Skocz do zawartości
Nerwica.com

mojanati

Użytkownik
  • Postów

    288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez mojanati

  1. Moja terapeutka też zawsze przypomina mi, że czas się kończy jak ja właśnie zaczynam się rozkręcać. Nie mam o to żalu. W końcu jej praca nie jest wcale lekka. Cały czas musi bardzo uważnie słuchać, odpowiednio się zachowywać. Może ją wkurza, że ja się ciągle nad sobą użalam, ale nie może tego po sobie pokazać. Te 15 minut przerwy pomiędzy pacjentami jest jej potrzebne dla zachowania jej zdrowia psychicznego.

     

    Moja terapeutka zawsze rozpoczyna spotkanie od pytania " czym się dziś zajmiemy, co u pani słychać?" i ja zawsze mam problem żeby jakoś sensownie odpowiedzieć. Na najbliższe spotkanie mam pierwszy raz przygotowane tematy do rozmowy, ale w końcu sporo się ostatnio zadziało.

  2. Moja terapeutka też zawsze przypomina mi, że czas się kończy jak ja właśnie zaczynam się rozkręcać. Nie mam o to żalu. W końcu jej praca nie jest wcale lekka. Cały czas musi bardzo uważnie słuchać, odpowiednio się zachowywać. Może ją wkurza, że ja się ciągle nad sobą użalam, ale nie może tego po sobie pokazać. Te 15 minut przerwy pomiędzy pacjentami jest jej potrzebne dla zachowania jej zdrowia psychicznego.

     

    Moja terapeutka zawsze rozpoczyna spotkanie od pytania " czym się dziś zajmiemy, co u pani słychać?" i ja zawsze mam problem żeby jakoś sensownie odpowiedzieć. Na najbliższe spotkanie mam pierwszy raz przygotowane tematy do rozmowy, ale w końcu sporo się ostatnio zadziało.

  3. To ja miałam podobnie. Mur, który mnie otaczał był (i jest) bardzo solidny. Ten mężczyzna jakoś się przedarł, ja mu w końcu zaufałam i naprawdę nie byłam samotna, wręcz byłam szczęśliwa, ale on potem zmienił zdanie, jeszcze przy okazji zdeptał i zostawił samą za tym murem. Więc nie wiem czy to dobry pomysł...
    Mam nadzieję, że się przez to nie zraziłaś.

     

    A i owszem, zraziłam się. Nie wyobrażam sobie jak bym miała komuś teraz zaufać. Jestem na tyle zrażona i na tyle zraniona że nawet nie chcę próbować nikomu zaufać, przed kimkolwiek się otworzyć. Na samą myśl o tym paraliżuje mnie strach.

    Ja wiem, że to chore myślenie, ale tak bardzo bym chciała żeby ktoś mnie pokochał, a z drugiej strony tak bardzo boję się zranienia, że nie jestem w stanie przed kimkolwiek się otworzyć.

    Więc postanowiłam sobie w duchu, że nauczę się być szczęśliwą i czerpiącą z życia będąc samotną. Tylko średnio mi to wychodzi..., a dodatkowo z kimś bliskim jest o tyle łatwiej i lepiej...

  4. To ja miałam podobnie. Mur, który mnie otaczał był (i jest) bardzo solidny. Ten mężczyzna jakoś się przedarł, ja mu w końcu zaufałam i naprawdę nie byłam samotna, wręcz byłam szczęśliwa, ale on potem zmienił zdanie, jeszcze przy okazji zdeptał i zostawił samą za tym murem. Więc nie wiem czy to dobry pomysł...
    Mam nadzieję, że się przez to nie zraziłaś.

     

    A i owszem, zraziłam się. Nie wyobrażam sobie jak bym miała komuś teraz zaufać. Jestem na tyle zrażona i na tyle zraniona że nawet nie chcę próbować nikomu zaufać, przed kimkolwiek się otworzyć. Na samą myśl o tym paraliżuje mnie strach.

    Ja wiem, że to chore myślenie, ale tak bardzo bym chciała żeby ktoś mnie pokochał, a z drugiej strony tak bardzo boję się zranienia, że nie jestem w stanie przed kimkolwiek się otworzyć.

    Więc postanowiłam sobie w duchu, że nauczę się być szczęśliwą i czerpiącą z życia będąc samotną. Tylko średnio mi to wychodzi..., a dodatkowo z kimś bliskim jest o tyle łatwiej i lepiej...

  5. mojanati, a na jaką chodzisz? Jakiego typu?

