Skocz do zawartości
Nerwica.com

Robert31-32

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Robert31-32

  1. Robert31-32

    [Łomża] Ł O M Ż A

    Witam.(32 lata)może ktoś chce się spotkać i omówić pare rzeczy?czekam na info. [Dodane po edycji:] A i jeszcze jedno-szukam kogoś do pracy bądź współpracy-łomża,ostrołęka,białystok
  2. Robert31-32

    [Łomża] Ł O M Ż A

    Witam.Ja też.Szukam kontaktu.
  3. Witam.dochodzę do wniosku że będę kończył tak częstą"przygodę"z forum(przez ostatni miesiąc,logowałem się codziennie po kilka razy,odpowiadałem,czytałem dużo-koniec- choć różnie to w życiu bywa...).początkowy entuzjazm zresztą jak z wieloma podobnymi "rzeczami", odpisywanie,zajawka ,łał otworzę się,ktoś mnie przeczyta,może się spotkam,poczytam jakie są problemy moje w innych i innych wogóle.nie neguję-człowiek wszędzie musi zajrzeć.powochać,doświadczyć.-ale wydaje mi się że niewiele to zmienia(oczywiście dla paru wyjątków warto...)doświadczenie bezpośrednie,życie,to nie komputer,ekran,teoria,choć ważne...wiem,wiem - jest ciężko... Widzę strach,lęk,złość,wiele cynizmu,ironii,postaw różnych,wywodów śmiesznych,przeplatanych z intuicyjnie mądrymi.zróbcie tak-nie tak nie-idź do psychologa koniecznie-nie to na nic tylko leki.nie nie same leki itd..itp...-szukałam w internecie wszędzie--pomóżcie mam problem--czytałem o tym sporo i już wiem--moja koleżanka ma problem--to jest jak z tym no wiecie--spójrzcie na mnie--oo tak fajnie--wiesz ja też to mam--ale super--no nie nic mi się nie chce nawet żyć--na terapię!--to pomaga--a wy jaki bierzecie--szukam takiej samej żeby raźniej takie 2 osoby z depresją to coś,łatwiej--cicho...pomału...w odurzeniu...smutku...umieramy...wegetujemy...ciii... To ja i to wy-nasze spojrzenie-żałuję wielu swoich wypowiedzi tak nieporadnych i tak podszytych lękiem i poczuciem wyższości... Prawda,Bóg,Śmierć,Kim jestem,gdzie jestem,Co się dzieje ze mną-wydaje mi się że każdy z nas wie o co w tym wszystkim chodzi...,to sie czuje-przeczuwa-zastanówcie się wszyscy,którzy to czytacie-czy trzeba więcej czytać-o tak,tak niektórzy powiedzą-ale czy naprawdę nie wiem,nie wiesz ty czytelniku co trzeba zrobić w mojej,twojej sytuacji?-nie,nie-tego jeszcze nie wiem,o,o!o tym muszę jeszcze przeczytać,o ten temat jest ciekawy itd...itd boimy się,wiemy co robic...może da się to jakoś obejść-ten,ten -mój dylemat-mój problem-może lżej tędy,może jak się naczytam,może jeszcze książka,temat w internecie o tak-o to będzie to wystarczająco to się zdobędę na odwagę -wtedy zacznę...wtedy to zrobię...WSTAŃ!...WSTANIESZ?...człowieku!przecież jestem chory,co on bredzi,myśli że to tak łatwo...WSTANIESZ?jeśli nie chcesz nie oszukuj siebie...wiem co robić...nie robię...to boli...a życie ucieka... Coraz więcej rozumiem,coraz mniej umiem,czy zechcę wstać,podnieść się,zaryzykować,wiem co trzeba zrobić -wydaje mi się że każdy wie...zacząć walkę...tak to boli...często samo wstanie z łóżka-ale nie da się czy się już nie chce?...a może-zwracam się do Panów- "Dzikie serce" Eldredge postawi kropkę nad i...i co dalej?czy będzie następna książka,odpowiedź -może coś się zmieni w międzyczasie...wszyscy wiemy co robić ale wolelibyśmy najpierw się oswoić...pomału...powoli...może kiedyś...
