Witam serdecznie!!!! Opisze moją historie: od roku mam natręctwa dotyczące chorób ale w ostatnim czasie pojawiły się inne mysli... dwa tygodnie temu poczytalam o schizofreni i momentalnie stwierdzilam ze ja mam... trwalo to 3 dni, pytalam sie mojego ukochanego czy normalnie mowie, w domu caly czas plakalam:( przeszlo mi gdy spedzilam fajny dzien i niczym sie nie przejmowalam ale moja radosc nie trwala dlugo.... gdy pewnego wieczora siedzialam z moim ukochanym ( jestem z nim kilka lat wiem ze to jest ten jedyny) strzelila mi do glowy mysl : co by bylo gdybym przestala go kochac.... zaczelo sie pieklo, zaczelam wynajdywac w nim jakies wady w wygladzie, w charakterze, nawet jak rozmawialam z jego mama wynajdywalam u niej dziwne rzeczy, w domu nieustanny ryk i chec zabicia sie.Trwa to juz tydzien, myslalam ze mi przeszlo.... wczoraj wszystko bylo dobrze dopoki o tym zapomialam juz dziekowalam Bogu ze odpedzil mnie od tych mysli, w pewnym momencie znowu! nic mnie nie cieszy... nie cieszy mnie nawet gdy moj chlopak mowi ze mnie kocha, mam samobojcze mysli.... przezywam pieklo prosze czy to jest normalne? (((( to tak jak z tymi chorobami w gruncie rzeczy wiem ze wymyslam a tak naprawde nie jestem chora .tak jest teraz: wiem ze bardzo kocham a mysle ze moze to nieprawda, jestem otepiala nie smieje sie....nie wiem co robic:( wole umrzec:(
(dop*DA) Co do nazw tematów prosiłbym bym o zapoznanie sie z regulaminem tego subforum...Pozdrawiam