Skocz do zawartości
Nerwica.com

Demonniczna25

Użytkownik
  • Postów

    47
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Demonniczna25

  1. Chciałabym się poradzić bo jednak pewna sprawa doprowadza mnie czasem do łez i poczucia bycie nieatrakcyjną albo jakaś nie wiem beznadziejną...Jest to dla mnie bardzo intymny , trudny temat ale sama nie wiem jak sobie z tym poradzić...Po prostu chodzi o to że mój chłopak nie ma takiego temperamentu w sprawach intymnych i co ważniejsze ochoty..i czasem bywa tak jak bywało nie dawno że głównie on mi odmawia..na początku naszej relacji to ja jemu nie pozwalałam na za dużo a teraz jakby role się odwróciły..on twierdzi że ja chcę za bardzo a dla mnei to jest normalne i zdrowe...Czasem się nastawiam , później jestem rozczarowana i oczywiście płaczę bo nie potrafię nad tym zapanować , nie jestem dobra we wstrzymywaniu łez...Nie wiem jak znaleźć jakś złoty środek on nie chce sie umawiac na takie rzeczy i jemu to nie jest tak w życiu potrzebne jak mnie...No a mnie dość bardzo bo to ma wymiar pokazania sobie największych uczuć itp... Miałam myśli że no tak biednego faceta chce wykorzystać i ja jestem za bardzo naplona no ale halo no nie za bardzo...nie chce na siebie wrzucać mimo ze w takich momentach czuję się kiepsko jak dostaję odmowę i nie wiem jak sobie z tym poradzić... Czy jest jakiś złoty środek albo jak sobie radzić z takimi odmowami bo ja mam taką reakcje że jak mi odmawia to myślę sobie no tak no to teraz to w ogóle już i tylko wtedy kiedy on chce...do tego jak on widzi że ja bardziej chcę to wtedy on mniej...Ale jak ja się nie nastawie to często sama mam średnią ochotę..Może ja jestem jakaś zła może ja tylko liczę w związku na jedno..zachowuję się jak facet który chcę non stop i sie tym dziwię dosc mocno bo zazwyczaj własnie faceci tak mają ...tutaj jest odwrotnie a kobiecie chyba trudniej jest pogodzić się z odmową w tych sprawach bo można poczuć się na prawdę że coś nie tak ...różne wizje , milion myśli...Dla mnie ważne są dwie sfery i równie ważne , dla niego życie seksualne nie jest tak istatne a na pewno mniej istotne...może dlatego to wynika że nie był w związku z nikim przez 6 lat i ogólnie nie był w poważnym związku a ze mną jest już w swoim takim poważniejszym i ja w sumie też...
  2. Więc mam depresje , staram się walczyć , przeszłam nie dawno duże załamanie i refleksje na temat swoje życia bądź nie życia... Pewien etap , mam nadzieje mam chyba za sobą , chociaż są takie okropne dni w których najbardziej dokucza samotność z którą sobie źle radzę albo jakieś inne myśli... do tego od grudnia totalnie brak mi sił do życia do wyjścia z domu , co innego własnie było gdy nie było śniegu , większa motywacja , cześciej wychodizłam. Teraz potrafie przesiedzieć cały dzień w domu , szczególnie jak jest zimno , takie temperatury okropnie na mnie wpływają zupełnie inaczej jestem w stanie poradzić sobie latem , choć też mam załamki to wiecej motywacji i siły by działać jednak , nawet w gorszym czasie... Przechodząc do sedna sprawy , chciałam zakupić taką o to lampę http://www.elmedico.pl/product-pol-453-Lampa-antydepresyjna-Beurer-TL-60.html Za 300 zł... inne wyglądają znacznie bardziej bajerancko itp ale nie stać mnie na nie , akurat na to zaoszczędziłam ... chciałam się tylko tak upewnić moze o opinie jakąś albo ktoś miał podobnie do mnie i korzystał z tej lampy , czy pomaga ? Może jakieś propozycje innych lamp w mniej wiecej tej cenie ?
  3. Demonniczna25

    [Łódź]

    Jest może ktoś z Łodzi :) ?
  4. Hmm to ja dzisiaj miałam jakby swój przełom jeśli chodzi o płakanie na terapii , chyba dlatego że po prostu przez ostatnie dni tyle mnie zraniło i juz sobie nie radziłam ale tak dzis w sumie pierwszy raz i przez cała terapię. Jakoś mam tak jeśli już jest jakiś taki temat trudny dla mnie a dziś to w ogóle nie wiedzialam od czego zacząć i sobie przepłakałam . Nigdy wcześniej mi sie to az tak nie zdażylo żeby nie móc z siebie praktycznie nic u niej wykrztusić a chodze już rok , jakoś po tym jak mi wygernała lekko że strasznie chowam emocje w sobie itp. to mimo że trochę o tym wiedziałam to nie aż tak to było oczywsitę i rzeczywiście potrafię już bardziej cos z siebie wyrzucać ale chyba nawet momentami trochę za dużo a kiedyś byłam znacznie bardziej sztywniejsza.
