Skocz do zawartości
Nerwica.com

Adam87

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Adam87

  1. Nie chce psychologow, naprawde slowa, ani rozmowa mi nie pomoga, ja nie mam potrzeby zeby przed kims sie otworzyc, tylko zeby miec wiecej zycia w sobie i zebym sie nie zastanawial nad soba i nie byl taki zmeczony, jedynie co moze mi pomoc to leki, tylko interesuja mnie jak one dzialaja, bo jesli tak jak piszecie ze po odstawieniu ich wracaja te same szare mysli , to nie ma sensu ich brac. Czy ktos moze cos wiecej na ten temat powiedziec.
  2. Nie znalazlem sensu.. ale jesli ty masz normalnie w bani to nie musisz mi takich porad dawac, bo ja chce cos zmienic i oczekuje ze ktos mnie zmobilizuje, a nie splyci z dna do jeszcze wiekszego bagna, wogule to ze tutaj napisalem to sam sie sobie dziwie, bo jestem juz taki zoobojetnialy.. ze az prawie sztywny, rozumisz?? Czy jest mozliwe ale tak realnie, aby wstac rano i sie nie bac, a poprostu zyc? jak 10 lat temu? czy sa jakies leki ktore sa w stanie fizycznie zmienic moj stan umyslu? sama rozmowa czy terapie z psychiatra nic nie da, ja nie potrzebuje podniesienia systemu wlasnej wartosci, bo i tak mam go niski i on mi nie przeszkadza, ale tego zeby sie tak nie meczyc, byc chociaz "sztucznie szczesliwszym".
  3. Witam, mam 25 lat, nigdy nikomu o tym nie mowilem ani nie pisalem, czas najwyzszy cos z tym gownem zrobic, bo powoli zaczynam czuc ze umiera we mnie zycie, jest coraz gorzej, ale od poczatku. Moje problemy zaczely sie w wieku przejscia z gim do liceum, zawsze bylem dzieckiem kontaktowym, mialem duzo kolegow, kolezanek, bylem mysle w miare normalnym chlopakiem, nie zastanawialem sie nad soba, wstawlem rano i mialem spokoj w glowie, poprostu zylem. W liceum zrobilem sie dziwnym czlowiekiem, przestalem sie odzywac do ludzi, tracilem kontakt ze swiatem coraz bardziej, cos mi w glowie sie pomieszalo, zrobilem sie odrzutkiem i samotnikiem, ale mimo ze taki bylem to jednak nie czulem sie tak fatalnie jak dzisiaj, a dzis? jestem kompletnie zmeczony, najprostrze czynnosci fizyczne sa dla mnie wyzwaniem, moje cialo jest tak slabe jakbym ciezko pracowal fizycznie, a ja tylko odpoczywam, niczego mi materialnie nie brakuje, film "dzien swira" to caly ja ale tam jest jeszcze w miare kolorowo, myslalem ze to wina tego ze nigdy nie mialem dziewczyny, ze brakuje mi czulosci, bliskosci drugiej osoby ale to tylko tak myslalem bo od roku ja mam i przy niej udaje ze jest ok, patrze jej w oczy a ona mi i czuje jaka mam pustke w glowie, wracam do domu i jestem wypruty psychicznie, a ona? ostatnia rzecza na tym swiecie jaka by mogla sobie pomyslec to ze ja mam jakis problem ze soba, a tak wlasnie jest, chce z nia skonczyc od jakiegos czasu, ale nie potrafie tego zrobic, boje sie ze zrobi sobie cos zlego, wiem ze mnie bardzo kocha, az do przesady, chodz nie wiem za co, gdy pyta czy ja kocham, nie potrafie powiedziec ze nie, nawet nie wiem czy ja kocham, czy ja potrafie kochac?.. nie moge cale zycie udawac, mam taki burdel w glowie ze chyba nikt takiego nie ma, tak przynajmniej czuje, powoli zaczynam rozumiec bledy mlodosci, ale juz jest za pozno, jak mam sobie pomoc? jak myslalem o psychiatrze to odrazu mysl, co on mi moze pomoc, slowa mi juz nie pomagaja, nawet nie wiem jakbym mial mu opisac moj problem, to jest tak skomplikowane ze ja sam sie w tym zgubilem, ale jesli nie on to kto?? Co mam robic, nie moge tak dalej zyc bo to sie zle skonczy..
×