Skocz do zawartości
Nerwica.com

reymond

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez reymond

  1. :) uff, w końcu ktoś ma podobne natręctwo - wiesz, ja ze swoją ogólną tendencją do obwiniania sie, potrafię sobie wmówić, że za zły uczynek (że tak religijnie tu zajadę) zostanę na pewno ukarany i będą o tym mówić w Wiadomościach...dlatego staram się (a to trudne) wykonywać dobre uczynki, za które zostanę wynagrodzony (ale mniei jakaś katechetka musiała zastraszać w przedszkolu:)). W ten sposoób gubię się i ciąglę obwiniam, ze nie mam prawa żyć jak chce. I tu jest konflikt. W ogóle mam ciągłe poczucie bycia obserwowoanym i kontrolowanym...to ciągłe Super Ego nade mną wisi:) Tematyka łazienkowo-czystościowa też nie jest mi obca. Z tą różnicą, ze potrafie to olać i zupełnie nie sprzątać, ale w momencie, gdy coś złego mi się przydarza, to wmawaiam sobie, że to dlatego, ze chaty nie posprzątałem:D (myślenie magiczne na maksa). Głupota. Poza tym liczenie wszystkiego (motywy łazienkowe wskazane, tj. liczenie kafelków na wszystkie strony - mnożenie i dodawanie dominują:)) wszystko musi leżeć w okreslonym miejscu, żadnych mydlin w mydelniczne:)), aha i papier toaletowy musi wisieć w określony sposób (Trudno mi to opisać). Zachowania dotykowa oczywiscie - dotykamy drzewek, bo jak nie, to coś złego się zdarza( kur...co za bzdura), liczymy drzewka, liczymy laterenki i wszelkie, wszelke płytki chodnikowe. Jadąc samochodem liczymy jeszcze (z odpowienią prędkościa, a jakże:)) przerywane linie oddzielające pasy ruchu. I dodajemy jeszcze cyfry - na zegarach, sumując je w poszukiwaniu jakiejś magicznej...ale to mnie akurat męczy:-(. No i multum obsesyjnych myśli. A tym wszystkim rządzi LĘK. Szczerze, to chciałbym się od tego uwolnić (co być moze nie jest możliwe). Zauwazyłem tylko akceptacja tych kompulsji w jakimś stopniu pozwala je ograniczyć, ale większość z nich jest juz w ogóle nieświadoma. Pozdrawiam i się z siebie śmieje.
  2. witam, mam podobny problem - szczególnie przed wyjściem z domu do świata, gdzie być może nie będzie możliwości załatwienia owej potrzeby fizjologicznej. Oczywiście to objaw nerwicy, lęku, czegokolwiek i jakkolwiek to zwijmy...proponuję podejść do tego niekoniecznie od strony psychologiczno-neurologicznej, lecz czysto fizycznej. W moim przypadku pomaga ograniczenie popijania sobie co chwila a to kawki, a to herbatki. Proponuję w ogóle odstawić kawę i herbatę czarną, wszelkie liptonki i inne sagusie dziadowskie:), bo to moczopędne okrutnie i zamienić je na czerwoną herbatkę afrykańską (zdrowszą). Nie jest moczopędna. Spokojnie, po dwóch godzinkach, w normie, wydala się co trzeba zamiast biegania z 2 kropelkami co 3 minuty:). A jeśli nadal odczuwa się parcie na pęcherz, przetrzymać to i w ten sposób ćwiczyć pęcherz, który przyzwyczaił się, że wylewa się z niego tak często. Po prostu nie pić tak często (trudne to oczywiście, bo im więcej wydalamy, tym bardziej chce nam się pić). Kurcze, czytam te posty i widzę, że na wszystko przepisują wam tą chemię, a to pastylki, a to inne dziadostwo...to doprawdy straszne. Też się temu poddałem, iż przez pół roku łykałem te świństwa głęboko wierząc, że dokonają cudu. Proponuję homeopatię zamiast chemii. Pozdrawiam.
×