Skocz do zawartości
Nerwica.com

_mała_

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez _mała_

  1. acha do Al jak zmierzysz sobie temp. rektalnie albo w ustach to wyjdzie Ci 37...tylko ze ja jej tak nie mierze pozdrawiam [ Dodano: Sro Gru 20, 2006 4:52 pm ] witam jednak mialam racje, ze to nie od nerwow...czuje ulge...i poprawe po odpowiednim leczeniu (temp. zblizona do prawidlowej) a robiono ze mnie hipochondryka i nerwicowca przez pare lat :] cale szczescie to nic "powaznego" i moje przypuszczenia sie sprawdzily- paciorkowiec (dopiero teraz sie ujawnil) i nie dajcie sobie lekarzom wmowic tylko nerwicy czy hipochondrii- bo to konowaly ... i Was olewają bo nie wiedza co Wam jest i dlatego tak gadają... mowie tu o permanentnym dlugotrwalym dzien w dzien podwyzszonej temp. i czucie tej temp. wyczytalam tez ze np. obecnosc gronkowca moze powodowac stany nerwicowe i podwyzszoną temp. (i np. nic poza tym) takze warto sie badac....ale na spokojnie maiev JEZELI mierzysz temp. rano tuz po przebudzeniu to mozesz miec taką niską ... ja mialam nawet 35,9 raz hehe super uczucie chłoduuuuu... pozdrawiam
  2. oczywiscie ze wyglad moze nas wpedzic w depresje i nerwice...ale to w glownej mierze zalezy od otoczenia...wysmiewani na kazdym kroku w koncu coraz bardziej krytycznie na siebie spogladamy i zaczynamy coraz mniej siebie akceptowac... dlatego ja staram sie nie krytykowac nikogo po wygladzie...w ogole nie dostrzegam tego ze ktos jest taki a taki....nie przeszkadza mi to kompletnie....przeciez nie jestesmy wszyscy z jednej matrycy robieni a takich ludzi mi po prostu było zal...ale nie skreslalam ich (bo to byli moi znajomi )...przywalilam im w morde...ale kilka dni potem rozmawiam jak gdyby nigdy nic (i to ta druga strona azbiagala raczej) i sytuacja sie nie powtarzała... najgorsze wlasnie ze to nam bliscy i znajomi ludzie po prostu chcialam zeby ten ktos poczul się tak jak ja gdy wypowiada te słowa do mnie...a czulam sie doslownie jakby mi ktos w leb albo w twarz przywalil pozdrawiam
  3. znając siebie przywalilabym temu znajomemu w ryja bądź wylala np. kufel piwa na głowe nie wiem dlaczego ludzie potrafią byc tak okrutni i wysmiewac sie z kogos PROSTO W TWARZ całe szczescie ja te zarty mam juz za sobą i nikogo juz nie leje po mordzie
  4. nos zawsze mozna zmienic ... jezeli jes to Twoj odwieczny kompleks powinno pomoc jestem tego przykladem ale nie nalezey tego traktowac jak recepte na wszystkie problemy i to ze nasze zycie przez to zmieni sie od razu w mgnieniu oka Grzybek mialam to samo halo z ręką...troszke dziwne uczucie ale teraz juz wiem nie mam tego halo (jak i nerwicy moim zdaniem ) i dodatkowo dostrzeglam ze są mniejsze niz myslalam kiedys mialam do siebie obrzydzenie jak patrzylam w lustro... teraz to uczucie jest mi (zaryzukuje stwierdzic) OBCE kompletnie akceptuje siebie i widze w lustrze SIEBIE :) a nie wiecznie wkurw**** i paskudną (na zew. i wew.) osobę
  5. ooo witam no to ja mialam rowniez schize z węzlem pod pachą (do tego lekko podwyzszona temp.) badania w normie ... robilam USG i wyszedł 12 mm (byc moze od macania sie zwiększyl)....a norma to do 10mm ... tak wiec schiz zaczal mnie ogarniac jeszcze bardziej dobrze wiedziec ze nie tylko ja to sobie wkrecalam
  6. hehe skad ja tego chlonniaka znam...zaczelo sie od ulotki na korytarzy w przychodni....no ale wroce do bolow glowy ja mam stan podgoraczkowy hoho i troche ....tak sie tym przejmowalam, ze zaczela mnie pobolewac lekko glowa...te bole z dnia na dzien sie nasilaly...na poczatku był to lekki ucisk z przodu potem obrecz na glowie a potem jakby mi ktos nerwy wyrywal garscimi z mozgu starzny piekący wewnatrz bol glowy (napięciowy).....myslalam ze mam cos z glową po moim wypadku jak zostalam "powalona" na beton....ale mialam RTG i bylo ono ok.... w koncu tak przekonalam lekarza...bo juz z tych bolow nie zmruzylam oka przez dwie noce, ze mnie poslal do szpitala na dyzur.....zbadal mnie tam neurolog i nic nie stwierdzil (po wywiadzie i badaniu odruchow)...wyslal mnie do neurologa i psychologa w przychodni .... do psychologa nie poszlam okazalo się, ze mam nerwice depresyjną... teraz glowa mnie nic a nic nie boli moja rada...leczenie zostaw lekarzowi....i nie czytaj nic na necie !!! bo sie wkrecasz czy np. w Encyklopedii Zdrowia, w ktora ja sie zaglebialam (a dostalam ją na prezent od babci z myslą o tym ze zostane pewnie lekarzem ) pozdrawiam
  7. winda....sama nie pojade, bo od razu mam wizje ze ona staje albo spada w dol wole dla zdrowia na nogach
  8. wiem...nikt mi nie dal tego odczuć....ale jak widze jak przez to ułozylo sie cale nasz rodzinne zycie to czasami mam to poczucie...ze mogloby byc inaczej....lepiej....ta choroba pociagla za sobą inne fatalne skutki...dla nas wszystkich cale dziecinstwo zazdroscilam innym normalnych spokojnych rodzin...a tak wstydzilam sie i mamy i taty...
  9. moja mama po moim urodzeniu zachorowala na schizofrenie a ciąza byla ponoc zagrozona czasami sie o to obwinialam...
  10. ja mysle, ze z biegiem czasu się rozkręci atmosfera :) przyjdzie jakas taka chwila, ze zalapiesz kontakt...tylko moim zdaniem nic na sile....gadaj co Ci slina na język przyniesie... ja jestem na ostatanim roku studiow i teraz jakos sie ze wszystkimi dogaduje...a nie zawsze tak bylo na poczatku....takze moim zdaniem nie przejmuj sie za bardzo...niech się samo kręci...a Ty nie zastanawiaj sie co masz mowic .... tylko mow (jezeli masz tylko ochote) a jezeli nie masz ochoty z nimi gadac to tylko sie np. usmiechnij...
  11. _mała_

