Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiola249

Użytkownik
  • Postów

    109
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wiola249

  1. Mój kot, który, gdy jak go wpuściłam do pokoju, wpadł w dziki koci szał i przez 1,5 godziny atakował wszystko co się da (efekt:zmasakrowany dywanik);D
  2. lena1989, Z uwagi na to, że nie mam czasu teraz nic więcej napisać, bo sie muszę zacząć zbierać na terapię, napiszę tylko tyle, że naprawdę bez pomocy psychologa lub psychiatry się nie obejdzie. Musisz jakoś dotrwać do tego czasu...Pisz tu na forum ile chcesz! Ale jeśli masz naprawdę już aż takie myśli, żeby wyskoczyć przez okno, a leki uspokające nie pomagają itd. i jesteś aż tak bardzo niespokojna, to najlepiej by może było udać się na pogotowie, albo wezwać. Mówię serio. Może tam dostaniesz póki co coś mocniejszego na uspokojenie. Naprawdę nie czekaj jeśli boisz się że możesz sobie coś zrobić. Mój brat ostatnio miał bardzo podobne stany, te myśli takie natrętne że zrobił coś nie tak jak powinien był, co trwało ponad tydzień, i on wziął kilka razy relanium, bo mój ojciec miał, i pomogło na pewnien czas, tyle że to jest na receptę no i na własną rękę lepiej nie brać takich leków! Więc mówię Ci- w takich sytuacjach pogotowie, lub lekarz pierwszego kontaktu. Trzymaj się!!
  3. Hmm też czasem taka złość mnie ogarnia, aż się w środku gotuję, ostatnio tak miałam (konflikt w domu, oczywiscie niemożność "obronienia się", postawienia ojcu ze strachu, bo z nim nie da się normalnie rozmawiać, wypowiadać własnego zdania), myślałam że mi się coś stanie i boję się, że kolejnym razem nie wytrzymam i coś rozwalę albo komuś się coś stanie. I widzę, że zachowuję się już podobnie jak mój ojciec (a dużo by mówić na jego temat, jego nienormalnego zachowania i dręczenia psychicznego całej rodziny), za co siebie nie cierpię. Z resztą nieraz mama mi wypominała, że zachowuje się jak on.. Mam jednak nadzieję, że dzięki terapii coś się zmieni. Ehh a z tego tłumienia złości to mnie już całe ciało i chyba wszystkie narządy bolą
  4. lena1989 Tak czytam Twoje posty i widzę tu trochę siebie. Spotkania ze znajomymi (z resztą już duzo rzadsze niż kiedyś), na których siedze często "przymulona", słuchanie ich planów na przyszłość, fajna praca, zaręczyny, śluby itd. ,co tylko pogarsza mój nastrój, podczas gdy ja stoję w miejscu i nie mogę się ruszyć, jakbym utknęła w jakimś małym pomieszczeniu bez drzwi i okien. I te stany, gdy wydaje się, że jeszcze tylko trochę brakuje żeby zwariować. I zgadzam się z Bellatrix - zrobiłaś już naprawdę dużo; szukasz pomocy, uświadomiłaś sobie swój problem, chcesz coś zmienić, a nie trwać w tym stanie (jak powiedziała moja pani psycholog gdy powiedziałam że mama mi tylko powtarza "weź się wreszcie za siebie": że właśnie się wzięłam przychodząc do niej). Żałuję tylko, że wcześniej nie poszukałam pomocy, że tak się tego bałam, tego mówienia o sobie, swoich problemach, ale zrobiłam podobno już duże postępy;] . Pisałaś, że terapia kosztuje? A może gdzieś w Twojej okolicy przyjmuje psycholog na NFZ? Bo ja np tak chodzę właśnie na terapię, w mieście obok, bo na płatną z braku pracy po prostu nie było by mnie stać. Nie wiem jak w innych miastach to wygląda. Trzymam kciuki!
  5. wiola249

    Cześć!:)

    Dzięki za miłe powitanie:) Doszłam do tego, że to chyba jednak dobry pomysł, żeby tu zaglądać. Racja, chyba zawsze ktoś, kto boryka się z podobnymi problemami potrafi lepiej zrozumieć, poradzić, wesprzeć (a właśnie zrozumienia, w domu, mi brak). No i można też z innymi podzielić się swoimi doświadczeniami i jakoś pomóc, poczuć się przydatnym. Takie oto moje przemyślenia;) Obecnie też jestem dopiero na etapie uczenia się większego otwierania się przed innymi, tak że powolutku, powolutku... Miłego dnia!
  6. wiola249

    Cześć!:)

    Mam na imię Wiola, mam 24 lata i jakieś pół godziny temu się zarejestrowałam, przez które to pół godziny zastanawiałam się czy to aby na pewno dobry pomysł wchodząc na to forum hmmm, aż mi coś w gardle "utknęło" z tego myślenia..ehh norma.. Nerwicę mam od..?chyba od zawsze, ale tak naprawdę została zdiagnozowana jak zaczęłam chodzić na terapię w październiku. Do tego doszła jeszcze depresja. W zasadzie to nerwica depresyjna w największym stopniu, potem neurastenia, hipohondryzm, te wszystkie psychosomatyczne dolegliwości (chociaż mi to sie wydaje, że to niemożliwe żebym nie była chora na jakąś poważną chorobę, że to wszystko psychika) lękowa ostatnio w wiekszym stopni niz na początku terapii, aaa dużo by wymieniać, już sama nawet tych nazw nie pamiętam... A w ostatnich testach wyszły jeszcze jakieś zaburzenia osobowości (jakby mało tego było...), ale jeszcze nie wiem jakie, bo jestem w trakcie testów, które tak nawiasem mówiąc chyba nie wyjdą jak wyjść powinny, bo po wybraniu jakihś odpowiedzi na pytania, nie umiałam uzasadnić dlaczego, ehh, ja chyba sama kompletnie nie wiem nic o sobie... Hmm to by może było na tyle, bo w zasadzie jeszcze pewna nie jestem czy będę coś "działać" na tym forum - obawiam się, że może mnie to jeszcze bardziej zdołować, albo zacznę się nakręcać czytając chociażby o różnych dolegliwościach, po czym nagle odnajdując je w sobie. Może do jutra to przemyślę Pozdrawiam i dobranoc!
×