Skocz do zawartości
Nerwica.com

madridistka

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez madridistka

  1. zaczęło się całkiem OK- udało mi się przespać całą noc (!), rano planowałam z mamą, co mam ugotować/upiec na święta. potem coraz gorzej. siostra zadzwoniła zapłakana, że złamała rękę i w żadnym szpitalu nie chcą jej przyjąć. gdy wróciła do domu, rodzice ją dobijali, dlaczego nie zadzwoniła wcześniej (to długa i skomplikowana historia z tym złamaniem i szpitalami), a przed godziną napisała do mnie przyjaciółka, żaląc się, że weekend w krk z chłopakiem, nie jest taki fajny, jak myślała. najdziwniejsza para, jaką znam: ona tam siedzi i pisze bez przerwy smsy z facetem, w którym się od lat kocha, on o tym wie i jej nie chce, ale ona i tak go kocha. a obok siedzi jej chłopak i patrzy na to z założonymi rękoma. a ja siedzę i ryczę, dlaczego moją siostrę wciąż spotyka coś strasznego, a przyjaciółka nie docenia tego, co ma i mówi mi cały czas, jak to pragnie P (tego, który jej nie chce), podczas gdy chłopak, który mnie się podoba, nie wie pewnie nawet, że istnieję. koniec. chcę już iść spać, niech ten dzień się jak najszybciej skończy...
  2. jak co roku- po prostu wziąć się za siebie. kiedyś musi się udać.
  3. kochasz go, okay- ale czy na tyle, by godzić się na taki "trójkąt"? odstaw emocje na bok i poważnie zastanów się, czy warto żyć z takim człowiekiem- z tego co piszesz raczej nie ma szansy na zmianę jego relacji z siostrą- oni już po prostu nie będą umieli inaczej.
  4. wkurza mnie, że myślałam, że wyzdrowiałam, a dziś po kilku miesiącach znowu zalogowałam się na to forum.
  5. madridistka

    Na co masz ochotę?

    mam ochotę na przespanie calusieńkiej nocy- kurczę, już nawet nie pamiętam, jakie to uczucie obudzić się po czymś takim. :
  6. madridistka

