
noname9292
Użytkownik-
Postów
114 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez noname9292
-
Trochę wstyd o tym gadać, ale ja miałem wzwód przy prawie każdej okazji. Wystarczyło się trochę zrelaksować i już... Pamiętam, jak miałem okres bardziej homo. Pojawiła się fantazja homo i miałem wzwód, wcześniej nie miałem takiej jasnej sytuacji. Pamiętam, że wtedy strasznie płakałem - przekonany, że jestem gejem. A bycie bi to nic fajnego - najgorszemu wrogowi bym tego nie życzył
-
raczej tak. Co do twojego bi, nie sugeruj się mną. Ja dopiero gdy przestałem się bać to zrozumiałem kim na prawdę jestem. Doszedłem do wniosku, że dziewczyny mi się podobają, faceci też, więc jedno zostaje. Jak mi szalały hormony to były momenty, że myślałem że mi przeszło jestem już hetero - szczęśliwy itp, a później nadchodził okres homo i straszna depresja. Miałem paranoje, że wszyscy się na mnie patrzą, że każdy wie itp. Nerwicy też dostałem. Cały czas "sprawdzałem" czy jestem homo. Przez to chciałem się zabić - co jest częste w śródowiskach bi/homo
-
Miałem sny homo, częściej hetero. Ogólnie snów erotycznych mam bardzo mało. Na pewno łatwiej jest żyć z kobietą, co by nie mówić ludzie są bardzo nietolerancyjni.
-
Ja mam tak, ze czasami bardziej kobiety czasami faceci. Ostatnio bardziej kobiety. Z psycholog kiedyś gadałem na ten temat i mówi, że homo nie jestem bo ją podrywam :)
-
Ja tam zawsze (od gim :)) wiedziałem kim jestem po prostu się bałem, cholernie się bałem. Miałem nadzieję, że mi przejdzie, ale mi nie przeszło
-
Więc gejem nie jesteś Sam sobie odpowiedziałeś. Może spróbuj jednak iść do tego seksuologa, tylko nie takie z przypadku, to jest ważne.
-
Więc chyba nic innego ci nie pozostaje jak spróbowanie, chodź sam nie wiem. Nie chce ci dawać nadziei, ale sa tacy co próbowali i stwierdzili, że to nie dla niech. Nie wiem to jest cholernie trudna sprawa. A miałeś dziewczynę, kiedyś?
-
Może być biseksualistą, sam jestem
-
Zgłoś się do dobrego seksuologa/psychologa u którego będziesz mógł się spokojnie wygadać, nauczyć normalnie rozmawiać o problemach ze swoją orientacją. Bo znając życie, pewnie z nikim nie rozmawiasz o swoim problemie. Czujesz się kompletnie sam, niezrozumiany. Może też być przyjaciel, ale tutaj bardzo bym uważaj bo jeśli to wyjdzie na światło dzienne to masz przerąbane. Jeśli to urojenie to może sama rozmowa pomoże,a jeśli nie to zdobędziesz na tyle dystansu, że będziesz mógł się sam przekonać.
-
No właśnie mogą zacząć panikować, w tym jest problem. Gimnazjum/liceum hormony szaleją i pojawia się pociąg homo. Dlatego odróżnienie czy to jest urojenie czy prawda jest bardzo trudne. Tak na prawdę by się dowiedzieć to trzeba... spróbować. Ale oni się boją, bo wierzą, że są homo ewentualnie bi, a wtedy już nie będzie odwrotu. I może to być oczywiście prawda. Część gejów tak bardzo bała się swojej orientacji, że normalnie zakładali rodziny cześć się całe życie oszukiwała żyjąc nieszczęśliwie. Miej to na uwadze. Ludzie doskonale potrafią się samo oszukiwać.
-
ee? A lęk ukryty, że społeczeństwo cię nie zaakceptuje? Dlaczego tyle gejów miało rodziny, chodziło z kobietami? Można odczuwać lęk z powodu bycia gejem. Lesbijki mają łatwiej bo społeczeństwo to bardziej akceptuje. Jakbym był psychologiem i mój pacjent powiedziałby, że ma ciągoty homo i ,że ma depresje czy nerwice to od razu powiązałbym jedno z drugim. Pracowałbym nad akceptacją i samoświadomością. Nerwice rodzą się z konfliktów wewnętrznych więc to idealnie pasuje.