  5. Bardzo Ci dziękuje , pomogłas mi tym co napisałaś :) tak terapeuta postawił taki warunkek ale już chodze gdzie indziej, z tym że od nowa zaczynam i jakby troche czas stracony, przez to przerwanie tamtego cyklu spotkań. Mieszkam u dziadków od kąd pamiętam , czyli od urodzenia , kontakt mam dobry troche sie kłócimy bo babcia broni moją mame która jest dla mnie zła i jakby troche sie nade mną wyżywała ,nawet bardzo, dziadek jest neutralny ale przychylnie nastawiony do mnie a ze swoja córka czyli moja mamą wogóle kontaktów nie utrzymuje teraz już mamie nie pozwalam za to są kłótnie z nią. No tak rodzice są małżenstwem papierkowo w rzeczywistosci rzadko sie widują i zdradzaja tak wogóle... także nie zła kicha lecz z tatą mam dobry kontakt no a o mamie to mi sie nie chce mówić , sama potrzebuje pomocy i to bardzo jakiegiegos terapeuty bo jest bardzo agresywna , rozchwiana i wyzywa sie na ludziach... tez tak zaczynałam rok temu na babci sie wyzywac ale to sie skonczylo choć i tak sytuacja mnie przerasta , teraz zazwyczaj wiecej placze , nie krzywdze innych bo to taka nie jestem.
  6. Hej. Zarejestrowałam sie na tym forum rok temu gdyż w tamtym roku zaczeły sie nasilać moje objawy , zapisałam sie wtedy na terpaie która zostala przerwana gdyż rodzice nie chcieli sie zjawić na spotkanie ( maja mnie w supie). Przez pewien czas czułam sie dobrze , miałam wachania lecz terapia okazywla sie skuteczna :) jednak gdy została przerwana wszystko powróciło jak bumerang. Od Września zaczeło sie pogarszać jeszcze bardziej a że nie dawałam sobie rady z chodzenim do szkoły więc udalam sie do psychiatry. Biore od końca listopada lek Seronil po pół tabletki dziennie , stwierdziła u mnie właśnie objawy depresji i przepisała mi taki lek po którym na początku jakoś dziwnie sie czułam ale potem wszystko wróciło do normy , jednak obawialam sie i obawiam że już jestem uzalezniona od tego leku ;/ a tego bardzo nie chciałam gdyż mam 18 lat nie całe i stosowanie takiego leku przez dłuższy nawet czas chyba nie jest za dobre zwłaszcza że mam słaby organizm i silenie reaguje , jednak widze że gdyby nie ten lek dużo gorzej bym sobie teraz radziła . Podobno można go odstawić po pół roku stosowania i taki mam też zamiar bo nie chce go brac kilka lat , chce wyleczyć siebie ale definitywnie a ni tylko pomoc leku. Ogólnie to pisze teraz tutaj bo czuje sie bardzo zdołowana ,winna tego że mam zagrożenia na semstr że nie ucze sie dobrze . Obwiniam siebie o wszystko co nie zrobiłam tak aby było dobrze , rozmyslam i płacze ;( Czesto mnie to dopadało , płakalam po szkole jak tylko wracałam z samotnosci braku miłości i przyjaciól . W szkole nauka srednio idzie a rodzine mam rozbitą do tego rodzice mozliwe że będa sie rozwodzić a ja sama mieszkam u dziadków gdyż rodzice chcieli robić kariere od małego jestem u dziadków. Okazało sie ponadto że tata chce wziać rozwód bo ma dziecko z inna kobieta a ja zyskałam młodsza siostre i tata oklamywal mnie i mame bo siostra ma już kilka miesięcy. Poznałam też chłopaka przez internet z którym pisałam 3 miesiac i okazało sie że robił ze mnie żarty a potem poznalam drugiego z którym sie spotkałam i któremu uwierzyłam jestem z nim ale dzieli nas odległość bardoz dużo i mamy możliwość jak na razie spotykac sie za miesiąc dopiero , jest moim chłopakiem ale boje sie zaufać , boje sie zdrady a wyczuwam że możliwe iż mnie zdradza bo jest starszy ;( Czuje sie oszukiwana przez wszystkich teraz , każdy komplement w moją strone odbierma z przymrużeniem jakby tylko chcieli ofierze i frajerce zrobić miło żeby nie płakała albo bo żal jest im mnie... czuje sie niepotrzebna , śmieć.
