
noname9292
Użytkownik-
Postów
114 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez noname9292
-
Nie wiem czy pomaganie innym licząc na to, że oni później pomogą nam jest dobrym pomysłem.
-
Bardzo fajny film motywacyjny - polecam -- 11 wrz 2012, 18:03 -- Wiesz problemem wielu ludzi z depresją i nie tylko jest pragnienie zrzucenia odpowiedzialności na inną osobę. Liczą, że ktoś w magiczny sposób pomoże im się wyzwolić, wyleczy ich. Oczywiście to dziecinne mrzonki, nic się samo nie dzieje w życiu. Inne osoby mogą tylko wskazać drogę, ale niestety samą drogę trzeba przebyć samemu. Samo poznawanie ludzi jest dziecinne proste, problem tkwi głębiej. Problem, który może rozwiązać tylko osoba go mająca. Samotność to tylko objaw głębszych problemów ze sobą. -- 11 wrz 2012, 18:17 -- http://www.youtube.com/watch?v=oamr6IYhTHE&feature=related
-
Transfuse, to popracuj z psychologiem nad tymi przekonaniami. Jak je zmienisz problem powinien zniknąć
-
Transfuse, może tu nie chodzi o szczęście, tylko o to, że podświadomie przyciągasz taki typ kobiet albo podświadomie taki typ lubisz
-
Wiem o czym piszę bo przez rok leczyłem się psychiatrycznie i chodziłem na psychoterapie. Po prostu trochę czasu minęło i niektóre rzeczy uległy zamazaniu, stąd moja niepewność.
-
Mateusz Grzesiak to na prawdę ogarnięty człowiek i jeśli tradycja psychologia nie pomaga to na pewno warto spróbować niekonwencyjnego leczenia. Personalnie gdyby mnie było stać to wolałbym iść do jakiegoś dobrego coacha niż do psychologa. Leczenie NLP polega bardziej na zmianie myślenia/światopoglądu, a nie tak jak w "zwykłej" psychologii na ciągłym analizowaniu przeszłości i wyżalaniu się. Z tym, że NLP wymaga dużej pracy i samodyscypliny by było skuteczne. Ogólnie czytam obecnie świetna książkę o NLP i jak najbardziej jestem do tego przekonany.
-
O jakiej depresji mówicie? O tej, że człowiek nie widzi wyjścia i chce się zabić? Ta, miałem to. Choć nie wiem jak z wami, ale u mnie depresja działała w różnym natężeniu. Czasami ustępowała i było ok, a czasami nie miałem siły/chęci się ruszać, czasami ryczałem po nocach jak mała dziewczynka. Ale ja miałem depresje ( a dokładniej chyba stany depresyjne, chociaż nie jestem pewien) połączoną z bodajże nerwicą i dużą neurotycznością, więc u was to pewnie inaczej trochę wygląda. Miałem też okres w którym nic nie czułem tak jak ktoś wcześniej to opisał u siebie. Z tym, że u mnie była to reakcja obronna organizmu.
-
Biednych ludzi nie stać na depresje.
-
Może się to wydawać idiotyczne, ale ja "lubię" łapać lekkiego doła. W tym sensie, że wtedy zaczynam się zastanawiać co ze sobą zrobić, co jest nie tak. Takie cierpienie jest motywujące. Tak samo ze samotnością, jest ona nam ludziom potrzebna, dzięki niej trzymamy się w grupie i łatwiej nam przetrwać. Mam też taką refleksje na temat depresji/samotności, że to luksus ludzi, którzy mają czas się zastanawiać. Nie raz, nie dwa słyszałem opinie, że za dużo myślę, za mało działam. Opanowałem do perfekcji umiejętność samo-dołowania się. Najczęściej to robię gdy jestem w nowym środowisku albo krok przed zrobieniem czegoś ważnego. Za bardzo również przejmuje się swoimi głupimi myślami, za dużo analizuję w sposób niekonstruktywny. Odnośnie rozmyślań. Swoistym paradoksem jest, że cywilizacja zachodu żyje w tak luksusowym i bezpiecznym środowisku, a ma coraz większy problem z problemami psychicznymi. Coraz więcej ludzi ma depresje, nerwice, fobie itp Amerykanie łykają antydepresanty jak witaminę C. Może prawdziwa jest hipoteza, że człowiek potrzebuje bólu, cierpienia, niebezpieczeństwa, wojny, głodu - te rzeczy przypominają nam, że życie jest kruche, co jest najważniejsze. A może to wszystko jest skutkiem tego całego