Skocz do zawartości
Nerwica.com

kasza

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kasza

  1. Witam :) od ok. roku mam stany lękowo-depresyjne. Na początku ataki paniki, dalej brak radości, satysfakcji, marzeń, ciągły smutek, unikanie znajomych, chowanie się, unikanie, chodzę tylko do pracy praktycznie w której wykonuję swoje obowiązki jak robot, próbując nie myśleć o niczym, wracam do domu, odsypiam, zajmuję się czymś by nie myśleć o swoim stanie. Wszystko przez zmianę życia myślę i to o 180', mam dopiero 20 lat, powinien to być piękny okres w życiu, a jak na razie jest najgorszy.Teraz jakby wszystkie emocje we mnie wygasły. Nic nie czuję. Tak bardzo chciałam panować nad sobą, że coś we mnie pękło i to ostro. Jakieś natrętne myśli typu: "po co to wszystko?" Jakiś, za przeproszeniem pier****lony filozof się we mnie obudził, jakieś bezsensowne rozkminy egzystencjalne, które mnie jakoś strasznie dołują. Uczucie, że już tego nie zmienię, nic mnie nie obchodzi, jakbym doznała jakiegoś szoku z którego nie mogę się otrząsnąć. Co z tym zrobić? Nie chcę tak żyć, poradźcie coś, czuję w sobie jakąś siłę jednocześnie ale nie wiem jak ją najlepiej wykorzystać to pozbycia się tego zbędnego balastu. Może ktoś ma podobnie? Wkracza w "dorosłe życie"? Jestem na 100% przekonana, że to ten nowy etap w życiu mnie jakoś powalił , nie spodziewałam się tego po sobie, nagle studia, praca, obowiązki, odpowiedzialność za siebie, i finansowa i ogólnie,... ciągle tęsknię za przeszłością, za dawną sobą, zabawową, spontaniczną... nie żebym nie chciała pracować itd., tęsknię za swoją osobowością, teraz jakbym się z kimś na nią zamieniła, a to przecież nierealne, jakby ktoś inny we mnie siedział. Nie chcę być smutasem chowającym się przed życiem. Rok temu byłam jeszcze szczęśliwą osobą, roześmianą z planami, z radością patrzyłam w przyszłość. Jak wyżej, ma ktoś podobne doświadczenia? Chciałby o tym pogadać na GG? Jeśli tak to b.chętnie pogadam, czuję się jak odludek z tym problemem, czekam na nr na priv. Tutaj również czekam na porady, pozdrawiam serdecznie :)
  2. Cześć wszystkim :) od roku męczę się sama ze sobą. Muszę się gdzieś wygadać, bo zwariuję, może ktoś ma podobnie? Zawsze byłam osobą bardziej wrażliwą, nieśmiałą ale kiedy trzeba było, potrafiłam się przezwyciężyć, być twarda, walczyć o swoje, mieć swoje zdanie, być odważna, zebrać się w sobie, znaleźćjakąś siłę. Przede wszystkim miałam szacunek dla siebie, czułam radość, sens życia, chciało mi się wszystkiego, czułam zainteresowanie wszystkim wkoło. Znajomi, imprezki, śmiech, wszystko tak jak być powinno. Rok temu skończyłam szkołę średnią. Poprawiałam niestety maturę z matematyki. Stres, bla bla bla... ale się udało. Studia, praca, zmiana życia o 180 stopni. I od tej pory mam uczucie jakbym "zgasła". Dopadały mnie ataki paniki, zaczęłam się izolować, nic mi nie daje szczęścia, nie potrafię się beztrosko śmiać.. zdałam w tym czasie prawo jazdy...kupiłam auto..ale nie cieszyłam się z tego..zdałam sobię sprawę, że auto kupiłam po to by móc się chować, szybko wracać do domu...czuję ciągle lęk w sobie.... do wszystkiego się zmuszam, jak tylko jestem w domu to włączam "zamulacze" w postaci TV lub komputera i próbuję nie myśleć o niczym...mimo, że nie chcę tak żyć to nie moge postąpić inaczej, ciągle czuję blokadę w sobie....napady agresji, złości, smutek, żal, poczucie takiego żałosnego egzystowania chodzi za mną dzień w dzień, ciągle myślę o tym jak się czuję i jak będę się czuła jutro... mam bóle w klatce puiersiowej, sercu, jestem ciągle spięta.. czuję się jak odludek, chociaż rok temu byłam ZUPEŁNIE inną osobą! Przestało mnie życie interesować, mam wrażenie czasem, że jakby ktoś mi powiedział "jutro wygrasz 30 milionow" to moja odpowiedź by brzmiała : "aha" i dalej bym powróciła do oglądania odmóżdżaczy w TV. Dosyć mam tego stanu...dzisiaj dla przykładu miałam sprzedać auto. To każdy normalny człowiek myśli ile dostanie kasy, natomiast moje myślenie opierały się na tym, że będę musiała jeżdzić autobusem, czy nie dostanę aby napadów lęku... czuję też jakbym była wyssana z emocji...niczego nie przeżywam, czuję tylko frustrację narastającą sobą, lęk i smutek, że coś takiego mnie spotkało i nie umiem tego zmienić... Najbardziej mnie boli to, że odeszła ta wesoła, beztroska osoba, którą byłam...czuję się bardzo samotna, mimo, że mam ludzi wkoło...poznałam chłopaka jakiś czas temu..nawet się otworzyłam na tą znajomość, sama sobą byłam zaskoczona..lecz ten lęk ciągle we mnie siedzi..impreza