Skocz do zawartości
Nerwica.com

into the void

Użytkownik
  • Postów

    151
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez into the void

  1. _asia_, moja mama miała refluks, brała leki na żołądek.. kilka lat temu trafiła do szpitala na oddział chorób wewnętrznych z wysokim tętnem (ciśnienie w normie, cholesterol i cukier też, ekg ok) po około 2 tygodniach wypisali ją z plikiem recept.. w sierpniu ubiegłego roku zaczęła ją rwać prawa ręka (nie wiem czy to miało jakieś powiązanie ale nie mogła nawet utrzymać w dłoni długopisu) po jakimś czasie ból minął a pojawił się kaszel, osłabienie, problemy z przejściem 100m bez zatrzymywania się i "łapania oddechu".. lekarka (lekarz pierwszego kontaktu, mama od kilku lat chodziła do niej i zawsze bardzo ją chwaliła) przepisała Jej wtedy SYROP!! po 2 tygodniach takiego stanu mama trafiła do szpitala z podejrzeniem zatorowości płuc i ta diagnoza została potwierdzona.. po tygodniu już było po wszystkim. okazało się, że mama miała raka żołądka, guz miał 7cm!!! rozmawiałam z jednym lekarzem z oddziału i powiedział, że zator w płucach był spowdowowany guzem.. bo organizm próbując z nim walczyć, chciał go jakby "udusić".. to spowodowało zagęszczenie krwi i tak doszło do zapchania tętnic zapytałam tego samego lekarza kiedy mógł się ten guz pojawić.. ile czasu mogło minąć.. wtedy jeszcze nie wiedzieli jaki to dokładnie guz.. ale powiedział że albo 1,5h albo nawet 7 miesięcy.. ja to trochę łączę z tamtym pobytem w szpitalu.. kiedy z niewyjaśnionej przez lekarzy przyczyny pojawiło się wysokie tętno.. aha .. oni wtedy napisali na wypisie, że to było zapalenie żył głębokich kończyn dolnych! nie mam dyplomu akademii medycznej ale jak dla mnie to to nie była zakrzepica! mamę nie bolały wtedy nogi, nie były zasinione, a przy zakrzepicy jest cholerny ból dodam tylko, że ta lekarka pierwszego kontaktu miała specjalność z gastrologii... Asiu, dobrze, że sama o siebie zawalczyłaś. Życzę Ci dużo zdrowia
  2. brak uczuć co Ty studiowałaś? budownictwo?
  3. _asia_, wierzę.. moja mama zapłaciła za zaufanie lekarce najwyższą cenę Korba, gratuluję
  4. uht, pozwzwolę sobie się wtrącić... myślisz, że taka mała dawka wenli - 75mg, coś da? ja brałam 5 dni 75mg i po tym wskoczyłam na 150mg, na razie nie minęło jeszcze 2 tyg na wenli i nie czuję żadnej poprawy.. a chyba mam łagodniejszy przypadek.. nie wiem, może bierzesz jeszcze inne leki?
  5. też pomyślałam o hormonach.. a może bierzesz pigułki anty?
  6. New-Tunis, a od czego jest wrzesień? u nas nie było mowy, żeby ktoś miał zdaną sesję w czerwcu..
  7. właśnie skończyłam czytać tę historię.. to jest nieprawdopodobne jak lekarze potrafią zaszkodzić człowiekowi. bo tu nawet nie chodzi o pieniądze, wiadomo, że jak trzeba to nawet pójdzie się prywatnie na jakieś badanie.. ale że takie popier*** konowały nie potrafią skojarzyć jednego faktu z drugim!!
  8. ta wypowiedź przypomina mi jakieś chore licytowanie.. może i masz Moniko po części rację, ale wg moich obserwacji i odczuć jest właśnie odwrotnie.. często jest tak, że stan w jakim się znajdujemy uniemożliwia nam pójście na terapię.. bo to wymaga znacznie więcej wysiłku niż branie leków.. ja sama nie czuje się jeszcze dość silna by pójść na terapię. Wcześniej co prawda uważałam, że terapia nie jest mi jakoś specjalnie potrzebna, ale odkąd jestem tutaj i zaczytuje się wypowiedziach różnych osób, pomyślałam, że może warto spróbować.. I może kiedyś spróbuję. Ja nie potrafię zrozumieć/zidentyfikować genezy moich hmm zaburzeń, chociaż wiem, że nie wszystko w moim życiu i dzieciństwie było "normalne". Podczas ostatniej wiyzty u psychiatry, kiedy wspomniałam o terapii, zaproponował mi terapię na dziennym oddziale psychiatrycznym.. Intensywna 12 tyg. terapia z jednej strony daje jakąś nadzieje, ale ja nie mogę z różnych przyczyn jej teraz podjąć.. mam trochę podobne dylematy jak Korba.. z tym, że ja mam Kogoś i jest mi łatwiej. _asia_, pytałaś po co się chodzi do psychiatry... hmm w skrócie to chyba właśnie po recepty.. mi przynosi też ulgę to, że mogę się chociaż trochę "wygadać", bo wiem, że on rozumie.. brak uczuć, wczoraj naszło mnie takie przemyślenie odnośnie Twojego "przypadku" mój chłopak miał niedawno operację kolana (piątą w ciągu 1,5 toku) i po powrocie ze szpitala bardzo go bolało mimo brania leków przeciwbólowych do tego miał gorączkę. W dzień nie potrafił się niczym zająć, na niczym skupić, nie czytał książek, nie oglądał tv - pojawiał się od razu ból głowy. W nocy znów nie mógł spać. Nie miał przyjemności nawet z jedzenia (a starałam się dogadzać).. W takim stanie człowiek też nie ma ochoty na seks czy inne przyjemności, nawet o tym nie myśli.. To co opisałam było oczywiście normalne. Ból przesłaniał wszystko. I tak jest też właśnie u Ciebie. BÓL - ale nie spowodowany brakiem uczuć, jak to opisujesz.. Ty cierpisz z innych powodów i do póki ich nie poruszysz, nic sie nie zmieni.. Pisze Ci to prawie każdy tutaj - musisz zmienić swoją postawę, przestać się zadręczać. Twoje emocje i te "wyższe uczucia" są, tylko głęboko głęboko ukryte.