  7. Mam 17 lat , byłam nie dawno u lekarza psych. przepisała mi ten lek dodam ze od roku mam takie problemy i rok temu kazał mi zapisac sie an terpaie co uczyniłam i zmieniłam terpaeuta teraz chodze do innego który kazał mi isc jeszcze raz . Dziś zazyłam ten lek i gorzej sie czuje ( dodam ze rodzice nic nie wiedza nie mieszkam z nimi ale maja wladze i utrzymuje kontakt ale wysmiewali moja terpaie i uwazaja ze miesza mi w glowie wiec o tym ze taki lek sobie biore nie wiedza...) Zazyłam pół tabletki co prawda ale jakos bola mnie oczy , gorzej widze i czuje sie gorzej niz wczoraj... Nie wiem czy w moim rpzypadku jest to konieczne czy moze dac sobie spokoj i spróbowac jeszcze samemu sie zmagac z tym bez lekow czy wyprobowac przez tydz. i zobaczyc jak bd działał. Z tym że ja chodze do szkoły do 2 klasy liceum ! Za rok mam mature i źle sie ucze przez ten brak sily i badz zbyt duza nerwowoac zauwazylam ze jestem dzis spokojniejsza ale tez nic mi sie nie chce... a chodzilo mi raczej o cos co pobudziloby mnie , nie moge sobie pozwloic na zawalenie tego i zastanwiam sie jako iz dopiero zaczynam czy przetestowac czy przerwac czy wogóle to kiepski pomysł ?? Jak myslicie moze ktoś tez bierze ten lek prosze o opinie i poroady , może jestem za młoda na to moze stosowac tylko jakies suplementy diety na pobudzenie badz cos takiego nie wiem błagam help me Problemy takie jak stany depresyjne oglonie depresja ale nie taka ciezka mocna i nerwowość , brak sił wiary w siebie brak energii ...
  8. Hm... To może w drugą stronę - kogo chcesz poznać i jak chcesz to zrobić..? W sensie jaki to ktoś ma być, czego od niego oczekujesz, co sama mu dasz, jak chcesz tę osobę poznać..? PS. Widzisz, problem w tym, że szansa na to, że ktoś obcy uzupełni braki uczuć ze strony RODZICÓW jest niewielka, częściej się zdarza, że dziewczyna, która chce uczuć pakuje się w toksyczny związek, znajomość, albo odwrotnie - dla tego kogoś staje się toksyczna. Masz po prostu wielkie oczekiwania wobec ludzi, a nie wiem, czy w tym momencie jesteś dość zahartowana, żeby znosić kolejne ewentualne pomyłki... Nie wiem wiem że chce kogoś kto będzie dla mnie miły ale też szczery, potrafił by wysłuchać mnie i choć troche zrozumieć to nie są tak duże wymagania a sama jestem osobą dosc empatyczna potrafie słuchać innych , udzielić pomocy zawsze jeśli ktoś mnie o cos prosi ... No ale szczerze to sa dzieci BEz rodziców i co one też nie maja prawa byc szczęśliwe ?? Wolałabym ich nie mieć NIE SA MI JUZ POTRZEBNI DO SZCZESCIA nigdy sie nie zmienia nie będa tacy jakich chciałabym mieć a że czuje sie skrzywdzona przez nich analizujac swoje życie to wywnioskowałam to wiem że gdy bede pełnoletnia a to za rok to moga sie nawet ode mnie odwróci nie potrzebuje ich kasy do szczęścia jeśli beda mi coś wygarniać albo uprzykrzać życie tak że bede czuła sie jak TERAZ że nie bd chciała żyć to woel być sama bez nich... nawet im to wiele razy mówiła szczególnie mamaie zbyt dużego wrażenia na nich to nie zrobiła jedynie sie wkurzaja i nawet tego że mam o nich złe zdania nie potrafia zrozumieć... to oczym mam rozmawiac skoro przez całe zycie nie było ich przy mnie to nie długo powiem papa a przynajmniej nie beda mogli niszczyć mnie i moje plany... -- 18 paź 2012, 20:02 -- Hm... To może w drugą stronę - kogo chcesz poznać i jak chcesz to zrobić..? W sensie jaki to ktoś ma być, czego od niego oczekujesz, co sama mu dasz, jak chcesz tę osobę poznać..? PS. Widzisz, problem w tym, że szansa na to, że ktoś obcy uzupełni braki uczuć ze strony RODZICÓW jest niewielka, częściej się zdarza, że dziewczyna, która chce uczuć pakuje się w toksyczny związek, znajomość, albo odwrotnie - dla tego kogoś staje się toksyczna. Masz po prostu wielkie oczekiwania wobec ludzi, a nie wiem, czy w tym momencie jesteś dość zahartowana, żeby znosić kolejne ewentualne pomyłki... Nie wiem wiem że chce kogoś kto będzie dla mnie miły ale też szczery, potrafił by wysłuchać mnie i choć troche zrozumieć to nie są tak duże wymagania a sama jestem osobą dosc empatyczna potrafie słuchać innych , udzielić pomocy zawsze jeśli ktoś mnie o cos prosi ... No ale szczerze to sa dzieci BEz rodziców i co one też nie maja prawa byc szczęśliwe ?? Wolałabym ich nie mieć NIE SA MI JUZ POTRZEBNI DO SZCZESCIA nigdy sie nie zmienia nie będa tacy jakich chciałabym mieć a że czuje sie skrzywdzona przez nich analizujac swoje życie to wywnioskowałam to wiem że gdy bede pełnoletnia a to za rok to moga sie nawet ode mnie odwróci nie potrzebuje ich kasy do szczęścia jeśli beda mi coś wygarniać albo uprzykrzać życie tak że bede czuła sie jak TERAZ że nie bd chciała żyć to woel być sama bez nich... nawet im to wiele razy mówiła szczególnie mamaie zbyt dużego wrażenia na nich to nie zrobiła jedynie sie wkurzaja i nawet tego że mam o nich złe zdania nie potrafia zrozumieć... to oczym mam rozmawiac skoro przez całe zycie nie było ich przy mnie to nie długo powiem papa a przynajmniej nie beda mogli niszczyć mnie i moje plany...