    Macie rodzeństwo ?

    hehe dobre ja mam brata i siostre (starszych) oboje rownie nerwowi...ale jeszcze zdrowi hahah a moj brat tez mial niezle jazdy... np. jak mnie woził na sankach to specjalnie wpadał w tak ostre zakręty zebym z nich zleciala kilka lat temu przyznał sie do tego oficjalnie siostrze tez niezle jaja robil no ale rodzeństwo miec to fajna rzecz...szczegolnie jak sobie przypomne zabawy w kosciół...oczywiscie brat byl księdzem regularne wojny/lanie tez mialam z bratem...siostra czasami cierpiala jak wchodzilam z nim w sojusz wtedy troszke jej dokuczalismy o mojej chorobie im powiedzialam...jak calej rodzinie a na co dzien nie jestesmy straaasznie wylewni i kazdy ma tam swoje tajemnice , ale mysle ze mozemy na siebie liczyc...mimo iz czasem nie jest latwo sie dogadac
  12. maiev jedna osoba okazala się taką wlasnie osobą jak piszesz...ze myslala ze jestem jakas wazna, ze mam foch....ale to tylko jedna osoba...wiecznie przemądrzała i zawsze czułam, ze nie ma wobec mnie szczerych intencji i ze sie nie dogadamy....ten fakt jakby potwierdził moje przypuszczenia i nie zaluje tego ze akurat to z jej strony mnie spotkało teraz wiem kto jest moim prawdziwym przyjacielem :) a moja siostra myslala, ze jestem psychiczna chwilami (powiedziala mi to dopiero jak wyzdrowialam, moja mam chorowala na schizofrenie wiec moze stad te przypuszczenia) ja nie chcialam tego w sobie sama dusic (byc moze postąpilam egoistycznie)...w koncu bylo widać, ze jest cos ze mna nie tak...i tym sposobem mowiąc to innym odciązylam siebie...zrzucilam połowe tego ciezaru na innych, na moich bliskich...mysle, ze wtedy latwiej im bylo zrozumiec moje potrzeby, to dlaczego jestem niedostępna, ze nie da sie ze mną dogadać...a tym samym pokazalam im powoli jak mi pomoc :) siebie w tamtym okresie porównuje do kwiatka, który przy dotknięciu momentalnie zamykał swoje płatki....bylam strasznie wrazliwa emocjonalnie... takze dzieląc sie z nimi moją chorobą ... sprawilam im rowniez nie lada stres...ale wtedy wyrzucilam to tak dla świętego spokoju chyba....i jako wytłumaczenie dlaczego taka jestem....bo bylam nie do zycia i byc moze gdybym nie powiedziala przyjaciolom o tym pomysleli by ze sie odsuwam od nich celowo....a wcale nie chcialam zeby tak bylo....ale ja po prostu nie mialam sily nawet na rozmowy telefoniczne....odkladalam w polowie rozmowy ze slowem przepraszam sluchawkę....ze nie dam rady rozmiawiac mam przyjaciolke ktora tez miala nerwice...takze mozemy ze sobą wymieniac doswiadczenia maiev a moze po prostu sama to powiedz nie licz na męża...moze on mysli ze ty sobie tego nie zyczysz...czasami ludzie obok chorego nie wiedzą jak postępowac i roznie reagują....moja rodzinka spisala sie raczej w porzadku...chociaz nie jestesmy na codzien kochającą sie serialowa rodzina moja mama miala schizofrenie (nadal bierze leki przeciwdepresyjne i przeciwlękowe)....ja nigdy się do tego nie przyznawalam, ze mam taką sytuacje w rodzinie...wstydzilam sie komukolwiek powiedziec .... ale podczas choroby i juz po niej zaczelam o tym mowic swoim przyjaciolom...jakos bardziej mnie to zblizylo do nich pozdrawiam
  13. Ja kiedyś czytałam, ze sa takie podejrzenia ze nerwica moze być skutkiem działania jakiegoś wirusa i co Wy na to? moze to i bzdety bądź nie....ale kto wie ? skoro m.in. wrzody powoduje bakteria helicobacter pylori a raka szyjki macicy wirus brodawczaka ludzkiego
  14. zgadzam siez przedmowcami niestety ale wtedy mozna sie przekonac kto jest przyjacielem a kto nie ale wiele z nich zdalo egzamin byc moze Twoj chlopak nie wie co sie z Tobą dzieje...powiedz mu ze jest Ci ciezko, ze jestes chora i ze potrzebujesz jego wsparcia...a moze porozmawiaj z nim i z bratem na raz ja pierwsze co zrobilam po diagnozie to porozmawialam z bliskimi (rodziną a potem przyjaciółmi) co mi dolega....wtedy bylo mi o wiele latwiej....o wiele
