Hej! Mam 24 lata i nerwicę lękową (nie byłam jeszcze u psychologa,ale prawdopodobnie dzisiaj zamierzam się tam udać). Kiedyś już zmagałam się z tym problemem, było to 5 lat temu. Dzisiaj wygląda to troszkę inaczej, bardziej świadomie podchodzę do nerwicy. Miałam kilka ataków lęku, które wyglądały następująco:
- uczucie nierealności sytuacji
- gorąca " fala" spływająca na klatkę piersiową
- serce bardzo szybko bijące
- paniczny lęk
- drżenie mięśni ( ze strachu)
Od tamtej pory próbuję z tym walczyć. Kiedy pojawia się lęk, wstaję, usiłuję odwrócić od niego uwagę. Nierzadko biorę tabletkę na uspokojenie (Hydroxyzyna), chociaż staram się unikać jakichkolwiek leków poprawiających samopoczucie. Moja walka póki co przynosi jakieś rezultaty - cały czas odczuwam lęk, podporządkowuję swoje życie nerwicy. Jednak czuję, że mam jakąkolwiek kontrolę nad sobą, a to mi dodaje sił.
Oczywiście towarzyszy mi często smutek, wręcz rozpacz w wyniku bezradności. Nic mi nie dolega, serce mam zdrowe - niemiarowość oddechowa wywołana właśnie nerwicą... i tyle.
Bardzo pomagają mi inni ludzie i nawet obecność na tym forum! :)
Warto wg mnie zagospodarować swój dzień tak, by nie mieć czasu na nadmierne wsłuchiwanie się w siebie i wyciąganie drastycznych wniosków. Oczywiście tłumienie swoich problemów nie rozwiąże sprawy - warto spróbować psychoterapii ,chociaż ja też do niedawna bałam się " rozdrapywania ran" i analizowania mojej psychiki. Jednak, żeby sobie pomóc trzeba sięgnąć do źródła lęku. Często moi przyjaciele, gdy mówię im,że mam nerwicę, pytają : a czym się tam denerwujesz?...Właściwie niczym. Teraz nie denerwuję się prezentacja na studia, egzaminem, niczym. Martwię się tym co we mnie siedzi,a inne codzienne stresy schodzą na dalszy plan. Tym właśnie jest nerwica, strachem przed strachem.
Pozdrawiam Was, życzę wytrwałości i dużo wiary w siebie :)