-
Postów
77 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez niqqa
-
FAGOFOBIA - lęk przed połykaniem, czy ktoś wyleczył się ?
niqqa odpowiedział(a) na sali1234 temat w Nerwica lękowa
Ja też miałam straszny problem z jedzeniem (zresztą pisałam o tym w tym temacie już kiedyś). Leki antydepresyjne i przeciwlękowe pomogły mi. Naprawdę wierzcie mi strasznie już wyglądałam. Jestem osobą , która bardzo szybko chudnie ,a ma problem z przytyciem. Przez problemy z połykaniem pokarmu ważyłam 45 kg przy wzroście 168cm wzrostu. Teraz jest już 55 kg, a ja ciesze się z jedzenia... :) Życzę wszystkim zdrówka! -
A ja dzisiejszy dzień przesiedziałam w domu. Jedynie z psem wyszłam na spacer. Tak bardzo boli mnie głowa, że chyba pójdę zaraz spać.
-
Może i nie powinnam tego pisać, ale to zrobię. Moim zdaniem to Ty sobie żarty robisz. I niesmaczne na dodatek. Już pomijając kwestie wieku i klasy do której uczeszcza dziecko. Ale przepraszam bardzo, nie wydaje mi sie, aby rodzic, który podejrzewa, że jego dziecko jest molestowane pisał o tym na forum i to jeszcze w taki sposób. A co to TYLKo jeden psycholog w Polsce? Zawsze mozna zadzwonić pod numery fundacji "zły dotyk", albo cos w tym stylu,dowiedziec sie co robic, a nie siedzieć na forum i mówić, że "wujek" dziwnie patrzy na dziecko.... Boże drogi...
-
FAGOFOBIA - lęk przed połykaniem, czy ktoś wyleczył się ?
niqqa odpowiedział(a) na sali1234 temat w Nerwica lękowa
Witam :) Powiem Wam, że nie wiem czy to przypadek, czy przeznaczenie, ale dziś po kilku latach weszlam na forum z zamiarem zapytania właśnie o problem z przełykaniem (nawet nie wiedziałam, że to ma swoją nazwę), a tu widzę temat taki już istnieje. Szczerze mówiąc nie daje już sobie z tym rady. Kilka lat temu mnie to męczyło, potem nagle przeszlo i tak samo nagle teraz powróciło.. Boje się jeśc, boje się przełykać. Kiedy przełykam mam wrażenie, że zaraz się zadławie tym pokarmem. I naprawdę to nie ma znaczenia, czy to jest zupa, czy mięso... Chcialabym normalnie jeść, ale lęk jest tak silny, że jedzenie jest dla mnie koszmarem. Bardzo schudlam, rodzina myśli, że chce się odchudzić. A przecież jest zupelnie inaczej... Ja nie moge patrzeć na siebie w lustrze. Ale co ja im powiem? Że boje się połykać jedzenie? Boje się, że tego nie zrozumieją. Dopiero za kilka dni idę do psychiatry, mam nadzieje, że z dnia na dzień będzie poprawa (chociaż wiem, że dluga droga przede mną). Pozdrawiam wszystkich! -
dziękuje. Wiesz po prostu jestem wściekła na niego za to w jaki sposób mnie traktuje w tej chwili. Po tym wszystkim. Pamietam jak krecilł glowa z niedowierzania, ze tamten facet zerwal ze mna poprzez list. Tylko, że On zachowuje sie w tym momencie jeszcze gorzej. Zamiast powiedziec, sluchaj to koniec, bawi sie w przedszkole. Tchorz nie wiedzacy czego chce, bo nie zdziwilabym sie gdyby sie odezwal za jakis czas jakby nigdy nic sie nie stalo.
-
To w takim razie nie warto ufac facetom Idac Twoim tropem, faceci to zwykle cyniczne dup.. A jesli wrazliwi zostali, to zapewne juz maja swoich facetow. Przepraszam za moj sarkazm, ale jestem bardzo zla. Nie na Ciebie, ale na wszystko, na cala sytuacje..
-
"Zalezalo mu zebym usunela" Powinien mi dac spokoj, skoro powiedzialam mu ze niczego od Niego nie bede chciec. Urodze i nigdy nie zobaczy dziecka i ne bedzie musial ponosic zadnej odpowiedzialnosci za ta istotke. Powiedzialam mu rowniez ze zaluje tego ze go poznalam.... Plakal i prosil mnie bym tak nie mowila. Czy On jest pozbawiony uczuc, czy nie wiem...zmarnowany talent aktorski na mnie cwiczy ??