  15. alkohol potrafi usmierzac bol...to jedyny srodek ktory pomogl mi na moje straszne bole glowy ale niestety na drugi dzien bol glowy razem z kacem powracal NIE POLECAM bo latwo wtedy wpasc z nerwicy/depresji w kolejną chorobę...alkoholizm poza tym niektóre narkotyki mogą obudzic w Nas predyspozycje do nerwicy czy depresji... ja wiem ze takie predyspozycje genetycznie odziedziczyc moglam...dlatego teraz trzymam sie na bacznosci i nie daje sie zadnym nalogom...nie chce zeby jakis kieliszek, butelka, sreberko, woreczek, czy choćby papieros rządził moim zyciem ... tak wiec odrzucilam wszelkie nałogi a spanko...to przynajmniej zdrowszy sposob
  16. stosowalam kiedys na noc jak w koncu doszlo do tego ze przez 2 dni nie moglam zasnąc i mialam do tego potworne bóle głowy (jakby mi ktos nerwy z mózgu wyrywał jak chwasty)... gdy chcialam zasnąc...wpasc w sen...wtedy jakby ktos przekrecał mi zapasowy bezpiecznik na czuwanie (lekkie zakrecenie w głowie), ze nie moglam zasnąć...tylko lezalam z zamknietymi oczami...tak spalam :] xanax mi pomogl...ale tez balam sie go brac bo slyszalam ze uzaleznia...ale bralam go wg wskazan i udalo sie w koncu przywroicc mi sen....jak zarzylam tabletke pierwszą to napiecie zeszło ze mnie tak ze cala mnie trzepło porzadnie...wiecie jak czasem przed snem nas troszke potrzasnie....a mnie trzepło jakby mi ktos palce do kontaktu wsadził na chwile .... taka bylam spieta ! nie pamietam ile bralam lek...chyba pare miesiecy najpierw były to chyba mniejsze tabletki...a potem te większe jak juz odstawialam (sr- o przedluzonym dzialaniu) bralam tylko na noc
  17. ja podejrzewam paciorkowca... wierzcie mi ze nie mierzylam tej pieprzonej temp. przez 2 lata..i nie urzywam badziewnych elektronicznych termometrów ale rteciowe (hehe ciekawe co to bedzie jak UE nam kaze je wycofac )...kazdy termometr i tak testowany jest na calej rodzinie no ale jak mialam cos na migdalach to wypadało zmierzyc temp. przed wizytą u lekarza... dzisiaj zrobilam wymaz bo sie okazalo ze paciorkowca (czy co tam to bylo na moich migdalach) nie wytępil antybiotyk...moze ta cholera sie dopiero teraz ujawnila (o ile cos badania wykazą) moze i pisze nie w temacie....ale nie zawsze trzeba to zwalazc na nerwice...ale tez nie popadajmy w jakies schizy ostre oczywiscie ze istnieją ludzie co maja o 2, 3 kreski wyzej...ale ja czuje ze to nie jest moja temperatura... niby ze mnie goraca kobieta ale w pokoju w nocy to mam tak zimno ze łohoho hahhaha...inaczej nie zasne ale to takze prawda ze, ze temp. podnosi sie z nerow...ja pamietam ze jak sie potrafilam rozryczec jak bylam mala (bo _mala_ tez kiedys byla mala) to temp. wzrastala mi do 37,1 trzymajcie się nie za ciepło
  18. na poczatku tez tak wsyzstkim pisalam jak Ty...ale ponownie straciłam cierpliwośc...i chce dojść do tego czemu u mnie tak jest ja juz sie nie mamie tym ze to nerwy...nie mierzylam temp. od 2 lat..ale czułam ze ją mialam...wiecznie ciepłe siki i gorąco w nocy pawelcz skoro lekarz mowi ze tak nie powinno sie dziac :] to wole dmuchac na zimne a witaminki nie są tak zdrowe jak nam wmiawiają ... mowie o tych w tabletkach odzywiam sie jak nalezy, zero uzywek itp. dobrze spie, raczej zdrowo jem, nie zapycham sie przetworzonym zarciem powiedzialam lekarce ze było to zwalane na moje nerwy...uwazam sie za wyleczoną z nerwicy bo nie mam zadnych objawow...i nie mam stesującego zycia ja wole sie zbadac niz obudzic sie z ręką w nocniku i zwalac wszystko na nerwy....3 lata to juz przesada...ja mam dosyc...mozna by sobie ze mnie niezły generator ciepła zrobic
  19. _mała_

