Skocz do zawartości
Nerwica.com

Faunik

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Faunik

  1. Nie chcę już dalej tego ciągnąć i znosić ....ta pustka nie ma końca ,jest tak wielka ,że będzie trwała wiecznie ,nawet śmierć mnie od niej nie uwolni ....Kiedy przychodzi moment nadziei i wraca mi wiara w siebie i w ludzi wtedy idę do nich i chcę być częścią ich życia ( wczoraj wyszedłem bo musiałem ,więc nie był to impuls wewnętrzny czy chęć przynależności do ludzi ,musiałem zanieść bratu jedzenie do pracy i spotkałem kolegę -ta rozmowa zadziałała na mnie jak dotknięcie ogrodzenia pod wysokim napieciem ,które dzieli mnie od normalnego świata ,mógłbym ją opisać w szczegółach ,ale po co ). Żeby wyjść bez pretekstu muszę się zmusić ( a do tego potrzebuję dużo siły i ochoty -a tego nie mam) i stłumić tą obojętność ,kóra jest wemnie jak robak w owocu ,ale czuję ,że to nie tak ,że tak się nie da ,że i tak wrócę do swojego smutnego ,dziwnego świata i będę próbował żyć w mojej nienormalności najnormalniej jak się da . Ciągle gdy próbuje to upadam i tak wkółko i wkółko .Nawet już jakoś nie chętnie wchodzę tu na forum ( ja nie szukam tu pomocy tylko chciałbym ją komuś udzielić ,ale nie umiem ,albo nie chcę ,nawet chyba nie chcę tego pisać bo to jest jak krzyk na pustyni jak malutki kamyk rzucony w ocean ) ,wydaje mi się ,że nawet tutaj nie jest moje miejsce....Po dwóch latach leczenia się ,analizy ,terapie ,treningi ,ćwiczenia ,psychotropy poznałem tylko bardziej siebie i swój własny świat w którym jestem sam i kocham go i jednocześnie nienawidzę i trwam w nim ze swoimi przyzwyczajeniami i nawykami i wiem ,że prawdziwym i jedynym lekarstwem na osamotnienie jest miłość i bliskość ,która mi się nie przytrafi....Eeechh tam....mam ochotę się poddać ,ale się nie poddaję -to przez tą nadzieję.....nie chcę już jej .
  2. Faunik