  9. naranja, przyzwyczaiłaś nas do swojej siły, logiki i analitycznego podejścia do większości spraw.. ciężko napisać coś takiej osobie, gdy to Ona ma gorszy moment. Ale masz rację, nikt nie potoczył rozmowy dotykającej sedna Twojej wypowiedzi.. I wiem jak się poczułaś, ja mimo mniejszych problemów, miałam wczoraj podobną sytuację z hmm "przyjaciółką".. rozmawiałyśmy ostatnio, że bardzo źle się czuję fizycznie bo odstawiłam sama leki i wczoraj podczas rozmowy na gg wspomniałam, że już jest lepiej, że lepiej się czuję.. a Ona - "a co się stało?".. po czym wyjaśniłam jej/przypomniałam.. i dodałam, że mam nowe leki po których się lepiej czuję, że od pierwszej tabletki tamte bóle i zawroty głowy jak ręką odjął.. ona tylko napisała: "to dobrze, najważniejsze, że pomaga" i nic poza tym. Kiedyś jeszcze powiedziała mi coś takiego, czego do teraz nie mogę "przeżyć".. nie wiem, może to było w dobrej wierze.. ale zabolało.. powiedziała wtedy, że nie uważa, że leki mi są potrzebne - coś w tym stylu.. osoba, która nie znała mnie przed lekami, nie żyje ze mną na co dzień.. naranja, nie rezygnuj z tego oddziału w Krk. Wiem, że to wymaga odwagi i siły, ale tak naprawdę niewiele tracisz. Skoro zdecydowałaś się pojechać tam kilka razy na rozmowy, to musiała być jakaś przyczyna - na pewno dowiadywałaś się wcześniej czegoś o osobach tam leczonych.. na pewno komuś pomogli, a Ty chcesz tej pomocy (bo niektórzy tylko tak mówią, sprawiają takie wrażenie). Jesteś bardzo wartościową osobą (czytam od jakiegoś czasu ten wątek i w pewien sposób Cię "poznałam") pamiętaj o tym.
  10. ostatnio tyle tu się dzieje, że ledwo nadążam przeczytać.. i kilka rzeczy, które chciałam napisać, a nie zdążyłam - odnoszą się do kilkunastu chyba stron wstecz.. _asia_, zaczęłam dużo myśleć o tej boreliozie.. bardzo Ci współczuję i trzymam mocno kciuki, jesteś bardzo dzielna! zastanawiam się też jakim cudem udało Ci się przy tym wszystkim napisać pracę.. ja męczę się od stycznia (powinnam się bronić w marcu) i mimo znacznie lepszego stanu zdrowia i chyba też samopoczucia jakoś nie mogę dobrnąć do końca.. malibu, tak myślałam o Twoim synu.. bo to bardzo dziwne, że tak młody człowiek ma tak silne objawy.. i w dodatku z tego co pisałaś trwa to kilka lat.. może ma on problemy ze swoją orientacją seksualną? albo tożsamością płciową?, mam nadzieję, że Cię tym nie uraziłam.. po prostu wydaje mi się, że musisz koniecznie poszukać przyczyny obecnego stanu.. brak uczuć, ja również nie wierzę w coś takiego jak "intelektualne emocje" - intelektualny strach, intelektualne współczucie, etc. jak czytam Twoje wypowiedzi to czuje w nich potężną bombę emocjonalną i to nie tylko negatywnych emocji.. pisałam już o tym kiedyś.. wg mnie Twoje cierpienie, ból, strach, pustka.. one są tak silne, że nie pozwalają dojść do głosu tym dobrym.. i powtórzę się po raz kolejny - Ty się za bardzo nakręcasz.. sama siebie zapędzasz w błędne koło. Powinnaś przestać tak grzebać w swojej diagnostyce, myśleć o lekach.. zaufać jednemu specjaliście i jednemu terapeucie..
