Skocz do zawartości
Nerwica.com

mtajemnica

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mtajemnica

  1. Mam pytanie dotyczące Oddziału Leczenia Zaburzeń Osobowości w Krakowie. Czy ktoś z was orientuje się może ile trwa tam leczenie ? Od niedawna zdiagnozowali u mnie dodatkowo te zaburzenie. Szukałam ale wiem, że więkość to oddziały nerwic..
  2. jestem walnieta na tym punkcie http://www.zwierzaki--pixxy.prv.pl/ do rodzinki doszly 2 szczurzaste samiczki i 2 myszowate samiczki http://www.animals.livenet.pl/forum/index.php zapraszam
  3. Nazywam się Kamila. W internecie większosć osób zna mnie pod innymi nickami. Na zaburzenia-odzywiania choruję od 5 lat. Obecnie na bulimie, ale anoreksja nie jest mi nieznana. Nie jestem jeszcze całkowicie zdrowa, ale w trakcie leczenia(psychiatra, terapeuta). Do zaburzen odzywiania, doszła depresja(od 2-3 lat) oraz nerwica lekowa, gdzie musze sie hiperwentylowac. Mam to od niedawna, ale wierze w to ze wkoncu zniknie...
  4. na prawde duzo rzeczy o ktorych piszecie sa podobne do mnie. Dla mnie odpowiedz w szkole byla zawsze koszmarem. Pozniej zaczely sie takie objawy, ze nie chcialam wychodzic z domu.. wydawalo mi sie ze wszyscy sie na mnie patrza.. a do tego chorujac na zaburzenia odzywiania jeszcze bardziej sie to nakrecalo
  5. U mnie niby stwierdzil neurolog migrene, chociaz nie zdaje mi sie ze jest to wina wlasnie tej przyczyny.. Casami glowa bolala mnie co 2 dni, gdzie strasznie mnie mdlilo... i zwracalam
  6. Przez tydzien chodzilam nieprzytomna, niekontaktowalam... Na poczatku zwracalam.. Mam problemy z migrena, a ten lek jeszcze to bardziej nakreca. Uwaga! Przy tym leku nie wolno brac żadnych przeciwmigrenowych leków.
  7. brałam, odstawilam go po kilku miesiacach.. lekarz stwierdzil, ze na mnie lek nie dziala
  8. Najgorszy z 6 lekow jakich bralam. Było jeszcze gorzej...
  9. Brałam 25tki 2 razy dziennie. Wydaje mi sie, ze jest to dosyc dobry lek.
  10. Moj problem może być dziwny, ale sama zastanawiam się nad tym wszystkim. Aktualnie choruję na bulimię, w między czasie doszła depresja, stany lekowe przed wyjsciem z domu i teraz nerwica. Zaczeło sie od... Wysłany: Sro Lip 18, 2007 19:57 Ja jestem po kilku dniowej wizycie w niemieckim szpitalu. Bylam w wesołym miasteczku gdzie bylo bardzo gorąco.. Po powrocie do domu poszłam ledwo zywa spac. Wieczorem zaczęłam zwracać, dusic sie i mialam dreszcze.. Wydawało mi sie ze jest bardzo zimno. Tato zapakował mnie do samochodu i pojechaliśmy na pogotowie.. od razu robili mi badania i powiedzieli ze muszę zostac bo jest to bardzo niebezpieczne. Przez kilka nocy leżałam podłączona pod kroplówką. Na drugi dzien mialam dwa ataki gdzie sie dusiłam. Lekarze od razu podali mi cos po czym od razu zasnelam. Nie mialam ochoty jesc ani pic, gdzie musialam bo by mi nerki poszly.. pierwsza jeszcze nie pewna diagnoza: słońce i bardzo "silna" dawka lekow przeciwdepresyjnych które biore.(anafranil 25tki, 2 razy dziennie.. dodam ze to sa moje juz 6 leki) Wysłany: Czw Lip 19, 2007 19:02 Pojechałam z chłopakiem do ogrodu, w którym wycinał żywopłot. Nic nie robiłam..poszłam po komórkę i zaczęłam sie dusić. zanim doszłam do faceta minelo 15 min. Przez kolejne 15 min leżałam na lawce z moim woreczkiem... Zadzwonił do ojca i szybko do szpitala. od razu 2 lekarzy nad glowa i 2 pielegniarki...wenflon, ekg, badania... sprawdzali tez krzepliwość krwi.. (pobierali krew z ucha)... Lekarze mówią ze to na tle nerwowym... Dzień po tym jak robili mi te badania, miałam po południu atak.. zaczęłam sie dusic i oddychac, przez ten woreczek.. To byl jedyny raz kiedy udało mi sie bez pomocy lekarzy zlapac oddech. Wieczorem tego samego dnia siedziałam z ojcem i Sebastianem przed tv, nagle chwyciłam pompkę i wyszłam do 2 pokoju.. zaczęłam sie dusic przez 30 min.. Zadzwonili po karetkę... po czym musieli wzywać druga, bo