-
Zastanawialam sie czy opowiedziec Wam moja historie. Ale stwierdzilam, ze musze sie wreszcie wyzalic, bo trzymanie emocji w sobie tez nie jest najlepszym rozwiazaniem. Wiem doskonale co znaczy nerwica lekowa, depresja, mysli samobojcze...a nawet jej proba. Przez 3 lata nie spotykalam sie z zadnym mezczyzna, gdy poprzedni partner- stwierdzil, ze chodzilo mu tylko i wylacznie o lozko. bardzo mnie to bolalo, tym bardziej,ze powiedzial a wzasadzie napisal mi w liscie, ze nigdy nic do mnie nie czul. Zamknelam sie w sobie obiecalam, ze nigdy wiecej sie nie zakocham , ale naprawde przez 3 lata nie wiazalam sie z nikim. Balam sie po prostu, zaufac, zaangazowac, by znow nie cierpiec. Mialam wtedy 19 lat. Rok temu poznalam kogos. Okazal sie na poczatku bardzo milym facetem i naprawde nie chodzilo mu o seks, chociaz na poczatku bylam tego pewna, ze tak jest. Nie mieszkamy w tych samych miastach- dzielilo nas 100 km..raczej niezbyt duzo. Spotykalismy sie bardzo czesto. Srednio 2 razy w tygodniu, choc oboje bardzo bylismy zapracowani. Nie powiedzial, mi wtedy, ze mnie kocha, ale cieszy sie ze pojawilam sie w Jego zyciu, ze jestem.. gdy nie pisalam, nie odpisywalam do Niego od razu na esemesy, martwil sie co sie dzieje. opisywal mi w esemesach co robi, gdy sie nie widzimy. Byl zazdrosny o mnie gdy mowilam o jakis kolegach ze studiow. w wakacje czulam, ze cos dzieje sie zlego miedzy nami. Oddalamy sie, choc jeszcze przed lipcem bylo wporzadku, nawet planowalismy wspolny wyjazd. Nie udalo sie niestety wyjechac. w sierpniu pisalam do niego esemsy, ale te esemsy wracaly do mnie. okazalo sie, ze On zmienil numer telefonu i mnie o tym nie poinformowal. Jakos zaczelam sie z tym godzic powolutku. Nagle we wrzesniu widze, ze przychodzi do mnie sms, ale numeru telefonu nie znam. To On....oczywiscie spotkalam sie z Nim, bylam taka slaba, tak bardzo pragnelam Jego dotyku. Znow wrocilismy do siebie i bylo dobrze. Bajka trwala do poczatku grudnia. ponownie zaczelo sie cos sypac. Bardzo sie tym zdenerwowalam, tym bardziej, ze okazalo sie ze jestem w ciazy. Napisalam do Niego wiadomosc o tym co sie dzieje. Balam sie jak zareaguje. Powiedzial ze sie w sumie cieszy, to nie koniec swiata- ciaza. bedzie ojcem, w koncu ma juz ponad 30 lat. Zebym sie nie martwila, bo bedzie dobrze. Kilka dni pozniej przyjechal do mnie. Powiedzial mi, ze ma do mnie prosbe. On wszystko zalatwi, zebym usunela ta ciaze. On chce byc ojcem, ale nie tak. Nie zeby dziecko bylo z przypadku, zwyklej wpadki. Zebysmy o malucha postarali sie za rok, dwa. Ale tego dziecka nie chce. Bylam w totalnym szoku. powiedzialam mu, ze jesli nie chce dziecka to zeby wyszedl z mojego mieszkania i wiecej nie wracal. Nie zobaczy nigdy mnie ani dziecka. nie zgodzil sie. Powiedzial zebym tego nie robila, nie marnowala sobie zycia. Mysle ze zabolala go mysl, ze nie zobaczy malenstwa. Prawie plakal, gdy mu to powiedzialam. Powiedzailam mu ze jesli mnie tak traktuje to dlaczego wciaz bawi sie moim kosztem, dlaczego juz dawno nie zostawil mnie w spokoju?? On na to, ze mu zalezy, bo jestem super dziewczyna, cos go trzyma przy mnie, chociaz sam nie wie co, bo cos w nim przygaslo jesli chodzi o uczucie jego do mojej osoby, choc wciaz cos jest. Wiem, ze nie dalabym sobie rady jako samotna matka, nie dalabym po prostu. uzgodnilismy, ze pojedziemy razem na zabieg i zaczniemy jeszcze raz. Tylko tym razem pozmieniamy wiele rzeczy, zeby to wygladalo jak prawdziwy zwiazek.. Bylismy juz praktycznie umowieni na zabieg, jednak kilka dni wczesniej trafilam do szpitala z silnym krwotokiem. plod byl slaby- poronilam. Przez caly ten czas On byl przy mnie. Wspieral mnie dobrym slowem, opiekowal sie. Mowil, ze cierpi gdy ja cierpie, ze cieszy sie ze szybko zareagowalismy, ze nic mi sie nie stalo. gdy mowil mial lzy w oczach. To bylo na poczatku tego roku. Bylismy umowieni niecaly tydzien temu na spotkanie. Jeszcze kilka dni wczesniej, ba kilka godzin wczesniej pisal mi czule esemesy, ze sie spotkamy itd. Przyjechal do mojego miasta w interesach. Tego samego dnia pisal mi jeszcze, ze "do zobaczenia wieczorem"...od tego esemesa minie niebawem tydzien... Tego wieczoru nie doczekalam sie Go w moim domu. Nie wyjasnil dlaczego nie przyjechal. Nie odbiera telefonow, milczy na esmesy czy e-maile. Od pewnych osob, wiem, ze chodzi caly ten tydzien jakis przygaszony... A ja wciaz czekam i zastaanwiam sie co dalej. Nie rozumiem dlaczego tak postapil, choc wiedzial jak bardzo juz ktos mnie skrzywdzi kiedys. Jak mam mu ufac... nie rozumiem Go zupelnie. Wolalabym zeby napisal mi KONIEC, niz mialby tak milczec jak w tej chwili. Tesknie za Nim tak mocno i tak samo mocno jestem na Niego zla... Mialam nawet ochote napisac do jego przyjaciela, zeby dowiedziec sie moze Od Niego co sie dzieje, zeby z nim pogadal. Jednak glupio mi bo jego przyjaciela b. dobrze nie znam... A ja nie moge spac, nie moge jesc...czuje ze znow powoli trace kontrole nad soba i boje sie tego naprawde. Nie chce zeby sytuacja znow sie powtorzyla... Zastanawiam sie tylko czy On naprawde kiedykolwiek do mnie cos czul? Jesli nie to po co gral caly rok przede mna przed znajomymi... dlaczego?
