
USE90
Użytkownik-
Postów
69 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez USE90
-
zima Chodzilo mi o efekty uboczne w dluzszej perspektywie. Nie wiem, wypadanie wlosow, rozwalony zaladek, uzaleznienie, rozkojarzenie, kaktus na czole... Tego typu sprawy. Nie wiem, ale na ulotce glupiego propranololu masz mozliwych efektow ubocznych wypisanych kilkanascie (jesli dobrze kojarze).
-
Ahma Jasne, twoj ojciec to dupek abstrahujac od tego czy jest chory czy nie jest. Na litosc Boska, to nie tak ze ktos jest super i cool i nagle pod wplywem alkoholu w magiczny sposob staje sie patologicznym dupkiem terroryzujacym innych . To tak nie dziala. W przypadku twojego ojca alkohol jedynie ujawnia jego prawdziwe ja. On na trzezwo dalej jest tym samym dupkiem co po napiciu, poprostu to sie nie ujawnia, hamulce jego prawdziego ja dzialaja. Ale to tylko hamulce, to tylko pozory. I tylko to. Dlatego w pelni rozumiem ze najchetniej bys go wyslala na druga strone rzeki. Czuje to samo w stosunku do mojego ojczyma, mimo tego ze jego relacja z moja mama skonczyla sie juz 10 lat temu! Nienawisc pozostala i najprawdopodobniej pozostanie do konca mojego zycia. Ale tak jak powiedzialem, prawo niedaje mi mozliwosci P.S Nie rob sobie nadziei. Moj dziadek ktory alkoholikiem stal sie jeszcze przed moimi narodzinami ("w moich czasach", i niestety tylko w moich, byl calkowicie niegrozny, nawet zabawny w tym calym swoim dwutygodniowym chlaniu i tulaczce po wsiach i wioskach) dozyl 60-kilku lat i wykonczyl go chyba jakis ruski czy ukrainski alkohol z cholera wie jakich zrodel. Ale nie pisze tego z satysfakcja, dziadka psychola nigdy nie poznalem, takze zle przyjalem jego smierc. Oczywiscie, babcie cenilem duzo duzo bardziej (i duzo duzo bardziej przejalem sie jej smiercia), ale dziadek tez byl dla mnie wazna osoba. Pewnie dlatego ze znalem go tylko jako tego sympatycznego staruszka, ktory czasami urywal sie na dwa tygodnie i tulal sie po wioskach i wsiach pijac denaturat i winiaki z innym menelem (przyjmowalem ten "rytual" ze smiechem).
-
Ahma Jesli jest alkoholikiem to nie jest zdrowy, alkoholizm to choroba. Alkoholik pije bo musi, nie bo chce. Wiem co mowie bo sam jestem uzalezniony (z tym ze nie od alkoholu). Bardzo trudno jest wyjsc z uzaleznienia bedac mlodym czlowiekiem majacym wciaz marzenia, i cele do osiagniecia. A co dopiero wyjsc z wieloletniego uzaleznienia gdy jestes starym czlowiekiem ktory to co mial osiagnac (kariera) juz osiagnal. To nie takie proste znalesc wewnetrza sile na zmiane gdy wiesz ze to co najlepsze jest juz za toba. Inna sprawa ze calkowicie rozumiem twoje uczucie nienawisci do ojca. Moj ojczym nie byl alkoholikiem a tez sie znecal. Tez go nienawidze. Powiem wiecej, jakby nie ograniczalo mnie prawo to... wiadomo chyba co Chce poprostu powiedziec ze tak jak nie warto usprawiedliwiac idioty alkoholizmem (on sie zneca, ale to przez alkoholizm, on taki nie jest ), tak nie warto patrzec na kazdego alkoholika jak na potwora ktory w wolnych chwilach zajmuje sie terroryzowaniem innych. Podejrzewam ze gdyby Twoj ojciec nie pil to tez bylby dupkiem. Moze az tak mocno by tego nie pokazywal, moze poprostu nie tak czesto, ale dalej bylby dupkiem. 1993,20 Kontrolowanie alkoholizmu Twojego ojca jest ponad twoje mozliwosci, niezaleznie od tego czy bedzie on mieszkal sam czy bedzie on mieszkal z toba. Albo jakas porzadna klinika, albo... przestan sie zadreczac. Nie warto, efekt bedzie taki sam. Niezaleznie od tego ile razu mu powiesz ze go potrzebujesz, niezaleznie od tego ile razy bedziesz go odwiedzala efekt bedzie taki sam. Jego alkoholizm juz dawno temu przekroczyl czerwona linie, teraz tylko opieka pod okiem profesjonalistow 24h na dobe... i liczenie ze nie jest jeszcze za pozno.