    Nie wiem na jaką:(. Chodzę i rozmawiam z terapeutką. Tak już 10 miesiąc.

     

    kaja123 - biorę się za czytanie linków

     

    -- 09 mar 2013, 23:57 --

     

    Ja tak sobie myślę, że ta terapia w tym momencie jest ukierunkowana na to żeby pomóc mi przetrwać moją małą traumę czyli moje rozstanie z mężem, rozwód i żeby pomóc mi poukładać życie na nowo, a dopiero potem przejdziemy do innych tematów. Nie wiem. Rozmawiamy w sumie najczęściej o moim chorym małżeństwie..., o ojcu wspominałam może ze dwa razy.

  6. mojanati, a na jaką chodzisz? Jakiego typu?

    Nie wiem na jaką:(. Chodzę i rozmawiam z terapeutką. Tak już 10 miesiąc.

     

    kaja123 - biorę się za czytanie linków

     

    -- 09 mar 2013, 23:57 --

     

    Ja tak sobie myślę, że ta terapia w tym momencie jest ukierunkowana na to żeby pomóc mi przetrwać moją małą traumę czyli moje rozstanie z mężem, rozwód i żeby pomóc mi poukładać życie na nowo, a dopiero potem przejdziemy do innych tematów. Nie wiem. Rozmawiamy w sumie najczęściej o moim chorym małżeństwie..., o ojcu wspominałam może ze dwa razy.

  7. Ja próbuję otworzyć swój za pomocą klucza w postaci mężczyzny, klucz może i pasuje ale drzwi są chyba żelazne, cholernie ciężkie...

    To ja miałam podobnie. Mur, który mnie otaczał był (i jest) bardzo solidny. Ten mężczyzna jakoś się przedarł, ja mu w końcu zaufałam i naprawdę nie byłam samotna, wręcz byłam szczęśliwa, ale on potem zmienił zdanie, jeszcze przy okazji zdeptał i zostawił samą za tym murem. Więc nie wiem czy to dobry pomysł...

     

    Ja się czuję jakbym mieszkała na pustyni. Może za tym murem cholernym. A tak bardzo potrzebuję żywego człowieka...

  8. Ja próbuję otworzyć swój za pomocą klucza w postaci mężczyzny, klucz może i pasuje ale drzwi są chyba żelazne, cholernie ciężkie...

    To ja miałam podobnie. Mur, który mnie otaczał był (i jest) bardzo solidny. Ten mężczyzna jakoś się przedarł, ja mu w końcu zaufałam i naprawdę nie byłam samotna, wręcz byłam szczęśliwa, ale on potem zmienił zdanie, jeszcze przy okazji zdeptał i zostawił samą za tym murem. Więc nie wiem czy to dobry pomysł...

     

    Ja się czuję jakbym mieszkała na pustyni. Może za tym murem cholernym. A tak bardzo potrzebuję żywego człowieka...

  9. Mam takie pytanie. O tą całą terapię. Jak to działa, że ona działa?:)

    Czy taka terapia ma jakieś etapy?

    No bo na mnie zbytnio nie działa (niby podobno jeszcze za wcześnie) ale nie widzę, żeby miała zacząć działać. Jakby w ogóle nie idziemy w żadnym kierunku. Przyjdę pogadam i tyle. Trochę już jestem umęczona.

    Wręcz zastanawiam się nad braniem leków by jakoś przetrwać. Tylko kurka co ja mam znowu przetrwać, aż mi córka dorośnie czy do samej śmierci, czy do czegoś jeszcze innego. Co do przetrwania do akurat dobra jestem. Całe dzieciństwo polegało na tym żeby przetrwać. Teraz chciałabym pokorzystać z tego życia, ale nie umiem...

  10. Mam takie pytanie. O tą całą terapię. Jak to działa, że ona działa?:)

    Czy taka terapia ma jakieś etapy?

    No bo na mnie zbytnio nie działa (niby podobno jeszcze za wcześnie) ale nie widzę, żeby miała zacząć działać. Jakby w ogóle nie idziemy w żadnym kierunku. Przyjdę pogadam i tyle. Trochę już jestem umęczona.

    Wręcz zastanawiam się nad braniem leków by jakoś przetrwać. Tylko kurka co ja mam znowu przetrwać, aż mi córka dorośnie czy do samej śmierci, czy do czegoś jeszcze innego. Co do przetrwania do akurat dobra jestem. Całe dzieciństwo polegało na tym żeby przetrwać. Teraz chciałabym pokorzystać z tego życia, ale nie umiem...

