Skocz do zawartości
Nerwica.com

soneta

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez soneta

  1. A ja przepraszam,że tak z innej beczki.. Nie jestem w stanie sobie już dłużej poradzić ze swoimi problemami. Bardzo chciałabym iść się przebadać do neurologa, sprawdzić co mi właściwie jest... Bo ja widzę u siebie milion rzeczy i sama nie wiem,czy to nerwica,czy to rak, czy schizofrenia,czy jeszcze inny shit. Mógłby mi ktoś polecić naprawdę DOBREGO neurologa w Poznaniu? Z góry dziękuję za namiary. Pozdrawiam!
  2. Dokładnie jakbym siebie widziała podczas jednego ....ataku? Myślałam, że jelito mi tyłkiem wyjdzie. Czułam je, bolało mnie strasznie,ale nie miałam siły nic zrobić w wc.. do tego napady drgawek nie do opanowania.... :/ Nie powiem już o jakiś chorych natrętnych myślach, powtarzających się jak mantra w kółko.. To poważnie jest nerwica?;/
  3. Też tak mam.. mówi ktoś coś do mnie- ja to w głowie ponownie odtwarzam bardzo często. Tak samo jak coś gdzieś usłyszę w TV, Radiu, na ulicy.. Czasami równie upierdliwe jest powtarzanie milion razy w głowie jednego zdania,które gdzieś tam się zasłyszało. Niby wiem,że to chore,tak sobie coś powtarzać...ale nie umiem przestać..
  4. Skąd ja to znam. Dookoła co chwile informacje, że ktoś ma schizofrenię, lub na nią się leczy. Osobiście znam również 2 osoby ze schizofrenią. Jedna się rzuca na członków własnej rodziny z nożem, druga znika na ileś dni z domu, wraca i w ogóle nie wiadomo co się z nią przez ten czas działo.. Ja również boję się, że większość moich objawów, moich lęków, głupich snów, moje dziwne zachowania to początki schizofrenii
  5. Skąd ja to znam.. Odkąd pamiętam-no dobra,od ostatnich klas podstawówki- latałam po lekarzach z różnymi objawami, z różnymi chorobami (urojonymi, bądź tymi prawdziwymi). Wiecznie każde ukłucie, każdy gorszy dzień odbieram jako mój "koniec". Tak..często tak mam jak Ty, że ktoś coś do mnie mówi, ja się wyłączam, ponieważ albo nie mogę się skupić, albo po prostu nie wiem o czym do mnie mówi i później wielkie HALO, że przecież ktoś mi o czymś mówił a ja zapomniałam. I też nienawidzę dużych powierzchniowo sklepów, z dużą liczbą kręcących się tam ludzi, z jaskrawym światłem. Niedobrze mi wtedy, kręci mi się w głowie, wymiotować mi się chce ... koszmar jakiś.. Jednak najgorsze jest to,że właśnie zbyt wielu lekarzy odprawiało mnie z kwitkiem-stąd mam poczucie, że nie wiem tak naprawdę CO MI JEST. Czy to nerwica, czy to jakieś zmiany w głowie. No idea.. może ktoś mi pomoże tutaj to rozwiązać..
  6. 1- tak..tak..to samo, jadę ale nie wiem gdzie. Czytam, ale nie pamiętam co. Robię coś, ale nie pamiętam w sumie po co to miałam zrobić 2- Helikopterki czyli zawroty głowy miewam często. Nie wiem skąd w sumie. Robiłam już nawet badania krwi myśląc ,że może brakuje mi witaminek, żelaza, magnezu, ale niby wszystko w porządku.. Bulimii nigdy nie miałam, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ona wykańcza... ale te moje chęci wymiotowania po prostu znikąd... to ja nie wiem,czy tak powinno być? 3- Stany otępienia - losie kochany... też masz tak, że czujesz się po prostu głupia? Nie możesz się nagle wysłowić? Bo ja zapominam prostych nazw na niektóre rzeczy, mylę nazwy rzeczy.. kiedyś tak nie było :/ Jakbym się dosłownie cofała z główką i wiedzą do tyłu... Może to jednak faktycznie nerwica a nie jakiś inny syf?:/ Witaj Valeria i dziękuję Ci za odpowiedź :*