    depresja a wiek

    Cholera jasna ,wściekam się przez łzy i zakazuje komukolwiek mówić :Tobie to nie wypada , nie wolno Ci bo co ludzie pomyślą , zachowuj się poważnie jak przystało na Twój wiek ,granica przyzwoitości też Ciebie dotyczy. Ale niestety będziemy to słyszeć jeszcze nie raz .Zaraz walnę pięścią w stół .Przez takich ludzi wyrobiłem w sobie takie nawyki ,które są wemnie i ciężko mi się ich pozbyć i wolę żyć sobie w swoim małym świecie gdzie czuję się dobrze .Choć chciałbym coś w nim zmienić ,zrobić w nim miejsce dla kogoś ,tylko nie umiem. Różo chcę się cieszyć razem z Tobą i zakrzyczeć na całe gardło : Pozwólcie mi czuć się wolnym! Nie patrzcie mi w metrykę ,nie szufladkujcie mnie ! Pozwólcie mi zarażać się radością ,aż do szaleństwa i sami się nią zarazcie.Tylko nie potrafiłbym tak krzyczeć otoczony przez tych uprzedzonych ignorantów z klapkami na oczach trzymających się jakichś sztywnych ,chorych regół bo najpierw filtrowałyby to moje myśli i zamiast kierować się sercem stchórzyłbym i posłucheł się rozumu .Nie umiem tak jak moja mama ,która ma 59 lat - podobnie jak Twoja Gusiu ,robić i mówić to co myśli i podpowiada jej serce ,ale cieszę się ,że ona tak potrafi i też bym tak chciał .Co z tego ,że różni nas parę lat Różo ( zresztą ja i tak sie czuję już jak stary kapieć ) ,ja nawet o tym nie myślę ( o jakiejś różnicy wieku ) wyczuwam między nami jakiś kontakt i porozumienie ( ale to chyba płynie tylko z mojej strony ) ,ale to nic bo najwżniejsze dla mnie jest byś akceptowała się od góry do dołu i wzdłuż i wszerz i od środka i wogóle była z siebie zadowolona . Pisałbym częściej bo wolnego czasu mam dużo ( aż za dużo ) ,ale chociaż jestem tu codziennie to nie zawsze potrafię napisać coś w miarę mądrego i jeszcze te moje kłębiące myśli .Aaachh dobra już .
  3. Coś sie zmieniło od kiedy jestem z Wami .Od ponad roku czuje ,że sztucznie przedłużam sobie życie ,ale teraz ( pomimo że nadal się tak czuję ) pojawiła się sznsa ,nadzieja -nie wiem jak to nazwać ,że spotkam kogoś ,że może będzie lepiej ,wróci chęć do życia ...może .Ale to -może- i tak już dużo dla mnie znaczy .Bo wszyscy wiemy ,że nie ma sposobu żeby nagle było dobrze jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki ,ale Wy dla mnie jesteście ważni i dzięki Wam czuję się potrzebny .I chociaż są dni ,że nie chce mi się zupełnie nic ( o moich dawnych zainteresowaniach i chęci wyjścia z domu nie wspominam bo nie wiem kiedy wrócą i czy wogóle - to ,że tak piszę to juz jest oznaka ,że coś się jeszcze we mnie żarzy ,bo dawniej napisałbym ,że jestem pewien ,że to już nie wróci ) ,kiedy nie chcę nawet z Wami pogadać ( poklikać ) ,i myślę -co Wy możecie zmienić ,macie własne problemy ,a ja też nikomu nie pomogę bo nawet nie skleję jednego czytelnego zdania .Ale jak pomyślę ,że ta strona -to forum miałoby nagle zniknąć to boję się ,że mogę Was stracić i czuję strach i szybko sprawdzam czy jeszcze jesteście ( wiem że to dziwne ,ale tak mam i wtedy też przypomina mi się jak długo musieli mnie przekonywać ,że powinienem opuścić szpital bo nie chciałem z niego wyjść ),a potem tak sobie czytam wasze posty i nieraz zdobywam się żeby napisać coś niegłupiego .Naprawdę jesteście dla mnie ważni ( nie Wszyscy bo wypowiedzi co niektórych mnie trochę wkurzają ,ale ich też szanuję ) i do niektórych osób czuję sympatię i jakąś więz -wiem ,że się nie znamy i dzieli nas jakaś odległość ani się nie widzimy - tzn. ja widzę moje kumpele -ale sobie pozwalam ,ale niewszystkie i to jest trochę nie fair ( chyba ,że wrzuce moje zdjęcie ) ,ale mam dziwne uczucie jakbyśmy byli sobie bliscy ( w pewien sposób ) .Może to ,że tak myślę wydaje wam się żałosne i przykre ale tak czuję .
  4. Czy to ważne ile mam ( w profilu widać ) ,ważne na ile sie czuję . A czuje się na 90 .
  5. Ja już miałem ( chyba z dwa tygodnie temu ) i też nie lubię . .Przeleżałem tą wizytę naszego pasterza ( a on nawet nie podszedł do zbłąkanej owieczki ,nie zapytał co mną targa ,pomyślał -choruszek dojdzie do siebie i wziął kopertę ) . Eeehhh tam niech sobie głoszą to słowo boże z radością i dobrocią ( biznes ot co ) .Dobra już nic więcej nie mówię .
  6. Dobrze ,że piszesz Kaju gdy jest Ci zle ,tzn. że masz choć trochę siły żeby postawić sie tej cholernej depresji ,chociaż pewnie nie zawsze masz ochote pisać bo czujesz ,że nic to nie da i nie zawsze łatwo jest przelać te brudy ,które mamy w głowie na ekran ,ale przynajmniej tyle możesz dla siebie zrobić Kaju ,wiec pisz i wywalaj te diabelskie smutki nawet gdy będzie Ci sie wydawać ,że to niewiele pomoże ,ale ja zawsze przeczytam ,choć przeważnie nie wiem co napisać żeby było tak mądrze i pocieszająco ( tak jak teraz i w sobotę gdy było Ci smutno ) ,widocznie się nie nadaję na przyjaciela ,ale jesteś mi porzebna ,ja naprawdę chcę żebyś uwolniła się od tego wewnętrznego bólu ,żeby ktoś Cię dostrzegł i w tym Ci pomógł .Bo jesteś wartościową i