Skocz do zawartości
Nerwica.com

tomisia

Użytkownik
  • Postów

    97
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tomisia

  1. Wiedziałaś o co zapytać. Chciałam, ale powiedział że "nie chce się ze mną pokazac bo jeszcze pomyślą, że ma nową dziewczynę" Bawi się chłop póki sam. Noo...choć muszę przyznać, że za tydzień wybieramy się na imprezę RAZEM. Tak obiecał bo marudziłam, że trzyma mnie w ukryciu. Wątpię, że z nim pójdę. Z taką łaską? :/
  2. ...pewnie będzie jak mówisz Jak na razie to on chce wrócic heh. Ciekawe czy mu się odwidzi. W każdym badz razie w weekend imprezuje, beze mnie rzecz jasna. Kurczę byłam pewna, że zrobi tak jak mówisz ale jego gadka o powrocie namieszała mi w głowie
  3. Nie jest słodka. Jeśli ktoś planuje lub ma ochotę na zemstę to oznacza, że ma jakiś problem sam ze sobą, że coś go gnębi, dręczy i wierci od środka. Wtedy na tym należy się skupic, zajac się sobą, skupic się na własnej osobie. Podobno najlepszą zemstą jest przebaczenie. Niegdyś sama myślałam o zemscie ale uznałam że to bez sensu i jakby to ujac "wyzwoliłam" się. Ale to dlatego że przedtem spróbowałam tej słodkości i czułam się z tym paskudnie. Bo nie dosc że tamta osoba ucierpiała to ja przy okazji też. Ktoś kto nas zranił nawet na zemstę nie zasługuje. Szkoda zdrowia i czasu. Znam pannę która lubi się mścic. Robi to i potem ma satysfakcję. Jest dzięki temu pewniejsza siebie.
  4. Hm tak na to patrzysz...Pewnie masz rację. Każdemu można dac drugą szansę. Ok załóżmy że wybaczamy, ta druga osoba nas nie zawiedzie. Ale czy "fajnie" miec u boku juz do końca zycia kogoś kto nas kiedyś porzucił jak psa? E tam. Jak ktoś bardzo CHCE do nas wrocic, stara się, zrozumiał swój błąd itd to czemu nie. No ale ja jestem w nieco innej sytuacji. On chce wrócic ale nie dlatego że tego pragnie ale dlatego że zapewnię mu poczucie bezpieczeństwa. W kuchni jedna a w sercu inna. Oczywiście nie mówi mi tego wprost ale to widac...można wyczytac między wierszami. Przynajmniej nie kamie że mnie kocha i wielbi.
  5. No właśnie Pamiętam w jakim stanie byłam tuż po porzuceniu. Miałam załamanie nerwowe. A teraz znowu pojawił się w moim życiu i zamiast mnie prosic o powrót to waha się czy wrócic do mnie. Chyba jestem jedyną dziewczyną na świecie która pozwala sobie na takie coś.
  6. Pytanie z innej beczki... Umielibyście wybaczyc komuś kto was kiedyś porzucił? Zostawił dla innej/innego... Da się w ogóle to wybaczyc? Warto?
  7. Mi się wydaje, że się taka urodziłam. Chyba, że to milosc czyni z nas ślepców. mój ex chyba też nie jest konsekwentny. Dziś dzwonił i mówił jakies dziwne rzeczy. Typu : że nadal coś czuje do mnie, że myśli o powrocie, pyta się czy byłabym z nim w każdej sytuacji, że to właśnie ze mną byłby szczęśliwy, że jestem wyjątkowa... Dziwny facet. Najpierw mieliśmy spedzic razem trochę czasu, teraz coś wspomina o byciu razem, a skończy się pewnie tak że kogoś pozna. A kiedy im nie wyjdzie to wspomni dobrą tomisię i znów to samo... Ciekawe jak to wszystko się skończy... Wydaje mi się że on mnie nie chce ale chciałby mnie chciec. To takie przykre... Szkoda, że nie wyszło mu z tamtą "modeleczką" dla której mnie zostawił. betty_boo ja tak jak Ty nie należe do ludzi konsekwentnych. Pewnie widzicie w nim potwora a ja ciągle widzę w nim coś dobrego, coś co mnie przy nim trzyma. To milosc? Tak go kocham ? albo raczej potrzebuję leczenia. Tak ale chyba nie zanim da "dyla" tylko po tym jak da "dyla". Jak da dyla to już nigdy nie wejdę z nim w taki układ. Już nie uwierzę nigdy w jego sentymentalne bajki. Wiem, spodziewałeś się raczej, że zrobię tak jak Twoja była. Poruszyłam fantazją i pomyślałam, że za nią tęsknisz i chciałbyś z nią teraz byc
  8. To aluzja do mnie? ze jestem niedojrzała ? chodziło mi o to że alkohol wcale nie pomaga, a wrecz jest po nim coraz gorzej.