  9. Radzić sobie sama ? W wieku 18 lat bez udziału rodziców ? Ja mam na to okągły rok za nim cos takiego bedzie myśle że nawet półtora może i do matury choć z nimi nie mieszkam to jakby nie moge sie od nich odciac zupełnie nawet w swoje 18 urodziny , po maturce napewno tak ale nawet do tej osiemnastki to jest calutki rok i nie mam pojecia jak wytrwać , zdać i sie nie zabić przy tym.
  10. Rzadko można kogoś spotkać z tego samego miasta z internetu nawet na takim profilu. W domu kultury to nawet te zajęcia kosztuja jakies 180 zł za semstr wiem bo sie orientowałam albo 20 zł za jedno wejscie na takie coś także o tak nie wiadomo czy sie tam kogos pozna. Spróbować można z tymże nie potrafie poznać kogś netralnie tak jak nie potrafir zmotywować sie do pozytywego myślenia ani nawet nie myślenia ciagle o rzuceniu szkoły czy też codzienniego płaczu przez nią chodz może nie mam samych jedynk ale czuje sie najgorsza i nie mam siły ... zwłaszcza na przebywanie z tymi samymi ludzmi w szkole zero kogos kto potrafiłby mnie zrozumiec podniesc na duchu , każdy bierze sie za siebie i radzi sobie nie ma takich problemow ja mam i to dobija jeszcze bardziej jak widzisz ze inni sa lepsi i słyszysz ze maja cie gdzies i traktuja jak kogos gorszego... naprawde mam ochote sie zabic a rodzice uważaja że nic mi nie jest to jest Chore :/ do tego sie ich boje bo łatwo mnie rania choćby słownie ból taki psychiczny najbardziej mnie niszczy na fizyczny jestem udodporniona bo dużo chorowalam i szybciej zabije mnie taka ciagla krytyka , , brak zrozumienia , szyderczość...
  11. Ostrożnie z tym. Potrzebujesz bliskości, której nie dostajesz, a czujesz, że Ci się należy, więc szukasz substytutów najbliższych w gronie znajomych. Może się udać, czasami z przyjaciółmi tworzy się bliższe więzi niż z własną rodziną, ALE potrzebujesz dużo uwagi, emocji i uczuć, a nie wiadomo, czy sama potrafisz im dawać z siebie tyle samo, skoro nigdy nikt Cię tego nie nauczył. Jeśli nie, to taka znajomość będzie toksyczna i prędzej czy później skonczy się niefajnie. Może być też tak, że Ty czujesz tak wielką potrzebę pozytywnych uczuć, że będziesz wypierać ze świadomości wady osób, które te uczucia będą Ci okazywać, czyli też będzie toksycznie i skończy się niefajnie. A tak z innej strony - czym Ty się w ogóle interesujesz? Jak nie jesteś w szkole, nie oglądasz TV i nie łazisz po necie, to co robisz? Nic jestem pusta do niczego...teraz choruje czesto chodze po lekarzach i zalatwiam takie sprawy a tak to nic... po za tym brakuje mi juz kasy zeby sie zapisac gdzies...
  12. Mam podobnie choć jeszcze nie wygranełam tak dosadnie tego koleżance ale i tak widze że coraz bardziej sie na to szukuje...Czuje podobnie z tymże niestety ja nawet widze ze nie wiem czyj to bład moze mój a moze tez i rodziny zawsze podwazano moje zdanie zawsze byłam głupsza i nie mialam nic do powiedzenia przez to teraz w relacjach z innymi mam problem z wyrażaniem tego co czuje myśle ...
