Milutki, Tez od niedawna jestem na forum. Odważyłam się tu ujawnić, ponieważ bardzo się zamknęłam na ludzi i odnowiła się moja choroba. Co do tego, co piszecie, ja również uważam, ze da się z tego wyjść, a nawet jak nie do końca to mozna nauczyć się z ta chorbą zyć. Ja na nerwice natrectw cierpię od prawie 10 lat i do tego co było na poczatku jest masakryczny postęp. Nie chce pisać szczegółów mojej choroby, poniewaz mogę się niepotrzebnie nakręcić ale chciałam Wam jedno napisać, co wg mnie jest najważniejsze w tym wszystkim - podstawa jest nauczyc sie byc ważnym dla samego siebie:) Nie chcę używać określeń typu "pokochaj siebie", gdyż jest ono zbyt uogolnione i nic w zasadzie nie mówi konkretnego. Chodzę od dwóch lat na terapię i powiem Wam, ze dzieki niej zrozumialam, ze zyłam dla wszystkich innych ale nie dla siebie. Najpierw zyłam dla rodziców, rodzenstwa, dla męża, dziecka a w tym wszystkim ja się nie liczyłam. Balam sie oznajmiac innym, ze ja tez mam swoje potrzeby, pragnienia i odczucia. Dlatego zaczęłam od malutkich kroczków. Zaczęłam wynajdować sobie zainteresowania, na poczatku było bardzo ciężko ale z czasem bywało lepiej. Doszło do momentu, ze brakowalo mi czasu zeby zrealizowac wszystko. Dzieki temu stałam sie kims wspaniałym dla siebie:) teraz mam dołka i wrociłam do leków i mimo tego co mówi moja doktórka to wierze, ze odejde od leków i bede szczesliwa:) dlatego kolejnym krokiem aby sobie pomóc było wejscie tutaj na forum:)
Życzę wam wszystkim dużo siły, wiary w siebie i szacunku do innych ale przede wszystkim do siebie:) Każdy z Nas ma ogromne poklady wspaniałej energi, tylko trezba ją odnaleźć. jak to mówi moja psycholog "skrzyneczka ze szczęsciem jest w tobie tylko musisz znaleźć do niej kluczyk"
Pozdrawiam