  9. To w sumie trwało kilka dni...ostatnie 5 dni. Tak to nie pijam alkoholu i nie palę. Co jak co ale alkoholiczką nie zostanę Moim jedynym "nałogiem" jest mój ex. [Dodane po edycji:] A tak swoją drogą. Ciekawe dlaczego ludzie z problemami zaczynają pic albo brac narkotyki. Przecież to wcale nie poprawia nastroju. Wręcz przeciwnie jest fajnie przez pewien krótki czas, a potem człowiek łapie jeszcze większego doła :/ Ja np czuję teraz wstręt do jakichkolwiek używek bo wiem jak paskudnie się po nich czuję. Czyli jak to najprościej mówiąc - boję się pic. Nie napiłabym się nawet winka do kolacji. [Dodane po edycji:] Mój ex mi dziś napisał : "Nie wiem co z tym wszystkim zrobic, nie powinniśmy byc razem ale nie moge lekceważyc miłości bo mogę już jej więcej nie zaznac" O co mu chodzi? Jakiej MIŁOŚCI? :/
  10. Już nie będę topic smutku w kieliszku. Nawet mi to nie smakuje. Z kompleksami muszę sobie jakoś poradzic bo właściwie to nie mam wyjścia. Jestem taka jaka jestem, żaden cud tego nie zmieni a już na pewno nie pomoże użalanie się nad sobą. Ale okropnie tęsknię za nim. Okropnie. Jestem już trzeci dzień u siebie i dopiero teraz do mnie dotarło, że bardzo się do niego przywiązałam. W końcu przez ostatnie 2,5 miesiąca pomieszkiwałam u niego. On wczoraj do mnie pisał że tęskni, że się do mnie przyzwyczaił, że mu bardzo dobrze ze mną. Zagaduje, że chciałby wpasc do mnie zobaczyc szczenięta. Wygląda to tak jakby szukał juz jakiegokolwiek kontaktu ze mną, nawet pod pretekstem obejrzenia psów. Tyle że już nie proponuje żebym przyjechała do niego na parę dni. Parę dni wcześniej powiedział mi że nie możemy byc razem bo nie chce zniszczyc mi życia, że mam za dużo do stracenia i że tak będzie lepiej dla mnie a nie dla niego. Że jestem kimś wyjątkowym w jego życiu. On chyba sam się w tym wszystkim pogubił
  11. Tak nos mam dziwny, podobno jak Justin Timberlake. Jestem niska, bardzo drobna, chuda...wszystko mam takie malutkie, wąskie i drobniutkie :/ rączki, buzia, nóżki. W sumie mnie nie widac. I co najdziwniejsze jestem chyba coraz mniejsza. Tym bardziej że zmieniłam kolor włosów na ciemny. Jak byłam blondynką to jakaś taka "pełniejsza" wyglądałam. Taki szczurzy pyszczek mam. Brzydki. Ale to kurcze JA! Wiecie co? Tak jakoś cieplej mi na serduchu dzięki waszym ciepłym słowom... Przez to wszystko zaniedbałam wszystko co ważne. Zapomniałam o obowiązkach. Teraz dopiero będą konsekwencje... Tragedia. 3 misiące katuszy. a tu nagle trzeba wracac do rzeczywistosci. Nie mam pojecia co zrobie :/ A tak w ogole...Czasem zachwuję sie jak idiotka w towarzystwie...jakby to była jakaś moja maska. Udaję głupią dziewczynkę albo taka jestem. Sama nie wiem. Wydaje mi się ze ludzie odbierają mnie jako nieinteligentną osobę. Sama sobie chyba na to pozwalam albo po prostu za dużo piję przez to wszystko. Znowu trochę popiłam. Ktoś wspomniał że zakończy się alkoholizmem. Czyżby mnie to spotkało? ja i alkoholiczka? Eh pragnę byc kobietą. Wiem że brzydką jak noc, ale kobietą dojrzałą i niezależną. A ciągle jestem sierotą która popełnia błąd za błędem! i to nawet w piśmie heh. Sory za błędy, znowu jakoś tak wyszło że jestem pod wpływem aalko. ZNOWU! boje się Chyba gdzieś po drodze zgubiłam się albo i siebie...nawet nie wiem kim jestem. Jakby mnie w ogole nie bylo już. Chyba przegrałam Kompleksy mnie wykaczają, nie potrafie skupic sie na moim zyciu! a mam tyle do zrobienia i tyle do stracenia. Szczerze? chyba już straciłam, nawet sesję zawaliłam. Boże co ze mną