odpadała, jakieś wyjazdy..znowu się zrobiłam zamknięta w sobie i zajmowałam się użalaniem nad sobą... pewnego dnia mnie poprostu rzucił, z dnia na dzień.. nie próbuję się tłumaczyć tą chorobą ale to na pewno przez to, e umiem już tak z ludźmi się kontaktować jak dawniej...po tej sytuacji strasznie się czułam...przez ten rok bardzo się zmieniłam, uniakam dawnych znajomych aby pamiętali mnie taką jaka byłam..czuję jakby pewna część mnie umarła bezpowrotnie...już mam dosyć tego stanu...aha, zauważyłam jeszcze coś..moja pamięć i koncentracja uległy bardzo dużej zmianie...nie pamiętam co robiłam wczoraj często, nie umiem sobie przypomnieć błahostek...moja jakaś tam inteligencja również jest w gorszym stanie... czuję się poprostu głupsza, jakaś "otępiała"...moja samoocena wynosi 0. Co mam robić, proszę poradźcie coś
  3. Człowiek ma w sobie jakieś mechanizmy obronne, które próbują człowieka bronić przed ponownym pojawieniem się sytuacji stresowej, tej którą już mieliśmy "przyjemność" poczuć. Zauważyłam, że nerwica lękowa u wielu zaczyna się od jakiejś fizycznej strony. Mi również, dokładnie odkąd dziwnie szybko serce zaczęło mi walić i uczucie mocnego osłabienia, zaraz zemdleje itp., itd. Działo się to w tramwaju. Bałam się wchodzić później do tramwaji, potem do autobusów, potem ogólnie miałam lęk do każdej sytuacji z zewnątrz. Aż doprowadziłam się do takiego stanu, że każdy mój dzień od ponad 6 miesięcy zaczyna się od lęku i na lęku się kończy. LucidMan ma na pewno rację. Od tego jest lekarz psychiatra. Ja też muszę spróbować. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, bo taki nastąpi, bądź pewny! :) Ja nie tracę nadziei :)
  4. Czy ktoś z Was lecząc/nie lecząc się, nie ważne, widzi postęp w pozytywnym sensie? Czy ta jeb*** nerwica (sorry, za wulgaryzm ale już nie mogę, inaczej tego nazwać się nie da) daje spokój kiedyś i ustępuje? Jedyne czego pragne teraz w życiu to być taka jak kiedyś. Udaje Wam się to? Jakieś złote środki? Z góry dzięki za odpowiedzi.
  5. "po prostu masz nerwicę", heh co tam pikuś najprościej w ogóle jakby jej nie było wcale :) dzięki za odpowiedź
  6. Czujecie czasami dziwny niepokój w klatce piersiowej? To nie jest ból, raczej odczuwa się takie ciągłe pobudzenie, jakby sie człowiek spodziewał czegoś strasznego, chociaż nic takiego się nie zbliża. Takie "przeskakiwanie" serca jak przy wystraszeniu się i uczucie, że może serce stanie albo przeciwnie - zaraz zacznie walić jak młot. I oddech czasami taki przyduszony, bardzo niespokojny, niedający tej ulgi, takie niedopełnienie płuc jakby. Jest to bardzo uciążliwe, nie wiem już co z tym zrobić. Możliwe, że to objawy nerwicowe? Czy może mam coś ze zdrowiem? Pojawia się często także kłucie w pobliżu serca, ogólnie w klatce piersiowej, bóle róznego rodzaju. Jeśli ktoś z Was ma podobne objawy, piszcie jak sobie z takimi stanami radzicie, proszę, to powoli nie daje mi żyć, zabiera radość z życia. Pozdrawiam :)
  7. Witajcie, na początek powiem, że podejrzewam u siebie nerwicę depresyjno-lękową. Nie wiem jednak czy na pewno, gdyż sama się zdiagnozowałam, jakoś nie mogę się zmusić do pójścia do psychiatry, ciągle sama chcę sobie z tym poradzić, sama to wyleczyć. Trwa to około 6 miesięcy. Zaczęło się od tego, że miałam poprawę matury w sierpniu, ogromny stres, codzienne skurcze żołądka silne. Ciągle siedziałam w domu, uczyłam się. Żadnych wyjść z domu, wariowałam. Zdałam maturę, poszłam na studia zaoczne, zdałam prawko w tym czasie, niby żyć nie umierać, tylko sieę cieszyć. Ale od tego czasu mam uczucie, że wszystkiego się boję, mam czasami atak paniki silny, serce wali, milion myśli w głowie, boję się, że umieram itd. Nie potragię racjonalnie myśleć. Szukam pracy ale tak naprawde czuję, że jej nie chcę.. czuję jakby zanik emocji, pragnień, nic mnie nie cieszy, moje myśli krążą tylko wokól tego jak się czuję, co się ze mną dzieje...Nie umiem tego opisać..to bardzo dziwne uczucie, jakby obcy człowiek we mnie siedział, jakbym to nie była ja... a na dodatek ciągle myślę o śmierci, boję się jej.. A mam 20 lat.. czuję jakby zaraz życie miało się skończyć, myślę o śmierci swojej, bliskich. Nic dla mnie nie ma sensu..bo po co skoro umrę?? Skoro nie mam pragnień, radości z niczego? To jest naprawdę demotywująca i natrętna myśl, która pojawia się codziennie. Czuję, że tracę już kontrolę nad swoją psychiką... ciągle udaję kogoś innego. Niby zadowoloną..
  8. Szukam dobrego psychologa/psychiatrę w Szczecinie, dajcie namiary jeśli macie jakieś info. Dzięki.
  9. kasza

