Murunia, na początku czułam się jeszcze gorzej, pierwsze 3 tyg to był koszmar nasilenie lęków, ogólne rozbicie , bóle głowy, zaburzenia widzenia, ciągłe ziewanie i szczękościsk, senna nie byłam . Po miesiącu poczułam spokój , byłam wyciszona, obojętna, natłoki mysli się skończyło wiele rzeczy przestało być takie ważne i niezbędne i wtedy dopiero mogłam zacząć obiektywnie zacząć sobie przyglądać , sobie i wszystkim dookoła, Cały czas chodziłam na terapie , przez rok raz w tygodniu na godzinę, terapia była indywidualna . Na początku było ciężko mi mówić , głównie płakałam, potem było co raz lepiej , w dodatku moja psycholog tak prowadziła rozmowę ze już w gabinecie otwierały mi się oczy na wiele spraw, niektóre dopiero po ćwiczeniach i zadaniach zadanych przez psycholog, to ciężka praca ale się opłaca. Teraz wiem jaka jestem ważna, przedtem ważniejsi byli wszyscy dookoła, moja wartość w moich oczach znacznie się podniosła a z tym miała ogromny problem, nie sprzątam chorobliwie często, nie poświęcam się bezwzględnie dla rodziny, potrafię znaleźć czas dla siebie. Studiuje, w tym roku zaczynam 5 semestr, realizuje się . Nie jest jednak aż tak różowo, miewam lęki rzadko i już nie tak jak kiedyś, ale są i wiem ze zawsze będą się czaić i one i depresja ale wiem jak je zwalczać , nawet jak na chwilę wymięknę znajduję siłę żeby walczyć dalej. Dlatego chcę już odstawić antydepresanty długo się tego bałam , bałam się powrotu lęku, bezsilności, beznadziei, teraz też się boję ale już nie tak panicznie . Są jednak swery z którymi się nie zmierzyłam jestem DDA i nie poukładałam sobie jeszcze spraw z uczuciami wobec rodziców, wciąż we mnie mnóstwo żalu i złości.....