jazzowa
-
Postów
465 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez jazzowa
-
-
też mną to włada
-
mam to samo, albo podobnie - zwyczajnie często albo nie mam nic do powiedzenia, pustke we łbie, albo nie wiem co byłoby istotne
-
Ja tam skończyłam o 8 :DD
Było fajniutko, chcemy więcej ! :)
-
Łorso baj najt can't wait
przybędę tym razem!
-
no ciekawe jacy z Was imprezowicze
-
No cóż dziewczyny, dziękuje za zaangażowanie w dyskusje :*
Pozostaje mi czekać, być cierpliwa i starać sie zrozumieć..... A jeśli będzie tendencja spadkowa nadal to zakończyć znajomość
Bo było inaczej wcześniej.... Potem usłyszałam "przepraszam ze nie uprzedzałem cie o swoich humorach " i po tym juz regres... Czasem wzlot, nadal daje mi do zrozumienia ze mu zależy i ze przeprasza, ze sie stara.
Muszę sama w sobie silna być, bo powoduje paranoję.
-
No cóż, nie dobieram swoich partnerów pod tym wZgledem :)
W pracy, na koncercie Ano i wizualnie ideał :)
-
No raz ze choroba i sie nie chce; a dwa ze jest samotnikiem
-
Jest zakompleksiony bardzo. Widać i tez wspomniał o tym. Fakt ze lubi kiedy inni faceci mnie komplementuja, to on wtedy czuje sie dumny.
Nie odzywa sie bo twierdzi ze to przez chorobę, musi być wtedy sam bo tak sobie z tym radzi
I prosi o zrozumienie i wybaczenie ((
Ehhh
-
Zupapomidorowa najlepsze jest to ze on na początku przyjął maskę zberezenego casanovy i ja sie zdystansowalam, nie chcąc zeby to sie tak rozwinęło. Były miedzy nami dwuznaczne rozmowy, ale potem za ta maska ukazał sie spokojny, lekko sztywny i wrażliwy samotnik.
Od 3 miesięcy tylko raz do czegoś miedzy nami doszlo, ostatnio pierwszy raz wyraziłam lekkie niezadowolenie i frustracje.
Być moze wywieram czasem presję, ale to dlatego ze tak bardzo potrzebuje bliskości a czue ze jestem na którymś daleko miejscu za rodzina, praca i życiem codziennym.
Sama juz nie wiem, czekam... Bo znowu sie nie odzywa dwa dni, wczoraj wariowalam i go potrzebowałem to nic nie odpisał. Mimo tego dobrze mnie traktuje, ale to za malo.
-
Arasha no absolutnie bym się od niego nie odwróciła, naprawdę staram się to rozumieć a ciężkie to bo sama potrzebuje uwagi i wsparcia, więc myśl goni myśl, a samotność rani
wkurza mnie że to się nie ma kiedy rozwijać i wydaje mi się że on ma na uwadze tylko własne dobro
nie musi być tylko różowo, wiadomo że tak nie jest, ale początki związku powinny być radosne a nie są
bittersweet bo chyba nie pasujemy, a przynajmniej jesteśmy zupełnie inni - a jednak coś zaiskrzyło
pytanie czy on w ogóle kogoś potrzebuje, czy tylko być sam
związek to bycie ze sobą w dobrych i złych chwilach, a nie tylko parę dni w miesiącu jak się znajdzie na to czas
-
Zupapomidorowa no nie, absolutnie nawet nie jestem w połowie drogi i właśnie o to się WAS pytam czy to prawda i na jakiej zasadzie zaburzony ciągnie do zaburzonego
zastanawiam się jak to jest z tą podświadomością
white Lily ale ja tu nic nie mogę zdziałać, jedynie staram się swoją frustrację hamować i jakoś dawać sama radę, ale chyba nie na tym to polega :///
-
Pluszowa dać szanse chciałam, bo to dobry chłopak, poza tym dobrze mnie traktuje, tylko nie wiem na ile jest gotowy być z kimś a na ile sam
white Lily no właśnie to jest ciekawe, bo robię to nieświadomie no i wychodzi jak wychodzi
jakoś jeszcze nie przestałam wierzyć że coś z tego będzie, może się łudzę
-
pewnie, że rozmawiałam - staram się spokojnie do niego mówić
twierdzi że się stara, ale obecnie jeszcze tydzień-dwa zanim zacznie działać, tja
no i uważa że mam pretensje o jego czas
a ja uważam że widywanie się raz na 2 tygodnie bo się nie ma czasu to jest gówno prawda :)
i staram się ale nie mogę zaakceptować takiego odtrącenia
ucina temat objawów, wstydzi się - mówił że nie ma diagnozy, kiedyś rzekł "niedobór serotoniny"
-
Witajcie ponownie,
w moim krótkim życiu i stosunkowo niewielu związkach udało się zauważyć pewną zależność
otóż KAŻDY mój partner był zaburzony w jakiś sposób, czego nie było widać od razu
czy rzeczywiście jestem 'skazana' na takich? podświadomie mój mózg widzi że ktoś jest zaburzony i go wybiera?