atrakcyjną dziewczyną ,która nie może sama przebić się przez tą gęstą mgłę smutku i samotności . Pamiętaj ,że ja jestem z Tobą ,nawet gdy nie zawsze Ci szybko odpiszę to jestem . A co z wizytą u psychologa ,myślisz o tym .Najpierw musiałabyś zarejestrować się u rodzinnego i poprosic go o skierowanie do psychologa ( żadna to mądra rada i pewnie to wiesz ,ale i tak napisałem ,a ostatnio nie wspomniałem o rodzinnym ) i nie musisz mu się tłumaczyć co Cię dręczy ( on nie musi tego wiedzieć bo i tak nie zrozumie ) ,po prostu krótka prośba o skierowanie i do widzenia . Nie zostawimy Cię z tym samej i my też Cię tu potrzebujemy . Trzymaj się jakoś i jakbyś dała radę to może zrób sobie ciepłą kąpiel .Zaparz zioła ( jeśli takie masz -rozmaryn ,szałwia ,mięta ,rumianek ,macierzanka ,kwiat lipy ) litrem wrzątka i wlej do wanny z ciepłą wodą . Smutków to nie odpędzi ,ale może trochę się odpreżysz . Naprawdę zależy mi na Twoim zdrowiu .
  7. Tak ,kończy się ten nasz dzisiejszy dzień ,mój też nie był fajny .Gina śpij sobie lekko i wygodnie ,jak nie będziesz miała do kogo się przytulić ( nie licząc psa ) ,to wtul się w siebie i zaśnij - przeczekaj ,niech ta noc rozproszy Twoje ( nasze ) smutki ,żebyś jutro miała ochotę rozpocząć nowy dzień ( o tej porze której chcesz ) z sympatią do siebie .Bo przecież jesteś sympatyczną i atrakcyjną babką - napewno .A Twój kochany pies napewno codziennie daje Ci do zrozumienia ,że taka jesteś ( to jest nas dwóch ) gdy liże Cię w ucho i merda ogonem . A ja nie będę miał się do kogo przytulić ( oprócz psa ) ,ale jestem facetem i nie wolno mi się mazać ( nooo pewnie ) .
  8. Już widzę Różo jak ten Twój mały ,ciekawski czworonóg przebiera łapkami i wszędzie drepcze za swoją panią ( mamą ) ,jak poszczekuje i wszędzie go pełno albo jak rozpędzony nie wyrabia zakrętu czy przewraca się podczas podskoków - tak przypuszczam .A mój teraz siedzi w oknie , wpatruje się w ulicę i podrywa się jak coś ją zaciekawi ( najbardziej żywiołowa reakcja jest gdy widzi inne psy ,a nie jakby się wydawało koty ,których czasami wcale nie zauważa ). Biedny psiak ,już słyszę ten kaszel Gina ,chyba naprawdę to przez ten śnieg ,którego się najadł .Nie wiem ,daj mu ciepłe mleko ,owiń starym szalem ,może chociaż mu ulżysz.
  9. Dzisiaj poczułem się na siłach i posprzątałem trochę w domu....co jeszcze...mój brat miał trening ( tak krótko tłumacząc - kiedyś ta dyscyplina była dla mnie wszystkim ) ,a atak ,którego się spodziewałem nie nadszedł ( chyba wręczę sobie medal ) .Już sie ściemniło ,więc może odważę się i wyjdę z psem na spacer .Ale tyle wrażeń w jeden dzień jak na takiego nudnego smutasa jak ja to chyba za dużo . Też jestem w tym dobry .He ,he .
  10. To ,że popełniamy błędy ,że coś się nam nie udaje to przecież nie jest oznaka naszej słabości .Widar może zbyt wiele od siebie wymagasz .To właśnie w tych niedoskonałościach tkwi piękno które nas wyróżnia .Niepowodzenia są częścią nas lecz gdy przytrafia się nam porażka ,potrzebny jest ktoś kto nam powie : nie obawiaj się jestem przy tobie ,byłaś dzielna ,możesz na mnie liczyć ( gdy stłuczesz kubek ,fajnie gdy ktoś przytrzyma szufelkę zamiast mówić - niezdaro znowu coś zepsułeś ) .Ale najczęściej zdarza się ,że otaczają nas ludzie ,którzy wywierają na nas presję ,każą być nieomylnym ,nie chcą rozmawiać o lękach i słabościach bo się ich boją ( ale dobrze to skrywają pod maską pozorów ) ,nie mówią o tym ,że mamy prawo do błędu ,wzbudzają w nas poczucie winy .Złości mnie to dążenie ludzi do doskonałości ....ja kocham mojego psa za to ,że nigdy nie będzie na mnie zły ( chocaż czasem się posprzeczamy ) ,że potrafi cieszyć się naszym szczęściem ( niestety doskonale też wyczuwa nasze najmniejsze zmartwienia -wtedy jest mi go żal ,że musi cierpieć przezemnie i staram się szybko pozbierać ,ale nieraz trwa to naprawdę długo ) i że poprostu jest zawsze blisko . Nie zdązyłem wcześniej wspomniec o tym ,że mam psa ,więc juz wiecie (11 - letnia suczka ) . Różo jak się ma Twój szczeniaczek -terapeuta .Napewno wymaga od Ciebie wiele sił ,ale daje za to wzamian wiele radości no i potrafi znakomicie współodczuwać co najmniej tak dobrze jak Ty . Samotniczko jak Twoje samopoczucie - mam nadzieję że trochę lepiej .A jak Twój pies ,może chce się trochę pobawić ,mój lubi przeciąganie na starą koszulkę .
