Odkryłem to forum kilka dni temu, znajdując się w dołku (kolejnym) i muszę przyznać, że odkrycie, że nie tylko ja mam takie problemy, podniosło mnie na duchu i po części zmotywowało. Jednak powoli poprzedni stan psychiczny powraca, a obiecałem sobie, że tym razem nie pozwolę na to. Nawet pisząc to w tej chwili mam chęć zostawienia tego i powrotu do łóżka. Wczoraj położyłem się spać nie będąc nawet zmęczonym, chcąc po prostu uciec przed rzeczywistością, co nie zdarzało mi się już dawno, ale nie jest mi obce.
Zauważyłem u siebie objawy depresji, które utrzymują się właściwie od początku studiów (5 lat), a które bagatelizowałem na różne sposoby: wmawiając sobie, że tak naprawdę nie istnieją, że mogę zdusić je w sobie, że nie mam prawa ich przeżywać, bo są istotniejsze problemy. Często czuję ucisk na skroni, zaciśnięte gardło, mam uczucie permanentnego zmęczenia, tendencje do niskiej samooceny, trudności w podejmowaniu decyzji, niemożność skupienia uwagi (to właściwie cały czas), strach przed wyjściem "do ludzi". Pozostając przy temacie ludzi: nigdy nie byłem osobą towarzyską, z liceum utrzymuję kontakt z kilkoma ludźmi, dopiero na studiach udało mi się utrzymać stałe grono znajomych. Jednak w związku z powtarzaniem roku, znajomości rozmyły się, a z nową grupą nie udało mi się zżyć, ze względu na związaną z wyjątkowo niską w tym czasie samooceną, tendencją do wycofywania się. Dodatkowo, w stosunku do osób, z którymi utrzymywałem kontakt odczuwałem pewną zaborczość, która była chyba elementem moich kontaktów towarzyskich tak długo, że dopiero teraz zdałem sobie z niej sprawę. W ostatnich tygodniach przytłoczyło mnie poczucie, że nie poznam już żadnych ludzi, a na pewno nie zżyję się z nimi, a wszystkie stare kontakty wygasną. W związku z tym pojawiły się sinusoidalne wahania samopoczucia: od spokojnego (nie euforycznego) upewnienia, że mam wokół siebie ludzi, którzy przy mnie zostaną, po rozpacz związaną ze strachem przed utratą ich w związku z moją zaborczością z jednoczesnym uczuciem niemożliwości zdobycia nowych znajomych.