-
Wydawało mi się, że wszystko jest wporządku. 2 tygodnie temu widzieliśmy się ostatni raz. Były piękne słowa. Widziałam, że pomimo tego, że jest wygadany na co dzień trudno mu było ułożyć słowa w tamtym momencie.. Mówił, że czuje pustke, kiedy mnie nie ma przy nim. Czuje, że jest już jakoś inaczej. Ze szuka stabilizacji... Pytał się o mój poprzedni związek- co się stało, że po tym związku byłam tak długo sama. Wiedział wcześniej w sumie bo juz na poczatku znajomosci, kiedy wydawało sie, że robi sie cos powazniejszego miedzy nami powiedziałam mu- jesli chcesz mnie tylko zranic zostaw mnie juz dzis. Jednak wtedy tego nie zrobił. Mineły dwa tygodnie od naszego ostatniego spotkania po którym byłam szczesliwa. Od tego czasu odezwał sie tylko 2 razy i to przez esemes. Ja wiem , ze jest zapracowany, ale..... Bardzo boli mnie jego zachowanie. Nie wiem przez to co On naprawde o tym mysli. Napisalam mu niedawno esemesa (czekałam na wiadomosc kilka dni) , ze boli mnie to kiedy nie pisze, nie odpisuje. Kiedy milczy. Ze zalezy mi... i chyba lepiej zebysmy to zakonczyli. I prosilam by napisal choc slowo czy rowniez tak mysli, czy mozle lepiej gdybysmy zapomnieli. Chociaz bedzie trudno... ja sie zakochalam. Mienelo poltorej godziny. Wiem, ze esemes do Niego trafil dostalam potwierdzenie... nie odpisuje... A ja siedze i placze...
-
Mój dzień?? BEZNADZIEJNY! Ale od poczatku Podejrzewajac, ze moge byc w ciazy (ciesze sie ale i sie boje) przestałam zazywac psychotropy- juz 3 dzień. Strasznie, zle sie czuje. Nie moge sie skupic, jestem ospała, dretwieje mi wszystko. Takze w pracy nie moglam sie skupic, nic praktycznie nie zrobiłam. Szefowa niezadowolona, ze nic prawie nie zrobiłam. (Jakjby wiedziala, jakie to uczucie ) Coraz czesciej zastanawiam sie, czy nie zrezygnowac. Ok praca dobra, pensja dobra. Ale to nie jest to co chce robic cale zycie. A jeszcze musze sie pouczyc dzis.... Normalnie mi sie płakac chce.
-
Dziękuje Kochani za wszytskie odpowiedzi. W sumie nie minelo duzo czasu od momentu, kiedy zakładałam temat a wszystko sie pozmieniało. Jestesmy RAZEM. Rozmawialismy szczerze, powiedzielismy sobie co czujemy do siebie. I postanowilismy byc razem. Moje watpliwosci, moze troche zmalały...ale jakis "diabeł niepewnosci" w głowie czasem słysze..