-
Bardzo smutna historia, zmuszajaca rowniez do refleksji o nieublaganie uplywajacym czasie i nieublaganie niezmiennych konsekwencjach uplywajacego czasu. Czlowiek nigdy juz nie spotka osoby utraconej, nie cofnie rowniez czasu. Pozostaja tylko wspomnienia, obrazy zachowane przez Nas o czasach ktorych juz nie ma, rzeczywistosci ktore istnieja tylko w Nas samych. Nie mam pojecia co Ci poradzic, sam kilka miesiecy temu stracilem bardzo droga mi osobe i do dzisiaj nie potrafia stanac twarza w twarz z tym faktem. Wszelakie okolicznosci mojej straty sa duzo duzo mniej dramatyczne od okolicznosci twojej straty, zapewne dlatego sama smierc bliskiej mi osoby nie wplynela w takim stopniu na moje zycie codzienne co w twoim przypadku, ale... dalej nie potrafie myslec bez lez o tym ze nigdy nie spotkam ponownie tej osoby, ze nigdy wiecej nie uslysze glosu tej osoby. Moj smutek poteguje fakt ze ostatni raz te osobe widzialem w 2003 roku, jako dziecko, a dopiero w 2011 powrocil kontakt, i tylko telefoniczny. Wiedzalem ze Miala raka, wiedzialem; teraz nie moge sobie wybaczyc ze ani razu nie przyjechalem do Polski w okresie 2011-2012 by te osoba jeszcze raz zobaczyc. Nie moge sobie wybaczyc ze tak niewiele przeprowadzilem z Nia rozmow telefonicznych w tym okresie, ze tak powierzchowne byly te rozmowy, ze nigdy nie potrafilem powiedziec wprost ze Ja kocham. A wiedzialem ze umiera! Za pozno, wszystko na nic! Pozostaly tylko wspomnienia z dziecinstwa i te kilka rozmow telefonicznych. Tylko to... Pisze o mojej babci. I jak sie latwo domyslic, nie chodzi o taka zwykla relacja wnuczek-babcia, relacje ktora polega na tym ze czasami w niedziele trzeba isc na obiad do dziadkow bo rodzice mowia ze wypada. Nieee, moje "ja" jest wynikiem kilkuletniej patologicznej relacji mojej mamy z pewnym panem. Gdy bylem dzieckiem tylko mieszkajac u babci nie obawialem sie kazdego kolejnego dnia, kazdej kolejnej nocy, przede wszystkim nocy... Mieszkajac u dziadkow czulem sie jak w domu, bezpieczny, poprostu. ------------- 1993,20, wiem, i Ty tez powinnas to wiedziec, ze to nie Twoja wina, ze to nie Ty zawinilas. To Ty jestes ofiara. Ale to tylko glos rozsadku. A osoby nie posiadajace jakze potrzebnej rownowagi mentalnej nie bywaja racjonalne. Czuja sie gorsze, czuja strach, czuja sie niepewnie, czuja sie winne,... Przykro mi, zostalismy naznaczeni przez Nasze wlasne dziecinstwo. ------------- hania33 Niby wszystko bedzie dobrze, ale jednak tylko na niby. Kazda wielka osoba powiedziala swoja wielka sentencje; Einstein powiedzial o glupocie ludzkiej i wszechswiecie, a Oscar Wilde o pokusie i opieraniu sie. Aforyzm czesto ma to do siebie ze nic odkrywczego nie przekazuje, a jednak w swojej prostocie potrafi Nas zaintrygowac, potrafi zmusic Nas do refleksji, potrafi wskazac pewien kierunek. Nie wiem kto pierwszy uzyl stwierdzenia ze nie warto zyc wspomnieniam, wiem ze mial cholerna racje Niestety (a moze stety), czlowiek to zwierz kierujacy sie czesto emocjami. A gdy w dodatku ten zwierz mial kijowe dziecinstwo, uff, bedzie ciezko, jest terapeuta na sali? Naprawde chcialbym przestac zyc wspomnieniami. Naprawde musze przestac zyc wspomnieniami. Naprawde ciezko jest przestac zyc wspomnieniami. P.S Ale dzieki za wpis. Przyznam ze nie zyj wspomnieniami zmusil mnie do otwartej refleksji nad moim zyciem i nad miejscem w jakim aktualnie sie znajduje. Nie bede w stanie isc do przodu, jesli ciagle bede patrzyl za siebie. Czasami zaluje ze nie przekroczylem tej granicy ktora sprawia ze czlowiek przestawia sie z mysle o samobojstwie na popelnie samobojstwo. Wszystko byloby duzo prostsze...