  4. Witam.dochodzę do wniosku że będę kończył tak częstą"przygodę"z forum(przez ostatni miesiąc,logowałem się codziennie po kilka razy,odpowiadałem,czytałem dużo-koniec- choć różnie to w życiu bywa...).początkowy entuzjazm zresztą jak z wieloma podobnymi "rzeczami", odpisywanie,zajawka ,łał otworzę się,ktoś mnie przeczyta,może się spotkam,poczytam jakie są problemy moje w innych i innych wogóle.nie neguję-człowiek wszędzie musi zajrzeć.powochać,doświadczyć.-ale wydaje mi się że niewiele to zmienia(oczywiście dla paru wyjątków warto...)doświadczenie bezpośrednie,życie,to nie komputer,ekran,teoria,choć ważne...wiem,wiem - jest ciężko... Widzę strach,lęk,złość,wiele cynizmu,ironii,postaw różnych,wywodów śmiesznych,przeplatanych z intuicyjnie mądrymi.zróbcie tak-nie tak nie-idź do psychologa koniecznie-nie to na nic tylko leki.nie nie same leki itd..itp...-szukałam w internecie wszędzie--pomóżcie mam problem--czytałem o tym sporo i już wiem--moja koleżanka ma problem--to jest jak z tym no wiecie--spójrzcie na mnie--oo tak fajnie--wiesz ja też to mam--ale super--no nie nic mi się nie chce nawet żyć--na terapię!--to pomaga--a wy jaki bierzecie--szukam takiej samej żeby raźniej takie 2 osoby z depresją to coś,łatwiej--cicho...pomału...w odurzeniu...smutku...umieramy...wegetujemy...ciii... To ja i to wy-nasze spojrzenie-żałuję wielu swoich wypowiedzi tak nieporadnych i tak podszytych lękiem i poczuciem wyższości... Prawda,Bóg,Śmierć,Kim jestem,gdzie jestem,Co się dzieje ze mną-wydaje mi się że każdy z nas wie o co w tym wszystkim chodzi...,to sie czuje-przeczuwa-zastanówcie się wszyscy,którzy to czytacie-czy trzeba więcej czytać-o tak,tak niektórzy powiedzą-ale czy naprawdę nie wiem,nie wiesz ty czytelniku co trzeba zrobić w mojej,twojej sytuacji?-nie,nie-tego jeszcze nie wiem,o,o!o tym muszę jeszcze przeczytać,o ten temat jest ciekawy itd...itd boimy się,wiemy co robic...może da się to jakoś obejść-ten,ten -mój dylemat-mój problem-może lżej tędy,może jak się naczytam,może jeszcze książka,temat w internecie o tak-o to będzie to wystarczająco to się zdobędę na odwagę -wtedy zacznę...wtedy to zrobię...WSTAŃ!...WSTANIESZ?...człowieku!przecież jestem chory,co on bredzi,myśli że to tak łatwo...WSTANIESZ?jeśli nie chcesz nie oszukuj siebie...wiem co robić...nie robię...to boli...a życie ucieka... Coraz więcej rozumiem,coraz mniej umiem,czy zechcę wstać,podnieść się,zaryzykować,wiem co trzeba zrobić -wydaje mi się że każdy wie...zacząć walkę...tak to boli...często samo wstanie z łóżka-ale nie da się czy się już nie chce?...a może-zwracam się do Panów- "Dzikie serce" Eldredge postawi kropkę nad i...i co dalej?czy będzie następna książka,odpowiedź -może coś się zmieni w międzyczasie...wszyscy wiemy co robić ale wolelibyśmy najpierw się oswoić...pomału...powoli...może kiedyś...
  5. Witam.dochodzę do wniosku że będę kończył tak częstą"przygodę"z forum(przez ostatni miesiąc,logowałem się codziennie po kilka razy,odpowiadałem,czytałem dużo-koniec- choć różnie to w życiu bywa...).początkowy entuzjazm zresztą jak z wieloma podobnymi "rzeczami", odpisywanie,zajawka ,łał otworzę się,ktoś mnie przeczyta,może się spotkam,poczytam jakie są problemy moje w innych i innych wogóle.nie neguję-człowiek wszędzie musi zajrzeć.powochać,doświadczyć.-ale wydaje mi się że niewiele to zmienia(oczywiście dla paru wyjątków warto...)doświadczenie bezpośrednie,życie,to nie komputer,ekran,teoria,choć ważne...wiem,wiem - jest ciężko... Widzę strach,lęk,złość,wiele cynizmu,ironii,postaw różnych,wywodów śmiesznych,przeplatanych z intuicyjnie mądrymi.zróbcie tak-nie tak nie-idź do psychologa koniecznie-nie to na nic tylko leki.nie nie same leki itd..itp...-szukałam w internecie wszędzie--pomóżcie mam problem--czytałem o tym sporo i już wiem--moja koleżanka ma problem--to jest jak z tym no wiecie--spójrzcie na mnie--oo tak fajnie--wiesz ja też to mam--ale super--no nie nic mi się nie chce nawet żyć--na terapię!--to pomaga--a wy jaki bierzecie--szukam takiej samej żeby raźniej takie 2 osoby z depresją to coś,łatwiej--cicho...pomału...w odurzeniu...smutku...umieramy...wegetujemy...ciii... To ja i to wy-nasze spojrzenie-żałuję wielu swoich wypowiedzi tak nieporadnych i tak podszytych lękiem i poczuciem wyższości... Prawda,Bóg,Śmierć,Kim jestem,gdzie jestem,Co się dzieje ze mną-wydaje mi się że każdy z nas wie o co w tym wszystkim chodzi...,to sie czuje-przeczuwa-zastanówcie się wszyscy,którzy to czytacie-czy trzeba więcej czytać-o tak,tak niektórzy powiedzą-ale czy naprawdę nie wiem,nie wiesz ty czytelniku co trzeba zrobić w mojej,twojej sytuacji?-nie,nie-tego jeszcze nie wiem,o,o!o tym muszę jeszcze przeczytać,o ten temat jest ciekawy itd...itd boimy się,wiemy co robic...może da się to jakoś obejść-ten,ten -mój dylemat-mój problem-może lżej tędy,może jak się naczytam,może jeszcze książka,temat w internecie o tak-o to będzie to wystarczająco to się zdobędę na odwagę -wtedy zacznę...wtedy to zrobię...WSTAŃ!...WSTANIESZ?...człowieku!przecież jestem chory,co on bredzi,myśli że to tak łatwo...WSTANIESZ?jeśli nie chcesz nie oszukuj siebie...wiem co robić...nie robię...to boli...a życie ucieka... Coraz więcej rozumiem,coraz mniej umiem,czy zechcę wstać,podnieść się,zaryzykować,wiem co trzeba zrobić -wydaje mi się że każdy wie...zacząć walkę...tak to boli...często samo wstanie z łóżka-ale nie da się czy się już nie chce?...a może-zwracam się do Panów- "Dzikie serce" Eldredge postawi kropkę nad i...i co dalej?czy będzie następna książka,odpowiedź -może coś się zmieni w międzyczasie...wszyscy wiemy co robić ale wolelibyśmy najpierw się oswoić...pomału...powoli...może kiedyś...
