Cztery lata temu około 2 w nocy dostałem atak potwornej duszności oraz zimny pot na czole z towarzyszącym bólem w klatce piersiowej. Wielki strach , wezwanie pogotowia itp. Podali ranigast ? oraz relanium i było O.K. Następny podobny atak był dokładnie w tydzień później popołudniu. Trzeba było zacząć działać samemu aby stwierdzić co to może być bo nikt nie potrafił mi na to odpowiedzieć. Przeszedłem wszystkie możliwe badania skończywszy na tomografie. DIAGNOZA-jest pan całkowicie zdrowy. No cóż werdykt wspaniały , cóż można chcieć więcej. Nie minął kolejny tydzień , a tu objawy zawału wróciły. Zacząłem brać leki uspakajające w momencie takich ataków i zaczynało pomagać. Przez kilka miesięcy brałem Lexotan i było całkiem nieźle aż w końcu było na tyle dobrze że odstawiłem wszystkie leki. Minął niecały rok. W pracy większa nerwówka bo dla szefów tylko coraz więcej kasy się liczy. Pracowałem po 12-13 godzin dziennie również w wekendy. I cóż , stało się , znów atak po ataku głównie w nocy , na pogotowiu ratunkowym na izbie przyjęć tak mnie już znali że nawet im się nie spieszyło aby udzielić jakiejkolwiek pomocy. Trafiłem do kardiologa aby wykluczyć serce - zrobiłem test wysiłkowy oraz echo i wszystko wyszło O.K. No to jak serce dobre to lekarze przyczepili się do układu pokarmowego. Udałem się do prywatnej kliniki aby zrobić gastroskopie i USG jamy brzusznej po czym lekarz stwierdził że mam chory woreczek żółciowy , który należy usunąć ale nie obiecuje że dolegliwości ustąpią , dał wizytówkę do siebie do domu i zapisał lek za 150 zł. Kontrolnie zrobiłem jeszcze raz USG ale już w innym miejscu i okazało się że woreczek jest zupełnie zdrowy. Aby mieć święty spokój położyłem się na dwa dni do szpitala wojskowego w celu przebadania układu pokarmowego. Zrabili gastro , biochemię i wiele innych badań i wszystko jest O.K. Aż w końcu trafiłem do psychiatry. Początkowo zapisał mi Lorafen i Velefax. Lorafen dobrze mi służył choć mam świadomość że lek ten uzależnia , ale Velafax robił mi przez kilka dni mentlik w głowie. Było ciężko , aż w końcu ustąpiło.Po około 1 miesiąca zmieniono mi Velafax na Efectin 75 ER do tego brałem Lorafen który stopniowo był odstawiany i zastąpiony 6 mg Lexotanu. Od pewnego czasu bóle w klatce piersiowej ustąpiły aż do momentu kiedy dostałem dwa potworne ataki , a psychiatra powiedział że to następstwo zmiany leków a na dodatek wycofał Lexotan i zamienił go na Signopan w najmniejszej dawce. Na drugi dzień to był już koszmar. Miałem 100 km do domu jadąc samochodem , z tyłu żona z 2,5 roczną córką a tu kolejny jeszcze gorszy atak. Ledwo dojechałem do domu. Zadzwoniłem do psychiatry ale cóż , telefonu nie odebrał. Postanowiłem zmienić lekarza. Na pierwszej wizycie wycofał Efectin i signopan. Zapisał Luxetę , Neurol 1 mg SR oraz zanim nie zacznie działać Luxeta mam przez kilka dni profilaktycznie brać Lorafen 2mg ( u tamtego psychiatry brałem 7 mg ). Biorę to wszystko 4 dzień i nie chciałbym zapeszać ale jest nieźle i po raz pierwszy mam uśmiech na twarzy od 5 miesięcy. Cieszę się bo nawet ciśnienie teraz mam 110/75 a po Efectinie miałem nawet 160/105. Tylko jeszcze tętno mam między 85-105 ale tylko przez około 1 godzinę po przebudzeniu. Lekarz jednak twierdzi że po takich przejsciach i chorych nerwach to wróci do normy. Stwierdzono mi nerwicę lękową z nawrotem depresji a leczenie ma trwać około 6 miesięcy nie licząc że Luxetę być może będe brał około 1 roku.
To by było na tyle .
Bądźcie silni i trzymajmy się razem walcząc z tym cholerstwem. I jeszcze jedno - uważajmy bo nawet jak się podleczymy , to choroba może powrócić nawet po kilku miesiącach a nawet latach
Piotr