie do tego cyrku i rozpierdzieli to wszystko w drobny mak. Może wtedy uda się to wszystko jakoś pozbierać w sensowną całość. A co do samobójstw "na pokaz", takim powinno się "pomagać", coby nie zajmowali później miejsc dla ludzi naprawdę potrzebujących. Dobra, na razie chyba basta. Trzymaj się!
  4. Hmm, faktycznie jest to insza sytuacja. Być może po prostu się go zbytnio bała, żeby podjąć jakiekolwiek kroki. Bała się, że jak coś zrobi, to on się wyżyje na Was. Nie wiedziała w jaki sposób mogłaby was wtedy obronić i nie chciała ryzykować, że zrobi Wam coś jeszcze gorszego. Albo sama zbyt długo w tym trwała, żeby się z tego wyrwać. Być może na siłę usprawiedliwiam Twoją Mamę, ale wiem jak ciężko jest czasem zerwać z milczeniem i bezczynnością, gdy ktoś bliski popada w alkoholizm i zaczyna coraz bardziej znęcać się nad resztą rodziny. Choć to, że się Wami opiekowała i pomagała Wam, tylko świadczy o tym, że chciała jak najlepiej dla was. Lecz nie wiedziała jak to przerwać.
  5. Mest

    [Słupsk]

    Ja się ostatnio pojawiłem. A tak, to chyba faktycznie nie ma. A dziwisz się? Jak to dziura (niemal) zabita dechami...
  6. Sorki, wybacz. Walnąłem babola ja stąd do Katowic. Kurna, naprawdę nie zrobiłem tego specjalnie. Nie wiem, co mi na głowę walnęło.
  7. Mest

    Bycie DDA = bycie potworem

    Myślę, że piernikowa marta ma sporo racji. po pierwsze, ludzie, którzy mieli takie a nie inne wzorce zachowań za dziecka, będą przejawiali podobne zachowania w dorosłym życiu, choć wiedzą, że to nie jest prawidłowe... Ale tak naprawdę nie znają innych zachowań. Dlatego też, choć nie chcemy, często zachowujemy się tak samo, jak nasi rodzice. Bo po prostu inaczej nie umiemy. To siedzi w nas głębiej niż to, co widzieliśmy później. A co do bycia potworem: Jeżeli dobrze pamiętam, trzy abo cztery razy ratowałem swoją mamę. Raz, miała padaczkę alkoholową. Tata ją ratował"czynnie", ja dzwoniłem po pogotowie (nie miałem 18 lat chyba jeszcze) Wcześniej była akcja pod tytułem "łykam". Tez po nią dzwoniliśmy po lekarza. Ta akcja powtórzyła się chyba dwa razy. Jeszcze później - dwa razy atak trzustki. Jęki i zawodzenia było słychać przez piętro i kilka grubych ścian. Jak ostatnim razem dzwoniłem po pomoc, nie czułem współczucia. Przy ostatniej kłótni nie miałem dla niej litości. Czy przez to jestem potworem? Nie. Ja tak nie czuje. Ale czy przez to, że nie potrafię tak naprawdę z nikim rozmawiać, jestem potworem? Przez to, że nie potrafię utrzymać żadnego bliższego związku? Chyba nie. Marta, moja mama ostatnio przekroczyła taką granice. Choć to, że pije, widzę dopiero od czasu, gdy miałem 12 albo 13 lat. Jakoś wtedy zaczynało to być zbyt widoczne, aby mój obraz świata mógł to jeszcze omijać. Ale do rzeczy. Moi rodzice przeprowadzili się na zakład, który mój tata prowadzi. Urządzili sobie małe mieszkanko. Warunek dla matki był jeden. Żadnego picia. Oczywiście się nawaliła. Jakby ktokolwiek ją zobaczył, moglibyśmy zwijać działalność. Zwłaszcza, że pracuje w dużej firmie, z która tata współpracuje. Wtedy przestałem być dla niej miły. I jeszcze jedno. nie jesteś wredna i niesprawiedliwa itp. Jeżeli nie będziesz chciała, nie musisz Jemu pomagać. Podobnie robi mój szwagier. Tez miał ojca alkoholika. Teraz nie wie, co się z nim dzieje. Nie obchodzi go to. A jak ktoś mi mówi, że "a powinienem", to mnie tez się gotuje. To, co ja powinienem, to moja sprawa. Zwłaszcza, że nie jest zbyt miłe słuchanie od swojej matki słów, że ukradłem jej pieniądze które, de facto, przepiła a o tym nie pamięta.
  8. Mest