  6. Witam.dochodzę do wniosku że będę kończył tak częstą"przygodę"z forum(przez ostatni miesiąc,logowałem się codziennie po kilka razy,odpowiadałem,czytałem dużo-koniec- choć różnie to w życiu bywa...).początkowy entuzjazm zresztą jak z wieloma podobnymi "rzeczami", odpisywanie,zajawka ,łał otworzę się,ktoś mnie przeczyta,może się spotkam,poczytam jakie są problemy moje w innych i innych wogóle.nie neguję-człowiek wszędzie musi zajrzeć.powochać,doświadczyć.-ale wydaje mi się że niewiele to zmienia(oczywiście dla paru wyjątków warto...)doświadczenie bezpośrednie,życie,to nie komputer,ekran,teoria,choć ważne...wiem,wiem - jest ciężko... Widzę strach,lęk,złość,wiele cynizmu,ironii,postaw różnych,wywodów śmiesznych,przeplatanych z intuicyjnie mądrymi.zróbcie tak-nie tak nie-idź do psychologa koniecznie-nie to na nic tylko leki.nie nie same leki itd..itp...-szukałam w internecie wszędzie--pomóżcie mam problem--czytałem o tym sporo i już wiem--moja koleżanka ma problem--to jest jak z tym no wiecie--spójrzcie na mnie--oo tak fajnie--wiesz ja też to mam--ale super--no nie nic mi się nie chce nawet żyć--na terapię!--to pomaga--a wy jaki bierzecie--szukam takiej samej żeby raźniej takie 2 osoby z depresją to coś,łatwiej--cicho...pomału...w odurzeniu...smutku...umieramy...wegetujemy...ciii... To ja i to wy-nasze spojrzenie-żałuję wielu swoich wypowiedzi tak nieporadnych i tak podszytych lękiem i poczuciem wyższości... Prawda,Bóg,Śmierć,Kim jestem,gdzie jestem,Co się dzieje ze mną-wydaje mi się że każdy z nas wie o co w tym wszystkim chodzi...,to sie czuje-przeczuwa-zastanówcie się wszyscy,którzy to czytacie-czy trzeba więcej czytać-o tak,tak niektórzy powiedzą-ale czy naprawdę nie wiem,nie wiesz ty czytelniku co trzeba zrobić w mojej,twojej sytuacji?-nie,nie-tego jeszcze nie wiem,o,o!o tym muszę jeszcze przeczytać,o ten temat jest ciekawy itd...itd boimy się,wiemy co robic...może da się to jakoś obejść-ten,ten -mój dylemat-mój problem-może lżej tędy,może jak się naczytam,może jeszcze książka,temat w internecie o tak-o to będzie to wystarczająco to się zdobędę na odwagę -wtedy zacznę...wtedy to zrobię...WSTAŃ!...WSTANIESZ?...człowieku!przecież jestem chory,co on bredzi,myśli że to tak łatwo...WSTANIESZ?jeśli nie chcesz nie oszukuj siebie...wiem co robić...nie robię...to boli...a życie ucieka... Coraz więcej rozumiem,coraz mniej umiem,czy zechcę wstać,podnieść się,zaryzykować,wiem co trzeba zrobić -wydaje mi się że każdy wie...zacząć walkę...tak to boli...często samo wstanie z łóżka-ale nie da się czy się już nie chce?...a może-zwracam się do Panów- "Dzikie serce" Eldredge postawi kropkę nad i...i co dalej?czy będzie następna książka,odpowiedź -może coś się zmieni w międzyczasie...wszyscy wiemy co robić ale wolelibyśmy najpierw się oswoić...pomału...powoli...może kiedyś...
  7. Robert31-32

    [Lublin]

    Witam.W to nie wierzę.rzecz niewyobrażalna.i to nie chodzi o samą rozmowę-owszem można porozmawiać,nawet ciekawie z osobą starszą lub młodszą o 20-30 lat ale to jest doraźność jakaś ,przypadkowość.wystarczy poobserwować siebie(do kogo najchętniej dzwonie najczęściej,umawiam się z kumplami podobnych wiekiem,owszem starsi to nobilitacja ale wszystkiego nie powiesz,nie jesteś do końca sobą grasz starszą,dopasowujesz się nieświadomie pod osobę,zawsze jest ten dystans) ,otoczenie(wystarczy się rozejrzeć w klubach,grupkach,na ulicy kto z kim się najchętniej spotyka wiekowo-i jest to naturalne i dobre-uważam)-kwestia w miarę uważnej obserwacji siebie i otoczenia.Słuchaj stary czytałem ostatnio Gwiezdne wojny(mówi 20 do 50 latka)-nie nie powie tego ,a jeśli już to boi się,może wystawia się na śmieszność-a tak kiedyś i ja to czytałem(załużmy odpowiada 50tka)ale temat jakoś szybkowciszy się urywa. tak.czujecie to.TO JEST EPOKA.emocje.psychofizyka.to naturalny rytm życia-cykliczny,dziecięstwo,dojrzewanie,młodość itd.ach.to inny bagaż doświadczeń.to tradycyjne zesztywnienie swojej postawy m.inn. kumpla się przedstawia innym kumplom-słuchajcie chłopaki to jest Jarek(50)-jak on siębędzie czuł w tematach 20,30-tych.,zresztą ktoś w starszym wieku z góry(co dobre)zakłada swoją "wyższość"(co naturalne)w pewnych kwestiach doświadczeniach -ej długo by pisać.wystarczy. Dogadać się można bez problemu ale przeżyćgadać moim zdaniem się nie da do