    Pół-deprsja?

    Witaj :) Ja idę podobną ścieżką, próbuję zwalczyć to sama. To wszystko moja PSYCHIKA. Niezależnie co mi pschiatra powie, jakie leki zapisze, to ja odpowiadam za swoje myśli, muszę je przestawić na dobre tory. I powolutku, powolutku z tego wychodzę, albo mi się wydaje a walczę z tym g**em 5 miesięcy. Dwa razy miałam myśli samobójcze. Lekarz nie postawił diagnozy. Sama sobie ją postawiłam : nerwica lękowa ze szczyptą depresji + sporo objawów somatycznych :/ eehhh.. -- 06 sty 2012, 02:05 -- I wiedz, że to co piszesz w żdanym stopniu nie jest głupie! :) wręcz przeciwnie ! :) -- 06 sty 2012, 02:07 -- jeśli masz ochotę to pisz do mnie na priv. Też jestem tu nowa :)
  10. Hahah Człowiek Nerwica jest dobry "- Depresja! - Zaburzenia lękowe! - ssri! - benzodiazepiny! .....z tych mocy powstałem ja:CZŁOWIEK NERWICA!" - piękne
  11. kasza

    Witajcie! :)

    Cześć! :) Ja mam na imię Kaśka, mam 20 lat i dopiero poznaję tą piękną przypadłość zwaną "depresja" oraz "nerwica", poprostu cieszę się z tego niezmiernie Cieszę się, że z tego wyszedłeś, lubię takie posty, napawa mnie to nadzieją, że jest to jednak wyleczalne :) masz ochotę to pisz, ponarzekamy sobie troszkę na ten ciężki los pozdrawiam :)
  12. kasza

    Witam :)