  13. Mam identycznie jakbym czytala siebie ale ja nie byłam w żadnym związku za to co chwila zostawia mnie ktos bliski typu '' przyjaciółki''. Do tego po mnie widac kazde meocje jak mam doła a przez 3/4 roku chodze smutna i wiem ze ludzie ode mnie uciekaja bo kto chciałaby miec kogos takiego , nawet rodzice sie ze mna nabijaja z kazdej strony slysze że mam wady i same nagany nie słysze za to pochwał ani niczego pozytywnego ... rodzina ma mnie w dużym poważaniu niestety ;/ Świeta sa najgorsze i robie najwieksze awantury bo nie wytrzymuje nerwowo chyba jakies tabletki musze sobie kupic na uspokojenie przed Wigilia bo nie wytrzymam znowu heh a najlepiej z tamtąd uciec ale nie mam dokąd na mróz xd
  14. Właśnie niestety uznał że to bzdura i nie pójdzie... rodzice zostawili mnie z tym sama a ja staje sie agresywna potrafie popchnac swoja babcie , wyzwac dziadka dla kolezanke zaczynam sie byc nie mila , bardzo sie denerwuje wszystkim staje sie wredna i zła osoba jesli cos mi nie wyjdzie od razu wybucham i obrywaja osoby obok... po za tym mam dosć swojej rodziny , dziadków , rodziców chciaąłbym zeby umarli , chciałabym życ sama ;( bo jak ich widze to wracja nie miłe wspomnienia a kazdy jeszcze udaje ze wszystko jest najlepiej , dobrze ale ja tak nie uwazam ja czuje sie skrzywdzona....i nie wiem co zrobic zeby w tym domu mniej czasu spedzac szczególnie w weekendy i po szkole chciałabym isc gdzies albo z kims no ale nie mam do kogo ani gdzie w tym mieście niestety...
  15. Bo maja dośc moich problemów , smieja sie albo nie maja czasu albo też no ze starszymi ludzmi jakby dla nich to za dużo a i tak mi w tym nie pomogą ... tak tylko jak sie uspokoić i co zrobić, nawet nie wiem co żeby stopniowo dojść do lepszego stanu. Byłam u psycholożki to lala wode i mówiła no zyczy mi żeby sie kiedyś polepszyło i że nie bd ze mna prowadzic spotkan chce rodziców to samo terpaeuta który jednka dawał mi wskazówki ale zawiesił i teraz mam problem bo tata powiedział że pójdzie dla świetego spokoju może ? ale tylko raz tam ze mną taaak ;/ a ja niestety przyzwyczaiłam sie do obecności kogoś obok znajomych , nie lubie przebywać w swoim domu chce cos zmieniać coś zrobić dla siebie , osiągnąć a nie być takim nikim...
  16. Nie mam siły wogóle , mam 17 lat i totalnie zero sił do życia. Swoje przyszłe życie widze czarno , czuje od dłuższego czasu ogromna samotność nie mam takiej normalnej rodziny mieszkam z dziadkami mam weekendowego tate a matki trawie i okropnie sie znia kłociłam teraz jakby zawieszenie broni ( nie mieszkam znią , mieszka naprzeciwko mnie i dziadków lecz iż ma nade mna władze to lubi uprzykrzać mi życie typu troche sie mna wysługiwac i jest w złych stosunkach z dziadkami ) wiec w swoim domu często nie potrafie wytrzymać . Dom , rodzina kojarzy mi sie z czymś przykrym takim od czego trzeba uciec , tata mało mi pomaga jeżeli chodzi o relacje z mama sam sie z nia kłóci . Dodam że troche nie wywiauja sie ze swoich obowiazków nawet wogóle , nie chodza na zebrania nie interesuja ich to że czuje sie źle jestem samotna , maja gdzieś że nie mam do kogo buzi otworzyć choć wiem że to ja powinnam o to zadbac o znajomych a;e nie wspieraja mnie tak nie daja porad nie są takimi normalnymi rodzicami...Chodziłam do terapeutów każdy zawiesza terapie az do momentu spotkania z rodzicami , udaje sie z tata w czwartek być moze do terapeuty ale on jest NEGATYWNIE nastawiony twierdzi ze nic mi nie jest i to bzdety. Nie wiem jak to wytrzymma wszystko wiec może macie jakąś porade jak mieć siły do życia bo nie chce mi sie , nie mam siły sie uczyć , chodzić do szkoły pozytywnie myśleć. Może ma ktos pomysł jak pozać w miare krótkim czasie i gdzie ludzi miłych ? Bo chyba znajomi sa jedyna recepta na to , posiadanie kogos bliskiego myśl że ktos na Cb czeka że si toba interesuja itp... brakuje mi tego a rodziców nie naprawie z dziadkami o wiele rzeczach rozmawiac sie już nie da...
  17. Mieszkam z od urodzenia , bo rodzice uczyli sie , pracowali , tata wyjezdza , mama nigdy w życiu nie pracowała bo co chwila wymyśla ze co innego będzie kończyć , w sumie nie dziwie sie że jestem dziwna xd Po prostu nie miał sie kto mna zajmować a ja przyzwyczaiłam sie do dziadków i mieszkania i matka chciaął żebym z nia mieszkała w wieku późnej podstawówki ale ja sama z nią nie chciałam i zostałam z dziadkami. Bo z moja matka nawet paru godzin nie wytrzymuje Zaparłam sie powiedziałam nie i tyle bo nie mogłabym zmienic miejsca zamieszkania zwłaszcza ze jej nigdy nie lubiłam od dziecka wywołuwała we mnie smutek , złość...i tak zostało po za tym i tak ona jest w domu czasem tylko 3 dni w tyg. albo przyjezdza no noc masakra wogóle nie dorosła ta kobieta, zachowuje sie jak nastolatka babcia nawet sprzata w jej domu i wogóle ( sądze że została ropuszczona ) i szantażuje babcie że ma jej pomaga,c bo jak nie to wyżywa sie na mnie typu ja musze chodzić i sprzątać choć zamierzam to uciac już bo za wiele matka nie bd miała do gadania nie długo. Ale ogółem to jakoś nie ufam rodzicom , czuje do nich strach ale wiem ze nie moge tak żyć i nie moge chodzić na każde zawołanie mamy...