końca. A kogo byś wolała za kolegę(kolegę właśnie-nie ojca,którego się cały czas szuka,czy mistrza duchowego) dajmy na to np.na pielgrzymce młodego kleryka w twoim wieku czy starszego księdza ok 50tki? emocje wieku dojrzewania,wichry młodości,20latka są dla 50latka zaledwie zdaniem ach tak rozumiem cię,no tak spróbuj tego anie no co ty mówisz,serio,ale ściemnasz itd pozdrawiam kończąc dodam że do starszych osób idę po radę,siłę,pomoc licząc na ich doświadczenie itd ale nie chcę żeby cały czas przy mnie byli co się może tyczyć niektórych moich rówieśników.problem-wskazówkę dostaję ale dalej idę sam,ewentualnie wracam żeby się pochwalić(lekarz,psycholog,ksiądz,ojciec itp) jeśli źle mówie to poprawcie... [Dodane po edycji:] Witam.dochodzę do wniosku że będę kończył tak częstą"przygodę"z forum(przez ostatni miesiąc,logowałem się codziennie po kilka razy,odpowiadałem,czytałem dużo-koniec- choć różnie to w życiu bywa...).początkowy entuzjazm zresztą jak z wieloma podobnymi "rzeczami", odpisywanie,zajawka ,łał otworzę się,ktoś mnie przeczyta,może się spotkam,poczytam jakie są problemy moje w innych i innych wogóle.nie neguję-człowiek wszędzie musi zajrzeć.powochać,doświadczyć.-ale wydaje mi się że niewiele to zmienia(oczywiście dla paru wyjątków warto...)doświadczenie bezpośrednie,życie,to nie komputer,ekran,teoria,choć ważne...wiem,wiem - jest ciężko... Widzę strach,lęk,złość,wiele cynizmu,ironii,postaw różnych,wywodów śmiesznych,przeplatanych z intuicyjnie mądrymi.zróbcie tak-nie tak nie-idź do psychologa koniecznie-nie to na nic tylko leki.nie nie same leki itd..itp...-szukałam w internecie wszędzie--pomóżcie mam problem--czytałem o tym sporo i już wiem--moja koleżanka ma problem--to jest jak z tym no wiecie--spójrzcie na mnie--oo tak fajnie--wiesz ja też to mam--ale super--no nie nic mi się nie chce nawet żyć--na terapię!--to pomaga--a wy jaki bierzecie--szukam takiej samej żeby raźniej takie 2 osoby z depresją to coś,łatwiej--cicho...pomału...w odurzeniu...smutku...umieramy...wegetujemy...ciii... To ja i to wy-nasze spojrzenie-żałuję wielu swoich wypowiedzi tak nieporadnych i tak podszytych lękiem i poczuciem wyższości... Prawda,Bóg,Śmierć,Kim jestem,gdzie jestem,Co się dzieje ze mną-wydaje mi się że każdy z nas wie o co w tym wszystkim chodzi...,to sie czuje-przeczuwa-zastanówcie się wszyscy,którzy to czytacie-czy trzeba więcej czytać-o tak,tak niektórzy powiedzą-ale czy naprawdę nie wiem,nie wiesz ty czytelniku co trzeba zrobić w mojej,twojej sytuacji?-nie,nie-tego jeszcze nie wiem,o,o!o tym muszę jeszcze przeczytać,o ten temat jest ciekawy itd...itd boimy się,wiemy co robic...może da się to jakoś obejść-ten,ten -mój dylemat-mój problem-może lżej tędy,może jak się naczytam,może jeszcze książka,temat w internecie o tak-o to będzie to wystarczająco to się zdobędę na odwagę -wtedy zacznę...wtedy to zrobię...WSTAŃ!...WSTANIESZ?...człowieku!przecież jestem chory,co on bredzi,myśli że to tak łatwo...WSTANIESZ?jeśli nie chcesz nie oszukuj siebie...wiem co robić...nie robię...to boli...a życie ucieka... Coraz więcej rozumiem,coraz mniej umiem,czy zechcę wstać,podnieść się,zaryzykować,wiem co trzeba zrobić -wydaje mi się że każdy wie...zacząć walkę...tak to boli...często samo wstanie z łóżka-ale nie da się czy się już nie chce?...a może-zwracam się do Panów- "Dzikie serce" Eldredge postawi kropkę nad i...i co dalej?czy będzie następna książka,odpowiedź -może coś się zmieni w międzyczasie...wszyscy wiemy co robić ale wolelibyśmy najpierw się oswoić...pomału...powoli...może kiedyś...
  8. Witam.Problem bardzo złożony-strzelam- główna przyczyna to.....poczucie winy. .Mi się wydaje-stwierdzam obserwując siebie-że ta kwestia związana jest z niską oceną siebie,przygnębieniem dot.swojej osoby tzn.