-
Sama nie widziałam co wpisać w polu "temat"... 3 miesiace temu poznalam faceta. Sama bylam zaskoczona, ze zdecydowalam sie na ten krok (po 2 latach bycia singlem- z wyboru). Z wyboru bo bylam z facetem, ktory mnie cholernie skrzywdzil. Cierpialam, moja nerwica sie poglebiala....ale to nie jest teraz istotne.. Poznalam faceta. Jak sie pozniej okazalo "swiat jest mały"- mamy wspolnych znajomych. Nasza znajomosc zaczela sie bardzo szybko. Na drugim spotkaniu zrobilam cos o co nigdy bym sie nie podejrzewała, ze zrobie to tak szybko- poszlismy do lozka. Naprawde tego chcialam. Po spedzonej nocy, ze mam niewyparzony jezor- powiedzialam cos w stylu" Przespaliśmy się to co? koniec znajomosci?" On spojrzal na mnie jak na wariatke i sie obrazil na kilka dni. Urazilam Go, ze tak o Nim myslalam. Ze jeden raz i koniec.. Przeprosilam Go. Spotykamy sie raz, dwa razy w miesiacu. Niestety zadko tak poniewaz nie mieszkamy w tych samych miastach. Dzieli nas 140 km. I w czym jest problem?? Czuje, że to zauroczenie przeradza sie w milosc. Boje sie tego, bo kiedys tak dostalam po tyl**... Nie mowimy o uczuciach. On nie jest wylewny. Chociaz codziennie dzwoni, pisze esemesy. Mowi, ze nie jest zazdrosny natomiast w zartach(?) nie pozwala mi chodzic "w tango" Jak dluzej nie pisze do Niego dostaje esemesy co sie dzieje..itd.. Czasem ma duzo pracy, jest padniety ale tlucze sie samochodem przez pol Polski zebysmy mogli spedzic kilka godzin. Nie rozumiem faceta.... Nie wiem co mam o tym myśleć... Wiem, że się boje. I to bardzo. Zastanawiam sie czy nie zerwac tej znajomosci....boje sie, ze zabardzo sie zaangazuje i znow bede cierpiec.
-
Naprawde nie wiem co sie ze mna dzieje. Zaraz zaczyna mi sie sesja. Praktycznie jestem nie przygotowana. Jak pisałam wczesniej, wkrótce rozpoczynam prace. Juz dostałam pierwsze zadanie od mojej przyszlej szefowej. A mnie co?? Zamiast to zmobilizowac to przeszywa mnie strach. Czy podołam? I zaraz wewnetrzny glosik- "Napewno nie! Jestem kretynka". Praca dobra, pendsa swietna. I tak cud, ze sie mna zainteresowali. Byłam bardzo aktywna dopoki mi nie zaproponowali roboty. Kiedy zaproponowali byla radosc a pozniej narastajacy strach. Taki strach, ze czuje, jak pulsuje mi krew w zylach a na dodatek mnie mdli niesamowicie. I tak jest za kazdym razem. Boje sie pracy. A jednoczesnie wiem, ze juz dosc siedzenia w domu i trzeba sie w koncu usamodzielnic. Przeciez rodzice mnie nie bede utrzymywac non stop.... Czuje sie jak dziecko. Takie bezradne, zagubione. Napewno nie czuje sie jak kobieta, ktora powinna juz myslec o przyszlosci. Chociaz za taka mnie wlasnie ludzie uwazaja. Ale to tylko dlatego, ze nauczylam sie juz udawac.... Wiem, ze nie moge zrezygnowac, nie moge wiecznie uciekac...chociaz to tak bardzo kusi.... Wiem, wczoraj zrobilam cos glupiego..Zrobilam to po raz pierwszy w swoim zyciu. Nawet nie sadzilam, ze jestem do tego zdolna.... Po kapieli wzielam nozyczki i pocielam sobie skore wokól kostki lewej nogi. Tak, zeby nikt nie widzial.. Naprawde nie wiem czemu to zrobilam. Wiem tylko jedno- cos sie w tym momencie nie myslalam. Nie myslalam o niczym. Tylko o tym, ze to dobre miejsce bo nikt nie zauwazy..( w sumie tu mialam na mysli moja mame).
-
Mam dość. Tak bardzo mam dość. Chodzę i mówię, że jest ze mna w porzadku, gdy tak naprawde nie jest Boje sie. Niedługo zaczynam prace. Byłam dzis na takiej wstepnej rozmowie bo dopiero się uczę. Ciesze sie z tej pracy a jednoczesnie boje. Boje sie, ze sobie nie poradze, ze wyjde na idiotke. I w koncu mnie wywala juz po tygodniu. Jutro znów jade do mojej przyszlej pracy a obawy nie ustaja. I teraz. Dowiedzialam sie od bliskiej mi osoby (z rodziny), że zdjecia, które umiesciłam na pewnej stronie internetowej sa ochydne. Zdjecia moje, przedstawiajace moja osobe. Ze az sie wzdrygnela jak je zobaczyla, ze mam na nich krzywa morde,(tak powiedziala) ze mam zeza...... Że mnie na nich nie poznaje. O dziwo mi i moim znajomym te zdjecia sie podobaja. Slyszalam pozytywne wypowiedzi. ze ladnie na nich wyszlam, ze mam duze ladne oczy. Boli mnie to bo tak przykre slowa uslyszalam od osoby na której zawsze moglam liczyc i która powtarzala mi ze jest moja przyjaciolka. Jak jej sie nie podobaja to do diabla moglaby to powiedziec delikatniej. A nie dzwonic do mnie prawie o 23 (nigdy tak pozno nie dzwoni) tylko po to, zebym je usunela. Powiedziaalm, ze usune. Tak naprawde nie mam na to ochoty. I jak tu mozna wytrzymac, kiedy nawet rodzina Ci "dowala" kolejnych sresów??? I zamiast sie uczyc bo sesja niebawem to wciaz sie na cos denerwuje. Efekt?? Jest mi smutno, nie mam na nic ochoty. Mysle, ze jestem brzydka idiotka, która do niczego sie nie nadaje. By tak raz na zawsze zamknac oczy, bo czasem wydaje mi sie, ze naprawde to wszystko nie ma najmniejszego sensu.