  11. Pewnie ,że jesteśmy ,ja jestem tu codziennie (od ok.miesiaca ) ,czytam Twoje posty ,ale nie zawsze potafię się skupić -poukładać myśli - i napisać coś mądrego ( chyba tylko raz Ci odpisałem ) .Chciałbym żebyś znalazła tu pociechę ( o to będę się starał ) i zródło siły ( na to jestem zbyt głupiutki ,ale będę próbował ) .Ale napewno są tu osoby ,które Cię zauważą ( ja oczywiście jestem jedną z nich ) i poważnie potraktują .Na szczęście jest tu też z nami Róża ,ona rozumie nasz ból i wyczuwa naszą wrażliwość ( jej też nie jest lekko i nas potrzebuje ) ,a jej słowa przynoszą ulgę . Wiem jak sie czujesz....wokół znajome twarze ,ludzie których znasz lecz tak naprawdę jakby nikogo nie było jakby Twój anioł stróż zrobił sobie przerwę....pustka i samotność .Gdybym potrafił zastąpiłbym go . Proszę Cię zapisz się na wizytę do psychologa .Zrób to telefonicznie albo pójdz do ośrodka zdrowia i zarejestruj się w recepcji ,otrzymasz datę i godzinę wizyty i będziesz wiedziała ,że ktoś tego dnia Cię wysłucha ,zrozumie i spróbóje pomóc tak z bliska ,patrząc w oczy .A ja jestem daleko i mogę ( jeśli wogóle potrafię ) jedynie dodać Ci otuchy i Cię zrozumieć -bo Cię rozumiem- ,a wątpię żeby wszyscy tutaj wiedzieli co czujesz .
  12. Wierzyć mi się nie chce ,roześmiałem się ,tak zwyczajnie ,od środka bez przymusu .Przedwczorajsza komedia ,a dzień wcześniej kabaret z tymi co mruczą ,oglądałem jak jakiś dramat .Nigdy bym nie pomyślał ,że uśmieję się z powodu mojego największego prześladowcy. Rozbrajająco to ujełaś Sisi ,masz czuja. Gratuluję . I Tobie Lidia.
  13. Tak ,to przykre ,że tak jest Gina .Nie wiem jak ta pani psychiatra ( już się jej boję ,wyczuwam jej chłodne spojrzenie i obojętność ) zobrazowała ból psychiczny Twojego partnera ( Wasz ) , jak było na poprzednich wizytach ,czy potrafił ( Twój facet ) dość jasno określić stan swojej świadomości ,a to jest trudne i przychodzi z czasem .U mnie trwało to długo przez mój opór ,ale bez właściwego ( otwartego i cierpliwego ) podejścia mojej pani psycholog nie byłoby żadnej terapii ( mnie także ) .Na moich spotkaniach jest różnie ,jedne są ciche ( jak pierwsze ) ,a na innych wywalam wspomnienia ,myśli ,sny i lęki .Od psychiatry otrzymuje pomoc medyczną ,która jest ważna ,ale ważniejsze dla mnie są spotkania z psycholog ,ona pomogła mi odkryć głębię swojej świadomości .Na jednym spotkaniu zdarzyło się ,że ktoś (chyba z recepcji ) wszedł i nam przerwał - moja reakcja była taka ( bez szczegółów ) ,że zrobiło się spore zamieszanie .Spodziewałem się tego ,że podczas wizyty ktoś może wejść ,strasznie się tego bałem ,ale bałem się też jej o tym powiedzieć .Póżniej się to już nie powtórzyło ,pozwalała mi przekluczać drzwi po wejściu .Mówiła ,że wiedziała o mojej nadwrażliwości i że taka sytuacja może wyzwolić we mnie lęk ,ale nie spodziewała sie ,że tak gwałtownie mogę zareagować. Nie wiem Gina jak bym zniósł podobną do Waszej wizytę ( nawet boję się myśleć ) . Ale dzisiaj uważam ,że ta udzielona mi pomoc i moja walka o siebie tylko przedłużają moje życie .Dzisiaj czuję ,że gasnę ,że nikt i nic nie wróci mi chęci do życia ,ale nie żałuję ,że probowałem ( nadal będę próbował -ale teraz moje oczekiwania są minimalne ) . My nie idziemy do lekarza z katarem czy bolącym brzuchem , Nas Boli Życie .Gdy jesteśmy w gabinecie i zwierzamy się ze swoich słabości i lęków ,które mają nad nami kontrolę ,przez tą chwilę oczekujemy poczucia bezpieczeństwa ,współczucia ,bliskiego kontaktu kogoś kto nas wysłucha ,zrozumie i szczerej pomocy , dla nas to jest jakiś niewyobrażalny koszmar ,który nie wiadomo skąd się wziął ,a innym tym niewyrozumiałym wydaje się ,że to zwyłe zmartwienia które szybko przeminą .Nie chcę nikogo obrazić ,ale po przeczytaniu tutaj niektórych wypowiedzi ,wydaję mi się że niektórzy nie rozumieją istoty depresji ,a ich słowa typu : "zacznij walczyć , musisz sama wypłynąć na powierzchnię , na siłę wyjdz do świata" ,łatwo się wypowiada i niewiele pomaga ,a łatwych sposobów pomagania komuś cierpiącemu na depresję nie ma .Lepiej porządnie przemyśleć ( wczuć się ) co chcemy napisać chcąc komuś pomóc ,bo na chęciach może się skończyć .....Jeżeli chodzi o pomoc lekarską to nie chciał bym drugi raz widzieć się z lekarzem dla którego byłbym tylko wpisem w karcie ,kolejnym przypadkiem do zdiagnozowania i przetestowania leków .A takie słowa ,które usłyszałem od psychiatry ( szybko zmieniłem go na innego ) ,robią staszną krzywdę : "Masz dwie ręce ,dwie nogi i wszystko na swoim miejscu to nic strasznego Ci się nie stało ,jutro dojdziesz do siebie ".Znam osobę niepełnosprawną ( porusza się na wózku inwalidzkim ) ,która jest szczęśliwa i umie czerpać radość z życia , przy nim czułem się bardziej poszkodowany od niego ,moje towarzystwo mu odpowiadało bo traktowałem go z szacunkiem ( jak zdrowego ) ,nie dawałem mu odczuć że jest mi go żal . Kończę bo znowu myśli zaczynają mi się kotłować i czuje ,że znowu będę miał atak paniki , jak wczoraj i wcześniej kilka dni z rzędu ( kikudniowy zanik skuteczności leków -normalne )...Pier... zasr... ataki ,męczące i autodestrukcyjne nigdy się nie skończą . Żeby coś napisać zabierałem się kilka dni ,a jednej osobie powinienem podziękować za ciepłe słowa ,ale nawet tego nie umiem zrobić . Nie umiem nikomu pomóc ani dodać otuchy....( myśle o Tobie Kaju -byłaś u psychologa ). Różo dzięki Ci za Twą mądrość i umijętnosć współodczuwania ,że piszesz tak z wyczuciem i zrozumiale ,że potrafisz dotrzeć do cierpiącego. Pomyśl nad zmianą lekarza Gina.
  14. Faunik