parę miesięcy temu poznałam chłopaka w pracy, niedaleko miasta
"w końcu! on chyba nie może być bardziej normalny" - wydawał się być stabilny, bez nałogów, wykształcony, zwykły chłopaczyna
a teraz bum...... zaczyna właśnie ponownie terapię Mozarinem + jakaś fobia społeczna, mniemam tylko przecież on się wstydzi o tym mówić
jestem zrozpaczona..... to akurat najgorszy przypadek bo JA GO POTRZEBUJĘ w moich gorszych stanach, baa w ogóle go potrzebuję, by po prostu być z nim/przy nim, a on w złym stanie ucieka od wszystkich, ode mnie. nie odzywa się, nie odpisuje - potem prosi o wybaczenie bo "przecież tłumaczyłem ci jak to działa w takim stanie"
tak więc obecnie widujemy się raz na 2 tygodnie. mnie to zabija, ale czekam cierpliwie aż Mozarin zacznie działać
pomijając już życie seksualne, którego kompletnie NIE MA co czyni mnie jeszcze bardziej sfrustrowaną
a mimo wszystko nadal mi zależy i staram się rozumieć, przy tym nie myślę już o sobie
i mam wrażenie że on mało myśli, skoro głównie o swój nastrój i dobro dba ....
jest miło i przyjemnie, lecz tylko kiedy on ma dobry nastrój i wychodzi na to chęć
-
do tego wyrażała się tak jakby depresja była jedną chorobą psychiczną
no dobraaa, to ja idę pobiegać - depresja nie zniknie w 3 minutki ale może chociaż schudnę
-
ja sobie nie przypominam nic takiego, ale mój chłopak ma teraz bóle głowy, wahania nastroju, spadek libido ;>
-
to jest w genach, u mnie sami alkoholicy, ale w wersji męskiej
a teraz ja, trolololo
-
dzięki takim starym rurom potem słyszę " ale z czym ty masz problem .... wymyśliłaś sobie to "
od znajomych, rodziców, społeczeństwa którzy to ch@#$^$j wiedzą i tak się to kręci w kółko
a to że zdarzają się debile którzy to spłycają i sobie faktycznie wymyślają żeby sobie urlop zrobić itepe itede, też nas dyskredytują
no i najlepiej nazywanie też depresją każdego stanu smutku
-
wypowiedź Ewy Woydyłło sprowadza się do tego że tylko nieliczny procent ludzi ma depresje, a poza nią nie ma nic innego, więc to nasze wymysły
bo kiedyś nie było 'żadnych depresji' pradziad sobie radził biegając, a dzisiaj sami sobie to wmawiamy a lekarze wciskają leki wszystkim.
co o tym sądzicie?
mnie to urąga, tym bardziej że często coś takiego słyszymy od ludzi
"dla mnie nie ma czegoś takiego jak choroby psychiczne. to wymysł ludzi "
dzisiaj nie jestem w stanie się podnieść z łóżka bo się trzęsę, mam jakiś napad lęku i się zastanawiam czy sobie to wmówiłam i jestem leniwa ))
-
na ten oddział dzienny ile się czeka?
-
strzelić se w łeb, albo komuś kto wierci od rana - moja mizofonia nie daje mi żyć, więc nakierwia mi serce, puls, płacz i kołatanie serca przez te dźwięki
-
ja np kiedyś byłam tak sfrustrowana umiejętnościami łóżkowymi ex i rzekłam 'pier@$@#@%le taki seks, leżysz jak kłoda' czy jakoś tak
-
też chyba podskoczę :)
podświadomy wybór zaburzonych partnerów
w Problemy w związkach i w rodzinie
Opublikowano
kobieta wlkp, tyle masz do powiedzenia dziewczynko?
ahahahah gówno wiesz moja droga, licz się trochę ze słowami