zakłamania społeczeństwa , które podświadomie wyczuwamy. Ta ślepa pogoń za materializmem, ciągła masturbacja swojego ego, powoli zamykanie się w świecie iluzji i fikcji (internet, tv, gry, filmy), udawanie, że nie ma głodu, problemów, śmierci. Całkiem zabawne jest gdy patrzy się na spasionych amerykanów wyrzucających żarcie na potęgę i np. ludzi z korei północnej, którzy są tak wygłodzeni, że jedzą innych. Świat jest niby tak rozwinięty, ale ludźmi rządzą dalej takie same prymitywne instynkty jak 10 tyś lat temu Z resztą natura człowieka jest pełna paradoksów. Zjednej strony; kochamy, myślimy o innych, dążymy do spokoju i szczęścia, lubimy współpracować, a z drugiej strony jesteśmy bezwzględni, często okrutni i brutalni, idziemy po trupach do celu. Zawsze zadziwiali mnie naziści pracujący w obozach koncentracyjnych. W pracy, przy więźniach byli potworami, w czasie wolnym, często się uśmiechali, wyglądali na normalnych ludzi, mieli własne rodziny. Bardzo ciekawym zjawiskiem psychologicznym jest efekt lucyfera, który udowadnia, że normalni ludzie mogą pod wpływem środowiska szybko zmienić swoje zachowanie ( z dobrego na złe) Może dlatego lepiej nie myśleć. Prawdę mówiąc wierzę, że szczęśliwy człowiek to albo świadomy ignorant albo idiota.
-
Nie 'znów' :) człowiek z natury stworzony jest do życia z innymi Tak, ale to nie znaczy, że jest z natury od nich uzależniony.
-
http://www.youtube.com/watch?v=DxXedY64Qtg&feature=g-all-lik Jak to oglądałem to przypomniałem sobie jak to w szkole potrafi być chujowo. Jeśli ludzie zaklasyfikują cię do grupy "ofiara" to masz przesrane. Co prawda nie wiedziałem, że babki potrafią być takie okrutne i brutalne, ale widzę, że kobiety dościgają już nas we wszystkim Sam za miesiąc idę na studia i jeśli będzie gówniana atmosfera to sobie je odpuszczę, szkoda zdrowia i nerwów. Nie wiem, może wyjadę do Anglii albo innego miasta, bo myślę, że już wystarczająco długo siedzę w domu i pora coś robić w życiu. hehe to samo mówiłem rok temu, że poprawię maturę (nie uczyłem się prawie w ogóle i nie przyszedłem na egzamin), że zrobię prawko (poddałem się za trzecim razem). Prawie rok siedziałem w domu, żadnych kolegów bliższych nie miałem, więc i z nikim się nie spotykałem:) Mimo to czułem się całkiem fajnie, to był jeden z lepszych okresów od ostatniego czasu. Od pół roku biegam. Schudłem z 83 do 76kg przy 175 cm, ale nie biegam dla wagi biegam bo lubię, od zawsze. Ostatnio byłem na ślubie oraz zanieść papiery i w obydwu miejscach walnąłem gafy (gdy się stresuje moje iq spada do 40 ). Na szczęście nie przeżywam tego jak kiedyś i staram się żyć wedle przekonania "Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi". Dużo rzeczy w życiu przegapiałem bo się bałem i dalej boje życia czy konfrontacji.
-
10 letni fatalny stan umysłu - jak sie z tego podnieść??
noname9292 odpowiedział(a) na Adam87 temat w Depresja i CHAD
tak kaczanov najlepsze co możesz zrobić to jeszcze bardziej zdołować zdołowaną osobę.. brawo stary. -
Może jesteście cyborgami? Sprawdzaliście taką możliwość
-
Zgadzam się. To leży w naturze każdej żywej istoty na tej ziemi - przetrwać i mieć dla siebie jak najlepiej. Bez tej cechy byśmy wyginęli :0
-
Wiesz, trzeba mieć własne życie, hobby, znajomych. Wtedy człowiek staje się mniej uzależniony od drugiej połówki, tak mi się wydaje. Druga osoba nie może być dla ciebie całym światem. Niestety, ludzie z kompleksem Wertera albo się go pozbywają albo źle kończą. Mimo wszystko zdaje sobie sprawę jak łatwo rzuca się radami, a jak je trudno czasami wprowadzić do życia. Praca, praca i jeszcze raz praca nad sobą... i pewna doza humoru i dystansu do świata :)
-
Nikt ci nie karze być wykorzystanym, znasz magiczne słowo nie?