  18. No właśnie wiem że będa robic problemy ale bez przesady to kto ma mi pomóc ?? Chyba że pozostaje mi szpital ale tez rodzice musza wyrazić zgode i jak dla mnie to ostateczność...Więć nie wiem... a jak sobie samej pomóc żeby przynajmniej mieć cheć do życia , jakąś siłe ? Może znacie jakieś sposoby...?
  19. Demonniczna25

    Samotność

    Też tak mam + wydaje mi się, że każdy robi jakiś postęp, ma jakiś pomysł na siebie i swoje życie. A ja stoję w miejscu, a nawet się cofam też mam poczucie, że stoję w miejscu albo się cofam Kurcze powtóze sie ale ja też mam takie odczucie a raczej ostatnio , co prawda przeżyłam dopiero 17 lat swojego życia ale od pewnego czasu wszystko to co chciałam zbudowac , naprawić by czuś sie już dobrze , zmieniac cos jakby z nadejsciem jesienie nadaszła u mnie totalna deprecha i wszystko wokół sie sypie , nauka nie wiem czy zdam wogóle w tym roku bo oceny przestłay mnie obchodzić nie mam sily chodzić do szkoły , moi znajomi sie odwracja bo widzą że ze mna coś nie tak , nie chodze do szkoły albo chodze jak zombi...podczas gdy moje kolezanki bliższe sa szczęśliwe widze nawet że nie chca ze mna dzielić sie swoim szczęsciem wola rozmawiac ze sobą bo chyba wyczuwaja ze jest mi przykro ale to jeszcze gorsze... jakby wiedziały że mam takie problemy ze soba to pewnie wogóle by sie odwróciły wiem bo wyśmiewaja osoby takie jak ja choć nie znają do końca mojego Ja kiedy przeżywam trudne chwile... Ogólnie nie mam stwierdzonej choroby jedynie zachwiania równowagi i przyczyna jest rodzina jednak pomimo moich prosb nie chce pomóc mi chodząc na terapie... a mam już takie stany od 2 lat jakby gdy wszystko sie wali , nie idzie cos po mojej myśli , jestem w sytuacji bez wyjścia konkretnego to wpadam we frustracje i jakby zamist znaleźc jakies wyjscie to wybucham , jestem agresywna i myśle o śmierci. Terapia mi pomagał teraz jest gorzej... musze wiec szukac KOLEJNEGO terpeuty który zajałby sie mna nie rodzina zostawiajac mnie znów bez pomocy ehh :/ Oh przepraszam że tak tu pisze wam ale właśnie z tego wynika to moje poczucie bo stoje w miejscu zablokowana :/ a inni wokół układaj sboie życie... ja nawet juz nie mam siły zapisac sie na taniec na który chciałam ale boje sie bo straciłam po raz kolejny wiare w siebie.
  20. Tzn. postawiła ultamtum jak i terapeuta albo przychodz z rodzciami albo nie chca ze mną już prowadzić dalszych spotkań...no a szukania mam od cholery teraz , ciężko jest bo gdzieś na końcu Łodzi jest coś wolnego... do tego spotykam sie ze sprzeciwem moich dziadków i wyśmiewaniem przez rodziców , swoim znjaomym jakbym powiedziała to napewno by sie ode mnie odwócili czujes ie nie zrozumiana i bez pomocy... a wiem że ja potrafie niszczyś siebie i przy okazji innych gdy jestem sfrustrowana , robie sie coraz gorsza osobą bez szansy na przyszłość...
  21. Demonniczna25

    [Łódź]

    Hej , możecie mnie też dopisać do tej listy aczkolwiek nie wiem czy sytuacja będzie pozwalała mi na stawienie sie tego dnia więc zobaczymy , spróbować moge
  22. No nie wiem czy uda mi sie znaleźć kogoś kto nie będzie tego wymagał. Jeśli np. jest sie pełnoletnim to nie można zadecydowac że jakby ten terapeuta nie bd mógł sie przyczepaić do rodziców bo już ja sama za siebie odpowiadam ? Tylko że to rok a czuje ze z dnaia na dzień coś rozwalam tzn. niszcze sobie życie i szanse na normalność w życiu dorosłym. Nie wiem może znacie jakieś poradniki metody albo wiecie jak samemu przynajmniej na jakiś czas to stłumić , podbudować sie ehh...