  12. Dysmorfobia chyba polega na tym, że ludzie wmawiają sobie, że są brzydcy. U mnie jest inaczej, bo defekty które mnie dręczą są jak najbardziej realne i widoczne a co najgorsze nie do usunięcia w większości przypadków. Mówisz, że ojciec tak Ci mówił....też tego doświadczyłam. Ojciec zawsze mi gadał, że mam brzydki nos i wyglądam jak wiedzma. Długo mnie tak nazywał. Teraz go unikam bo wiem co o mnie myśli. Matka natomiast mi kiedyś powiedziała, że jak się urodziłam to byłam strasznie brzydka i wyglądałam jak stara baba ale nie chciała mnie tym urazic, po prostu na przyjeciu rodzinnym o tym rozmawiali. Podobno aż tak miałam brzydką twarz! Teraz jest jeszcze gorsza. Pamiętam jak miałam 13 lat i leżałam w łożku to przyglądała mi się i potem powiedziała, że w sumie to nie jestem aż tak brzydka. Wiecie jak mi było przykro! Własna matka? Najokrutniejsze jest to że dysmorfobia to choroba, a skoro choroba to można ja leczyc. A to na co ja cierpię chyba nawet nie da się nazwac i co gorsza leczyc. Przestałam patrzec w lustro. Jestem coraz bardziej świadoma tego że nie jestem normalna, moj wygląd nie jest normalny. Jestem już taka zdesperowana że wczoraj naskoczyłam na matkę zarzucając jej że paliła papierosy przed moją ciążą i pewnie czegos nie dopilnowała i dlatego teraz wygladam jak ufo Czuję, że moja skóra jest dla mnie więzieniem. Boję się że ja kiedyś naprawdę skończę w psychiatryku, to co się ze mną dzieje jest nie do opisania. Ludzie są ładni i brzydcy. Mnie nawet brzydką nie da się nazwac. Bo mnie sie można przestraszyć. Ten mój eks chyba naprawdę mnie lubi skoro chce czasem ze mną pobyc. Dostrzega wnętrze, ale mój wygląd go odpycha. Przecież to normalne. Wcale mu się nie dziwię. Też pewnie bym tak zrobiła... a co do zdjęcia...wtydzę się
  13. I to wszystko przez moją brzydotę. Jestem brzydka, bardzo brzydka. Niektórzy mi to nawet wprost mówią. Gdybym była ładna pewnie nie bylabym uzależniona od byłego. Każdy problem który mnie męczy jest związany z moim wyglądem. Wiecie że ja prawie codziennie słyszę bardzo przykre słowa na temat mojego wyglądu? Pewnie myślicie, że przesadzam, że przejmuję się pierdołami. Ale codzienne słuchanie że jestem brzydka...mnie wykańcza. Nie umiem z tym życ. Wczoraj dowiedziałam się, jak ktoś z kim kiedyś spotkałam się na randkę mnie podsumował : "figurę ma nawet fajną, ale ryj ma straszny. Pan Bóg się pomylił gdy rozdawał urodę". Od tej pory ciąglę beczę. Chcę normalnie zyc, jak każda dziewczyna. Ale nikt mnie nie chce. Faceci ode mnie uciekają, żaden się mną nie interesuje. Już po pierwszych randkach uciekają. To nie jest normalne zycie. Ja chyba niedługo skończę w psychiatryku. Może tam mi pomogą. Nie potrafię patrzec w lustro. Czekam chyba juz tylko na smierc. Chyba tylko ona mnie uwolni od tego paskudnego ciała. Czuję do siebie wstręt. Mam już jedno tylko marzenie! i wiem że się spełni. Kiedyś w końcu umrę. Przepraszam, że musicie to czytac. Naprawdę próbowałam coś zmienic. Ale ciągle słyszę jak mówią o mnie...Nawet mama. Chyba tylko mój pies ma w dupie jak wyglądam.