że jestem chory,a ktoś inny nie(ale powiedz o swoim problemie jakimś i jak ktoś się otworzy to rozmowa pociągnie),zamrożeniem emocji,myślami no bo co tu mówić wolę słuchać-zamknięcie się w sobie ,swoim świecie.,no bo co ktoś pomyśli o mnie jak to powiem-wybieranie lekkich tematów nie angażujących mocnych emocji(na spokojnie),i to że zawsze muszę powiedzieć coś ciekawego,czymś się wykazać(np.zloty absolwenckie,po latach, są organizowane przez osoby które" czegoś dokonały w świecie","są kimś"w ich mniemaniu-mają świetną pracę,karierę,pieniądze,poczucie humoru,stabilizacji,prestiż,piszą książki,są spełnieni na wielu polach tych bądź innych -no i łatwo im się chwalić...) Ja osobiście mam myśli paniczno-ucieczkowe-lepiej nikogo tutaj znajomego nie spotkać-no bo co tu mówić,jak jest mi kiepsko,nie mam czym się pochwalić,bo często rozmowa idzie tak :co tam u ciebie?a jakoś leci i jest wyliczanka ..wiesz skończyłem studia tu i tu,albo wiesz mam niezłą pracę,albo wiesz byłem na super wakacjach-a ja nic z tych rzeczy..u mnie lipa w tych kwestiach-relaksacyjno-sukcesowo-przebojowych-szarzyzna...wstaję rano ledwo przymusem,wypijam kawę nie chce mi się odzywać,trzeba gdzieś jechać,coś załatwiać,nie mam wakacji od wielu lat,pracy też nie,a jak mam to nie biurową-o nie nie nie,potem coś przekąszę,coś popyram(tzn pokręcę się,posiedzę,ponudzę)nigdzie nie wychodzę(typu bary,kino itd),pełen marazm i osamotnienie-a nawet "posiadanie "żony i 2 ślicznych dzieci wydaje mi sięczymś nie na miejscu... A co do braku tematów pomogło mi jedno zdanie gdzieś usłyszane:"skoro zalega krępująca cisza to też jest "wina" tej drugiej osoby "no bo ja milczę i ktoś milczy i też się krępuje-też nie wie co powiedzieć,tematy mu się skończyły i od tamtej pory jak zalega krępująca cisza to czuję spokój-poważnie!,a nawet się uśmiechnę,zadumię w środku. czasem myślę że ta krępująca cisza to jest początek szczerej rozmowy-tzn.płytkie tematy się kończą(pogoda,dzieci,praca),każdy czuje wewnętrznie że to lipa no i jest cisza....i co teraz....no to mamy kłopot... 1.rozchodzimy się-no to część,wiesz muszę lecieć,bo się spóźnie albo inne kłamstewko 2.albo zaczynamy coś powolutku ale szczerze przebąkiwać o sobie,o tym co mnie dotyka i dotyczy no i rozmowa może się rozkręcić... pozdrawiam
  9. Witam.Ale jak to wyciąga-te leki.czujesz się znośnie.jakoś to będzie.ja marzę o przegięciu w drugą stronę.uśmiech po czuprynę.przemówienia przed tłumem.a zresztą...nie ma chyba jakiejś recepty.przecież jest tyle poradników,książek,porad na świecie psychologia na co dzień,jak pokonać to i tamto,schudnij,diety,zrób to tamto,może to ,a może tamto.co to za impuls zmieniający.co to za przedziwna przemiana-przecież są świadectwa tym którym się udało.chyba stopniowo przychodzi,jak już gdzieś napisałem i wnioskuję po obserwacji swojego życia że nie ma bumów,olśnień,nagłych przemian-stopniowo,powoli,krok po kroku,znowu w tył,znowu,często nieświadomie,jakoś się to dzieje,bez przyczyny niby.stopniowo się uzależniasz-stopniowo wychodzisz,stopniowo upadasz i się podnosisz.nawet nie aby do przodu. Słyszałem że serce ludzkie podobne jest do przepaści. można się przestraszyć,zmienić,nawrócić-tzn wydaje się że to zmiana,że jestem innym człowiekiem,ale to dopiero początek,fala entuzjazmu,przestrach,silna emocja ale poczekaj parę dni,to się skończy a entuzjazm zabija,odbiera siły,no bo przecież próbowałem,tak się starałęm i nic nie wyszło i załamka może jeszcze większa,rozczarowanie,poczucie oszukania i zaczyna się znowu po jakimś czasie kolejnym entuzjazmem no bo przecież tak to jest to,bo to świetna książka,już wszystko rozumiem,teraz będzie inaczej,entuzjazm trwa dłużej może 3 -4 tygodnie ale opada przychodzi "cios"-jak to znowu!,przecież już to przerobiłem,zrozumiałem,przecież już było tak dobrze,tak cudownie,tak rozumnie,tak jasno... Także powoli,powoli,a chciałoby się tak szybko-psycholog 2 -3 wizyty nie pasuje mi-nie rozumie mnie,jakiś słaby pójdę do innego Dobrego-taki co szybko mi powie zrób tak i tak.jutro tak zrób.konkretnie.zacznij to.no i jest super taki psycholog to mi odpowiada konkretny,szybkie rady.albo narzeka się -o ci państwowi 2-3 minuty,przepisze lek i ma cię gdzieś,no nie ale jak się stamtąd wychodzi z jaką ulgąąąąą na poczatku .kurcze no trochę mnie olał ale może teraz będzie lepiej,te leki pomogą.Najlepiej wejść nie namęczyć się 1-2 wizyty wyleczony.zdiagnozowany.leki przepisane.recepta na życie jest.no to teraz.To chyba jakaś złuda jest,jakiś żart,jakiś samonakręcający się szwindel,jakieś złudne przekonanie że to da się rozwiązać w parę dni.no bo przecież tyle się czytało,szukało,myślało,słuchało-że oto teraz wejdę na internet i znajdę rozwiązanie,że to dziś trafię na jakiś fajny tekst,film i to mnie odmieni,zlikwiduje wszystkie moje bóle i problemy.od tej chwili będę czuł się lepiej,już wiem co robić i co ? i nic!