    DDA i związek

    Mojanati: Dlaczego? Przestałaś być mu potrzebna. Był w dołku, potrzebował kogoś. Ty byłaś tym kimś. A ze teraz z niego wyszedł... Przestałaś być potrzebna. Wiem, to co piszę, może być okrutne. Wybacz, jeżeli tak jest. Ale tak mi się wydaje. Albo jest po prostu patologicznym przypadkiem, który musi mieć jakąś osobę "na własność", żeby mógł ją dręczyć. jest, nie przebierając w słowach, pasożytem. Podobny był mój dziadek. Nie daj się jemu. Nie niszcz sobie i swojemu dziecku życia. Zapomnij o tym, co było, patrz na to, co jest i myśl o tym, co będzie. Chyba jedyna rada, jaka mogę dać...
  9. Mest

    DDA? tak to ja!

    LatajacyKubek i sammy. Jedna sprawa. Jesteście normalne. Normalność jest rzeczą cholernie względną. Sorki za wyrażenie. Sam jestem DDA, a przynajmniej tak mi się wydaje. Moja mama jest alkoholiczka. Ale jestem normalny. Wedle swojej miary. Nie ważne, jak porąbanej. Staram się żyć dalej.
  10. Dopiero co tu trafiłem, ale mam coś do powiedzenia. Sam mam zapewne DDA, lecz nie wiem tego na pewno. Być może nie mam wszystkich cech dzieci alkoholika, ale alkoholizm mojej mamy odbija się na mnie cały czas. Zaczęła pić, gdy byłem prawdopodobnie w podstawówce. Ale nikt tego nie zauważał. Bywało to na imprezach itp. Nikt na to nie zwrócił uwagi. Niestety. Później było coraz gorzej. Pamiętam, ze pierwsze zgony bywały, gdy byłem albo w ostatniej gimnazjum, albo na początku liceum. nie pamiętam, bo po co? Pierwszy raz dzwoniłem po karetkę do mamy, bo się nałykała, w liceum, nie miałem wtedy 18 lat. W ten sposób ona się "broniła". Niszcząc przy tym mnie i mojego tatę. Miała już raz atak padaczkę alkoholowej, atak trzustki... Pije dalej, choć już dużo rzadziej wpada w cug alkoholowy. Co we mnie "siedzi"? - Niełatwo nawiązuje nowe kontakty. Choć staram się. - Tłumię w sobie emocję, i to bardzo. Ale staram się eksponować je. Przynajmniej te pozytywne. - Izolacja od reszty ludzi. Choć mam kilku dobrych przyjaciół. I zawsze starałem się znaleźć choć jedną osobę w danym środowisku, z którą mógłbym "trzymać". Moim osobistym sukcesem był komentarz znajomego ze studiów. "Oni (reszta chłopaków na typowo babskim kierunku) są jacyś nijacy. Ani tacy, ani owacy" Sukces? Tak. nie byłem jednym z wielu. - Apatia - Depresja - była, o mało co nie zakończona samobójstwem (nie wstydzę się tych myśli). Kiedy zdecydowałem, że chcę żyć, depresja zaczęła ustępować. Znalazłem powód, żeby żyć. Poza tym, jakoś sobie radzę. Staram się trzymać dystans do tego, co było. Chyba najlepszy sposób. No i, dla mnie, najważniejsze. nie wstydzę się tego, że moja matka jest alkoholiczką. Ja nie jestem. Choć czasem lubię wypić, nie powiem, że nie. miś uszatek: Nie? Nigdy czegoś takiego sobie nie wmawiaj. Inaczej to Ci zostanie i tyle. I NIGDY nie