ciężki przypadek.. Na noszach wynieśli mnie do szpitala..Leżałam noc, zeby sie uspokoić. Po wyjsciu ze szpitala bylo dobrze.. Byla to sobota.. robiliśmy ognisko, w niedziele pojechaliśmy do Belgii. W poniedziałek atak... ojciec zawiózł mnie bliżej do lekarzy,ale oni od razu transportowali mnie karetka do szpitala..zwijałam sie z bolu.. nie mogłam zlapac oddechu. Przez zle oddychanie palce zaczelo mi wykrecac, w brzuchu wszystko bolalo...Lekarz dal mi cos na uspokojenie i zawiezli mnie na oddzial.. Przeleżałam kolejne 2 dni, oczywiscie kroplowki co chwile dostawałam. Jednego dnia mialam ataki co 2 godizny, skrecalo mnie, pielęgniarki podnosily zebym usiadla a ja im sie przelewałam przez ręce... Chłopak byl przy wszystkich napadach.. Lekarze dzwonili do szpitala psychiatrycznego.. tam stwierdzili ze moga mnie przyjac bez problemu ale nie znam jezyka i zebym wracala do polski bo to nie ma sensu. Tak wiec w srode rano ojciec przyjechal po mnie... dostalam leki i miałam 12h(tu kartka przetlumaczona na jezyk polski gdzie napisali lekarze http://i6.photobucket.com/albums/y209/pixxxa/DSC03651.jpg ) na przejazd do Polski. Ojciec chcial zeby mnie przetransportowali helikopterem, ale ubezpieczalnia placi polowe a reszte my.. i to sa bardzo duze pieniadze. Przed Berlinem napad... ojciec wezwal karetke.. Zaczelam zasypiac a lekarz, nawalal mnie po twarzy... kroplówka.. badania zawiezli do szpitala psychiatrycznego... Czemu psychiatryk ? bo to wszystko na tle nerwowym i tylko tam lecza takie sprawy.. dostalam leki i moglam jechac dalej. O 1 w nocy dojechaliśmy dopiero do domu... od tego czasu co 2 dni mialam napady, ktorych nie potrafilam opanowac... przyjezdzala karetka po 2 godzinach dusznosci. Pierwsze 15 minut jakoś probuje sobie radzić, później oddech jest coraz szybszy i juz nie mam jak łapać powietrza. Lekarze ciagle daja mi relanium, itd. Bylam u swojej psychiatry ktora przepisala mi xanax 2 razy dziennie i w czasie napadu tez mam brac. mam jeszcze seroxat. Wczesniej bralam rozne psychotropowe leki: fluoksetyne, zoloft, trittico, mobemid, velafax, anafranil byl ostatnim lekiem 25ki 2 razy dziennie. Od czasu brania lekow mijaja 5 dni...za 4 dniem-czyli wczoraj od godziny 13zaczely sie dusznosci. Siedzialam nagle w ogrodzie i czulam ze cos jest nie tak... Po 14 pojechalismy z chlopakiem na pogotowie.. dali mi 10relanium i cos jeszcze... wyniki wszystko ok. Pojechalismy do jego ciotki gdzie poszlam spac. Kolo 20stej obudzil mnie ze wracamy do domu... po 5 minutach czulam ze znowu sie zaczyna... do tego samego szpitala, nastepna dawka relanium 10tka, kroplowka... i dopiero o 3 w nocy do domu wrocilam. Nie wiem co mam robic, bo xanax w czasie napadow nic mi nie pomaga... a to nie trwa juz godzine, tylko o wiele dluzej [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:19 pm ] Moj problem może być dziwny, ale sama zastanawiam się nad tym wszystkim. Aktualnie choruję na bulimię, w między czasie doszła depresja, stany lekowe przed wyjsciem z domu i teraz nerwica. Zaczeło sie od... Wysłany: Sro Lip 18, 2007 19:57 Ja jestem po kilku dniowej wizycie w niemieckim szpitalu. Bylam w wesołym miasteczku gdzie bylo bardzo gorąco.. Po powrocie do domu poszłam ledwo zywa spac. Wieczorem zaczęłam zwracać, dusic sie i mialam dreszcze.. Wydawało mi sie ze jest bardzo zimno. Tato zapakował mnie do samochodu i pojechaliśmy na pogotowie.. od razu robili mi badania i powiedzieli ze muszę zostac bo jest to bardzo niebezpieczne. Przez kilka nocy leżałam podłączona pod kroplówką. Na drugi dzien mialam dwa ataki gdzie sie dusiłam. Lekarze od razu podali mi cos po czym od razu zasnelam. Nie mialam ochoty jesc ani pic, gdzie musialam bo by mi nerki poszly.. pierwsza jeszcze nie pewna diagnoza: słońce i bardzo "silna" dawka lekow przeciwdepresyjnych które biore.