  7. Witam. Z góry przepraszam, jeśli ktoś się kiedyś podobnie wypowiedział, miał podobny wpis. Piszę tą nową wiadomość ponieważ sama nie wiem,czy kwalifikuję się do osób chorujących na nerwicę, czy może po prostu już mój mózg zamienia się w papkę. Zacznę może od faktu,że czuję się zagubiona. Od dawien dawna byłam znana jako osoba "nerwuskowata". Pyskata, roztrzepana, mająca jak każda kobieta lepsze i gorsze dni. Trochę też w życiu przeszłam. Nieudane związki,które strasznie przeżywałam, zdrady partnerów, fałszywych przyjaciół, wieczna krytyka ze strony rodziny. Do tego dziwne przypadki w życiu - od grożenia mi śmiercią, nocnych głuchych telefonów po napastliwych ludzi, strasznie nieżyczliwych "znajomych" na uczelni. Nie wspomnę o tym, że byłam wiecznym popychadłem w liceum.. Może to kwestia "przyciągania" złych ludzi, może kwestia tego, że sama jestem sobie winna naiwnością. Niemniej zawsze starałam się być silną osobą, pokazującą innym, że nie jestem tak beznadziejna, jak oni myślą. Jakiś czas temu poznałam wspaniałego człowieka, który obecnie jest moim partnerem.. I tu się zaczęły schody. Od samego początku tego związku czułam się fatalnie. Partner jest ogromnie wyrozumiałym człowiekiem, dorosłym ,kochającym, ideałem. Jednak odkąd zaczęliśmy się spotykać - zaczęły się ze mną dziać (lub dopiero teraz zaczęłam to zauważać) dziwne rzeczy. Po pierwszych spotkaniach z nim dostałam 2x po powrocie do domu napadu drgawek, dziwnych, wręcz chorych ,natrętnych myśli. Gorączka, chęć wymiotowania. Następnie objawy ustąpiły. Następnie zaczęłam się łapać na tym, że czasami włącza mi się tzw "helikopter" w stresujących sytuacjach. Wiecznie wszędzie węszę spisek, nikomu nie ufam, boję się o wszystko ( a szczególnie śmierci, lub tego, że mnie wywiozą do wariatkowa ). Najbardziej mnie jednak martwią objawy które może są najmniej "poważne". Mianowicie chodzi mi o to, że czasami czuję się po prostu otępiale. Czytam coś 3x i nie pamiętam NIC z tego co przed chwilą śledziłam wzrokiem. Mam okropne kłopoty z koncentracją. Czasami się zastanawiam, jak moi znajomi, przyjaciele mają na imię. Łapię się nawet na tym,że boję się, że powiem któreś imię źle. Czasami zastanawiam się co ja wczoraj robiłam ,z kim rozmawiałam, co miałam zrobić. Zapominam podstawowych rzeczy, szybko się irytuję. Do tego obsesja na punkcie śmierci. Boję się jej, wielokrotnie też od czasów szczeniackich rodzice nazywali mnie hipochondrykiem. Prawie codziennie mam koszmary, staram się przeżywać każdy dzień jak najmniej nerwowo ,ale i tak często dopadają mnie te stany otępienia, braku skupienia, sklerozy.. Boję się, że to jest coś poważniejszego niż nerwica, chociaż mój partner ciągle twierdzi, że to nie żadne raki, żadne guzy, tylko po prostu nerwica. Wysyła mnie do neurologa/psychologa, ale nie wiem do którego iść, by mi postawił trafną diagnozę.. Może ktoś z was ma podobnie? Może jest ktoś mi w stanie powiedzieć, czy już kompletnie oszalałam, czy może jest jeszcze jakaś szansa, że odnajdę siebie i dowiem się co mi jest? Z góry dziękuję za Waszą pomoc. Pozdrawiam.
  8. Witam. Jestem tu nowa.. Szczerze mówiąc nie wiem,czy mam nerwicę. Nie mam diagnozy. Nie byłam ani u psychologa, ani u neurologa... Nie radzę sobie ze sobą, swoimi objawami. Może to forum pozwoli mi spojrzeć wgłąb siebie, poznać przyczyny, odnaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Pozdrawiam!
×