Witam wszystkich,
mam pewien problem, z ktorym nie moge sie poradzic, moze mi bedziecie w stanie podpowiedziec co robic.
otoz w niektorych sytuacjach zaczynam sie bez powodu stresowac, i do tego dochodzi bol zoladka taki jak przed wymiotami, bardzo czesto wymiotuje w takich sytuacjach.
troche sie zaczelem zastanawiac kiedy mi sie to dzieje, bo tak naprawde zaczelo sie ostatnio nasilac, ale okazuje sie ze mialo miejsce juz w moim dziecinstwie. kiedy pojechalem na wycieczke i znalazlem sie w nowym miejscu u nowych ludzi (nagly stres i wymioty). rowniez tak bylo jak poznalem 1sza dziewczyne, oczywiscie bylem szczesliwy ale przy poznawaniu jej, pozniej jej bliskich(nagly stres i wymioty), przed 1szym seksem rowniez. najczesciej mi sie to jednak zdarza jak jestem w nowych miejscach, np wyjechalem na studia 1sza noc na stancji(stres i wymioty), zdazylo mi sie rowniez pod koniec imprezy jak przypomnial mi sie fakt ze mam spac w nowym miejscu.
opowiadalem o swojej dolegliwosci pewnemu lekarzowi ogolnemu, ogolnie olal mnie zapisal hydroksyzyne a pozniej tranxene, nigdy nie bralem tego przez jakis czas to i moze nie dzialalo w pewnych sytuacjach, czytalem gdzies ze sa uzalezniajace. moj ostatni lekarz powiedzial ze to kwestia psychiki i nastawienia, polecil pic melise.
czy macie jakies rady?? czy isc do psychologa/psychiatry ?? nie wiem za bardzo jak poradzic sobie z tym problemem, tym bardziej ze jest bardzo deprymujacy w nowych sytuacjach.
ponad pol roku temu rzucilem palenie, mam dosc silna motywacje zmieniania siebie, ale ten problem mnie przerasta.
pozdrawiam i dziekuje za odpowiedzi :)
"grunt to byc szczesliwym"