-
Ciagle sie spozniam; lekcja, wizyta u lekarza, cokolwiek. Dajmy takie studia, od poczatku roku moze z 2 razy przyszlem na czas. A tak zawsze te 5-10 min spoznienia. Inny przyklad, dentysta. Ostatnimi czasy mialem kilka wizyt u dentysty (leczenie kanalowe jednego zemba + plombowanie innego). I wiecie co? 2 razy trzeba bylo przelozyc wizyte bo ja sie spoznilem! Na przyklad dzisiaj mialem wizyte, ale drugi raz sie spoznilem (40 min tym razem). Efekt? Nowa wizyta dopiero za tydzien I tak to wszystko ciagnie sie od kilku lat. Nie wiem co sie ze mna dzieje. Nie spozniam sie z powodu braku czasu. Malo tego, spozniam sie nie tylko w godzinach rannych ale w ogole (daj mi wizyta na 18 to i tak pewnie sie spoznie). Nie wiem dlaczego tak postepuje. Zawsze odkladam wszystko na ostatnio chwile a potem jak juz jest ta ostatnia (przez duze O) chwila to sie okazuje ze znowu nie wyrobie w czasie. I tak ciagle i ciagle. Jestem zly na siebie, bardzo zly. I za caloksztalt i za dzisiaj; bede teraz z prochnica tydzien dreptal bo znowu sie spoznilem, choc mialem wizyta na godzine 13:15! Jesli mam byc calkiem szczery to musze napisac ze moje spoznanie ranno - popoludniowe jeszcze mozna w jakis sposob wytlumaczych; nie moge spac w nocy, mam problemy ze spaniem w nocy (dzisiaj np. poszlem spac o 6 rano), takze rano jestem nieprzytomny. Ale ja sie spozniam nawet jak dobrze przespie noc, nawet jak mam przyjsc na wieczor! Co jest ze mna nie tak? Moze to prokrastynacja?
-
Nerwica a drżenie mięśni,trzęsienie kończyn,tiki,perestezje.
USE90 odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Ja jak jestem zestresowany to czesto mam problemy z drzacym cialem. Najgorsze sa takie nagle napady stresu/paniki, szczegolnie gdy znajdujesz sie w sytuacji gdzie trudno o unikniecie spojrzenia innych osob. Wprawdzie nie mam silnych napadow zbyt czesto, ale gdy juz mam to strasznie je potem przezywam (ze wzgledu na obciach). Ostatni taki przydarzyl sie w poniedzialek. Poczatek roku, wygladasz na normalnego w oczach innych, zadnego incydentu... jest okej mowiac krotko (jak na przygnebionego fobika, rzecz jasna). I dupa. Jeden glupi incydent, jeden atak, kilkanascie sekund ruszania sie jak robocop (okej, robocop nie mial problemow drzacych miesni... kilkanascie sekund ruszania sie jak zaawansowany alkoholik na kacu po dwoch tygodniach chlania spirytusu ) i juz jestes spalony, juz wiadomo ze czubek z Ciebie, nic tylko czlowiek ma ochote zapasc sie pod ziemie. Byc moze wychodzi rzadkosc takich napadow (brak przyzwyczajenia na kompromitacje), ale od tego feralnego poniedzialku ani razu nie bylem na studiach. Tak przybity jestem, tak wstyd mi przed klasa... kurde, jakos nie moge sie zmobilizowac. Nie wazne, jutro juz musze byc bez wyjatku. Przyznam ze czuje lekki niepokoj. Kompromitacja na oczach klasy swieza, takze musze jakos przebakac jutrzejszy dzien na studiach bez wzbudzania zainteresowania. Nie moge sie spoznic (mam z tym problem), ale nie moge tez przyjsc za wczesnie. I potem przykleic sie do lawki i przeczekac klasy na ktorych i tak nie bede w stanie sie skupic (to akurat mam od dluzszego czasu). O ile dobrze pamietam ostatnim razym potrzebowalem kilka dni na dojscie do siebie po kompromitujacym epizodzie trzesawki. Czyli pewnie w granicach srody skonczy sie bezustanne myslenie typu Jezus Maria, ales ty sie chlopie skompromitowal, reputacja legla w gruzach, wszyscy maja Cie za czubka -
Glupota jest to ze On czul wyrzuty sumienia bo w ksiazce sprzed kilkunastu wiekow ktos nabazgral ze masturbacj/sex to zlo, to nieczystosc Religie (w tym katolicyzm) sa tak nielogiczne... jak nerwice. Sa rowniez infantylne i pretensjonalne (my na podobizne Boga byc! my wazni byc!). Nie daja odpowiedzi na zadna kwestie. I, a jakze by inaczej, co jakis czas w obliczu postepow nauki zmuszane sa do "modernizacji" Poza tym sam koncept religi wybranej i gatunku wybranego jest smieszny. Pare milionow lat czlowieka i pierdylion roznych religii. Jednoczesnie Ziemia to kilka miliardow lat i miliony (miliardy?) gatunkow ktore sie tu rozwinely i z ktorych 99% wymarlo. Jednoczesnie nasza galaktyka to miliardy gwiazd i jeszcze wiecej planet. Jednoczesnie wszechswiat to miliardy galaktyk. Sam wszechswiat to kilkanascie milardow lat. I to wszystko dla jedenej podgrupy homo sapiens sapiens Bog jak na byt doskonaly jest cholernie malo efektywny w swoich dzialaniach. Sukcesu w biznesie raczej by nie odniosl