  14. Mam dosyc. Mam dosyc, dosyc. Nie ma we mnie zycia.
  15. A z Tobą jak było? Sapnikowałeś i dostrzegłeś w niej wspaniałą kobietę? Jak teraz wyglądają wasze ralacje? Tęsknisz ? A może załujesz? Dziewczyna jest teraz szczęśliwa? Nie zamierszasz znowu zaatakowac? WIem lawina pytań...ale naprawde jestem ciekawa. Moi drodzy. U mnie nic się nie zmieniło. Dzięki waszym radom przez chwilę poczułam siłę i chec zmiany. Spotkaliśmy się znowu. Myślałam, że tym razem wytłumaczę mu co się ze mną dzieje i że musze się od niego oderwac. No i nic. Siedziałam u niego przez tydzień i nic nie załatwiłam. Tylko kompleksów przybyło. Zauważyłam tylko, że staję się wobec niego trochę wredna, czasem mu wypomnę że mnie tak ukrywa, że tylko jestem praczką, że mnie nigdzie nie zabiera... Ale jak ja mogę miec do niego takie pretensje skoro sama się zgodziłam na taką "niezobowiązującą przyjazn"? DURNA jestem Dziś wróciłam do domu. Spotkałam mamę i mi zaczeła marudzic że w tych ciemnych włosach mi brzydko. Kurde. Jak mam siebie zaakceptowac skoro nawet matka mi truje. Wszystkim zawsze coś się nie podoba. Mam ochotę uciec w samotnosc i izolację może to jedyna droga [Dodane po edycji:] Zanim coś zdecyduję to on pewnie znajdzie sobie w tym czasie partnerkę życiową a mnie odłoży na bok. Tak to się wszystko skończy :/ Koniec wakacji coraz bliżej a on pewnie wyruszy w poszukiwania. Zbyt dobrze go znam. Po nieudanym związku bawi się i spotyka ze znajomymia a potem zacznie ukladac sobie zycie. Co ja bede wtedy czuc? Niby sama się na to zgodziłam więc pewnie nie będzie miał wyrzutów sumienia.
  16. Przepraszam ale dalej nie rozumiem. Można jasniej bo mnie to bardzo zaciekawiło. To prawda. Bolesna :/ No właśnie. Szkoda, że nie rozumie ze zmiana brwi nie zrobi ze mnie laleczki. Jestem jaka jestem.
  17. Wręcz przeciwnie. Jestem gotowa stawic mu czoła i tak jak mówisz postawic warunki, wymagania. Chocby miał mnie za to znienawidzic. Pokazac charakter i uświadomic mu że w końcu zamerzam się szanowac, i co najważniejsze ŻE NIE POSTĘPUJE WOBEC MNIE W PORZĄDKU. Tyko jeszcze nie wiem jak to zrobie tzn w jaki sposób. Prosto w oczy mówiąc, pisząc smsa... Oby nie było tak jak mówisz. Tęsknie za czymś szczerym, prawdziwym, stałym.