    Szpital

    Uważam że to potrzebny temat ,dobrze że są tu takie mądre i odważne osoby ja Ty Aniu ,gratuluję kreatywności i wyczucia no i oczywiście odwagi (ja bym stchórzył w takiej sytuacji i skończyłoby się na chęciach ,ciągle mam problem z podejmowaniem decyzji ).Wszystkie Anie ,które znam ( tzn. znałem ) ,są wyrozumiałe ,wrażliwe ,mądre i wogóle najfajniejsze -naprawdę .I Ty też napewno taka jesteś .Już żałuję ,że gdzieś ,kiedyś Ciebie nie poznałem bo napewno dużo bym się od Ciebie nauczył .Żeby napisać o swoich osobistych przeżyciach musiałaś zdobyć się na otwartość i odwagę ( jak wiele osób tutaj ) ,a to że jesteś tu anonimowa nie oznacza ,że Twoje uczucia są anonimowe i ktoś mógłby je zranić krytyczną uwagą ( niechby tylko spróbował ) ,a to przy naszej wrażliwości byłoby bolesnym ciosem ,a tu przecież oczekujemy zrozumienia i wsparcia ,które doda nam wiary i sił .Będę starał się jakoś Ci pomagać ,kiedy będziesz tego potrzebować ( mam nadzieję ,że będę potrafił ) .Może jutro napiszę o moim pobycie w szpitalu . Trzymaj się .
  15. Faunik