-
dusznomi Kurde tez tak czasami mysle zeby sie nie przejmowac, zeby olewac, ale w praktyce slabo wychodzi i sie przejmuje strasznie tym jak mnie postrzegaja
-
Jesli mam byc szczery, nie usmiecha mi sie "normalne" zycie na bazie brania lekow. Okresowo tak, ale docelowa na cale zycie... kurcze przeraza mnie to, mozliwe efekty uboczne, i ogolnie poczucie zaleznosci od cotygodniowego wyjscia do apteki. Aktualnie i tak terapia odpada w moim przypadku (przez nerwice zawalilem troszke tamten rok studiow- brak stypenidum na ten rok i kilka przedmiotow do poprawy- wiec musialem w tym roku wybulic 2600 euro ), przed szukaniem pracy czuje niepokoj (fobia), takze na razie musze przebakac sie jakos do czerwca "domowymi sposobami". Potem zobaczymy, choc wydaje mi sie bede musial sprobowac terapii. Stosunkowo silne objawy nerwicy czy moze tez fobii mam od (powiedzmy) 2004 roku, byc moze od koncowki 2003. Niee, bardziej poczatki 2004 roku. Tak czy inaczej, jest to prawie 10 lat zycia jak wiezien a ja nic nie zrobilem by z tego wiezenie wyjsc. Jedna wizyta u psychologa w publicznej to malo (dupne doswiadczenie, psycholog nie mily, itd., dlatego nie wrocilem, tym bardziej ze i tak sie nie wyleczysz jak wizyte masz co miesiac). A jak to nic nie da? Hmm, nie wiem, moze zrewanzuje sie w taki czy inny sposob dupkowi ktory tak bardzo zrujnowal mi dziecinstwo i... zapewne reszte zycia (i tak juz nie bede mial nic do stracenia). Heh, ale to tylko takie niewinne rozwazania wynikajace z bezsilnosci, nie bierz tego na powaznie Tak sobie pisze
-
Dark Passenger, dokladnie. Jesli ktos kto nie ma problemu z nalogowa mastubracja twierdzi ze jego problemy psychiczne wynikaja ze sporadycznej masturbacji to... sie rozczaruje Ja na przyklad nie mam watpliwosci, ewentualne skonczenie z uzaleznieniem nie sprawi ze zniknie mi nerwica. Nerwica byla pierwsza, pornografia (uzaleznienie od niej) przyszlo potem. Ergo, uzaleznienie daje cos od siebie, rozwala chemie mozgu, byc moze zwieksza objawy samej nerwicy (typu sila i czestotliwosc atakow paniki, depresja, itp.), dlatego warto i nalezy sie zajac tym problemem. Ale niech zaden uzalezniony fobik nie robi sobie nadziei ze wystarczy abstynecja by ten mogl isc robic za prezentera w oscarach amerykanskich Innymi slowy, uzaleznienie to jedno, nerwica to drugie, masturbacja to trzecie. Dwa pierwsze zjawiska sa szkodliwe i w pewnym stopniu samonapedzajace sie, masturbacja jako akt rozladowania seksualnego jest zupelnie nieszkodliwa i nie ma zwiazku ani z nerwica ani z uzaleznieniem. Mowiac obrazowo, uzalezniony i fobik ma dwa problemy ktore na siebie oddzialuja. Pozbedziesz sie jednego problemu, w tym przypadku uzaleznienie, zostanie Ci drugi... byc moze oslabiony (przez powracajaca do normalnosci "chemie" mozgu), ale dalej problem (nerwica). Jako ze na razie nie moge sobie pozwolic na terapie to sprobuje zajac sie problemem uzaleznienia. Nie na zasadzie czystosc do konca zycia i jeden dzien dluzej, tylko na zasadzie... warto walczyc z potrzeba walenia 50 razy na dzien dzien w dzien. Krok pierwszy? Postarac sie by chemia mozgu wrocila do normy. Potem trzeba bedzie sie zastanowci co zrobic by nalog nie powrocal. Prawdopodobnie (wtedy juz tak) bez terapii, bez bezposredniego zaatakowania nerwicy, sie nie obedzie.
-
Kurde, te 6 tygodni brzmia dla mnie jak zdobycie szczytu Mount Everest. Sprobuje, ale wiem ze bedzie ciezko. Wystarczy ze poczuje sie zle (czeste zjawisko zwazywszy na to ze mam obnizony nastroj, byc moze nawet lekka depresje) i juz pornografia dziala na mnie jak magnez. Ale gra warta swieczki, chocby dla samego sprobowania efektow, a noz te przeklete napady paniki ktore tak mnie doluja (i kompromituja) beda slabsze.