  18. Tyle że ja kompletnie nie mam pojęcia co mam mu powiedziec Nie bardzo rozumiem. Zawsze mówił, że ze mną seks był najlepszy. Że żadna kobieta nie była tak namiętna w łózku. W łóżku było nam bardzo dobrze. Widziałam, że było mu dobrze. To się czuje. Często mi to nawet mówil. Sama widziałam jak się zatracał. Ja nie lubie monotoni w lozku wiec bylo ciekawie. Chyba ze tylko mi sie wydaje a on kłamie. W kuchni dobra, w łóżku dobra...ale żeby pokazac się w towarzystwie z taka brzydulka to chyba już nie za bardzo. Przecież widzę jak chce mnie zmieniac. Najpierw chciał żebym zmieniła kolor włosów, sposób uczesania potem doczepił się moich brwi. Nawet brwi. No i że mam się tak mocno nie malowac. Na koniec dodał że nie potrzebuję blond włosów i tony makijazu bo jestem naturalnie ładna. Tak, tak powiedział tylko że ja wiem że to nie było szczere heh. Tzn pewnie miał na myśli że blond włosy i makijaż brzydkiej dziewczynie jeszcze tylko bardziej zaszkodzi. I pewnie miał rację tyle że teraz jestem naturalna i dalej brzydka. oj taka wizyta przydałaby mi się. Oj tak. Ja cierpię na brak silnej woli. Nawet gdy widzę, że cos jest nie tak...to robię zle. 5lat bylam jego zabawką. A tak w ogóle...ciekawe jak to jest byc kochaną i akceptowaną przez partnera. Zaiste cudne uczuci
  19. Zaczynałam to sobie powoli uświadamiac więc gdy byłam u niego powiedziałam mu to (dokładnie w czwartek). Zarzuciłam mu że trzyma mnie u siebie bo mu posprzątam, upiorę, ugotuję, przytulę i w łóżku zrobię swoje. TAK! Tak właśnie wprost mu powiedziałam. To się nie zgodził, powiedział że mnie zabierze do kina i na jakąś imprezę gdzie będą jego znajomi. Znów powiedział, że uwielbia spedzac ze mną czas, że coś bardzo go do mnie ciągnie i nie panuje nad tym.No to znowu wymiękłam Byłam tylko z nim. Nie miałam nikogo przed ani nikogo po rozstaniu. No właśnie. Kim dla niego jestem? Wygląda na to że jestem uniwersalna. Gotuje, sprząta, przytuli, prześpi się. Tylko na kobietę życia się nie nadaję? Bo nie jestem piękna! Często mi mówi, że charakter mam idealny TYLKO nie odpowiada mu mój typ urody i to jest główna przeszkoda w byciu razem, tak myślę. Ja to wiem. Przykre prawda? Jestem na 3 roku medycyny Robię to co lubię. Koleżanki mam ale nigdy nie rozmawiałam z nimi na temat mojego ex. Nikomu nie mówiłam o tej sytuacji. Tylko Wam. Długo się zbierałam po rozstaniu. Dwa pierwsze lata były dla mnie beznadziejne. Tęskniłam, nie rozumiałam dlaczego mnie zostawił. Rzadko się odzywał. Tak jak mówiłam pisał i dzwonił tylko wtedy gdy mieli kryzys w związku. Ale te sporadyczne spotkania i tak zadawały mi wiele bólu. Przypominałam sobie wtedy jak bardzo go kocham, a jak bardzo on ma mnie w dupie, że woli ją. Przez ostatnie pół roku ich związku milczał i nie dzwonił do mnie. Ja wzięłam się w garsc, nie było go w moim zyciu. Zaczęłam cwiczyc, chodzic na siłownie, tańczyc, bawic się, śmiac, byłam pewniejsza siebie....Resztę historii znacie. Od czerwca już nie biegam, nie ciwczę. Zrozumialam że i tak będę brzydka. No i jest sierpień. Spotykam się z ex. I nic nie rozumiem. NIC To chyba jest uzależnienie. Smutno mi, że dupa jakiejś blondynki jest ważniejsza od mojego serducha Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym odzyskac szacunek Co mamw takim razie zrobic skoro i tak przegrałam czuję sie jak smiec :/ Jak wczoraj wyraziłam niechec do tej całej sytuacji to sam zaproponował ograniczenie kontaktu. Ale potem marudził, że zaczynam marudzic i naciskac wtedy gdy on zaczynał sie do mnie przekonywac. Kurde mam pustkę w głowie.