  23. W lutym tego roku zapisałam sie na terapie , byłam u pscyhiatry bo było ze mną źle... miałam wybuchy agresji , jakies napady , często coś niszczyłma , tłukłam do tego nie mieszkam z rodzicami lecz dziadkami więc wyżywałam sie w szczególności na babci , mama nie potrafiła zrozumieć mojego powodu bo nie robiłam tego specjalnie ale wpadałam w jakąś furie i żałaowałam tego zreszta mam tak do dziś jeśłi jestem w sytuacji bez wyjścia a wszyscy wokół przypominaja mi że nie moge nic zrobic i jestem beznadziejejna więc niestety przyszedł taki moment gdy zaczełma chodzić do liceum że wybuchnełam i nie potrafie tego powstrzymać. Byłam 2 razy u psychiatrów stwierdzili że leków nie moge brać za młody organizm mam 17 lat i terapie zalecili ewnetualnie iśc do szpitala jeśli to jest takie poważne dalej ich nie obchodzi bo według nich wina wieku... cóż nie widze zeby moje kolezanki zachowuwaly sie identycznie. Zaczełam chodzić na terapie od kwietnia dopiero bo tyle trzeba było czekać , zauważyłma że nawet roche mi pomagaął , jednoczesnie też chodziłam do pscyhologa. Nagle w czerwcu moja psycholog oznajmia mi że już nie może mnie prowadzić podczas gdy ja wierzyłam że uda mi sie namówic mame i to wszystko sie polepszy to tak jakby zrzuciła mnie innemu pscyhologowi który teraz wogóle nie chce MI osobiście pomagac a zwala wszystko na rodziców. Ze moje zachowania sa spowodowane wzorowaniem sie na mamie która jest dość agresywną osobą i że to przez moje przeżycia. Powiedziałam jej że mam myśli samobójcze i chce ze soba skończyć to ona mi na to że nic nie pomoże że to rodzice powinni mi pomóc. A rodzice MAJA MNIE GDZIES ! Za rok będe mieć 18 i co ?? niby mam czekac tyle bo każdy mnie zoastawia , terpaeuta , pscyholog dopóki nie przyjde z rodzicami a JA ?? Mam też problemy z kontaktami międzyludzkimi , z myślami samobójczymi , niec mi sie nie chce zreszta ten terpaeuta stwierdził mi jakies zachwiania równowagi czy coś takiego ale nic KONKRETNEGO. Mam już dośc takiego leczenia , terpai któa nic nie daje i każdy patrzy sie na rodziców a nie na mnie i moje problemy , jeśli rodzice mnie blokują to przynajmniej z racji tego że chyba trzeba coś działać terpauci nie powinni blokować i mnie terpaii. Zostałam sie bez pomocy z żadnej strony i psycholog i terpeuty... w innych placówkach musze czkekać miesiać na terpaie lub nawet POL roku ! Mam dość ale nie potrafie żyć bez terapii i nie wiem co mam zrobic... Rodziców moge namói ale usłsząłm że moze kiedyś pójde ale tylko raz a dłużej ze mna chodzić nie będa co = z przerwaniem terpaii. Nie moge zrozumiec tego działania tych ludzi zamiast mi pomóc zwala na rodziców któzy niby sa ważni ale jezeli maja mnie gdzieś to terpaeuta nie powiniwn bo z jakiej strony mam szukac pomocy ?? Może ktoś ma pomysł co zrobic ja już nie wiem...Dodam że nie wiem do kogo lepiej isć czy do tej pscyholog która skłonna jest zadzwonic i przekonac mame czy do terpeuty który jest lepszy ale powiedział mi ze sam to musze przekonac ich i zadzwnic tylko wtedy gdy bede pewna ze rodzice pójdą...nie wiem co robić ? Czy szukać dla siebie samej jeszcze w innych poradniach terapi i jakby jeśli sie uda iśc z rodzicami do tego starego terapeuty / lub tej babki która według mnie za mało skuteczna jest a dla siebie znaleźć jeszcze jakiegos terpaeute tudzież pscyhologa który zajmowac sie będzie moim sprawami typu odnalezieniem sie wśród równiesników , samotnościa taką brakiem pewności siebie i tymi czynnikami zwiazanymi bardziej z postepowaniem wobec ludzi bo NIENAWIDZE LUDZI mam takie dni kiedy tak myśle w przeszłosci byłam skrzywdzona przez rówiesników dlatego teraz mam tyle w sobie złości i tym powinien zająć sie terpauta. -- 27 wrz 2012, 12:35 -- Ogólnie nie radze sobie teraz bez tej terapii , wydaje mi sie że kazdy ma mnie gdzies nie potrafie sie cieszyć , widze teżże trace powoli koleżanki wiec za chwile nawet nie bede miala z kim rozmawiac w szkole a to juz by była TRAGEDIA bo przez cały rok starałam sie trzymac , zmienić pod koniec czerwca było wspaniale a teraz wraca to wszystko jak zwykle a terpaeuta nie potrafi zrozumieć ze powinienn ratowac mnie bo rodzicow sie NIE ZMIENI nie można zmienić człowieka który nie widzi ze popełnai bład ja widze i chce sie zmieniać a to czekanie na rodziców mnie blokuje , tak. Znowu będe czekac 2 lub 3 miesiace zeby sie zastanowili bo tak długo załatwia sie jakiekolwiek sprawy z rodzicami. Dodam ze rodzice nie wywiazjuja sie ze swoich obowiazków teraz , nie placa na utrzymanie jestem utrzymanak dziadków a matka sie kłóci z nimi , nie mam spokoju w domu , taty nigdy nie ma a mama jest i próbuje mna rządzić , pomiatać. Co by było jakby dziadkowie umarli ?? Chyba bym sie zabiła na serio... Tata sie stara nawet dzwoni czesciej i nie chce dlatego tej sprawy wytaczać do śadu a mogłabym niby , CHCE RATOWAC ale ja sama musze miec siłe a mi już brakuje bez tej terapii...