-
Taka moja fantazja: Fajnie byłoby poczuć się jak pan, wykorzystywać, mścić się, pogrywać ze wszystkimi o wszystko, być bezwzględnym "chujem", ruchać do oporu, zdradzać, kłamać, wbijać nuż w plecy. Zanurzyć się w tej ciemności, która jest ukryta głęboko w sercu, pozwolić jej wypłynąć. Może nienawiść da poczucie sensu? Może życie to nic innego jak gra, gra o władzę, o dominacje? Może to jedyny sens naszej egzystencji?
-
ja tak wyjechałem no może nie na sto procent w ciemno ale jednak nikogo tam nie znałem angielski kulał a firma przez którą jechałem to była kompletna porażka i zostałem tam na lodzie i jakoś dałem radę bo musiałem. No ale po mniej więcej roku im dłużej tam byłem tym było gorzej. Teraz już nie mam takiego huraoptymizmu wobec pracy, wyjazdu zagranicę bo wiem że problemy z psychiką mi o d tego nie miną, a pieniądze to nie wszystko no ale zawsze to lepiej niż żyć na garnuszku rodziców. Moja mama tez teraz jest przeciwna, ale mi nie zabrania, mimo że ja po 30-ce jestem uważa że powinienem tam pojechać ze znajomym a najlepiej dziewczyną( której nie mam) bo boi że się stoczę, zostanę alkoholikiem itp. No w sumie, miałem nadzieje, że studia coś zmienią .Wcześniej myślałem, że liceum Najwięcej się zmieniło kiedy zacząłem wagarować i prawie nie zdałem roku - to była paradoksalnie najlepsza decyzja w moim życiu Tylko, że przez to podejście się rozleniwiłem, kiedyś uczyłem się nawet 6h pod rząd, teraz nie mogę półgodziny usiedzieć przy książkach.
-
Chodzi właśnie o ten arystotelowski złoty środek tylko jak go znaleźć nawet chęci do szukania brak. Najchętniej to bym popracował na pół etatu albo ewentualnie 8 godzin ale na miejscu w moim miasteczku żeby na dojazdy nie tracić bo jak się spędza 10 godzi i więcej w pracy( z dojazdem lub bez) to fatalnie się czuje i nie mam sił na nic więcej chyba że miałbym pracę którą lubię ale taka chyba nie istnieje. Przypomina się pewne anime o hikikomori. Gościu siedział całe dnie w pokoju grając w jakąś japońską grę MMO. Mówił, że dla niego nie ma już ratunku i tym podobne rzeczy. W wyniku zbiegu okoliczności siostra, która się nim opiekowała, nie pojawiła się w domu. Po kilku dniach musiał wyjść z pokoju, bo inaczej umarłby z głodu. I tak przestał być hikikomori :) Może masz źle, ale z drugiej strony na tyle dobrze, że tak jak mówiłeś nie chce ci się. Choć jak ze swoją mamą rozmawiałem na ten temat - że chyba powinien w ciemno wyjechać sam do Anglii to była przeciw.
-
Chodzi właśnie o ten arystotelowski złoty środek
-
to sa skrajnosci. To nie są skrajności, popatrz z boku z pozycji "kosmity" na nasze społeczeństwo. Zobacz jak ludzie są zabiegani, tylko dokąd? Wszyscy mają mało czasu - system o to dba i sami ludzie. Obecnie jest paranoja na punkcie studiów, wszyscy je robią. Dochodzi do takich paradoksów, że trzeba mieć studia - nie ważne czy są tak na prawdę fikcją - żeby zostać kierownikiem działu w hipermarkecie :) Wiem, bo mój znajomy musiał tak zrobić. Filozof i chyba ekonomista z USA, nie pamiętam jak się nazywał niestety, nazywa to bańką edukacyjną. Co z tego, że ta edukacja jest na żenująco niskim poziomie i nie uczy podstaw jak np. jak się uczyć? Ludzie kupują Ipady, Iphony za 2-3k po to tylko, żeby z nich dzwonić, wysyłać sms i raz na jakiś czas wejść na Facebooka. Pracujesz dużo tylko po to żeby kupować rzeczy, których tak na prawdę nie potrzebujesz :) hehe i "system" próbuje ci wmówić, że będziesz dzięki temu wyjątkowy i lepszy. I jeszcze ten wyścig kto ma więcej znajomych, jest piękniejszy czy ma lepszą pracę lub hobby
-
Zawsze można znaleść nowe i dalej realizować. Ale to jest bez sensu To doprowadza do pewnego paradoksu - wiesz, że cel, który sobie obrałeś nie ma większego znaczenia, ale z drugiej musisz wierzyć w jego ważność. To jakby cały czas wchodzić na nowy szczyt. Tylko po co? A jak zabraknie nowych szczytów? Te podejście to nic innego jak wyścig szczurów. Mam dom? Kupie sobie drugi. Mam dwa, to kupie sobie wyspę. Mam żonę? To może znajdę sobie kochankę. Mam studia? Zrobię sobie drugie, trzecie, nauczę się 15 języków, byle tylko zabić czas i nie myśleć i tak do zasranej śmierci Przeciwieństwem tego jest marazm - praca -> dom -> sen -> praca -> dom -> sen -> ...... ->śmierć - tak żyje 90 procent populacji. Problemy te rozwiązuje oczywiście religia - dlatego między innymi została stworzona.