słuchaj się go, że chlał przez Ciebie. on potrzebuje jakiegoś wytłumaczenia i wybiera najprostsze z możliwych. Swoich bliskich. Dlaczego? Bo Oni nigdy temu nie zaprzeczą. Poczują się winni i będą go wspierać w jego nałogu. Jak sam piszesz: Przynajmniej tak to funkcjonowało przez długi czas u mnie. Do momentu aż skończyłem z tym i nie zrobiłem awantury mojej matce, jak była pijana. Później przez tydzień się nie odzywałem. Na razie pomaga, zobaczymy co dalej. W każdym razie, mi pomogło. mojanati: Twoja Mamę mogę zrozumieć. Tak samo postępuje mój Tata. Mógłby już dawno temu zostawić moją mamę, ale tego nie zrobił. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że traktuje sytuację mojej mamy jako osobistą porażkę. Choć zrobił dla niej wszystko, co tylko mógł, to i tak dalej chodzi za nim jedna myśl. "Co JESZCZE mogę zrobić. Lub mogłem a nie zrobiłem." Czasem to po nim widać, choć nie zawsze. Rozumiem to, że nienawidzisz swojego ojca. W sumie to nie dziwię się temu. Tez nienawidzę mojej mamy, kiedy pieje. Ale udało mi się to rozgraniczyć. Kiedy jest trzeźwa, jest naprawdę w porządku. Być może Twój ojciec nie jest, nie wiem tego. Ja staram się zawsze szukać jak najlepszych wspomnień. Inaczej bym zwariował już dawno. Tak się nie da. Każdy ma jakieś negatywne uczucia. To jest częścią nas. Sęk w tym, żeby ze zła, wydobyć dobro. Jak? Nie mnie pytaj. I nie staraj się gromadzić w sobie nienawiści czy złości. To tylko niszczy. Znajdź jakieś ujście. Nie ważne co, byleby działało. Ja mam muzykę. Jak pójdę w pogo, to się wyszaleję. Kogoś obije, sam będę obity, a później pójdę z kumplami na piwo, lub tez dalej słuchać muzyki. Choć dobrego pogo coraz mniej A jak jestem sam w domu? Słucham. Odpowiedniej muzyki, która mnie uspokaja. Mi pomaga. Miałem to samo. I z brakiem pewności często dalej mam. da się z tym żyć. Po pierwsze, nigdy, ale to przenigdy nie bierz na siebie odpowiedzialności za to, co robi Twój ojciec. To stąd często (być może tylko w moim odczuciu i bardzo pośrednio) bierze się poczucie"gorszości". Nie jesteś gorsza. Nawet powiem więcej, jesteś lepsza. Przeżyłaś i masz się dobrze teraz. Na tyle, na ile to możliwe. Pomyśl sobie tak: "Nie każdy da sobie radę aż tak dobrze, jak Ja!" Co do pokierowania życiem, tego nie będę nauczał, bo sam nie umiem. Jak na razie to, co planowałem rozbiło się o szarą rzeczywistość, nie ważne, czy z powodu mojego lenistwa, czy z innego powodu. W każdym razie w tej chwili moje przyszłe życie będę kształtował dopiero za jakiś czas., Na razie muszę przystać na tym, co mi ofiarował los, a jest to, na szczęście, lepsza przyszłość niż praca w tesco na kasie. Pewność Siebie? Jakoś sobie z tym radzę. Chyba. Przynajmniej wtedy, gdy coś znam dobrze. A w kontaktach ludzkich... Leżę totalnie. Coś mi dużo wyszło .
×