-
Moze zabrzmi to nie najlepiej, ale dobrze wiedziec ze nie jest sie jedynym fobikiem z problemem drzacych miesni. Czlowiek czuje sie odrobinke mniej dziwny zima, a jak nauczylas sie lepiej panowac nad myslami? Leki, terapia, moze autorefleksja? P.S Czyli twoim zdaniem bez regularnego zazywania lekow sie nie obedzie?
-
A jak odstawie pornografie i masturbacje powiedzmy na 3 miesiace (hmm, ciekawe jak, po kilku dniach zwykle nie wytrzymuje juz abstynencji ) to czy "chemia" mozgu wraca do normalnosci?
-
Czasami w momencie duzego stresu mam bardzo wstydliwy problem, strasznie sie trzese. A jak to u fobika, czasami ten stres pojawia sie w calkiem zwyczajnych sytuacjach (czyli obciach jeszcze wiekszy). Jak mam na przyklad ekspozycje to zazywam propranolol i po problemie. Ale zazywam go tylko w okreslonych sytuacjach, bardzo rzadko. Nie chce sie faszerowac 24 godziny na dobe. A mnie czasami takie ataki trzesawki dopadaja w normalnych codziennych sytuacjach (ostatnie w poniedzialek, kilkunastosekundowa). Jak sie tego problemu mozna pozbyc, tego bardzo wstydliwego problemu warto napisac (rety, to dzisiaj przezywam siare z poniedzialku). Prosze o rade!
-
Panowie, ale tez bez przesady. Idac tym tokiem rozumowanie (orgazm--- aaaa, 2 tygodnie, 2 tygodnie!) to kazdy (lub kazda ) co puka duzo i czesto (ktoz tego nie chce?) bylby wiecznym zombiem. A to sie kupy nie trzyma.
-
Ciekawe ile w tym prawdy. Od 2006 pornografia jest bardzo obecna w moim zyciu, od 2008 roku nie moge bez pornografii wytrzymac wiecej niz tydzien. No prawie, raz wytrzymalem 10 dni Na przyklad wczorajszy dzien to pierwszy moj czysty dzien od... kwietnie/ maja Faktem jest ze jak problemy psychiczne mam od 2004 raku, tak wstydliwe napady paniki (czytaj, trzesiesz sie jak galareta na oczach wszystkich) pojawily sie w 2008 roku (moze troszke wczesniej, moze troszke pozniej). Daleko mi od cuasi religijnego kazania pornografia/masturbacja to zlo (co to, sredniowiecze?!), ale fakt faktem ciekawi mnie czy moje uzaleznienie od pornografii (i masturbacji) wplywa na moja nerwice. Od kilku lat coraz wieksze problemy z ukrywaniem negatywnych skutkow nerwicy (trzesienie!) oraz coraz wieksze przygnebienie/depresja. No i caraz wieksze oddalanie sie od spoleczenstwa (od 3 lat nie mam znajomych). Rowniez od kilku lat rosnacy problem z pornografia. Niby wszystko sie zazebia, ale... moze to zbieg okolicznosci. Moze zwiekszone uzaleznienie to efekt rosnacych objawow nerwicy, a nie odwrotnie Ciekawi mnie ta kwestia. Jest jakis ekspert na sali? USE90 bez uzaleznienie od pornografii bylby fobikiem tak samo wielkim, a moze nieco mniejszym?
-
Wczorajszy dzien to porazka Mialem na studiach w czasie zajec kilkunastosekundowy atak paniki (musialem wygladac jak hardcorowy alkoholik z 50 letnim stazem na kacu), atak tak jakos z niczego. Pierwszy taki w tym roku (kalendarzowym), czuje sie wiec... hmm, upokorzony (przez moja nerwice). Ogolnie caly dzien czulem sie calkiem calkiem (znudzony i przybity bylem tylko). Potem tez bylo okej, choc momentami (siedzac w lawce) czulem sie troche niepewnie (bez zadnego powodu, bez zadnych objawow; samo uczucie). I tak czas lecial i lecial, az nagle wstalem i polazlem na poczatek klasy (pierwsza lawka) podpisac jakas liste ktorej nie podpisalem wczesniej. Nikt mi nie kazal jej podpisac, sam uznalem ze trzeba podpisac (dlaczego nie poczekalem na koniec lekcji?!). Jak szedlem podpisac to czulem sie normalnie, choc znowu pojawilo sie to uczucie niepewnosci. W trakcie podpisywania nie mialem zadnych fizycznych objawow ataku (pocenie, trzesace rece, serce jak po 50 red bullach, nothing), ale juz mialem rosnace eksponencjalnie poczucie ze popelnilem blad, ze zaraz zacznie sie jazda. I rzeczywiscie tak bylo, droga powrotna (kilka lawek) to byla droga naznaczona atakiem paniki (alkoholik, robocop, whatever; zalosnie musialo to wygladac). Czuje sie wiec troche zazenowany samym soba i moim problemem. Poczatek roku a ja juz wyszlem troche na czubka. Przynajmniej w oczach tych ktorzy zwrocili uwage na ten maly epizod Ktos jeszcze tak ma, czy to ja taki nienormalny?
