Witajcie. Cieszę się, że tu trafiłam.
Ostatnio mam okropny czas
Wszystko o czym piszecie też mnie dotyka, niestety. Mój ojciec jest alkoholikiem. Od zawsze. Od kiedy tylko sięgam pamięcią. Mam 2 braci, młodszych ode mnie. I mamę.
Mam 26 lat. Całe życie wszystkimi się opiekowałam, za wszystko i za wszystkich czułam się odpowiedzialna. Panowałam nad wszystkim. Najgorsze wieczory, czekanie, aż wróci do domu. Ochrona najmłodszego brata. Stały rytuał, czekanie, nerwy w żołądku, powrót ojca, szarpanie się, żeby tylko poszedł spać. I ulga, że dzień się skończył. Gdy byłam mała, nie zdawałam sobie sprawy, że to wszystko zanim poprawiać sie na lepsze, wyjdzie na gorsze. Na naszą psychikę. Cały czas ochraniałam najmłodszego brata, a dzis jest po próbie samobójczej, jest agresywny, chamski, zachowuje się jak bandyta, ale z drugiej strony, jest bardzo emocjonalny. Przezywa wszystko 100 razy gorzej. Problemy z dziewczyną, wali sie cały świat, płacze, chce się zabić. Przeżywamy z mamą horror. i ciągły strach, że wszystko sie powtórzy, że zdenerwuje się, i coś zrobi, mam ciągle przed oczami najgorsze wizje. Ciągle się boję, o wszystko. Podejmuje fatalne decyzje, ciągle wplątuje się w jakieś kłopoty.
Wyszłam za mąż, i wyprowadziłam się. Ale bałam się, że w domu nie poradzą sobie, że przecież ja nad tym wszystkim panowałam, dbałam, żeby innych ochronić, a teraz? Nie mam nad tym kontroli. Żyję z telefonem w dłoni. Dzwonię do mamy, upewnić się, że jest ok, że wszyscy są w domu.
Nie umiem normalnie funkcjonować. Jestem zła na siebie, że nie umiem tego brzydko mówiąc "olać", że przecież, ja nie śpię, nie jem, i ciągle czuję strach o brata, a on nawet nie pomyśli, żeby zapytać co u mnie.
Ale nie umiem inaczej. Nie umiem się odciąć od tego.
Nie wiem, zastanawiałam się nad terapią. Ale nie czuję, że mi pomoże.
Nie chcę czuć tej odpowiedzialności, nie chcę się bać, tak bardzo pragnę spokoju, poczucia bezpieczeństwa, że jest dobrze.
Chcę 5, 10 lat do przodu, żeby każdy był dorosły, miał swoje życie, zmienił się. Zawsze powtarzałam sobie, że to nie może trwać wiecznie, i tylko dlatego jakoś żyłam z dnia na dzień, że każdy dzień zbliża mnie do wyzwolenia z tego.
Tak bardzo chciałabym spokojnie zasypiać.... ;(