    Czy lubicie siebie?

    wiem, ze nie kocham siebie...i zastanawiam sie czy ktos zechcialby taka osobę jak ja pokochac...jakos nie potrafie w to uwierzyc lubie niektore moje cechy charakteru...lojalność, prawdomówność, chęc pomagania innym, jako tako poczucie humoru ... ale nie lubie u siebie poczucia niskiej samooceny, zrzędzenie na siebie, to takie nudne i egoistyczne... jak bede na starosc zrzedzic to predzej sobie w leb strzele (prawdopodobieństwo duuuze ) ogolnie mam poczucie ze slizgam sie w zyciu...i ze sie zycia boje ale staram sie zmieniac tok myslenia aby nie bac sie zycia...w koncu mi tez sie jakis kawalek z niego nalezy z poprawą samooceny nie idzie mi juz tak łatwo a wyglad? nie jest fantastycznie...ale zlikwidowalam (uciachałam) swój jeden kompleks i jest o wiele lepiej...nie czuje sie juz brzydko jak zagaldam w lustro
  20. witam ja mam stan podgoraczkowy od 3 lat na poczatku tak się schizowałam co mi jest ze nabawilam sie nerwicy i deresji na raz i tym sobie przetłumaczyłam (i lekarz) ze to zapewne od nerwów, skoro badania nic nie wykazują olałam sprawe i przestałam mierzyc temperature (przez 2 lata)...bo badania nic nie wykazały...a ja czułam sie jak hipochondryk odwiedzajac lekarzy...w koncu chialam sie dowiedziec dlaczego mam tą temperature... niedawno na migdałach wyskoczyła mi angina paciorkowca i wtedy termometr oczywiscie poszedł w ruch z wiadomych wzgledów...zawitałam u mojej nowej pani dr (cale szczescie poprzeni odszedł z mojej przychodni) i ona mi rzecze ze moj stan podgorączkowy nie powinien tak długo wystepowac i ze musi byc to jakas choroba, która sobie we mnie siedzi albo jakaś poczatkowo faza innej (tu powiedziała odpukac) choroby wykluczyla raczej mozliwosc zwalania tego na nerwy... obecnie moj stan podgorączkowy nie przekracza 37,1 i waha sie w ciągu dnia...najniższa tem. jaką osiągam to rano 36,7-36,9 i wieczorkiem jak juz w wyrku leze...potem po kilku godz. od przebudzenia rosnie so bie do 37- 37,1 we wczesniejszych latach przy mojej panice o zdrowie dochodzila do 37,3 takze teraz nie zwalam tego na nerwice bo nie mam zadnych objawów nerwicowych i moje zycie nie jest stresujące tak wiec znowu pewnie zaczne wykonywac ciag badań...i w koncu moze dowiem sie co jest przyczyną tego stanu....ale nie zamierzam sie sama wtapiac w lekture nt. chorobsk...wole poczekac na diagnoze lekarza....i zachowac spokoj pozdrawiam _mała_
×