    Moje problemy

    Różo dziękuję Ci najszczerzej jak potrafię ,naprawdę potrafisz dodać wiary .We mnie wlałaś troszkę optymizmu .Miałem napisać wczoraj ,ale brat mi przerwał ( a ja jak zwykle ustąpiłem ) ,pózniej gdy komputer był wolny ,nie miałem chęci ( wmówiłem sobie ,że nie wolno mi odkrywać przed Wami moich słabości ,żeby Was nie przygnębiać i że jedynie kobiety mają prawo do okazywania słabości i zasługują na troskliwą opiekę - tego chyba jestem pewien ). Musiałem wczoraj wyjść zdomu ( od ponad trzech tygodni się w nim kisiłem),zmusiła mnie do tego wizyta u psychiatry ,wyglądałem koszmarnie ( nadal wyglądam ) , więc doprowadziłem się w miarę do porządku ,tylko dla tego żeby nikt nie uciekł na mój widok ( wystarczy że mnie ignorują ) .Bałem spotkać się kogoś znajomego ,ich pytań - dlaczego sie nie odzywałem i czy bedę miał siłę znowu udawać ,że jest w porządku ,że jestem zadowolony .Całą drogę ,miałem strach przed atakiem panicznego lęku ,miałem negatywne myśli ( ja tu nie pasuję , wszyscy są normalni oprócz mnie ) ,ból który czułem na przedramieniu troche je tłumił ,tabletki też łyknąłem ,ale ich skuteczność była mniejsza niż zwykle ,chyba przez ogromny stres jaki ciąggle czułem .Wracając czułem się jakby trochę luzniej ,spokojniej ,ale to nie zasługa psychiatry ,tylko tego że byłem na tyle zmęczony ,że myślałem ,żeby już się położyć i choć na chwilę zasnąć ,a sen mam kruchy i często się budzę i śpię tylko jak mnie zmorzy ( czy to w dzień czy w nocy ) ,z jednej strony chciałem już być w domu ,uciec od wszystkich żeby nie musieli się na mnie patrzeć ,zastanawiać się -co z nim nie tak- .Pomyślałem : muszę iść do domu samotność na mnie czeka ,jestem z nią w stałym ,chorym związku....Nie umiem z nią zerwać.....jest chyba tylko jeden sposób żeby od niej uciec......skończyc z nią......Albo dam sobie szansę ,przecież mam znajomych.....tylko ,że oni umieją się śmiać z byle czego ,potrafią sobie radzić w każdej sytuacji - w tej najgorszej widzą dobre strony ,a gdy się pokłócą ,jeszcze w ten sam dzień się godzą .Ale ja tak nie umiem .Smutek jest we mnie ,czuję go bezprzerwy,pewnie się z nim urodziłem i będe musiał z nim umrzeć ...Gdy się uśmiecham ,to jakbym nie był sobą ,to do mnie nie pasuje .Nie potrafię się śmiać na siłę ,musiał bym być wesoły ,albo szalony - to drugie jest mi bliższe .
  16. Faunik