-
Dziekuje kochani za te wszystkie odpowiedzi. I przepraszam, ze nie pisałam ale to akurat bylo z przyczyn nie zaleznych ode mnie. Czytajac wszystkie posty poczulam sie troszke lepiej bo wiem, ze w tych uczuciach nie jestem sama... Weekend spedzilam bardzo milo. Z moimi bliskimi. Przez te dwa dni jakos "wylaczylam" sie od tych mysli i nawet pare razy sie zasmialam. Ale co z tego?? Dzis wcale nie jest lepiej. Znowu jakis dolek kurde...Pociesza mnie mysl, ze juz w ten piatek ide do psychologa. Duzo nauki na seminaria- malo motywacji. Nic mi sie nie chce. Tzn. nie przepraszam chce mi sie- spac. Dobrze, ze chociaz troszke slonce swieci bo to troche pomaga. Ale ogolnie to czuje sie jakos nieswojo. Takie dziwne uczucie jakbym nie siedziala we wlasnej skorze, chciala sie z niej wydostac, przyspieszyc czas tak jakby za te dwa , czy trzy miesiace mialoby byc lepiej. A z drugiej strony mysle sobie niby dlaczego mialo by byc lepiej?? Co niby cos sie zmieni?? I znowu trzeba bedzie wstac w ciagu dnia zrobic co swoje, udawaac do okola ze wszystko jest wporzadku a potem polozyc sie spac. I tak codziennie. Zadzwonila do mnie mama. Prawie milczałam, jak pytała sie cos nawet nie wiedzialam co odpowiadac...No bo jak sie czuje?? Co slychac?? Modlilam sie zeby jak najszybciej odlozyc słuchawke telefonu. Pozdrawiam serdecznie.
-
Jednego dnia wydaje mi sie, ze wszystko jest okej. Nerwica za mna, zadnej depresji fajni ludzie wokol mnie. Nie mam co nazekac. Ale niestety mam takie dni a niestety coraz czesciej tak jest, ze wcale nie widze tak wszytskiego rozowo... Czuje sie bardzo samotna. Wydaje mi sie, ze to jest wszytsko moja wina, ze tak sie uklada. Ze cos ze mna jest nie tak, ze ja nie daje sie lubic jestem nudna, nikt nie jest mna zainteresowany.. Zaczely sie teraz studia, kolejny rok. Nawet sie ucieszylam bo jakies zajecie, ale to uczucie nie minelo. Przeciez studia nie zalatwia problemow. Studia to nie wszytsko. Tak naprawde sama nie wiem co mi jest. Owszem lecze sie i u psychiatry (biore leki) i u psychologa. Spotkania sa rzadko( wiadomo, nasza sluzba zdrowia- dlugo sie czeka na wizyte) Biore leki napadow lekow raczej nie mam (a jesli mam to sporadycznie) ale co z tego?? Ja po prostu czuje, ze wegetuje. Rano wstaje po to zeby wieczorem sie polozyc. Nic mi sie nie chce. Znajomi zaganiani. A jak juz sa wolni to nie mam ochoty na spotkania. Chlopak ktory mnie zainteresowal olewa mnie. A Ci ktorzy laza za mna (przepraszam za okreslenie) mnie nie interesuja. Mam wrazenie, ze wszyscy maja mnie w ..... Zrobil najpierw mi nadzieje, rozmawialismy codziennie. I nagle hop siup...cisza w eterze. Ide ulica mam wrazenie ze wszyscy sie na mnie gapia. Nie lubie tego, denerwuje sie przez to i jestem nie uprzejma. Ostatnio najczesciej omijam zatloczone ulice. Chcialabym gdzies uciec ale sama nie wiem gdzie... Pojechalam niedawno do rodzicow. Moja mama sama leczy sie na depresje, wiec przez cala wizyte, przez wszytskie rozmowy rzez tel musze udawac ze wszytsko jest okej. Chce mi sie plakac bo nie chce jej pokazac ani mojemu ojcu ze tak naprawde nie czuje sie dobrze.Uwazaja,ze jestem juz szczesliwa, jestem silna. Tak jak kiedys jeszcze przed choroba. Wiem, ze ich tym zmartwie, kiedy powiem, ze tak nie jest. Nie wiem jak to przezyje moja mama. Juz tak