  11. Mój mąż jak się poznaliśmy miał bardzo kiepską, choć lekką pracę i z tego powodu bardzo niską samoocenę. Nie był bezrobotny, ale nie miał pieniędzy. Miał za to bogate hobby. Widziałam, że mu na tej lepszej pracy zależało, ale ze strachu mało co robił by to zmienić. Powtarzał tylko, że nie ma pracy, że trzeba mieć znajomości by dobrą pracę dostać. W końcu jakoś się udało i jako 33 latek dostał swoją pierwszą pracę na etat. Potrzebował w tym trochę wsparcia, trochę motywacji...

     

    Można być przez pewien czas bezrobotnym, ale ja osobiście wychowywałam się w domu gdzie ojciec wiecznie był bezrobotny - dlaczego - bo był alkoholikiem, bo był leniwy, bo był wygodny. On był taki kosztem swojej rodziny. On nie pracował by moja matka harowała podwójnie. On nie pracował i jego dzieci nie miały na buty, na jedzenie. Nie lubię takich ludzi, którzy z założenia są tacy.

    Praca jest ważna, bo jak się nie pracuje to zwykle kosztem kogoś.

  12. Mój mąż jak się poznaliśmy miał bardzo kiepską, choć lekką pracę i z tego powodu bardzo niską samoocenę. Nie był bezrobotny, ale nie miał pieniędzy. Miał za to bogate hobby. Widziałam, że mu na tej lepszej pracy zależało, ale ze strachu mało co robił by to zmienić. Powtarzał tylko, że nie ma pracy, że trzeba mieć znajomości by dobrą pracę dostać. W końcu jakoś się udało i jako 33 latek dostał swoją pierwszą pracę na etat. Potrzebował w tym trochę wsparcia, trochę motywacji...

     

    Można być przez pewien czas bezrobotnym, ale ja osobiście wychowywałam się w domu gdzie ojciec wiecznie był bezrobotny - dlaczego - bo był alkoholikiem, bo był leniwy, bo był wygodny. On był taki kosztem swojej rodziny. On nie pracował by moja matka harowała podwójnie. On nie pracował i jego dzieci nie miały na buty, na jedzenie. Nie lubię takich ludzi, którzy z założenia są tacy.

    Praca jest ważna, bo jak się nie pracuje to zwykle kosztem kogoś.

  13. Mnie się chyba postrzega jako osobę nudną, wyniosłą, nieciekawą, sztywną, przestraszoną, potrzebującą pomocy. Choć często słyszę też że jestem wariatką, ale nie w tym negatywnym sensie, to jak już ciut bardziej się przed kimś otworzę.

    Wyniosła na pewno nie jestem. ja raczej bardzo nie chcę by ktoś zauważył, że zależy mi na jakiejś znajomości, więc staram się nie okazywać tego. Nie umiem zresztą budować głębokich relacji. Te powierzchowne to jeszcze jakoś, choć z trudem, ale tylko z wybranymi osobami.

  14. Mnie się chyba postrzega jako osobę nudną, wyniosłą, nieciekawą, sztywną, przestraszoną, potrzebującą pomocy. Choć często słyszę też że jestem wariatką, ale nie w tym negatywnym sensie, to jak już ciut bardziej się przed kimś otworzę.

    Wyniosła na pewno nie jestem. ja raczej bardzo nie chcę by ktoś zauważył, że zależy mi na jakiejś znajomości, więc staram się nie okazywać tego. Nie umiem zresztą budować głębokich relacji. Te powierzchowne to jeszcze jakoś, choć z trudem, ale tylko z wybranymi osobami.

  15. Moje wewnętrzne dziecko chyba nie potrzebuje by je naprawiać. Bo moja mała Ania jest świetną dziewczynką. Jest mądra, zdolna, dobra... Tylko nikt jej nie nauczył ciekawości świata, nikt jej nie wskazał możliwości. Nikt jej nie dał poczucia bezpieczeństwa. Nikt z nią nie rozmawiał o jej uczuciach. Nikt jej nie pokazał jak ma sobie z nimi radzić. Nikt jej nie powiedział, że powinna o siebie dbać. Ona tylko starała się nie robić kłopotu, choć jak zaczęła dorastać to wszystkie uczucia zaczęły w niej mocno buzować...

    To czego na razie nauczyłam się na terapii to to, że nie da się powstrzymać uczuć, a ja całe życie tak robiłam, starałam się nie czuć, żeby tylko nie robić nikomu kłopotu.