-
Milosc miloscia i tak dalej, ale... przystojnych i inteligentych mezczyzn jest co nie miara, pamietaj o tym Chociasz teraz moze Ci sie to wydawac dziwne (chemia), to naprawde, takich "towarow", tj. inteligentny+przystojny, duzo. Bardzo duzo. A ten twoj ma "fabryczna" wade, wartosc mniejsza. Decyzja jest twoja, ale pamietaj; jak sie kiedys na nim przejedziesz to zebys nie zalila sie potem jaka ty biedna. Wiesz jaki jest i jaka jest sytuacja; twoj wybor jest w pelni swiadomy i ewentualne przykre konsekwencje beda szly na twoje konto. Nie na jego, tylko na twoje. On poprostu taki jest, ty to wiesz, podejmujesz swiadomy wybor. Wlasciwie to jestes szczesciara; masz pelen obraz sytuacji. By the way; czasami zastanawiam sie czy nie fajnie byloby byc takim psychopata. Choc w pewnym stopniu. Zero stresu, zero strachu, zero poczucia winy, autentyczna wiara we wlasna "wielkosc i wyjatkowosc"... Wyzwalajace... i szalone.
-
Milosc miloscia i tak dalej, ale... przystojnych i inteligentych mezczyzn jest co nie miara, pamietaj o tym Chociasz teraz moze Ci sie to wydawac dziwne (chemia), to naprawde, takich "towarow", tj. inteligentny+przystojny, duzo. Bardzo duzo. A ten twoj ma "fabryczna" wade, wartosc mniejsza. Decyzja jest twoja, ale pamietaj; jak sie kiedys na nim przejedziesz to zebys nie zalila sie potem jaka ty biedna. Wiesz jaki jest i jaka jest sytuacja; twoj wybor jest w pelni swiadomy i ewentualne przykre konsekwencje beda szly na twoje konto. Nie na jego, tylko na twoje. On poprostu taki jest, ty to wiesz, podejmujesz swiadomy wybor. Wlasciwie to jestes szczesciara; masz pelen obraz sytuacji. By the way; czasami zastanawiam sie czy nie fajnie byloby byc takim psychopata. Choc w pewnym stopniu. Zero stresu, zero strachu, zero poczucia winy, autentyczna wiara we wlasna "wielkosc i wyjatkowosc"... Wyzwalajace... i szalone.
-
Milosc miloscia i tak dalej, ale... przystojnych i inteligentych mezczyzn jest co nie miara, pamietaj o tym Chociasz teraz moze Ci sie to wydawac dziwne (chemia), to naprawde, takich "towarow", tj. inteligentny+przystojny, duzo. Bardzo duzo. A ten twoj ma "fabryczna" wade, wartosc mniejsza. Decyzja jest twoja, ale pamietaj; jak sie kiedys na nim przejedziesz to zebys nie zalila sie potem jaka ty biedna. Wiesz jaki jest i jaka jest sytuacja; twoj wybor jest w pelni swiadomy i ewentualne przykre konsekwencje beda szly na twoje konto. Nie na jego, tylko na twoje. On poprostu taki jest, ty to wiesz, podejmujesz swiadomy wybor. Wlasciwie to jestes szczesciara; masz pelen obraz sytuacji. By the way; czasami zastanawiam sie czy nie fajnie byloby byc takim psychopata. Choc w pewnym stopniu. Zero stresu, zero strachu, zero poczucia winy, autentyczna wiara we wlasna "wielkosc i wyjatkowosc"... Wyzwalajace... i szalone.
-
Psychopaci maja to do siebie ze maja zadziwiajaca umiejetnosc bycia czarujacymi... zawsze wtedy kiedy chca Jesli to psychopata (zaznaczam; jesli) to jest wiecej niz prawdopodobne ze z jego strony o "milosci" nie ma mowy. Jak mu sie znudzi, a pewnie sie znudzi, to nie bedzie mial zadnych rozterek przed zakonczeniem waszego zwiazku w bardziej czy mniej mily sposob. Ale decyzja co zrobic nalezy do Ciebie. Jak to napisal Mitchell, w pewnym stopniu kazdy jest kowalem swojego losu. A czy mozna to wyleczyc dzisiaj, w 2013 roku? Nie wiem, mozna sprobowac. Efekty pewnie beda bardzo mizerne, ale...