wiele wycierpiala...Zreszta nie wiem jakbym przezyla to SAMA bo nie chce w glebi serca pokazac im ,ze znowu cos jest nie tak, ze sie poddalam, ze nie jestem silna. Nie wiem co mam juz robic. Tak sobie mysle czasem, ze powinni mnie gdzies zamknac bo te wizyty u lekarza (lecze sie juz od 2004r) jakos niewiele we mnie zmienily... Nie raz myslalam juz o samobojstwie. Kiedys bylam bliska tego ale zawsze powstrzymywalam sie od tych mysli bo stwierdzilam, ze nie moge tego zrobic moim rodzicom. Zreszta chyba sie troche balam. Ale balam sie bolu tylko i wylacznie. Bo samej smierci chyba juz sie nie boje. Czasami , teraz czesciej mam wrazenie, ze zaraz zwariuje. Chcialabym miec taka sile, zeby przesunac wskazowki zegara. Pozmieniac pare rzeczy, ktore zrobilam, bo niektore rzeczy robie strasznie pochopnie bez zastanowienia, przesunac te wskazowki w przyszlosci bo moze wtedy bedzie lepiej??? Chociaz w to nie wierze... przenoszę do jęczarni//Jaskowa
-
Moje problemy/historia/pytania
niqqa odpowiedział(a) na wk temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Wydawało mi się, że wszytsko jakoś zaczęło sie układać a tu GUZIK. W domu jakoś nie tak i wogóle...ale nie o tym chciałam pisać. Poznałam bardzo fajnego chłopaka przez internet. Piszemy z sobą już od maja tego roku. Dzieli nas niestety ok.300 km ale jak on sam stwierdzil to nie jest dla niego problem. Wsiadzie w samochod i jest u mnie. Powiedział to tak przy okazji, kiedy powiedzialam w trakcie naszej rozmowy, ze dziela nas setki kilometrow. Niedawno pojechalam niedlaeko jego miejscowosci, zeby sie z nim spotkac. W sumie spotkac przy okazji bo pojechalam na 3 dni odpoczynku.Niestety nie udalo sie nam zobaczyc.. Tak los sie ulozyl, ze nie moglismy. Wiem, ze teraz nie pojade do Niego bo po prostu w tej chwili wyjazd u mnie jest nie mozliwy. Zaproponowalam,w esemesie, ze go chetnie zapraszam na weekend, jesli bedzie mial go wolny ( On czesto wyjezdza za granice). Mam swoje mieszkanie wiec problemu nie ma bo rodzice bo cos tam... Powiedzial,ze zobaczymy, ze moze sie uda oczywiscie wszyystko z usmiechem i zaskoczeniem. ALE napewno bedzie ciezko bo brakuje mu ostatnio na wszystko czasu. Wiem, ze go zaskoczylam tak samo jak siebie, ale zalezy mi po prostu na tym zebysmy mogli sie lepiej poznac, zobaczyc na zywo... Chociaz teraz troche zaluje, ze mu to zaproponowałam bo boje sie, ze mnie odtraci... a naprawde bym tego nie chciala Chcialabym Go jakos przekonac do przyjazdu, zachecic ale zeby nie poczul ze jestem nachalna czy cos w tym stylu. Albo moze po prostu dac sobie spokoj?? Zabardzo sie boje chyba odtracenia, bo zregoly trafialam na palantow (chociaz jak On sam twierdzi skoromnie- "Wyjatki sie zdarzja" ) Kolejnego odtracenia bym chyba nie zniosla, ale z drugiej strony juz mam zawsze uciekac?? -
czytajac Twoj wpis poczulam sie jakbys weszla do mojego mozgu :) Wlasnie tez tak zauwazylam,ze chyba zabardzo sie nakrecam, zabardzo o tym mysle....tym jest gorzej... Kilka dni po zalozeniu tego tematu mialam okazje przekonac sie o czyms, czego wczesniej nie zauwazylam. Okolicznosi plus Wasze komentarze do mojego postu cos mi uswiadomily, daly do myslenia.... Dziekuje Wam slicznie za odzew i za to, ze jestescie!!!! Pozdrawiam!!! :*
-
Kiedy coś robię czuję się brudna i grzeszna?