  20. Nie odpowiada. Chyba nikomu to nie odpowiada czuję się nijaka. Wszyscy planują razem przyszlosc a ja...a ja jestem materiałem zastępczym ostatniej nocy myślałam, że umre na skutek bólu psychicznego. Tak bardzo przywiązałam się do niego "mieszkając" z nim te dwa miesiące. Tak bardzo! Codziennie czułam jego dotyk i obecnosc tylko po to żeby na koniec usłyszec "nie możemy się tak przyzwyczajac bo nie jesteśmy razem". Mógł sobie w zad wasdzic ten tekst i udawac że coś dla niego znaczę Uwierzyłam, że tym razem ma mnie w swoich planach.. Miesiąc temu powiedział mi, że boi się że kiedyś będzie chciał do mnie wrócic a ja nie będę go chciała. Nie wiem co to ma znaczyc. Przemawia do mnie niezrozumiałym językiem, ja nic nie ogarniam Facet ma 32 lata. Dzieckiem nie jest. Myślałam, ze ludzie w tym wieku wiedzą czego chcą w życiu. I w dodatku ciągle powtarza, że nie chce ze mną urywac kontaktu.. ŻE JESTEM DLA NIEGO ZBYT WAŻNA ŻEBY URWAC ZE MNĄ KONTAKT! Wiecie co? ja ciągle wierzę, że tym razem on chce ze mną spróbowac...kurde naprawdę w to wierzę. Mówi, że nie chce mnie zranic i nic obiecywac. On chyba nie zdaje sobie sprawy, że jeśli spedzamy tyle czasu a on nagle znajdzie inna a mnie odłoży na bok to mnie skrzywdzi. Jest taki głupi? Jeśli mi tak zrobi to go znienawidzę. Mimo, że niby postawił jasno że spotykamy się bez zobowiązań to mu tego nie wybacze. Tym razem nie wybacze, nawet gdybym chciala nie bede umiała [Dodane po edycji:] Zatem tak sobie myślę że skoro on chce abym dalej u niego pomieszkiwała to pójdę na taki układ i zobaczę co z tego wyniknie. Jesli mnie odrzuci po tych wszystkich wspólnie spędzonych chwilach to wtedy i ja go wyrzuce z całego mojego zycia i przyszłości. Niech widzi że mnie tym niszczy i niech się potem nie dziwi, że nie chcę go dłużej znac. I tak wiele straciłam. Ja wiem co on mi powie na koniec...że lubi spedzac ze mną czas ale nie może ze mną byc. Takie pranie mózgu. Ja się w tym wszystkim pogubiłam [Dodane po edycji:] a może ja jestem chora? która dziewczyna naiwnie zgodziłaby się na takie coś jak ja? Od rozstania minęły 3 lata. Zostawił mnie dla innej. A ja teraz zgadzam się mieszkac u niego. To silniejsze ode mnie :/ przecież mi to sprawia ból! To tak jakbym była pod wpływem narkotyków i nie panowała nad kolejnymi ruchami. I nie umiem przestac!
  21. A ja myślałam, że tym razem podchodzi do tego poważnie. Przecież spotykamy się od 2 miesięcy, nawet powiedział że zaczyna się do mnie przekonywac...Tak tylko powiedział? Jakie to dla mnie trudne. Przecież sam mówi, że mu ze mną bardzo dobrze, że jak mnie tuli to o wszystkim zapomina. To czego faceci oczekują? Nie wystarczy że kobieta daje ciepło? Przecież tamte kobiety go w jakiś sposób zawiodły i zraniły, ja nigdy tego nie zrobiłam. Zawsze mógł na mnie liczyc. To wszystko za mało? Mógł mi ufac, mógł wszystko...Tylko ładnej buzi nie mam. Przez to wszystko czuje się taka zakompleksiona, nie akceptuję ani cm mojego ciała...Nie wiedzialam, że jestem aż tak brzydka, ze nie nadaję się na związek. Bo tak to wygląda.