-
Psychopaci maja to do siebie ze maja zadziwiajaca umiejetnosc bycia czarujacymi... zawsze wtedy kiedy chca Jesli to psychopata (zaznaczam; jesli) to jest wiecej niz prawdopodobne ze z jego strony o "milosci" nie ma mowy. Jak mu sie znudzi, a pewnie sie znudzi, to nie bedzie mial zadnych rozterek przed zakonczeniem waszego zwiazku w bardziej czy mniej mily sposob. Ale decyzja co zrobic nalezy do Ciebie. Jak to napisal Mitchell, w pewnym stopniu kazdy jest kowalem swojego losu. A czy mozna to wyleczyc dzisiaj, w 2013 roku? Nie wiem, mozna sprobowac. Efekty pewnie beda bardzo mizerne, ale...
-
Psychopaci maja to do siebie ze maja zadziwiajaca umiejetnosc bycia czarujacymi... zawsze wtedy kiedy chca Jesli to psychopata (zaznaczam; jesli) to jest wiecej niz prawdopodobne ze z jego strony o "milosci" nie ma mowy. Jak mu sie znudzi, a pewnie sie znudzi, to nie bedzie mial zadnych rozterek przed zakonczeniem waszego zwiazku w bardziej czy mniej mily sposob. Ale decyzja co zrobic nalezy do Ciebie. Jak to napisal Mitchell, w pewnym stopniu kazdy jest kowalem swojego losu. A czy mozna to wyleczyc dzisiaj, w 2013 roku? Nie wiem, mozna sprobowac. Efekty pewnie beda bardzo mizerne, ale...
-
Niektorzy nie za bardzo sa zapoznani z tematem. To ze Mitchell przeprosil to nie znaczy ze "pokazal ludzka twarz". Psychopaci sa swietnymi aktorami, potrafia doskonale emulowac uczucia. Ergo, "przepraszam" bylo zwykla zagrywka pod siebie (nie pod publiczke, opinia innych nie interesuje psychopatow) zadna tam skrucha. Powiem wiecej, podejrzewam ze caly ten watek pt. "chcialbym sie wyleczyc" to nic innego jak gra, pewna forma manipulacji ktora sprawiala mu... nie wiem co, ale cos sprawiala. Zadna tam realna chec poprawy. Naprawde, wiem co mowie. -------------------------- Watek mezatki ktory sie tu przewinal; o ile motywy Mitchella byly paskudne, a tyle ma racje piszac ze sama jest sobie winna. Nie wiem, ja nie jestem psychopata a mimo to nie potrafie "poczuc" wspolczucia wobec niej. Ot, za bledy sie placi. -------------------------- Co do Mitchella, chlopak sie zneca psychicznie bo to go napedza. Jak sie nie zneca to czuje "nude", a psychopata jedynej rzeczy jakiej nie znosi jest wlasnie nuda. Chyba mozna to utemperowac (watpie by on tego pragnal, ten temat to zagranie pod siebie) ale zawsze taki bedzie w mniejszym lub wiekszym stopniu. Bo tu nie chodzi tylko o sama psychike, ale tez o jakies fizyczne ("namacalne") wady w strukturze mozgu. -------------------------- Psychopaci lubia zycie, pytanie o samobojczych myslach bylo absurdalne w tym temacie. ------------------------- Taki sie urodzil, to jest wada w funkcjonowaniu mozgu ktorej wciaz nauka do konca nie rozumie, ale juz sa (czy tez pojawiaja sie) pewne mechanizmy ktore pozwalaja wykryc to na poziomie fizycznym. Inna sprawa ze "poprawnosc polityczna" sie bulwersuje takim wykrywaniem (ludzie sa rowni!), przez co naukowcy ktorzy ida w tym kierunku sa czesto marginalizowani. Uderzajac w tony paranoidalne, pewien autorytet z Stanow ktory nad tematem pracowal powiedzial ze w kregach biznesu i wladzy dosc duzy % ludzi to wlasnie psychopaci (brak uczuc pomaga dostac sie na szczyt). By moze to jest powodem owego marginalizowania? Ale podkreslam, piszac to uderzam w tony paranoidalne ------------------------ Co moge jeszcze napisac. Uderzyla mnie opowiesc ze szczuciem klasy w podstawowce na jakiegos dzieciaka, ale nie tyle z powodu zachowanie Mitchella (choc tez mnie bardzo mocno zbulwersowalo) co z powodu klasy... Kolejny juz dowod na to ze czlowiek to w zasadzie to nic innego jak bydlo, zwykla masa z ktorej wyrozniaja sie tylko jednostki. Historycznie mamy duzo przykladow gdzie tzw lider zwyklym "pierdnieciem" sprawial ze masy umieraly z orgazmu i skakaly w ogien. Moda, trendy, cool, fashion, jool zioom i blablabbla; tez w duzej mierze bazuja na bezrefleksyjno-stadnym charakterze homo sapiens sapiens. ------------------------ Naiwnosc to kolejna rzecz ktora jest grzechem glownym czlowieka. W relacjach miedzyludzkich jestesmy czesto taaaaak naiwni. Milosc, przyjacielstwo, wiara, powoloanie ble, ble, ble. Interesy, wlasne interesy. Motorem napedowym dla wiekszosci ludzi sa interesy. Nie-psychopata potrafi wczuc sie w interesy innych (co nie znaczy ze zawsze je respektuje!), psychopata nie. Psychopata nie respektuje czegos czego nie "czuje", a nie czuje tego ze "rzeczy" moga miec interesy. Jest on i sa rzeczy. Kropka.
