witam,
co prawda nowa w tematach depresji, nerwic i wszelkich zaburzen nie jestem.
ponad 10 lat juz lecze sie, mialam stawiane rozne diagnozy: raz depresja, innym razem nerwica depresyjna, w szkole podstawowej fobia szkolna, pozniej na studiach zaburzenia osobowosci ( nie mam pojecia jakiego typu ale czytalam np o borderline i mysle ze mnie to nieopisuje i nie dotyczy). i do tego najrozniejsze leki...
sama nie potrafie powiedziec co mi jest
kilka lat temu ciełam sie, i przedwczoraj znowu to zrobilam... bylam pewna ze juz nigdy przenigdy nie siegne po zletke i sie nie potne. przerazilam sie strasznie a najbardziej przerazil sie moj chlopak ktory nigdy nie widzial mnie w takim stanie. najpierw bylam agresywna w stos. do siebie a ptem zaczelam go bić po twarzy i krzyczec ze nie powinien ze ma byc, ze nie moze, ze musi znalezc sobie inna dziewczyne. to co sie wydarzylo w niedziele to bylo cos czego nie czulam juz wiele lat. taka ogromna pustka, bol, lek, agresja i zlosc. bylam wczoraj u psychologa alenie jestem zbyt pozytywnie nastawiona do tej kobiety. zachowywala sie jakby po 3 wizytach mialo byc wszytsko ok. mysle ze powinnam isc do psychiatry, moze znowu zaczne brac jakies leki.... nie wiem co mi jest i to jest najgorsze. nie rozumiem skad to sie bierze ze ja wlasnego chlopaka po twarzy biłam co jest ze mna nie tak ja juz nad soba nie panuje...