  16. Moje wewnętrzne dziecko chyba nie potrzebuje by je naprawiać. Bo moja mała Ania jest świetną dziewczynką. Jest mądra, zdolna, dobra... Tylko nikt jej nie nauczył ciekawości świata, nikt jej nie wskazał możliwości. Nikt jej nie dał poczucia bezpieczeństwa. Nikt z nią nie rozmawiał o jej uczuciach. Nikt jej nie pokazał jak ma sobie z nimi radzić. Nikt jej nie powiedział, że powinna o siebie dbać. Ona tylko starała się nie robić kłopotu, choć jak zaczęła dorastać to wszystkie uczucia zaczęły w niej mocno buzować...

    To czego na razie nauczyłam się na terapii to to, że nie da się powstrzymać uczuć, a ja całe życie tak robiłam, starałam się nie czuć, żeby tylko nie robić nikomu kłopotu.

  17. leczenie terapeutyczne czyni cuda ...

     

    Ja bym chciała takiego cudu. Aktualnie jakoś wątpię by terapia miała przynieść spektakularne efekty.

    Może ja jestem po prostu nieudanym egzemplarzem.

    Jak już człowiek się przebije przez ten mój mur to może nawet jestem i fajna. Tylko ten cholerny mur jakby coraz solidniejszy się robi, a ja coraz bardziej nieufna.

     

    -- 22 lut 2013, 19:42 --

     

     

    Sorrow, ktoś utrzymuje z Tobą kontakt dlatego, że ma tylko i wyłącznie z tego jakieś korzyści. Dostajesz iluzje tego, że jesteś ważny. A przy odpowiednim momencie ta osoba Cię wyrzuci jak zużytą szmatkę...

    nienawidzę takich ludzi!

     

    Ja trafiłam na jednego takiego dupka, ale na tyle był skuteczny, że udało mu się zniechęcić mnie do zaufania komukolwiek jeszcze.

  18. leczenie terapeutyczne czyni cuda ...

     

    Ja bym chciała takiego cudu. Aktualnie jakoś wątpię by terapia miała przynieść spektakularne efekty.

    Może ja jestem po prostu nieudanym egzemplarzem.

    Jak już człowiek się przebije przez ten mój mur to może nawet jestem i fajna. Tylko ten cholerny mur jakby coraz solidniejszy się robi, a ja coraz bardziej nieufna.

     

    -- 22 lut 2013, 19:42 --

     

     

    Sorrow, ktoś utrzymuje z Tobą kontakt dlatego, że ma tylko i wyłącznie z tego jakieś korzyści. Dostajesz iluzje tego, że jesteś ważny. A przy odpowiednim momencie ta osoba Cię wyrzuci jak zużytą szmatkę...

    nienawidzę takich ludzi!

     

    Ja trafiłam na jednego takiego dupka, ale na tyle był skuteczny, że udało mu się zniechęcić mnie do zaufania komukolwiek jeszcze.

  19. Ja próbowałam moją mamę namówić na terapię. Ale powiedziała, że ona nie ma żadnego problemu i na żadną terapię nie będzie chodzić. Nie wierzy, jak to powiedział w psychologów.

    Moim zdaniem ewidentnie ma problem, myślę, że ma depresję. I myślę, że tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że ma problem tylko nie chce się do tego przyznać sama przed sobą.

    Ja odpuściłam. Nie zmuszę jej do terapii, a skoro sama nie chce zmienić swojego życia to ja na to nic nie poradzę..

  20. Ja próbowałam moją mamę namówić na terapię. Ale powiedziała, że ona nie ma żadnego problemu i na żadną terapię nie będzie chodzić. Nie wierzy, jak to powiedział w psychologów.

    Moim zdaniem ewidentnie ma problem, myślę, że ma depresję. I myślę, że tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że ma problem tylko nie chce się do tego przyznać sama przed sobą.

    Ja odpuściłam. Nie zmuszę jej do terapii, a skoro sama nie chce zmienić swojego życia to ja na to nic nie poradzę..

  21. Ja próbowałam moją mamę namówić na terapię. Ale powiedziała, że ona nie ma żadnego problemu i na żadną terapię nie będzie chodzić. Nie wierzy, jak to powiedział w psychologów.

    Moim zdaniem ewidentnie ma problem, myślę, że ma depresję. I myślę, że tak naprawdę zdaje sobie sprawę, że ma problem tylko nie chce się do tego przyznać sama przed sobą.

    Ja odpuściłam. Nie zmuszę jej do terapii, a skoro sama nie chce zmienić swojego życia to ja na to nic nie poradzę..

×