  11. _asia_, ja zawsze myślałam, że borelioza jeśli jest szybko rozpoznana i przejdzie się odpowiednią kurację lekami to te wszystkie objawy nie dokuczają, że choroba jest jakby uśpiona.. a u Ciebie bardzo późno wykryli boreliozę? nie zareagowałaś na pierwsze lelki? Jak długo w ogole już się leczysz?
  12. Mad_Scientis, ja brałam i 60mg i 80mg w jednej dawce rano i nie czułam różnicy niż przy 40mg u mnie na seronilu apetyt był praktycznie niezauważalnie mniejszy, spałam dobrze, żadnych strasznych efektów ubocznych -- 15 cze 2011, 14:03 -- a..brałam krótko tę większą dawkę.. najpierw "wskoczyłam" na 60mg - przez miesiąc i z tego na 80mg też przez miesiąc
  13. halenore, ja nie miałam gorączki ale lekko gardło mnie bolało i katar się pojawił - nie wiem czy to przez odstawienie.. ale czułam się lekko chora i zmierzyłam temp. ale była w normie, tzn 36,4 chyba... też czasem myślę o powrocie do fluo, teraz biorę Axyven (odpowiednik Efectinu) dopiero 4 dzien wiec zobaczymy.. a Ty dlaczego odstawiłaś fluoksetynę?
  14. brak uczuć, wspominałaś, że siostra sprawia Ci przykrość
  15. _asia_, właśnie dlatego podzielam jedną z diagnoz/opinii, które usłyszała brak uczuć - czyli głęboka depresja ale poczekajmy na odpowiedź brak uczuć, bo sama jestem ciekawa jak to interpretować jeśli jestem w błędzie
  16. brak uczuć, mogę Ci zadać kilka pytań? ile masz lat? pisalaś, że coś studiowałaś.. jaki to był kierunek? jaka byłaś przed chorobą, pamiętasz? chodzi mi o osobowość co z Twoim partnerem? dawno o Nim nie pisałaś
  17. _asia_ chyba chodzi o miłość, radość, przyjemność (choć to wydaje mi się bardzo prostym uczuciem - jeśli takie określenie istnieje) a może chodzi Ci, brak uczuć po prostu o pozytywne uczucia? a może wcale nie jest tak, że nie odczuwasz tych wyższych/pozytywnych uczuć, tylko tych złych emocji jest tak dużo, że to one nie dają dojść do głosu tym dobrym?
  18. brak uczuć aż się uśmiechnęłam jak przeczytał Twojego posta, ten kociak to dobry pomysł trzymam za Ciebie kciuki
  19. paradoksy ale będąc na zwolnieniu nawet tym półrocznym właśnie nie zostanie bez kasy.. a jeśli coś teraz się spierdzieli.. i szef podziękuje.. to ani na oddział iść ani nic .. tylko szukać nowej pracy.. a to może się okazać cholernym wyzwaniem.. dlatego zakładamy, że lepiej skupić się wpierw na sobie.. ale jak piszesz to tylko i wyłącznie Korby decyzja
  20. hm.. a dla mnie to głęboka depresja.. przecież Ty brak uczuć wiesz jakich emocji Ci brakuje, jakie one były, z czym się wiązały, kiedy je czułaś.. znasz nie tylko ich nazwy ale ich znaczenie.. mam też trochę wrażenie jakbyś sama w jakimś niewiadomym, nie znanym może nawet przez siebie, celu to wszystko nakręcała. Nie piszę tego złośliwie i nie jest to żaden zarzut.. ale tak odczuwam Twoje wypowiedzi trochę. I wpadłam jeszcze na taki pomysł.. kup może sobie pieska.. zwierzęta potrafią czynić cuda podczas różnych terapii.. myślę też, że taka istota, która by Cię pokochała bezinteresownie i ze strony której nie zaznałabyś cierpienia.. mogłaby okazać się pomocna...
  21. człowiek jest w stanie znieść o wiele więcej niż nam się czasem wydaje, pytanie tylko jakie przyniesie to później skutki.. bądź co bądź, jeśli wisi się na włosku w pracy to lepiej pociągnąć zwolnienie..przecież tak długo jak będziesz się leczyć - nie mogą Cię zwolnić.. Korba lepsze chyba to niż zwolnienie z zaskoczenia (szef niby ostrzegł ale wynika z tego, że mogą powiedzieć goodbye z dnia na dzień).. idąc na zwolnienie masz szanse, że Twój stan się poprawi.. i może spokojnie zaczniesz szukać innej pracy..
  22. też bym ciągnęła zwolnienie w takiej sytuacji... może nawet dłuższy odpoczynek w domu przyniesie jakąś małą poprawę? chyba, że brak obowiązków działa na Ciebie, korbo odwrotnie..
  23. o czyli Ty też dopiero zaczynasz wiolu173 :) ja nie czuję póki co może speeda ale jakoś tak lżej mi się ruszać.. jakby to było mniej męczące odrobinę.. mam nadzieję, że ten lek przyniesie wiele dobrego.. nawet gdyby to miało być placebo, bo bardzo wierzę w ten lek.. to niech się dzieje co chce, byle poczuć energię.. i motywację.. po tygodniu mam przejść na 150mg a Tobie jak zalecił lekarz?
×