    Chciałam się z Wami podzielić moim problemem. Mianowicie od września 2011r. dzieje się ze mną coś zupełnie dla mnie niezrozumiałego. Nie mam już siły momentami naprawdę. Zaczęlam w tym roku studia, zdałam prawko, maturka ładnie zdana, trele morele na na na na, wszystko powinno być pięknie... Problem polega na tym, że nie potrafię się zupełnie tym cieszyć. Nie umiem odczuwać emocji. Moje życie zmieniło się tak nagle, działo się tak dużo, że mam wrażenie, że tego nie uniosłam. Myślę, że boję się wkroczyć w dorosłość, tęsknię za czasami licealnymi, za dawną sobą, za dawnym życiem. Studiuję zaocznie, "chcę" znaleźć pracę, ale jak o tym pomyślę, to... No właśnie. Duszność, serce wali, oddycham jak zażynana, silne lęki, bóle serca, bóle w klatce piersiowej. Na początku tak było, że tylko na myśl o pracy tak miałam. Teraz mam tak przed pracą, przed uczelnią, przed wyjściem do sklepu, mam prawko, a boję się jechać autem, boję się wsiąść do autobusu. Wszystkiego się okropnie lękam, zupełnie nie wiem dlaczego, mam wrażenie, że zemdleję, zwariuję, uduszę się.Tak mi się to odbiło na psychice, że czuję się jak taka roślinka niezdolna do niczego, najchętniej siedziałabym w domu, tam się czuję bezpiecznie. Doszłam do tego, że mam lęk przed lękiem. Nie mam na nic ochoty, udaję przed wszystkimi, że wszystko jest OK. Byłam raz u lekarki, internistki, w sprawie przeziębienia, aż wkońcu wymruczałam co się ze mną ostatnio dzieje, to powiedziała, że podejrzewa nerwicę, ale najlepiej żebym udała się do psychologa/psychiatry, zrobiła mi badania krwi, bo coś tam o tarczycy mówiła, ale jest OK. A teraz najgorsze: ciągle myślę o śmierci. Nie pod tym względem, że chcę popełnić samobójstwo. Myślę w ten sposób: "Po co mam to zrobić, pojechać, uczyć się, iść na imprezę ....., przecież to nie ma sensu, I TAK UMRĘ". Wiem, chore. Ale nie umiem sie wyzwolić zupełnie od tej myśli. Mam wyrzuty sumienia, nie wiem dlaczego. Powoli się izoluję od znajomych, bo przecież trzeba do nich JECHAC ! Bo przecież trzeba się z nimi POŚMIAĆ! Pogadać o przyziemnych rzeczach, takich jak szkoła, praca itd., tylko ja nie potrafię skupić myśli, nic mnie to wszystko nie obchodzi. Mój chłopak słucha mnie, pociesza, ale widzę, że nie rozumie mnie, nie wie o co mi chodzi. Nie mam ochoty na żadne czułości, seks, a jak już do czegoś dochodzi, to jedna myśl : "Boże! A jak moje serce tego nie wytrzyma?" czasami jestem wręcz śmieszna. Moje myśli krążą tylko wokół mojej choroby, odkąd się budzę, dotąd jak idę spać, myślę jakie samopoczucie będzie rano, czy może dotanę napadu paniki, hmmm...a może serce będzie tak walić, że będę sobie zawały wmawiać, nowotwory i inne? A chciałabym żyć jak każda dwudziestolatka, chodzić na imprezy, ciszyć się z zakupionej bluzki, którą sobie kupię za własne, zarobione pieniądze w pracy do której dojeżdżam z uśmiechem, własnym samochodem !!! Cokolwiek, cieszyć się życiem! Ale nie umiem, strasznie mnie to irytuje !!! Wysyłam CV, ale w głębi duszy błagam, żeby nikt nie odpowiedział, bo się boję oczywiście. A tu klops, ostatnio dostałam odpowiedź, chyba się zmuszę, pójdę, siedzenie w domu na pewno mi w leczeniu lęku nie pomoże. Lecz czuję, że nie dam rady. Wiem, chaotycznie to napisałam, i w ogóle dość długo, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Nie umiem tego ubrać w słowa. Jeśli ktoś ma podobną sytuację, rady, proszę pisać, może gdzieś jest ktoś kto mnie zrozumie. Pozdrawiam serdecznie :) -- 06 sty 2012, 02:16 -- haha nikt mi nawet nie odpisał jak czytam Wasze posty, to nie mogę wyjść z podziwu jak ładnie o tym wszystkim piszecie, ja co najwyżej powinnam się chyba żalić na "Samosi" chyba
×