    Poniżenie

    tak najbardziej, to jeszcze gdy byłam w podstawówce, starsi "koledzy"- do dziś uważam to za jedno z najgorszych wydarzeń w moim szkolnym życiu. zaufałam, wtedy jeszcze, przyjaciółce, jednak do dziś dnia po prostu nie potrafię jej wybaczyć tego, co potem mi zrobili tamci chłopacy na oczach (a może raczej- uszach) całej szkoły i w końcu ona sama przestała czuć do mnie jakąkolwiek sympatię. i dobrze...
  7. podczas wczorajszego spotkania z dwiema przyjaciółkami, na wieść, że na chwilę dołączy do nas koleżanka jednej z nich wraz z kuzynem, którego nie znałyśmy, nie uciekłam do domu, jak to miałam w zwyczaju. fakt, przyjaciółki zatrzymywały mnie niemal siłą, ale w końcu wytrzymałam, poczekałam na "gości" i nawet wtrąciłam kilka słów- co prawda raczej bezsensownych, ale zawsze. :)
  8. acetyloCoA, jak chyba mniej więcej wspomniałam, chodzi o rówieśników z mojego otoczenia, które stanowią głównie pretendenci do awf-u, medycyny i innych kierunków związanych z biologią, turyści i geografowie. politykę uważają jedynie za zło i powód do żartów, nie czując potrzeby zgłębiania wiedzy na temat jej i aktualnych spraw w Polsce czy na świecie.
  9. Brid, jeśli bylibyśmy tylko we dwoje, to by może spojrzał na mnie jak na idiotkę, a potem ostentacyjnie ruszył dupę i sam sobie zrobił, czego potrzebował. gdyby przy rodzicach, to najpierw wymowne spojrzenia w stylu "chyba o czymś zapomniałaś", potem w końcu ktoś by powiedział, że mam coś (np. picie) zrobić, a gdybym się postawiła, dostałabym kazanie, najpewniej od taty, że nawet czegoś (np. tego picia) nie mogę własnemu bratu zrobić, jak tak można, przecież to chłopak itd. itp., a brat z miną biednego pieska mówiłby, że przecież on sam może- ale bądźmy realistami- i tak by się nie ruszył. ale ostatecznie, może by mnie siłą nie zmusili- nie wiem, bo najczęściej w połowie przemowy na temat tego, jaki ze mnie leń śmierdzący, w końcu robię, co muszę, by mieć spokój.
  10. lakuda, ależ ja tym argumentem jadę co niedziela. ja mam 17, brat 19 lat, jest jedynym facetem u nas w domu (oprócz taty), do tego jeszcze mam dwie starsze siostry (są one starsze również od brata, a i tak muszą pełnić przy nim "służbę", jak ja). rozumiem, gdyby chociaż poprosił, żeby mu podać ten widelec, ale on po prostu zaczął to uważać za oczywiste- zresztą trudno mu się dziwić, skoro od zawsze razem z siostrami musiałyśmy mu pomagać, bo tak kazała mama, argumentując, że jest mężczyzną. by nie było wątpliwości- jest całkiem sprawny zarówno umysłowo, jak i fizycznie. ;d
  11. lakuda, właśnie problem w tym, że wg rodziców, ja, jako dziewczyna, powinnam bratu usłużyć. takie zacofane poglądy.
  12. kilka miesięcy temu zmagałam się z niemal tą samą sprawą. nie miałam wtedy jeszcze pojęcia, że cierpię na zaburzenia związane z nerwicą lub depresją, po prostu traktowałam to jako marzenia. stopniowo jednak rozmyślania o wyśnionej osobie zaczęły stawać się najważniejszą rzeczą w ciągu doby, to o niej tylko myślałam, nie zwracałam uwagi na inne rzeczy, jak tylko na tym, by położyć się i oddać rozmyślaniom. czułam niesamowitą więź z nowym "przyjacielem", jednak w końcu zaczęłam też zdawać sobie sprawę, że zapominam o prawdziwym życiu, wolę czekać wieczora niż spotykać się ze znajomymi. droga do skończenia z tym była długa, wciąż myślałam, że to już definitywny koniec, jednak następnego dnia myśli wracały. no i w końcu, jakby to powiedzieć- jednak postawiłam na swoim i "zerwałam" z wyśnionym ideałem. udało się, choć, głupio mówić, czasem mi tego brakuje i próbuję wyimaginować sobie nowego towarzysza, jednak na dłuższą metę się to nie udaje. mam 17 lat, wtedy miałam 16. niby mam wielu znajomych, jednak lubię samotność, nie cierpię hałasu (rozmów i krzyków- zgiełk ulicy kocham); również posiadam dość osobliwe, jak na moje otoczenie, zainteresowania- jeśli dotrwam do skończenia liceum, mam zamiar wybrać się na politologię, o czym wiedzą jednak tylko najbliżsi, gdyż gdy mówię o tym głośniej, przyznaję, spotykam się z wybuchami śmiechu. myślę, że powinieneś wystawić swoją silną wolę na próbę, i tak jak ja, kiedyś, samemu spróbować odtrącać od siebie myśli o tej osobie. poradziłam sobie bez leków i psychoterapii, jednak, jak widać, jestem od tygodnia zarejestrowana na forum o nerwicy, więc może warto było jednak jakoś się wspomóc (tylko, że ja po prostu nie byłam świadoma, że to coś "złego"). trzymam za Ciebie kciuki. :)
  13. wkurza mnie, że brat nie może sobie sam zrobić herbaty czy nalać soku do obiadu, a siadając do stołu nie bierze sobie sztućcy z szuflady, choć koło niej przechodzi. może dla niektórych banał, ale wierzcie, w praktyce to taki drobiazg nie jest.
  14. w końcu przespałam prawie całą noc! :)
  15. madridistka

    po prostu hej.

    właśnie o to chodzi, że lekarz już stwierdził. nigdy nie miałam na nic alergii i nie wydaje mi się, bym miała.
  16. madridistka

    po prostu hej.

    witam wszystkich forumowiczów. siedzę tutaj już od dobrych kilku godzin i wciąż nie mogę uwierzyć, że problemy, o jakich czytam, to również moje problemy. od kilku miesięcy odczuwałam ogólne zmęczenie, wyjście po schodach na piętro przyprawiało mnie o zadyszkę. wciąż powtarzające się bóle głowy, do których w końcu doszły bóle w klatce piersiowej, bezsenność, napady lęku, przygnębienie. najpierw, przed miesiącem, zrobiłam badania krwi- wszystko było w porządku, jednak lekarz doradził, bym po świętach bożonarodzeniowych zgłosiła się do szpitala, gdzie poleżę 3-4 dni, a oni zrobią mi wszystkie badania. nie chciałam myśleć o wizycie w szpitalu, więc usilnie próbowałam sobie wmówić, że wszystko się stabilizuje. w końcu, tydzień temu, po przebiegnięciu 20 metrów do busa czułam się, jakby ktoś wbił się ręką w moją klatkę piersiową i przez pół godziny miętosił mi dłonią serce. stwierdziłam, że już koniec żartów i zgłosiłam rodzicom, że decyduję się na szpital. w czwartek miałam iść do mojego lekarza rodzinnego po skierowanie, czy coś w tym stylu, jednak rodzice w końcu przypomnieli sobie o pewnym dobrym kardiologu i postanowili wysłać mnie na prywatną wizytę, aby zaoszczędzić mi tułaczki po szpitalu. już podczas pierwszej wizyty, po ogólnym wywiadzie i ekg, powiedział, że wg niego wszystko ma podłoże nerwowe. kazał jednak, by się upewnić, przyjechać mi dzisiaj do innej kliniki, w której przyjmuje, na echo serca... mam 17 lat i czuję się, jakbym była psycholką. rodzice nie chcą wierzyć, że nerwica to też choroba.
×