Zbliżam się powoli do 30-stki, nigdy nie pracowałem, nigdy nie miałem życia osobistego, a teraz praktycznie nie wychodzę z domu. Kiedyś się zastanawiałem jak to się stało, że jestem jaki jestem. Doszedłem do wniosku, że już na studiach byłem wrakiem człowieka, a powodem był brak akceptacji wśród rówieśników. Już od najmłodszych lat ze względu na swoją nieśmiałość i lęk przed pobiciem schodziłem innym z drogi, a oni to wykorzystywali. Często byłem wyśmiewany, poniżany itd. Przyjaciół nie miałem nigdy, a jedynie "kolegów" i ten cudzysłów to nie przypadek. Kumplowali się ze mną tylko wtedy, gdy mieli w tym jakiś interes, potem to się kończyło. Po ukończeniu szkoły średniej już byłem ruiną. Bałem się chodzić po ulicy, ludzie to widzieli i nie raz ze mnie kpili jak byli w jakiejś grupce. Doszło do tego, że panicznie boję się ludzi. Co się takiego wydarzyło w szkole średniej? Czułem się jak trendowaty. Byłem wyśmiewany przez niektórych, a reszta się odemnie odsuwała. Zawsze byłem uważany przez innych za debila i wcale im się nie dziwię, bo ze stresu co chwilę jakąś gafę palnąłem. Potem sam siebie za takiego uważałem, ale wówczas spróbowałem swych sił na internecie i sytuacja była zupełnie inna- nie miałem żadnych problemów z nawiązaniem kontaktów, więc problem leży w nieśmiałości i strachu przed poniżeniem w realu.
Jak możecie pomóc takim osobom jak ja kiedyś? Po prostu nie traktujcie ich jak trendowatych, oni wcale nie muszą być matołami, a zwyczajnie zżera ich stres. Kto wie jakby się potoczyło moje życie gdyby w szkole śedniej częściej ktoś do mnie podszedł, pogadał, zaprosił na imprezę czy coś w tym stylu.
Niestety, ale okres dojrzewania kształtuje człowieka.