(anafranil 25tki, 2 razy dziennie.. dodam ze to sa moje juz 6 leki) Wysłany: Czw Lip 19, 2007 19:02 Pojechałam z chłopakiem do ogrodu, w którym wycinał żywopłot. Nic nie robiłam..poszłam po komórkę i zaczęłam sie dusić. zanim doszłam do faceta minelo 15 min. Przez kolejne 15 min leżałam na lawce z moim woreczkiem... Zadzwonił do ojca i szybko do szpitala. od razu 2 lekarzy nad glowa i 2 pielegniarki...wenflon, ekg, badania... sprawdzali tez krzepliwość krwi.. (pobierali krew z ucha)... Lekarze mówią ze to na tle nerwowym... Dzień po tym jak robili mi te badania, miałam po południu atak.. zaczęłam sie dusic i oddychac, przez ten woreczek.. To byl jedyny raz kiedy udało mi sie bez pomocy lekarzy zlapac oddech. Wieczorem tego samego dnia siedziałam z ojcem i Sebastianem przed tv, nagle chwyciłam pompkę i wyszłam do 2 pokoju.. zaczęłam sie dusic przez 30 min.. Zadzwonili po karetkę... po czym musieli wzywać druga, bo ciężki przypadek.. Na noszach wynieśli mnie do szpitala..Leżałam noc, zeby sie uspokoić. Po wyjsciu ze szpitala bylo dobrze.. Byla to sobota.. robiliśmy ognisko, w niedziele pojechaliśmy do Belgii. W poniedziałek atak... ojciec zawiózł mnie bliżej do lekarzy,ale oni od razu transportowali mnie karetka do szpitala..zwijałam sie z bolu.. nie mogłam zlapac oddechu. Przez zle oddychanie palce zaczelo mi wykrecac, w brzuchu wszystko bolalo...Lekarz dal mi cos na uspokojenie i zawiezli mnie na oddzial.. Przeleżałam kolejne 2 dni, oczywiscie kroplowki co chwile dostawałam. Jednego dnia mialam ataki co 2 godizny, skrecalo mnie, pielęgniarki podnosily zebym usiadla a ja im sie przelewałam przez ręce... Chłopak byl przy wszystkich napadach.. Lekarze dzwonili do szpitala psychiatrycznego.. tam stwierdzili ze moga mnie przyjac bez problemu ale nie znam jezyka i zebym wracala do polski bo to nie ma sensu. Tak wiec w srode rano ojciec przyjechal po mnie... dostalam leki i miałam 12h(tu kartka przetlumaczona na jezyk polski gdzie napisali lekarze http://i6.photobucket.com/albums/y209/pixxxa/DSC03651.jpg ) na przejazd do Polski. Ojciec chcial zeby mnie przetransportowali helikopterem, ale ubezpieczalnia placi polowe a reszte my.. i to sa bardzo duze pieniadze. Przed Berlinem napad... ojciec wezwal karetke.. Zaczelam zasypiac a lekarz, nawalal mnie po twarzy... kroplówka.. badania zawiezli do szpitala psychiatrycznego... Czemu psychiatryk ? bo to wszystko na tle nerwowym i tylko tam lecza takie sprawy.. dostalam leki i moglam jechac dalej. O 1 w nocy dojechaliśmy dopiero do domu... od tego czasu co 2 dni mialam napady, ktorych nie potrafilam opanowac... przyjezdzala karetka po 2 godzinach dusznosci. Pierwsze 15 minut jakoś probuje sobie radzić, później oddech jest coraz szybszy i juz nie mam jak łapać powietrza. Lekarze ciagle daja mi relanium, itd. Bylam u swojej psychiatry ktora przepisala mi xanax 2 razy dziennie i w czasie napadu tez mam brac. mam jeszcze seroxat. Wczesniej bralam rozne psychotropowe leki: fluoksetyne, zoloft, trittico, mobemid, velafax, anafranil byl ostatnim lekiem 25ki 2 razy dziennie. Od czasu brania lekow mijaja 5 dni...za 4 dniem-czyli wczoraj od godziny 13zaczely sie dusznosci. Siedzialam nagle w ogrodzie i czulam ze cos jest nie tak... Po 14 pojechalismy z chlopakiem na pogotowie.. dali mi 10relanium i cos jeszcze... wyniki wszystko ok. Pojechalismy do jego ciotki gdzie poszlam spac. Kolo 20stej obudzil mnie ze wracamy do domu... po 5 minutach czulam ze znowu sie zaczyna... do tego samego szpitala, nastepna dawka relanium 10tka, kroplowka... i dopiero o 3 w nocy do domu wrocilam. Nie wiem co mam robic, bo xanax w czasie napadow nic mi nie pomaga... a to nie trwa juz godzine, tylko o wiele dluzej [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:46 pm ] http://i6.photobucket.com/albums/y209/pixxxa/DSC03543.jpg mam specjalny woreczek przez ktory oddycham jak czuje ze nadchodzi napad
×