    Moje problemy

    Wczoraj wieczorem był Ktoś przy mnie ,mogłem z nią porozmawiać ,przekonała mnie że powinienem coś zjeść ,przynajmniej mnie rozumie ,ale nie umie mi pomóc bo nie może ,nikt nie może.....ja jestem słabym tchórzem ,brak mi silnej woli ,pozwalam żeby moje słabości mną kierowały.....Mocno Wam dziękuję (chociaż jestem słaby) Różo i Kaju .Poczułem jakby radość czy zrozumienie (jakby coś przez chwilę rosło w sercu) gdy przeczytałem Wasze słowa ,wydaje mi się ,że mnie rozumiecie ,kilka bliskich mi osób uważa,że poprostu jestem leniwym egoistą który sobie pobłaża. Wczoraj zjadłem niewiele (bułkę , jabłko i kawałek czekolady) ,było mi niedobrze ,wytrzymałem i jedzenie zostało w żołądku .Ona tłumaczyła mi ,że nie muszę czuć się winny czy gorszy ,że nie muszę wstydzić się tego że mam trudności z okazywaniem uczuć ,że kiedyś spotkam osobę (kobietę) ,która mnie tego nauczy i smutek minie ,ale wydaje mi się że to niemożliwe żeby mnie ktoś polubił (pokochał -wsydzę się tego słowa ,to jest straszne) .Dziś wieczorem może też coś zjem ,narazie nie mogę....czuję się taki słaby....nawet dobrze mi z tym...nic od siebie nie wymagam...na nic nie zasługuję....(chocaż wczoraj upiekłem chleb żytni,przynajmniej na to było mnie stać - już chyba cały zjedzony ,ale przez rodzinę ,ja nie jadłem - chciałem jeszcze posprzątać kuchnie ,ale nie miałem już sił).....Wstyd mi za siebie ,za tą słabość ,że z nią nie walczę ,przez to nie czuję się mężczyzną (człowiekiem) .Wobec trudnych pytań i decyzji pozostaję obojętny.....Nie wiem jak się czuję ,nie wiem kim jestem ,boję się tego ,boję się siebie.......Jestem Wam bardzo wdzięczny za budujące posty .Odezwę się jutro (mam taką nadzieję). "Gdy jesteś sama i życie samą Cię zostawia zawsze możesz pójść do mnie na wszystkie problemy mój dotyk i szept to zdaje się pomagać mówię Ci Pójdziemy po chodnikac ,gdzie pięknie lśnią latarnie Jak możesz przegrać? Tu światła świecą mocniej ,ja jestem przy Tobie Zapomnij o kłopotach .Porzuć zmartwienia i bądż przy mnie".
  17. Faunik

    Moje problemy

    Wiem ,że nikt z Was nie może mi pomóc, ale to nie szkodzi ,proszę nie przejmujcie się tym .Cieszę się ,że mogę do Was napisać i że ktoś mnie tu zauważył (dzięki Różo i Kaju-ale chyba się na mnie zawiedziecie i zmienicie o mnie zdanie ,jestem słabszy niż Wam się wydaje)....I jak ja mogę komuś pomóc....Ciągle nie wychodzę z domu....próbowałem...Jestem zmęczony ,choć nic nie robiłem ,nie jem nic (oprócz leków) od soboty(19:00) ,nie śpię ok.45 godzin ,czuję się okropnie ,zaczęło się od lęków (strach przed samotnością ,brak akceptacji ,zrozumienia) ,potrzeba bliskości ,dotyku ,wyolbrzymianie swoich wad ,gniew ,smutek ,ciągłe myślenie o śmierci-nie chcę dalej tego opisywać ,ani wdawać się w szczegóły (wstydzę się ich) bo i po co ,po prostu chciałem zasnąć i się nie obudzić.........taki jestem zmęczony.....Zamiast zwalczać i chcieć pokonać moje dziwactwo ,ja je akceptuję i to jest najgorsze ,godzę się z tym co jest we mnie ,nienawidzę się za to......To chyba przez tą moją wyczuloną wrażliwość (nie znoszę jej) i jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu mózgu tkwię w tym szaleństwie.....W moim życiu nie ma już nic ciekawszego od śmierci .Kiedy nie chcę nic czuć myślę o niej. Nie umiem odnalezć optymizmu i woli życia ,chciałbym aby ktoś mi w tym pomógł ,ale to chyba nie możliwe........Czuję się dość mocno osłabiony...........napisanie tego to był dla mnie spory wysiłek muszę się położyć....nie wiem czy zasnę ,może na krótko ,nie umiem przewidzieć najbliższych godzin czy dni ,ale spróbóję odezwać się wieczorem....Mam nadzieję ,że mogłem to napisać i nikt mnie stąd nie usunie (boję się ,że tak się może stać) ....Może wszyscy kłamią i cały świat jest szalony.
  18. Faunik

    Mam Depresję i Nerwicę.....

    Mój obecny stan ducha jest taki że czuję się przezroczysty i bezpłciowy ,a chciałbym choć odrobinkę Tobie pomóc Kaja007. Wydaje mi się że to nerwica lękowa z przejawami depresji .Twój długotrwały stan lęku i smutku jest przyczyną Twojego cierpienia .Napewno jesteś czułą ,wrażliwą i delikatną osobą i potrzebujesz bliskości ,współczucia i wsparcia.Powinnaś udać się narazie przynajmniej do psychologa (najlepiej prywatnie) ,a pózniej także do psychiatry (on przepisze Ci leki) ,idz nawet gdybyś miała opory .Nie wiem czy to moje malutkie wsparcie Ci pomoże ,ale bardzo bym chciał .Nie daj się i bądz dzielna.
  19. Faunik

    Mam Depresję i Nerwicę.....