  22. Postanowiłam tu zawitac i opisac Wam moją historię gdyż sama nie potrafię się z tym uporac. Najpierw napiszę jak się skończył nasz związek. 3 lata temu zerwał ze mną facet, który był ze mną dlatego - bo jak twierdził - mam dobre serce. Powód zerwania? Poznał inną, ładniejszą i zgrabniejszą. Nam akurat wtedy się nie układało, a ta dziewczyna za nim latała. Podobała mu się. Dowiedziałam się o tym i zrobiłam się jeszcze bardziej nie do zniesienia (tym razem z zazdrości). W końcu zostawił mnie dla niej. Byli szczęśliwi. Będąc z nią w związku nie zapomniał nigdy o moich urodzinach, przyjeżdzał nawet z kwiatami i prezentem. Doceniałam to mimo że mnie rzucił. Był w niej zakochany ale czasem kłócili i chwilowo rozstawali no i wtedy odzywał się do mnie. Mówił jaka to ja jestem wartościowa i dobra, zapraszał na kawę. Mówił, że jestem najbardziej wartościową kobietą jaką zna ale go ciągnie do pieknych kobiet. Taka sytuacja powtarzała się kilkakrotnie. Zawsze do niej wracał. Mój były lubi piękne kobiety, a ja niestety do takich nie należę. Dlatego nam mnie wyszło. Próbował mnie kochac ale pożądanie fizyczne miało większą moc. Wiecie jacy są faceci..często dobra kobieta przegrywa z długonogą blondynką. A ja nie byłam wystarczająco atrakcyjna ażeby zechciał spędzic ze mną reszte życia. Wybaczyłam choc bolało. Starałam się nie czuc żalu i zawsze godziłam się na spotkania i rozmowy choc zawsze byłam tą drugą...porzuconą brzydulką. Czasami kończyło się w łóżku. Każde nasze spotkanie było tylko spotkaniem na kawę, nigdy nic nie obiecywał i wiedziałam na czym stoję. Po dwóch latach ich związku rozstali się. Strasznie się kłócili, wyzywali, ciągle się wyprowadzała itp. W końcu zakończyło się tak że po pewnej kłótni umówiła się z jego kolegą na randkę. Nie wiedziała, że oni się znają (chyba). No i mój były ją rzucił. To było dokładnie w styczniu tego roku. No i oczywiście znowu do mnie zadzwonił i chciał się spotkac, znowu ta sama śpiewka że jestem cudowna, że lubi ze mną spędzac czas, że przyjemnie mu ze mną, że nigdy nie chce urwac ze mną kontaktu, czuje do mnie szczególny sentyment itp. Nie było mowy o powrocie. Spotkaliśmy się tylko parę razy. Potem znowu poznał inną, jeszcze piękniejsza niż tamta. Okazała jsię jednak materialistką i ją porzucił. Byli razem tylko 2 miesiące. Będąc z nią nic nie pisał do mnie. Odezwał się dopiero po zerwaniu z nią. Dokładnie w czerwcu tego roku czyli calkiem niedawno. Zadzwonił do mnie i umówił się ze mną. Zabrał mnie do siebie na weekend, skończyło się w łózku. Zaproponował żebyśmy spędzali teraz więcej czasu. No i tak jest. Widujemy się od czerwca regularnie, spędzam dużo czasu w jego domu. Razem śpimy, jemy, przytulamy, calujemy, wspólnie oglądamy tv, jezdzimy nad jeziorko, tuli mnie, szepcze "moje kochanie", nie odstępuje mnie na krok, ciągle szuka mojego dotyku a gdy wracam do siebie to dostaję od niego smsy że tęskni. Rzecz jasna nie było mowy o powrocie, on zaproponowal tylko wpólne spędzanie czasu. A ja jako że go nadal kocham nie potrfiłam odmówic poza tym żyłam złudzeniami że coś z tego będzie. Wczoraj znowu wróciłam od