-
Niektorzy nie za bardzo sa zapoznani z tematem. To ze Mitchell przeprosil to nie znaczy ze "pokazal ludzka twarz". Psychopaci sa swietnymi aktorami, potrafia doskonale emulowac uczucia. Ergo, "przepraszam" bylo zwykla zagrywka pod siebie (nie pod publiczke, opinia innych nie interesuje psychopatow) zadna tam skrucha. Powiem wiecej, podejrzewam ze caly ten watek pt. "chcialbym sie wyleczyc" to nic innego jak gra, pewna forma manipulacji ktora sprawiala mu... nie wiem co, ale cos sprawiala. Zadna tam realna chec poprawy. Naprawde, wiem co mowie. -------------------------- Watek mezatki ktory sie tu przewinal; o ile motywy Mitchella byly paskudne, a tyle ma racje piszac ze sama jest sobie winna. Nie wiem, ja nie jestem psychopata a mimo to nie potrafie "poczuc" wspolczucia wobec niej. Ot, za bledy sie placi. -------------------------- Co do Mitchella, chlopak sie zneca psychicznie bo to go napedza. Jak sie nie zneca to czuje "nude", a psychopata jedynej rzeczy jakiej nie znosi jest wlasnie nuda. Chyba mozna to utemperowac (watpie by on tego pragnal, ten temat to zagranie pod siebie) ale zawsze taki bedzie w mniejszym lub wiekszym stopniu. Bo tu nie chodzi tylko o sama psychike, ale tez o jakies fizyczne ("namacalne") wady w strukturze mozgu. -------------------------- Psychopaci lubia zycie, pytanie o samobojczych myslach bylo absurdalne w tym temacie. ------------------------- Taki sie urodzil, to jest wada w funkcjonowaniu mozgu ktorej wciaz nauka do konca nie rozumie, ale juz sa (czy tez pojawiaja sie) pewne mechanizmy ktore pozwalaja wykryc to na poziomie fizycznym. Inna sprawa ze "poprawnosc polityczna" sie bulwersuje takim wykrywaniem (ludzie sa rowni!), przez co naukowcy ktorzy ida w tym kierunku sa czesto marginalizowani. Uderzajac w tony paranoidalne, pewien autorytet z Stanow ktory nad tematem pracowal powiedzial ze w kregach biznesu i wladzy dosc duzy % ludzi to wlasnie psychopaci (brak uczuc pomaga dostac sie na szczyt). By moze to jest powodem owego marginalizowania? Ale podkreslam, piszac to uderzam w tony paranoidalne ------------------------ Co moge jeszcze napisac. Uderzyla mnie opowiesc ze szczuciem klasy w podstawowce na jakiegos dzieciaka, ale nie tyle z powodu zachowanie Mitchella (choc tez mnie bardzo mocno zbulwersowalo) co z powodu klasy... Kolejny juz dowod na to ze czlowiek to w zasadzie to nic innego jak bydlo, zwykla masa z ktorej wyrozniaja sie tylko jednostki. Historycznie mamy duzo przykladow gdzie tzw lider zwyklym "pierdnieciem" sprawial ze masy umieraly z orgazmu i skakaly w ogien. Moda, trendy, cool, fashion, jool zioom i blablabbla; tez w duzej mierze bazuja na bezrefleksyjno-stadnym charakterze homo sapiens sapiens. ------------------------ Naiwnosc to kolejna rzecz ktora jest grzechem glownym czlowieka. W relacjach miedzyludzkich jestesmy czesto taaaaak naiwni. Milosc, przyjacielstwo, wiara, powoloanie ble, ble, ble. Interesy, wlasne interesy. Motorem napedowym dla wiekszosci ludzi sa interesy. Nie-psychopata potrafi wczuc sie w interesy innych (co nie znaczy ze zawsze je respektuje!), psychopata nie. Psychopata nie respektuje czegos czego nie "czuje", a nie czuje tego ze "rzeczy" moga miec interesy. Jest on i sa rzeczy. Kropka.