:) uff, w końcu ktoś ma podobne natręctwo - wiesz, ja ze swoją ogólną tendencją do obwiniania sie, potrafię sobie wmówić, że za zły uczynek (że tak religijnie tu zajadę) zostanę na pewno ukarany i będą o tym mówić w Wiadomościach...dlatego staram się (a to trudne) wykonywać dobre uczynki, za które zostanę wynagrodzony (ale mniei jakaś katechetka musiała zastraszać w przedszkolu:)). W ten sposoób gubię się i ciąglę obwiniam, ze nie mam prawa żyć jak chce. I tu jest konflikt. W ogóle mam ciągłe poczucie bycia obserwowoanym i kontrolowanym...to ciągłe Super Ego nade mną wisi:) Tematyka łazienkowo-czystościowa też nie jest mi obca. Z tą różnicą, ze potrafie to olać i zupełnie nie sprzątać, ale w momencie, gdy coś złego mi się przydarza, to wmawaiam sobie, że to dlatego, ze chaty nie posprzątałem:D (myślenie magiczne na maksa). Głupota. Poza tym liczenie wszystkiego (motywy łazienkowe wskazane, tj. liczenie kafelków na wszystkie strony - mnożenie i dodawanie dominują:)) wszystko musi leżeć w okreslonym miejscu, żadnych mydlin w mydelniczne:)), aha i papier toaletowy musi wisieć w określony sposób (Trudno mi to opisać). Zachowania dotykowa oczywiscie - dotykamy drzewek, bo jak nie, to coś złego się zdarza( kur...co za bzdura), liczymy drzewka, liczymy laterenki i wszelkie, wszelke płytki chodnikowe. Jadąc samochodem liczymy jeszcze (z odpowienią prędkościa, a jakże:)) przerywane linie oddzielające pasy ruchu. I dodajemy jeszcze cyfry - na zegarach, sumując je w poszukiwaniu jakiejś magicznej...ale to mnie akurat męczy:-(. No i multum obsesyjnych myśli. A tym wszystkim rządzi LĘK. Szczerze, to chciałbym się od tego uwolnić (co być moze nie jest możliwe). Zauwazyłem tylko akceptacja tych kompulsji w jakimś stopniu pozwala je ograniczyć, ale większość z nich jest juz w ogóle nieświadoma. Pozdrawiam i się z siebie śmieje.