  10. Mnie przerażają te moje odruchy.te sytuacje na które nie mam już wpływu.Mogę się "programować"przed spotkaniem,sytuacją,a jak przychodzi to wymiękam. Zastanawiają mnie 3 sytuacje stosunek do rodziców,Boga i problem złości. rodzice-dlaczego tak jestem przy nich stłumiony-aż tak wyraźnie spada mi nastrój-czy to czkawka dzieciństwa?wyrzuty sumienia-że nie podołałem,że teraz ratujcie mnie bo jestem słaby,a może jakieś zadawniony żal,schowane głęboko Bóg-jestem nie dość dobry,że przecież jest miłością a ja tak mu się odwdzięczam,nie podołam tym wszystkim wymaganiom wiary,przykazaniom,:"miłuj bliźniego"-no ale jak,gdy starałem się już tyle razy dzień ,dwa,parę,aż padłem-taki to wysiłek,napięcie,większość stron Biblii świadczy na moją niekorzyść-faryzeizm,przewrotność,grzechy,upadek totalny-przeciez te wszystkie zachowania,myśli,oceny co z tego że w jakimś stopniu mechaniczne,że już wyuczone że niedoopanowania...aż strach czytać,już nie mówiąc o Apokalipsie czy po prostu mojej śmierci i co potem?na obrazek już nie mogę spojrzeć bo czuję się winny do potęgi ntej,odwracam wzrok...a może to też gniew...a spróbujcie wyrazić gniew na Boga-a to nie takie proste,a czytałem,słuchałem(i to nie z jakichś podejrzanych źródeł) że trzeba,że pomaga-co wtedy myślisz?o kurcze...no...tak podejść jest trudno...a co dopiero....wyobrażacie sobie? złość,gniew-wspominałem już że dzieci skrzywdzone same stają się krzywdzicielami.stwierdzam jestem w dużej części moim ojcem i matką,osądzam,oskarżam czy mam jakiś zapiekły żal,gorycz do nich-może nienawiść.dlaczego to jest tak trudno uchwytne.czuję złość -tak ale dlaczego skąd ona pochodzi.przecież jakoś rozmawiamy-ale pobieżnie-nie "osobiście"a może już się nie da.przypomina mi się scena z filmu dzień świra:mamo życie mi się zawaliło -jestem nieszczęśliwy-no jedz ,jedz synku bo ci zupa wystygnie ,może ci dolać? Strasznie byłem dzisiaj zawstydzony w aptece.poszedłem z córką. stopniowo zaczęła mnie wyprowadzać swoim zachowaniem.tata gumę,gumę kup 5,10 razy coraz głośniej,głośniej niż wszyscy ,tata podnieś,podsadź mnie,czuję już ten wzrok pani z kolejki na sobie,a ja coraz większe zmieszanie,córcia zaraz mówię spokojnie ale już czuję osaczenie,pierwsza rosa na czole ale córciu zaraz już mocniej nic nie skutkiuje -tata cukierki,ale kup,no gdzie są 5 raz ,już uciekać w głowie,panie się cudnie uśmiechają,ALE CÓRKA ZARAZ jak nie gruchnę a wkoło cisza nikt się nie odwraca spokój wygrywam spokój córka cichnie-łałodzyskałem równowagę-moment,a myślałem że jak krzyknę to będzie poruta-babcie mnie zlinczują-zmrożą tym swoim srogo-wyniosło-politowaniagodnyjesteś wzrokiem.moment wyrażenie złości,gniewu-ale jak -bić miśka? -przecież nie zawsze się chce- miałem parę podejść z podłogą czy ścianą ale po pierwszym uderzeniu jakoś nic się nie wydarzyło a ręka zabolała-a przy następny zaboli jeszcze bardziej pomyślałem chyba nie mam siły bo nie okazuję gniewu,a jest go dużo-w środku,te wszystkie fale gorąca,złości,trzęsienia nóg w zagrożeniach-atakach na mnie ,te upokorzenia,te sytuacje że trzeba znów i znów "skulić ogon",zwiesić głowę,odwrócić wzrok,bać się,być stłamszonym,dać się zakrzyczeć,nie wiedzieć co powiedzieć,nie wyrazić zdania,obawiać się opinii innych,co powiedzą,trzeba być miłym,trzeba tak powiedzieć aby wygrać,pokonać kogoś ale nie pokazać emocji -spokojnie z uśmiechem... chyba cały świat przyjąłem w tą moją głowę-jak się tego oduczyć?
  11. Witam .wkurzający ten gość Zeee.kurcze-a może ma rację -coś mi tu troche zalatuje filozofią wschodu.może jednak nie ma racji.facet-guru.ma klasę.pewnie psycholog.wykształcony gość.albo skończył kurs jogi albo przeczytał parę książek jakiegoś mędrca wschodu.kurcze to jest coś.znałem takiego gościa -strasznie mi imponował.po dłuższym czasie okazało się jednak że to lipa,że jednak jest nie za bardzo szczęśliwy.rzeczywiście.dejavu.znam parę takich osób.tak.wiem tylko że jak sami mieli w życiu jakiś kryzys to tak jakoś mniej ich było wkoło.no zobaczymy.ale rozumiem też byłem kiedyś na fali-oh jaki ja byłem mądry,jak doradzałem,jak ja się pięknie wypowiadałem aż do zadyszki-samozachwytu-autentycznie jedziesz wtedy entuzjazmem samozadawalającym aż do leciutkiej blokady w krtani.fajnie ale nie polecam-z perspektywy czasu bardzo niemiłe wrażenie. to moja opinia oczywiście.subiektywna.pozdrawiam. ps .znam krótszą filozofię wyjścia z depresji-jedno zdanie:"Będziesz miłował...."ale kurcze jakoś mi to nie wychodzi.
  12. Witam.no zgadza się(byłem dopiero na 2 spotkaniach),ale zaobserwowałem że im więcej ludzi wkoło "zainteresowanych"to jakoś lżej się robi .Tu można coś napisać,tam się spotkać i pogadać.Ten wie ,tamten wie to nie trzeba tak się spinać ,udawać że wszystko cacy i w porządku.pozdrawiam. przyjmuję na razie strategię małych kroczków -psycholog,koledzy-rozmowa,rodzina-rozmowa,forum-pisanie,no i trzeba ruszyć saśniedziałe "kwestie wiary"-może spowiedź...nie chcę już więcej czytać ,słuchać,przyswajać wiedzy -to niewiele pomaga-czysta wiedza teoretyczna to bardzo,bardzo mało.przeczytałem mnóstwo książek,literatury tematu ale jak umysł i ciało szwankuje to trudno coś z tym zrobić.spójrzmy na dzieci - nie mają wiedzy teoretycznej a "świetnie sobie "radzą w tych kwestiach.oczywiście wstydzą się ,smucą itp ale jakoś inaczej... Na razie tyle -na więcej się boję.może wkrótce?...
