Witam wszystkich,
trafiłam na forum przypadkiem i postanowiłam się zarejestrować.
Ludzie uważają mnie za poukładaną, wykształconą, ładną dziewczynę. Nie mają jednak zielonego pojęcia z czym borykam się na co dzień. Nie mogą zrozumieć dlaczego "nie mam czasu" aby się z nimi spotkać gdzieś na drugim końcu miasta czy wyjechać na wakacje. Cierpię bowiem od 8 lat na zespół lękowy z objawami derealizacji. Uśmiechnięta dziewczyna skrywająca swój osobisty krzyż.
Cieszę się, że tu trafiłam, widzę bowiem, że nie jestem sama, nie jestem jakimś ufo. Przeraża mnie jednak liczba osób dotkniętych tak wielkim cierpieniem, trudnym do uchwycenia, do szybkiego zneutralizowania. Nikt nie pojmie jakie to cierpienie dopóki sam go nie doświadczy. Jeśli ktoś ze znajomych mówi, że nie chce mu się jechać w te wakacje znów do babci na wieś czy na nudny kemping uważam, że po prostu bluźni. W moim przypadku byłoby to spełnienie marzeń o swobodnej, bezlękowej jeździe, o życiu bez leku i odrealnienia.
Nie chcę się użalać bo trzeba się cieszyć tym co dobre w życiu, dobro "wychwytywać", jednak czasami jest to jedno z najtrudniejszych zadań dla mnie. Dzięki wierze w Boga udało mi się nie wpaść w depresję, mam także nadzieję, że dzięki Niemu uda mi się pokonać to, co do tej pory wydawało się być nie do pokonania. Tego i Wam wszystkim życzę.
Pozdrawiam.