-
Czyli kończysz terapie? Powiem jeszcze jedno. Najważniejsza jest praktyka. Można godzinami rozprawiać nad przyczyną np. swojej nieśmiałości, ale tak na prawdę trwałe rezultaty przynosi jedynie konfrontowanie się z problemami. Jeśli boisz się dziewczyn, podchodź do nich ciągle :) itp.
-
Psychiatra to całkiem co innego niż psycholog i spotkania się diametralnie różnią.
-
Odnoście psychoterapii to warto iść tylko pod warunkiem że się wybierze dobrego, sprawdzonego psychologa. Patałachów w tym zawodzie jest od groma i pewnie będzie jeszcze więcej patrząc na obecną modę na studia psychologiczne - bo dobrze płatna i z pozoru łatwa fucha.. Druga sprawa, trzeba wiedzieć po co się idzie. Ja chodziłem bez większego powodu, żeby sobie pogadać i terapia nie odniosła zamierzonego rezultatu czyt. wyleczenie. Oczywiście w głównej mierze to było moja wina. Trzecia sprawa - czas. Warto sobie wyznaczyć czas terapii np. rok. Jeśli po tym czasie nic się nie poprawi , najlepiej tak czy inaczej zakończyć terapie. Część ludzi myli psychologa z przyjacielem, psychoterapia musi mieć jakiś cel . Chodzenie żeby sobie pogadać o dupie maryni czy by poużalać się nad swoją przykrą przeszłością to strata pieniędzy i czasu. -- 24 sie 2012, 21:54 -- A widoczne rezultaty? Pokonałeś nieśmiałość/samotność/zdobyłeś dziewczynę/bóg wie co?
-
Rzeczywistość jest taka, że facet, który jest cipką czytaj grzecznym chłopcem, który boi się powiedzieć nie, boi się życia i nie potrafi brać tego czego chce, będzie miał zawsze problem ze znalezieniem kobiety. Tak jest, było i będzie, bo co taki facet ma do zaaferowania? Bezpieczeństwo? Nie, bo sam pozwala innym wchodzić sobie na głowę. Miłość, która jest neurotyczna? Cipkowatość i nudę? Chyba jedynie to. Ja rozumiem, że nie każdy jest przebojowy czy ma osobowość samca alfa, ale trzeba w jakiś w sposób wyróżniać się z tłumu, trzeba mieć coś specjalnego co przeciągnie drugą osobę. Nie wiem.. ciekawą osobowość, poczucie humoru, dobry bajer, kasę, wygląd, wyjątkowe spojrzenie na rzeczywistość czy ciekawe życie/hobby. Są ludzie, którzy nawet na nieśmiałość wyrywają dupy, mówiąc kolokwialnie. Jak się jest beznadziejnym przypadkiem to zawsze można kłamać, może związku się na tym nie zbuduje, ale przynajmniej zaliczy. Obejrzyjcie sobie ten materiał. Gościu zbajerował prezenterkę nie bajerując jej, po prostu ma dobrą energię. -- 08 sie 2012, 13:29 -- Dodam, że od groma facetów ma problemy ze znalezieniem kobiety, to nic szczególnego w tych czasach. Najważniejsze to, że by coś z tym robić, a nie użalać się nad naturą kobiet czy beznadziejnością świata. Nawet jeśli kobiety są chujowe zawsze trafi się jakiś wyjątek i to może dla niego warto szukać i próbować.
-
Abstrakcja, ale zawsze tak było. Powiedziałbym nawet, że teraz jest mniej konwenansów i reguł niż wcześniej. Moim zdaniem największą przyczyną zwiększającej się liczby osób samotnych jest właśnie internet i tv. Wyobrażasz sobie przez rok siedzieć w domu nic nie robiąc ewentualnie czytając książki/czasopisma? Większość ludzi by nie wytrzymała i musiałaby coś z sobą zrobić. Siłą rzeczy przebywałbyś wśród innych. Jak byłem gnojem, gdy komputery nie były aż tak bardzo popularne, to wszyscy całe dnie spędzali na podwórku grając w nogę albo po prostu bawiąc się ze sobą. A teraz? Pustka, czasami widzę jakieś dzieciaki, ale to rzadkość. Czytałem ostatnio w książce, że człowiek zmienia się tylko w dwóch przypadkach. Gdy ma marzenie, które pragnie zrealizować (marchewka) albo gdy obecny stan jego życia jest bardzo nieznośny (kij). W przypadku osób samotnych komputer jest substytutem relacji międzyludzkich, gdyby go nie było czuli by się tak źle, że albo wzięliby się w garść albo no.. wiecie. Taka terapia wstrząsowa.