  13. Robert31-32

    [Lublin]

    amaranta .wiem jest ciężko.ale w głowie mam ku*wa grupę depresyjną,fobiczną,jak się spotykamy,,przełamujemy,pomagamy,kreślimy plany,wizje....jak idzie ruch na całą Polskę bach Świat-jak obmyślamy schemat jak wyjść ....ach następna mżonka entuzjastyczna-nadzieja pożerająca,w zderzeniu z życiem dość mało prawdopodobna.no bo niby jak.no bo co mówić .od czego zacząć.siedzieć i milczeć.gadać o bzdetach i rozejść się w półsłowie-no dobra może się znowu kiedyś zbierzemy.no bo jak ktoś ma 30 lat to się może dogadać z 50 lub 20 latkiem przecież to jest inny wymiar.no bo niby jak to ma wyglądać przecież życie pokazało jak to idzie na różnych spotkaniach-że się siedzi w kącie i chce uciec lecz nie mozna,że się uśmiecha choć chce się wyć,że obmyśla się po paru minutach kiedy wyjdę,że trzeba uważać,wiedzieć kiedy jest "niebezpieczny "dla mnie temat,jak na jakimś dynamicie,w panicznym zawieszeniu,no bo jak coś powiedzieć gdy inni tak świetnie ,na luzie rozmawiają,co wtrącić żeby było wartościowe,że ja też się znam-o patrzcie ja też coś mówię-no bo co powiedzieć jak ja pewnie najgorszy,kto mnie zaakceptuje zero w *upę indywidualności,wszyscy tylko nie ja,no jak przecież inni tyle mówią,ciekawie,a ja co powiem -wydukam bądź nie w jakimś półuśmiechu,jakimś przykurczu emocjonalnym ,zblokowany totalnie,co rozwyję się-co sobie o mnie pomyślą a może bęę udawać ej wiecie nie jest tak źle,troch tutaj by się przydało jakiś mały lifting zrobić -drobną korektę-jak tu trzeba rozorać wszystko,żeby nie skończyć w jakiejś szarości,jakimś wzdęciu półzadowolenia z siebie....uff. coś chyba potrafisz.wiele osób nie ma odwagi pisać nawet na takich forach,z obawy że to jakoś wyjdzie i że wiadomo o co chodzi że normalnie obciach będzie -a po co tak szczerze,no może zbyt otwarcie napisałem,o tak zmienię -o teraz dobrze.wiem sam po sobie.ale powoli od zdarzenia do zdarzenia powolutku jakoś idzie tu coraz więcej,tu coś dopiszę,tam więcej i może w końcu pójdę na taką grupę albo gdzieś. pozdrawiam [Dodane po edycji:] Witam.aha jeszcze taki mały pomysł może jakieś kamerki i gdzieś się ustawić tzn nie znam spraw technicznych ale kamerkę w laptopie mam i np na jakąś konkretną godzinę w jakimś miejscu-tzn.nie wiem jak się z kimś rozmawia przez kamerkę-gdzie trzeba wejść i co instalować.no ale wielu z nas to takie srajdki,więc może przez kamerkę łatwiej-o kurna na samą myśl -nie wiem czy bym usiedział i oczym mówił.ale zawsze się można rozłączyć,zawsze to jakiś początek,zaczątek,kurna o czym tu mówić -no to chociaż posiedzieć w ciszy ,wzruszyć ramionami,nie wiem może to głupie,zawsze można się rozłączyć ,schować,ale ze mnie srajda ,może to jak jakaś plastikowo-plazmowa "znajomość",ale to już więcej niż pisanie,może jakiś kroczek .dobra nieważne ale może na początek...
  14. Też tak myślę.dzięki za słowa.ale na razie nie chcę-boję się,wstydzę.może jeszcze głębiej "upadnę"a może coś się zmieni nieoczekiwanie...(może sam siebie łudzę ).jest bardzo ciężko ale tak można się przyzwyczaić do swojego więzienia i bólów że się aż nie chce nic robić.tylko nagłe sytuacje wyrywają z letargu i albo złoszczą i skłaniają do ucieczki albo pozwalają się zatrzymać w bezruchu w jakimś pół-rozwiązaniu.chyba z 10 lat wierzyłem w tzw.przebudzenie,olśnienie,nagły zwrot,wystrzał,-oto wstaję rano i jestem inny,-ale fajna książka,film,rozmowa,no znowu spowiedź-uff ciężko przed lżej po,poszło...ale jest nadzieja i i..już rozumiem już wiem haha!- i bach lecę entuzjazmem,unoszę się,nerwowo podniecam,dostaję sił przez kilka dni i koniec znowu to samo,powoli w dół w marazm,przygnębienie,codzienność.teraz bardziej skłaniam się do wniosku że to trzeba czasu-i to mnie rozwala-że ciężko będzie,że jak zacząć uch,drobne rzeczy-ważne,że tyle lat się męczyć,wystawiać,upokarzać,wstydzić...raczej nie można się zmienić w 1 dzień.pozdrawiam
  15. Witam.doświadczam podobnych obrazów i myśli.wyczytałem że to "normalne"-tzn.że to jest psychologicznie wytłumaczalne-może tłumiona agresja(gniew,złość),nagromadzona przez laty,której "nie wypada"bądź nie wolno było wyrazić(chyba jest tak u mnie).powodów może być wiele(nie wykluczam też tych dotyczących wiary).liczy się cała historia życia.jesteś przecież tak złożoną osobowością że proste wskazówki nic tu nie przyniosą.trzeba wiele zrozumieć i na wiele się odważyć.prosto coś rzucić.ja np wiem że palenie szkodzi ale palę.jak ja to widzę:1.czy chcę .i dalej-terapia,psycholog,spowiedź generalna,stanięcie w prawdzie o sobie i swoim życiu,modlitwa o uwolnienie w grupie bądź u "haryzmatyka","zdrowy tryb życia",przykazania i powoli bądź szybko(najlepiej)"do przodu"-efekty murowane.lecz każdy z tych kroków jest straaaaaszNIEEEE trudny, albo "stoczyć "się na dno i powiedzieć -dość- bądź -pomocy- bądź -tak dalej się nie da-trzeba coś z tym zrobić- i wtedy łatwiej pójdzie(choc ta ostatnia droga wydaje się być bardzo ryzykowna,ale niekiedy konieczna). ile ludzi tyle rozwiązań.pozdrawiam . obawiasz się że zrobisz sobie lub komuś krzywdę?niekoniecznie-przecież są różne myśli i nie wszystkie wykonujesz,np.myślisz ale fajny chłopak ale przecież nie podejdziesz do niego i mu tego nie powiesz,albo ale fajna kurtka ale droga no to przecież nie włamiesz się do tego sklepu itp.ważne jest chyba żeby tych myśli nie "mantrować". Ja osobiście powolutku się "otwieram"-najpierw znajomym i rodzinie,2 razy byłem u psychologa,boję się,złoszczę się,wstydzę,nie chcę,mam opory,zagłuszam,udaję że nie widzę-a jakoś to będzie,ale powoli nie daję już rady tego trzymać-straszny wysiłek,tego zakłąmania,tego bałaganu,tej beznadziei-trzeba być tak silnym dzisiaj,tak zadowolonym,uśmiechniętym,szczęśliwym-no i co dalej?czy tylko tyle?koniec życia?trudno to wszystko ogarnąć.nie?generalnie mi pomaga świadomość iż ktoś wie o mnie jak naprawdę się czuję i w jakim jestem stanie-wtedy nie muszę się tak spinać i udawać-oczywiście nie w każdym miejscu można sobie na to pozwolić-przecież nie usiądę w autobusie zmarszczony czy w szkole i niech patrzą jaki jestem-chociaż marzę o tym żeby móc "wyrazić siebie" w każdym miejscu(chyba niemożliwe).dobra -wystarczy.
