Skocz do zawartości
Nerwica.com

_someone_

Użytkownik
  • Postów

    108
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez _someone_

  1. Kiedy można właściwie nazwać człowieka alkoholikiem?
  2. Inni powiedzą Ci, że się skończy. Będzie to trwało pewni około miesiąca, zanim leki zaczną odpowiednio działać. Poprawi Ci się na pewno. Byle nie wracało. Depresja to tendencyjna choroba i lubi wracać.
  3. Lekarz wypisze Ci odpowiednie leki na uspokojenie jak mu o tym powiesz na pewno. Próbuj lekarza pierwszego kontaktu. Internista może dać Ci skierowanie do psychiatry, a na początek sam wypisze Ci jakieś leki wspomagające. Próbuj z tym walczyć, nawet jeśli nie masz sił. Sama nie wierzę w to, co mówię, bo mi się nie udaje ciągle, ale wiem, że wiele osób z tego wychodzi. U mnie po prostu to wraca i tak naprawdę nigdy się nie skończyło.
  4. No problem w tym, że ja byłam u lekarzy wielu. Dostawałam leki, ale w czym miały mi pomóc, kiedy moja sytuacja życiowa jest bardzo trudna. Nie wychodzę z tego stanu, a nawet jest coraz gorzej, bo nie da się zmienić od tak. Samotność, brak stałego mieszkania. Lekarze dają leki, proponują psychoterapie, ale co ma to wszystko dac, kiedy oni nie spełnią moich marzeń o jakimkolwiek życiu, na jakimkolwiek poziomie... Przykre, ale prawdziwe. Wydaje mi sie, że długo tak nie pociągnę, bo to, co się ze mną dzieje najprawdopodobniej zrani innych. Chciałabym pozamykać wszystkie sprawy, robię to bardzo powoli, ale dążę do tego, by zaplanować swój koniec. Nie widzę nic poza ciemnym otępieniem i za złem, które przemawia przez ludzi, którzy opuszczają.
  5. Spróbuj namówić go na leczenie albo może zaproponuj mu wspólne leczenie, żeby czuł się pewniej. Są grupy wsparcia, psycholodzy, psychiatrzy. Musisz zrobić wszystko by go przekonać na leczenie, a na pewno uświadomić go, że ma kłopot z alkoholem i że wpadnie w jeszcze gorsze kłopoty. To nie jest gorączka. To alkohol, który wpędza nas w najgorsze bagno, nim sobie to uświadomimy. Musisz mu to wytłumaczyć jakoś. On musi zrozumieć, że zniszczy ludzi wokół siebie, własną rodzinę, że Ty i Twoje dziecko strasznie cierpicie. Jeśli nie będzie to skutkowało, wówczas postaraj się jeszcze trochę przemęczyć i szukać pracy, spróbować odejść. Dziecko nawet w gorszych warunkach jest szczęśliwsze niż to wychowywane w ciągłym strachu, w ciągłej obawie o chorego ojca, w obrzydzeniu do ojca i jednoczesnym poczuciu winy do siebie samego o to, że w pewnym momencie miłości do taty przeradza się ona w obojętność i nienawiść. Chcesz tego dla dziecka? Będzie skrzywdzone...
  6. _someone_

    Umieram...

    Bardzo cierpię, że tak to już jest. Jedni szczęśliwi i mocni, inni gubią się w nieszczęściu i samotności. Do Nie wiem... Miałam styczność z kilkoma psychiatrami. Nie zostałam od początku dobrze zdiagnozowana, ponieważ nie było mnie stać na dodatkowe badania w postaci testów psychologicznych, a państwowo leczyć się już nie chciałam... Powiem tak. Najlepiej poradź się kogoś, skąd jesteś? w sprawie wyboru odpowiedniego lekarza. Różni są lekarze...Jedni próbują pomóc, innym zależy na wykorzystaniu swojego stanowiska. Miałam jednego lekarza, który nie poinformował mnie o tym, że testy psychologiczne mogę zrobić taniej o 50% w placówce obok, a są to badania jak na naszą kieszeń bardzo drogie(ok 500zł w tej klinice)Trzeba pamiętać, że lekarze nie zmienią naszej sytuacji i życia, ale mogą zaproponować leki, które z czasem pomagają. Niestety mi jeszcze nie pomogło leczenie. Próbowałam wielokrotnie coś z tym zrobić, jakoś sobie pomóc, ale jest mi bardzo ciężko coś zmienić, z powodu złej sytuacji życiowej, która jeśli się nie zmieni, chyba nieprędko wyzdrowieję. Jednak polecam Ci wizytę u psychiatry. Każdy inaczej reaguje i na leki i na ewentualną psychoterapię. Grunt to próbować się uratować, bo trzeba pamiętać, że po naszej stracie mogą znaleźć się ludzie, którym zafundujemy to samo. Choć przyznaję, ciężko jest...
  7. Przeczytałam cały Twój post. Mi czytanie o tym jak radzą sobie inni, co czują, pomaga spojrzeć na siebie, a przynajmniej pomaga znaleźć mi w sobie samej uczucia, których sama nie potrafię nazwać, pomimo, że każdy z nas ma swój własny koszmar. Nie wiem jak poradzić sobie z samotnością... Nie mam nikogo zupełnie w tym momencie. Jestem samotna od kilku miesięcy. Ludzie gdzieś przepadli. Strasznie to przykre. Mam trudną sytuację życiową. Ludzie zostawili mnie, kiedy zaczęły pojawiać się kłopoty. Tacy niestety już są... Nie zdawałam sobie sprawy, że ludzie są tchórzami i bardziej ranią, udając zajętych czy cokolwiek innego, byle uniknąć człowieka cierpiącego. Codziennie płaczę. Przypominam sobie i przeżywam na nowo sytuacje, w których coś zrobiłam nie tak. Nienawidzę się za nie. Poza tym czuję się jednostką, która osiągnęła szczyt żałosnej beznadziejności. Strasznie cierpię... Dodatkowo noszę w sobie ogromne poczucie winy... i to błędne koło nie przestaje się kręcić. Kiedy rok temu miałam epizod depresyjny, wtedy wydawał mi się straszny, ale był niczym, w porównaniu do tego co przeżywam teraz. Dzień w dzień... Wstydzę się siebie... Nie wychodzę z domu. To już 5 miesięcy jak myślę o śmierci. To żałosne i słabe, ale takie jest moje życie. Ja krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy.
  8. Najfatalniejsze jest to, że każdy z nas jest tak samotny w kłopotach... Bardzo współczuję. Próbowałeś poradzić się specjalisty? Pozdrawiam
×