niqqa odpowiedział(a) na Eutedemis temat w Nerwica natręctw
Ja tez tak mam ale raczej nie ze slowami ale z czynami. Mam 21 lat a wciaz wydaje mi sie , ze nie powinnam robic wiele rzeczy. Wydaje mi sie ze robie cos zlego, ze bym zle wypadla w oczach moich bliskich. Np. do niedawna mialam problemy w kontaktach z mezczyznami ( i w sumie nie wiem czy nadal nie mam, ale nie mam jak sie przekonac bo aktualnie jestem singlem) ale moj problem dotyczyl sfery erotycznej. Kiedy z moim partnerem robilismy cos, co dwoje ludzi robi za zamknietymi drzwiami sypialni (choc tego naprawde chcialam) to myslalam, ze robie cos grzesznego, ze moi bliscy by o mnie pomysleli baaardzo zle..... (chociaz wiem, ze tak by nie bylo) ale te mysli byly bardzo silne. Pozdrawiam! -
Ja u siebie tez zauwazylam, ze bardzo sie poce. Kiedys tak bardzo nie ale teraz!!!! :/ JAk jestem zdenerwowana, od razu koszulka po pachami jest cala mokra. Jednak zauwazylam, u siebie, ze na temat pocenia sie jestem "pokrecona" Jak sie spoce to nie potrafie sie skupic na niczym innym i marze tylko o tym aby jak najszybciej zdjac te przepocone ubranie. Kiedy pozniej mam wlozyc czyste musze wziasc dluugi prysznic (nawet gdybym miala to robic 10 razy dziennie) I jest jeszcze cos z czym nie moge sobie dac rady. Mam duzo fajnych nowych, modnych ciuchow ale ich nie nosze. Moze to sie wydac smieszne, ale nie nosze ich...bo nie chce zniszczyc, bo je przepoce itd......dlatego nosze ubrania takie juz starsze...... Ta mysl jest okropna. Z jednej strony chce mi sie smiac a z drugiej jestem przerazona swoim sposobem myslenia....
-
Objawy nerwicy, wszystko o objawach!!!
niqqa odpowiedział(a) na temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Dzis doszlo mi cos nowego... Stalam przy oknie i poczulam cos dziwnego. Nawet nie wiem zabardzo jak to opisac.... Jakbym w okolicach czola miala jakas kulke (pod skora) i ta kulka tak jakby sie przesuwala....wiem dziwne, no ale.. :/ JUz sobie pomyslalam, ze mam w glowie jakiegos tetniaka no ale zaraz oprzytomnialam, ze to nie mozliwe bo niedawno mialam robione wszystkie badania.... (rezonans rowniez) Pozdrawiam! -
Choruje na nerwice lekowa od 2004 roku do tego niedawno uswiadomilam sobie, ze nerwica natrectw rowniez nie jest mi zupelnie obca. Nie raz mialam jakies okropne mysli, ktore mnie dreczyly. Ostatnio nawet zabardzo :/ Mam 21 lat, studiuje to co kocham, mam mieszkanie- wynajmowane ale zawsz te "swoje własne" 4kąty. I rodzicow, ktorzy kochaja mnie bardzo Brzmi jak sielanka?? Kocham ojca z ktorym zawsze mialam swietny kontakt i matke (tak mi sie wydaje). Wlasnie relacje z matka. I ponownie musze sie opanowac, bo chce mi sie plakac jak to pisze. Czuje sie wstretnie i podle. Matka, ktora podarowala mi moje zycie, nosila mnie przez tyle miesiecy w sobie chociaz jej zycie bylo zagrozone, oddala mi tyle z siebie, tyle ciepla. Zawsze, kiedy cos sie dzialo zawsze byla przy mnie, zawsze moglam z nia pogadac, wyplakac- niezaleznie od godziny. Kocham ja i nie wyobrazam sobie ze mogloby jej sie cos stac, ale...wlasnie. Nie chcialabym byc Nia, nie chce byc do niej podobna. Kiedy mi ktos mowi, ze cos robie jak ona, ze jestem do niej podobna robi mi sie autentycznie niedobrze. Draznia mnie czesto jej dowcipy, jej sposob bycia, jej pytania. Nawet to jak chodzi i siada. Patrze na przyklad na moja ciocie i mysle sobie, ze chcialabym, zeby ona byla moja mama. Mysle sobie- jest wyksztalcona itd...a moja mama? I zawsze konczy sie do tego "A moja mama" Ale kurcze z drugiej strony ja ją chyba jednak kocham bo nie wyobrazam sobie, ze mogloby jej zabraknac w moim zyciu, ze moglaby odejsc.... Kiedy przezywala jakias tragednia np smierc rodzicow, plakalam razem z nia. Ale nie tylko dlatego, ze zmarli moi dziadkowie, ale dlatego, ze Ona cierpiala.... Tylko te myśli... Teraz pewnie sobie pomyslicie nienormalna, podla itd..... i w sumie sie nie dziwie bo ja tak sie czuje a moze i jeszcze gorzej??? Sama nie wiem co sie ze mna dzieje. Pierwszy raz o tym napisalam, wyzalilam sie innym z tej mojej chorej mysli wstydze sie tego strasznie. Zle mi z tym. Czesto sie zastanawiam gdzie ta moja choroba prowadzi, bo mam wrazenie ze jest ze mna coraz gorzej i bedzie jeszcze gorzej...