  24. Postanowiłam założyć ten wątek aby poznać może osobty podobne do mnie i by innym ułatwić takie odnalezienie. Otóż uczęszczam do liceum ;/ , mam mase problemów z którymi osobiście sobie nie radze ( rodzice najlepiej potrafia ranić swoje dzieci) i brak wsparcia wśród ludzi wokół. W skrócie opisując siebie jestem dość spokojna , bardzo wrażliwa , uczciwa (nawet za bardzo momentami) nieśmiała , niezdarna jestem troche połączeniem flegmatyka i melancholika z niektórymi negatewnymi cechami choleryka lecz tylko gdy sytuacja mnie przerasta ale staram sie to kontrolować. Dodam że cierpnie na stany depresyjne i to da sie zauważyć nawet bez żadnych badań sama to u siebie przy pomocy dziadków zdiagnozowałam a lekarz skierwoła mnie na terapie która STANEŁA W MIEJSCU BO GŁOWNĄ PRZYCZYNA SA RODZICE KTORZY NIE CHCA SIE ZJAWIC NA TERAPIE EHH :/ Często też w związku z problemami typu kontakty międzyludzkie czuje że przez to psuje sobie życie i z jednej strony zazdroszcze tym wszystkim dziewczyną która sa wrecz czasme zbyt pewne siebie , znaja swoja wartość i mają przynajmniej życie towarzyskie poukładane. Mam znajomych lecz gdy ja coś im proponuje często mnie olewaja nie mamy też zbyt wiele ze soba wspólnego oprócz szkoły... W tej chwili tocze dość dużą batalie ze sobą by nie poddać sie totalnie z życia ale czuje ze od kilku lat pomimo tylu planów stoje w miejscu , co prawda zmieniłam sie troche ale nadal czuje niedosyt. Mam już 17 lat rodzine rozwalnona której nie da sie naprawić więc prosze nie pisać że pscyholodzy coś dadza bo ludzi jeszcze rodziców nie da sie zmienić choć wszyscy terpaeuci do których chodze zawsze kończa ze mna na tym terapie bo rodzice nie chca przyjść ale COŻ ja mam zrobić ?? Na siłe dorosłych myślących ludzi którzy niestety nie uczestniczą w moim życiu na codzień nie da sie zmusić siłą więc teraz od już długiego czasu szukam jakiegos w miare terpaeute/psychologa który będzie zajmował sie mną nie nimi zważywszy że za pare chwil będe mieć 18 więc nie ma sie co zastanwiac. Lecz wracjąc do tematu ( bo rpzybliżyłam tylko troche moje życie i mnie , położenie w jakim sie znajduje ) chciałąbym bardzo poznać osoby które sa empatyczne ,wrażliwe i nie chowaja sie za maską jak niestety więksozsć moich kolegów by być . Może znajde troche freaków jak ja ? Samotnych w mieście Łodzi bądz w podobnym wieku . Bardzo potrzebuje kogoś kto mógłyby mnie wysłuchac , zrozumieć ale kompeltenie nie moge znaleźć takiej osoby . Mowicie często na ulicy można kogoś poznać lecz ja nawet boje sie czest patrzec w oczy ludziom a co dopiero zagadać po za tym w moim mieście niestety ale jakoś tak ponuro i niekrozytnie ta aura na mnie wpływa.. POznaje ludzi co prawde zapisujac sie gdzieście ale oni wszyscy są tacy szcześliwy z życia i nie potrafia zrozumieć moich problemów. Chciałabym poznac kogos samotnego , albo dla kogo byłabym równie wązna jak inni znajomi przynajmniej , był wobec mnie szczery lub po prsotu wiedzałabym że ta osoba jakby jest stała w znajomościach i nie zmienia ot tak sobie poznajac innych Za odpowiedzi dziękuje. -- 26 wrz 2012, 13:59 -- W Łodzi jak widze nie samotnych ludzi heh -- 26 wrz 2012, 18:21 -- Widać w Łodzi nie ma samotnych ludzi w moim wieku umm
  25. Demonniczna25

    Spotkania w realu....

    Ja jestem z Łodzi jest może ktoś jeszcze ?
×