Witajcie. Wróciłem na forum po prawie 5 latach (tylko pod innym nickiem) W skrócie moja historia wygląda następująco:
5 lat temu uświadomiłem sobie, że się ze mną źle dzieje-apatia i poszedłem do losowo wybranego psychiatry, który zapisał mi aurex. Źle się czułem po 1 tabletce (20 mg) i go odstawiłem, bo nie mogłem spać, niepokój, lęki itp. Niestety po kilku/kilkunastu dniach od wzięcia tabletki wypiłem 4 piwa. W nocy obudził mnie KOSZMAR (wszystko to co po aurexie tylko x10+inne bonusy) Myślę, że aurex mi rozregulowałem biochemię mózgu, a alkohol dokończył dzieła...Po tych akcjach, które trwały 3 dni prawie non-stop (był weekend i jakieś świeto), poszedłem do swojego neurologa, który zapisał mi asentrę i xanax. Asentra postawiła mnie na nogi, umożliwiła mi w miarę normalne funkcjonowanie. Na początku leczenia asentrą były chyba wszystkie skutki uboczne,ale z xanaxem jakoś poszło. Później było róźnie, ale do wytrzymania: rozregulowane jelita, bóle głowy, poranny niepokój,ciągłe zmęczenie,bóle stawów. Asentra mnie wyciszyła i pozwoliła wrócić do normalności, cokolwiek to znaczy. Brałem ją 1-1,5 roku i odstawiłem bez problemów schodząc z spokojnie dawką. Przez 2-3 lata od ostawienia było ok. Chociaż też miałem różne dni. Doszło mi wiele stresu co kumulowało się każdego dnia i dało o osobie znać jakoś na początku tego roku. Głównie mój stres alarmował mnie w postaci objawów somatycznych: wysokie tętno (90-120), kłucie w łydkach i pod żebrami, ból żołądka, napięciowe bóle głowy, nerwowość ciężka do opanowania, poranny galop myśli,spadek masy ciała (ok. 10% w ciągu roku), bóle w przedramionach i udach, skurcze mięśni,lekkie zaburzenia widzenia, lekka przejściowa deralizacja, ciągle było mi zimno. Samopoczucie przez ostatnie kilkanaście miesięcy było const. czyli ani dobre ani złe. Cały czas takie samo+plus częsty brak motywacji. W trakcie stresu oczywiście waliło mi tętno, bolała mnie głowa, drobny niepokój, ale żadnych lęków i innych przykrych rzeczy nie doświadczałem. Bardzo mnie zaniepokoiły silne zawroty głowy od początku lutego br. Zdecydowałem się na wizytę do mojego neurologa, ponieważ tętno nie chciało się ustabilizować, ostatnio miałem dużo stresu i rodzinka mnie namówiła, bo martwią się o mój apatyczny nastrój i moje zawroty głowy. 1,5 tygodnia temu stawiłem się u mojego neurologa z tomografią komputerową głowy i badaniami krwi i w sumie ok. Na tomografii wyszła malutka torbiel, ale podobno mogę mieć ją od dzieciństwa i taka skaza w niczym nie przeszkadza, ani nic nie zmienia w pracy mózgu. Lekarz zapisał mi eliceę 5 mg i zomiren 0,5 mg. Tydzień temu wziąłem w sobotę rano 1 tabl. elicei i niestety to czego już zapomniałem wróciło: lęki, niepokój, uczucie bezradności, lęk przed zrobieniem sobie krzywdy spowodowanym uczucie braku kontroli nad swoimi myślami, bezsenność, pocenie się, nerwowość,szumy w uszach - innymi słowami KOSZMAR. 1 eliceę wziąłem jeszcze w niedzielę. Zomiren wziąłem tylko przez pierwsze 2 dni na noc,żeby zasnąć. Od prawie tygodnia nie biorę leków, ale niestety nie powróciłem do "formy" z przed tamtej soboty. Najbardziej męczą mnie i niepokoją te myśli/lęki o zrobieniu sobie krzywdy. Wcześniej nigdy sobie nic nie zrobiłem i nie zrobie, ale taka bezradność i uczucie braku kontroli nad myślami nie jest miłe. W środę jestem zapisany do dobrego psychiatry, z którym muszę porozmawiać o lekach, bo widzę, że jestem wyjątkowo wrażliwy na SSRI. Przed wzięciem elicei miałem plany, żeby wziąć się za siebie (głównie sport), ale teraz muszę chyba przeczekać jak mi to rozregulowanie przejdzie i najważniejsza jest konsultacja z lekarzem. Macie doświadczenia, po jakim czasie mogę wrócić do formy z przed tygodnia (jeśli to jeszcze możliwe)? Jestem pewny, że te 2 tabl. elicei podrażniły mi receptory lub inne części mózgu i jestem ciekaw kiedy mi to się ustabilizuje (do formy z przed tygodnia)? Napiszę to pytanie jeszcze w dziale LEKI, bo wiele osób przez to wypracowanie może nie przebrnąć