    Cześć Wszystkim......nie jestem pewien (jak niczego w moim życiu) po co to piszę,nie wiem czy to ma sens (może) .Teraz czuję niepewność i stres jakbym był na terapii grupowej (chociaż na takiej nie byłem),a obok mnie nikogo nie ma.....ale się plączę......Tyle jest wszędzie osób,które cierpią (tak jak tu na tym forum) , też chciałbym jakoś komuś pomóc,coś poradzić,więc jak mi przyjdzie coś mądrego i optymistycznego do głowy to może napiszę i będzie to chociaż jakieś wsparcie.......Od 14 lat z przerwami dokuczają mi różne lęki (najczęściej przed kompromitacją,odrzuceniem,samotnością) . Od listopada 2004 stały się potworne.W sierpniu 2004 rozpocząłem nową pracę (7-ma w ciągu 4 lat) , mówiłem sobie , że teraz będzie lepiej , że nie dam poznać że coś ze mną jest nie tak(ale się oszukiwałem),było jak przedtem......Ciągłe poczucie winy(wszystko muszę zrobić sam,najeść się nie muszę,odpocząć nie muszę),paniczny lęk że ciągle mnie obserwują (patrzą na ręce i czekają na mój błąd) , natrętne wręcz obsesyjne zachowanie (niepotrzebne sprzątanie,przestawianie rzeczy) , ciągle się spózniałem (jak wszędzie) .Wyglądałem i czułem się jak ścierwo (wycieńczenie i moje męczące zachowanie) . Po 4 miesiącach poszedłem na chorobowe i do psychiatry,stwierdził silną depresje i stany lękowe,po kilku wizytach kiedy pojawiły się myśli samobójcze wylądowałem w szpitalu na 3 miesiące....Dzisiaj nie mam pracy ,prawie wcale nie wychodzę z domu (dzisiaj jest 18 dzień jak gniję) ,unikam znajomych ,zapomniałem co znaczy uczucie radości i przyjemności,ale potrafię być jeszcze miły i delikatny, oziębłość i oschłość jeszcze mnie nie pochłoneła ,dzięki kilku osobom potrafię jeszcze okazywać uczucia i dzięki temu jeszcze wierzę że może być dobrze (??) Jestem wystraszony gdy słyszę telefon albo dzwonek do drzwi i oczywiście nie odbieram i nie otwieram (po co dzwoni,czego chce,przecież teraz nie mogę z nią rozmawiać,zobaczy w jakim jestem stanie i będzie się martwić albo robić sobie jaja),sms-y czytam po kilku godzinach albo na drugi dzień i nie odpisuję , kilka razy odpisałem : Jestem pochłonięty dużym projektem jest on dla mnie bardzo ważny odezwę się jak skończę bla bla bla.Wtedy jeszcze bardziej napierali , to ja wysługiwałem się kimś z domu (bratem lub mamą) żeby kogoś spławili .Normalnie ukrywam się przed znajomymi bez powodu-KOSZMAR .Czyli mam podobne bloki jak Ty Czarownica_Akara , tyle że gorszy przypadek .Na te moje lęki i depresje biorę Asentrę i Efectin.Nie ukrywając niczego mogę pogadać z jedną osobą w rodzinie no i z psychiatrą ,a reszcie nie mówię bo i tak nie zrozumieją , a więc wyśmieją i wydrwią , a dla tych wyrozumiałych nie chcę być kłopotem , a rozmowy mi pomagają , ale zbyt wiele dobrego nie przynoszą . No i jeszcze te chore skłonności do zadawania sobie bólu , jakby ból głowy mi nie wystarczył .........Brak w tym wszystkim sensu.........po co ja to piszę......Czuje że spadam na dno (a może już spadłem) ,że przegrywam walkę z tym opętaniem i wracają mi chęci żeby w końcu ulżyć sobie i moim bliskim.......żeby się to już skończyło......mogę to przerwać.........................Zacząłem się użalać , a tego nie lubię .Kończę i może się jeszcze odezwę (ale wątpię żeby ktoś z Was tego chciał).
×