-
Stark najważniejsza jest energia jaką się przekazuje innym ludziom. Jeśli jesteś pozytywny, otwarty, radosny to środowisko będzie naturalnie do ciebie lgnęło, bo dzięki tobie będą czuli się podobnie - odpowiedzialne są za to neurony lustrzane w mózgu. Jeśli jesteś wyluzowany to ludzie będą się przy tobie czuli wyluzowani itp. Niestety działa to też w drugą stronę. Indywidualizm nie jest tępiony, tylko trzeba go umieć dobrze sprzedać :) Często przywódcy, gwiazdy są indywidualistami.
-
Abstrakcja ma racje. Większość ludzi poznaje swoje drugie połówki przez znajomych. Rok temu skończyłem LO i przez ten czas nie utrzymywałem żadnych kontaktów z obcymi ludźmi (kolegami itp) Co dziwne samotność odczuwałem bardzo rzadko, nawet czuje się lepiej :) Nerwica mi osłabła, natrętne myśli są rzadsze. Dzisiaj byłem w bardzo zatłoczonym miejscu i zero strachu, hehe. W tym roku pykam na studia - zobaczymy jak to będzie. Dalej nie znalazłem sensu życia, nie wiem co robić i ale teraz mam jakoś bardziej na to wyjebane. Mam gdzieś czy sobie tym siedzeniem w domu życie marnuje, bo każdy je obiektywnie marnuje. Nic nie ma większego znaczenia. To tylko ludzie sztucznie nadają temu wartość. Najważniejsze żeby tobie to odpowiadało i tyle, zdrowy egoizm. Z resztą życie jest drogą i każdy etap jest ważny bo czegoś uczy.
-
Masz 100% racje, ja do podobnych wniosków doszedłem już dawno. Tylko jest jedno ale... trzeba mieć na prawdę twardą dupę i wielu ludzi nawet tych "zdrowych" boi się iść tą ścieżką :) Podstawa to zrozumieć, że nie każdy musi cię lubić i że, zdanie innych ludzi jest tak na prawdę nieważne (ale czasami warto je brać pod uwagę).
-
Sorry za odświeżenie trupa, ale temat jest ciekawy. Może najpierw wytłumaczę co według mnie oznacza sformułowanie "noszenie maski" - po prostu ukrywanie czegoś, udawanie. Noszenie masek jest wpisane w naszą naturę. Na zachodzie popularna jest maska zawsze uśmiechniętego ekstrawertyka, na wschodzie natomiast posłusznego, lojalnego, zamkniętego w sobie introwertyka. Wiem, że generalizuje, ale tak to z grubsza według mnie wygląda. Cały problem zaczyna się gdy maska staje się ciężka i utrzymywanie jej wymaga sporego wysiłku. Zapomniałem wspomnieć, że każda maska generuje napięcie ( a dokładniej rzecz biorąc to strach kryjący się za chęcią ukrywania czegoś), które trzeba jakoś wyładować najczęściej przez seks czy przemoc ( kobiety stosują częściej psychiczną, faceci fizyczną). U osób noszących cięższe maski napięcie jest oczywiście większe i wyładowanie tego w cywilizowany sposób jest trudne, pojawiają się ataki agresji, "namiętności", czy śmiechu i tak dalej. Stąd moim zdaniem biorą się przykładni ojcowie, pracownicy, którzy w domu gdzie nikt nie widzi napieprzają swoją zonę czy dzieci.. Czy chciałbym, żeby ludzie zrzucili maski? Raczej nie. Kiedyś myślałem, że świat byłby lepszy, a teraz w to wątpię. Cała nasza cywilizacja jest zbudowana na kłamstwie i gdyby te całe skrywane gówno wyszło na wierzch to ... no cóż skończyłoby to się katastrofą. Nie uważam, że ludzie są źli, broń boże. Po prostu twierdzę, że człowiek jest istotą szarą etycznie, jedni bardziej, drudzy mniej, ale jednak szarzy. W gruncie rzeczy, my lubimy być okłamywani, byle tylko te kłamstwo było dobre.... Oczywiście zrzucenie maski i stanie się nonkonformistą daje niesamowita wolność i ulgę, ale wiąże się to również z wieloma niebezpieczeństwami i nieprzyjemnościami.