-
Może pojadę trochę Paulo coelho, ale tym świecie nie ma normalnych ludzi Oni po prostu sobie jakoś radzą, z nami jest gorzej :)
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
noname9292 odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Zrobiłem sobie dziś listę powodów dla których warto żyć i dla których nie warto. Wyszło mi 13 do 10 dla śmierci -
Nie no chyba jak kogoś kochasz to o tym wiesz Jeśli nie wiesz to może nigdy nie kochałaś?
-
Brak sensu, niechęć do świata, uzależnienia, co robić w zyci
noname9292 odpowiedział(a) na kuba1992 temat w Depresja i CHAD
No właśnie, problemy same się nie rozwiązują. Jeśli ktoś ma problemy z nawiązywaniem relacji czy motywacją, to studia tego nie naprawią ( no chyba, że trafi się na super zajebistych ludzi, którzy cię podciągną w górę, ale na to bym nie liczył) Psycholog to dobry pomysł, sam kiedyś chodziłem, ale nie spodziewałbym się jakiś cudownych wyników. Prawda jest taka, że nieśmiałość czy lenistwo będziesz musiał pokonać sam. Psycholog może służyć wsparciem, radą, podrzucić jakieś techniki, ale to raczej wszystko. Możesz jeszcze spróbować spożywać antydepresanty. Będziesz miał lepsze samopoczucie i może trochę zamulony umysł. Leki mogą pomóc ci się przełamać, ale istnieje też pewne ryzyko, że się od nich uzależnisz. Oczywiście może być i tak, że leki pokażą ci, że można i później nie będziesz ich potrzebował. Jest jeszcze kwestia wrażliwości. Jeśli jesteś wrażliwy to ogólnie czeka cię trudne życie. Lepiej trzymać się z dala od substancji psychoaktywnych bo osoby o takiej osobowości bardzo szybko się uzależniają. Stąd wśród aktorów, artystów, muzyków tyle ćpunów. Paradoksalnie to każdy radzący ci tu człowiek ( w tym i ja) ma jakieś problemy ze sobą, gdyby ich nie miał to by go tu nie było. Więc pytanie tu kogoś o rade przypomina trochę, proszenie biedaka aby powiedział ci jak zostać bogatym ;P -
Dzisiejszy dzień był kiepski - potwierdziło się, że jestem kompletnie aspołecznym człowiekiem. To, że potrzebuje małego kontaktu z ludźmi to żadna nowość, ale teraz przestały mnie interesować "zwyczajne" rozmowy. Kierunek również nie jest jakieś spełnieniem moich marzeń. Jestem jak ćma pośród morza ciemności szukająca swojego światła. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł powiedzieć z uśmiechem na twarzy "I did it my way" - http://www.youtube.com/watch?v=xgLTCb4WDDs. Dzisiaj się obudziłem się około 3.30 całkowicie zalany potem, pościel, puszka mokre. Pierwszy raz w życiu coś takiego mi się przydarzyło.
-
IiE - informatyka i ekonometria
-
Zawsze można się nauczyć Mam nadzieje, ale jeśli mi się nie da, no cóż to nie koniec świata. Studia tracą na wartości. 20 lat temu z moją maturą nie miałby w ogóle szansy się dostać na jakąkolwiek publiczną uczelnię. Z resztą tak jak pisałem wcześniej, za jakiś czas prawie wszyscy będą mieli ten papier i najbardziej będzie liczyło się doświadczenie oraz umiejętności. Prace fizyczne będą zyskiwać na wartości, więc jeśli nic się w moim życiu nie uda to się po prostu przekwalifikuję na hydraulika bądź elektryka :)
-
Najzabawniejsze, że nie miałem całek w ogóle w LO (matura mat 50% podst)a wykładowca jest niby surowy. Może jednak na tych studiach nie będę tak długo