  16. -Zauważyłem jedną rzecz im częstsza i bardziej otwarta rozmowa z kimś drugim tym lepszy nastrój przez następne dni. -Krytyka bardzo rani i zamyka.czasem nawet najmniejsza. -Fala chwilowego entuzjazmu zabijana jest przez jedno zdanie "zastanów się czy to dobry pomysł"-przez jedno nasienie niepewności -Już rozumiem co znaczy zdanie"wydaje się że ludzie pokrzywdzeni i "poranieni"to takie ofiary-biedne,pokorne -niemalże potulne.nie. często sami stają się nienawistni."(polecam film np"pręgi") -Obserwacja myśli w sytuacjach kontaktowych z innymi ludźmi:negacja,oskarżenie,"haki".trudno to zauważyć ale można przy większym skupieniu.np.wchodzę do sklepu:widzę ekspedientkę-myśl paskudna,niemiła.patrzę przez okno idą jacyś chłopcy-myśl:nic dobrego,pewnie popalają. -Ciekawy obraz::pustynia.w środku bunkier.na nim siatki maskujące.na szczycie radary.obok rakiety. pustynia-samotność wkoło-osamotnienie bunkier-ja siatki maskujące-maski-dziesiątki różnych pozorowanych zachowań.np.postawy:znajomi-uśmiechnij się.teściowa-zepnij się -wyglądaj jakoś.kumpel taki-wesoły bądź.inny-podejdź ostrożnie itd radary-analiza,ciągła,nowe miejsce-zagrożenie,uważaj,ta jest niebezpieczna,uwaga jakaś grupka stoi-omiń,przystanek rozejrzyj się-stań tutaj,autobus-bezpieczne miejsce znajdź , rakiety-ktoś zagraża,może być dla mnie niebezpiecznie-uwaga,wymyśl coś-uważaj jest zbyt śmiały-myśl e pewnie kanciarz,fałszywy itd podobno sztuką życia jest opuścić ten bunkier i wyjść na pustynię. -10 lat mnie ukrywano-15 lat sam się ukrywam-przed innymi,rodziną,sąsiadami-no bo co by sobie pomyśleli o mnie-że ma depresję?biedak.że nie ma siły,odwagi-mięczak.Zauważyłem że ci co wołają cienias-sami się boją.Dużo ludzi gra.bardzo dużo.zjawisko powszechne.Dziś "otwierając "się przed chłopakiem z którym kiedyś pracowałem dowiedziałem się że ma 5-cioro dzieci w tym 1 niepełnosprawne że mu ciężko.dzisiaj.nie wtedy. Powoli zaczynam mówić o sobie wkoło-że mam problemy-powoli-2-3 kolegom-powoli-rodzicom-szybciej-żonie-powoli-nikogo więcej nie "mam".powoli badam-ile można-drobię kroczki-bronię się-powoli
  17. Lublin.Najtrudniej jest się przełamać.jak nie stchórzyć.wkoło tyle heroizmu.tyle pewności siebie."trzeba wziąść się w garść!","głowa do góry".Zacząłem znowu chodzić do psychologa(2 spotkania-początek)-dość luźna rozmowa,pożyteczna.Czuję się odcięty z każdej strony-rodzina-brak zrozumienia-komendy,docinki,trzymaj się.-wiara-jak jest z tym Bogiem -"chyba się nie lubimy"-praca i finanse-brak,trudności.Zranienia przechodzą w obojętność potem w gniew następnie w nienawiść.wyrazić gniew ale jak?nie wpadając przy tym we śmieszność i pogardę .jak się wystawiać na ciosy-powtórnie-to boli.dlatego drobię kroczki-delikatnie.Prawda w całości chybaby mnie zabiła.31 lat...całe życie...do szpitala nie pójdę-rodzinę "zostawić"ostatnią częścią "mnie"?
  18. Robert31-32

    [Lublin]

    Witam.Mam 31 lat.2 małych dzieci.żonaty.może ktoś zechce pogadać z Lublina lub okolic?chodzę już do psychologa.depresja,fobia społeczna,współuzależnienie.tragedia.
  19. Witam.Robert 32 lata.żonaty.2 dzieci.depresja.fobia społeczna.zaczynam szukać kontaktu-rozmowy.mimo braku zainteresowań interesuje mnie "ten"i jeszcze wiele poważnych "problemów"życiowych jak podejście do wiary,sens życia,relacje rodzinne a raczej ich uzdrowienie,wpływ dzieciństwa.zastanawiam się czy to już koniec?czy nic się nie zmieni.czy wszystko wiem o sobie?itd itd..
×