-
Przepraszam, że tu pisze ale nie chcialam zakladac nowego tematu bo moje pytanie w sumie jest podobne. Wszystko bylo ok. Od 2 lat zazywam pigulki- Harmonet. Okres mi sie ustabilizowal, cera przestala sie przetluszczac , wygladzila sie. Zero wyprysków. (Wogole musialam zaczac zazywac pigulki poniewaz mialam tak obfite i dlugie okresy, ze skonczylo sie to anemia). Ale nic nie trwa wiecznie. Psychiatra zmienila mi leki na moja nerwice lekowa. Rano : Finlepsin- 100mg Cilon- 20mg Wieczorem: Finlepsin- 200mg Wreszczie zaczelam dobrze sie czuc. No ale jest ale. Cykl miesiaczkowy mi zwariowal. Okres trwa 2 tygodnie i zaczyna sie w polowie brania opakowania Harmonetu a cera- masakra. Uzywam jakies Garniery ale cera wyglada jakbym znow miala 15 lat!! Bylam juz u gina z miesiac temu. Powiedzialam co sie dzieje a ona na to ze sie powinno uregulowac. Powiedziala, ze moze zapomnialam o jakies tabletce. No dobra wyszlam z gabinetu chociaz bylam przekonana, ze to nie to. Ja mam przechyl na tym punkcie i zawsze nawet jak wzielam wieczorem to pozniej jeszcze sprawdzalam czy oby na pewno wzielam. Nigdy mi sie nie zdarzylo zeby nie wziasc. Do tego stale godziny przyjmowania, przypominacz ustawiony w telefonie. No ale jak to ja wyszlam z gabientu ginekologa i uszy po sobie :/ Wydaje mi sie, ze to wszystko przez te psychotropy no bo co innego :/ Nic mi chyba nie zostaje jak w koncu sie postawic u ginekologa i zazadac zmiany pigulek chociaz naprawde Harmonet wczesniej dobrze tolerowalam. Przepraszam za to co teraz napisze ale "Jak nie urok to sra**** " :/ Chociaz raz moglo byc wreszcie dobrze. Pozdrawiam serdecznie!
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
niqqa odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
W sumie to nie wiedzialam, gdzie to umiescic a chcialam sie Was poradzic nerwuski (hehe i kto to mowi;)) Od ponad roku pracowałam na jednym z serwisow internetowych. Bardzo sie cieszylam, ze sie dostalam do redakcji. Zalezalo mi na takiej pracy, poza tym serwis dotyczy sfery moich zainteresowan. Plusy tez byly-mialam wejsciowki na rozne imprezy z czym wiaze sie poznawaniem roznych fajnych i czesto znanych osob. Honorarium- nie bylo o nim mowy. Jedynym wynagrodzeniem byly wejsciowki na imprezy, akredytacje na rozne imprezy w tym sportowe. Nie ukrywam, ze to bylo fajne Wszystko ukladalo sie super do czasu. Ostatnio mialam strasznie duzo zajec na uczelni, w domu. No i ta nerwica - dała mi popalic. Nie bylam wstanie siedziec przed komputerem a co tu wogole mowic o pisaniu jakiegoś artykułu?? Napisał do mnie naczelny, ze daje mi okres 2 tygodni. Jesli sie nie poprawie z moja praca "wywala mnie z redakcji! " Zrobilo mi sie smutno, przykro a z drugiej strony poczulam ulge, ze choc jedna rzecz mi "odpadnie" z listy moich obowiazkow. A potem znowu zal, ze juz wszystko sie skonczy. I znowu w sumie przez glupia nerwice. Kiedys moglam robic 100 rzeczy naraz, z wszystkim sie wyrabialam a teraz?? Codziennie zle sie czuje, jestem zmeczona. Do tego studia, staz, praktyki i kursy jezykowe, nauka po nocach....zaraznac sie mozna Przeciez nie powiem naczelnemu, ze mam nerwice i to przez nia ostatnio tak funkcionuje , przez leki. Tym bardziej, ze to jest dziwny facet. Czasem mam wrazenie, ze nie ludzki. W kazdym badz razie lubi sie czepiac. A szczegolow to najbardziej. Napisalam dzis jeden artykul, teraz e-mailem przyslal mi kolejna "porcje" która musze przeczytac i cos na ten temat napisac.... Jeszcze dzis. Nie wspominajac, ze dzis jest juz wtorek a w sobote mam zajecia na uczelni- w tym dwa kolokwia "po byku"- i praktycznie jeszcze nic nie umiem :/ Szkoda mi troche rezygnowac z pracy ,ale z drugiej strony chyba trzeba czasem z czegos zrezygnowac Dlatego zastanawiam sie, czy nie zadzwonic do Niego i nie powiedziec, zeby juz nie marnował tych 2 tygodni i zaczal szukac kogos na moje miejsce. A chetnych znajdzie napewno szybko... Wiecie?? Czasem przez ta chorobe( a moze przez te oglupiajace proszki??) czuje sie jak jakis Debil (doslownie) bo nie potrafie podejmowac decyzji w swoim zyciu..... Beznadziejna jestem -
Czasem wydaje mi sie, ze lubie siebie-niestety ta mysl zwykle szybko mija