niego po tygodniowym pobycie w jego mieszkaniu. Jak wracałam to powiedział, że chce abym w przyszłym tygodniu znowu wpadła na kilka dni. Zgodziłam się lecz tym razem nie wytrzymałam i zrozumiałam że dla niego to tylko wspólne leniuchowanie wakacyjne. Bo jak to odbierac? Napisałam mu wczoraj smsa bardzo uczuciowego. Też pisał że tęskni potem dodał że nie możemy się do siebie przyzwyczajac bo nie jesteśmy razem. Serce mi pękło gdy to przeczytałam. Czułam że tracę grunt pod nogami. Odpisałam mu na smsa z pretensjami, że jak on tak może bez uczuc do tego podchodzic, że mi po wakacjach powiesz "czesc" ot tak po prostu? Tego typu rzeczy pisałam. Wkurzył się. Napisał że nie jest gotów na stały związek, że niby potrzebuje czasu. Potem dodał że nie chce mi nic obiecywac bo boi się że mnie znów zrani i że po miesiącu bycia razem zacznie znowu myślec o innej. Po tym smsie czułam że ktoś mi wbija nóż w serce. Nie wytrzymałam i znowu mu trochę wypomniałam tą całą sytuację. To mi napisał dokladnie tak: "Widzisz Ty wszystko komplikujesz, już się do Ciebie zaczynam przekonywac a Ty zaczynasz naciskac i wszystko psujesz. Jezeli te spotkania Cię ranią to musimy ograniczyc spotkania". Potem jednak trochę ucichła dyskusja i niby nadal się widzimy za tydzień bo oczywiście bardzo tego chciałam. Sam przecież proponował wcześniej. Choc jakoś nie widzę tego, wątpię że będzie miał ochotę. Jak myślicie chciał do mnie wrócic? czy tylko byłam zapychaczem wolnego czasu? Pocieszycielką? Pewnie by do mnie wrócił gdybym była długonogą blondynką z śliczną buzią. Sam jest bardzo przystojny i bogaty. Wszyscy jego znajomi mają piękne kobiety. Wiem że mój wygląd stoi na przeszkodzie. Widzę to po jego oczach i gdy mnie obserwuje. Próbuje sie do mnie przekonac i ujrzec we mnie coś ładnego. Ale jak widac nie wychodzi mu to. Co ja mam robic? Nie rozumiem NIC. Chcę z nim byc i czekałam cierpliwie aż coś ruszy. Nawet zgodziłam się na zmianę koloru włosów (za jego namową). Podoba mu sie. Tak mówii. Chce żebym była naturalna i skromną brunetką. Bo niby to mi pasuje. On nie jest zły. W zasadzie to dobry człowiek tylko rządzą nim trochę zdradliwe namiętności. No cóż ma taki gust i takich znajomych. A w dzisiejszych czasach wygląd i pieniądze mają coraz większe znaczenie. Ja rozumiem że nie jestem zbyt urodziwa i że może mnie nie chciec ale po co te spotkania?. Nie rozumiem. Nawet go nie pociągam. Mówie wam...przez te dwa miesiące był niesamowicie czuły dla mnie. Ciągle tulił i całował, ciągle mowił "moje kochanie", "moja Olka". Było nam tak dobrze! Sam mi ciągle mówił, że uwielbia spedzac ze mną czas, że jest mu przyjemnie, relaksuje się... Ale to wszystko? Ja chyba zdechnę z tego bólu Przepraszam ze wszelkie blędy ale mam za sobą nie udaną noc...głowa mi pęka a w oczach ciągle kręci się łezka. [Dodane po edycji:] Właśnie przed chwilą napisał smsa treści: "Jak się spało kochanie?" cosik tam odpisałam i zapytałam o to samo i dostałam odpowiedz " Troche zle, ciągle się budziłem i nie było sie do kogo przytulic" Podkreślę, że to była pierwsza nasza osobna noc po kolejnym tygodniu "pomieszkiwania" u niego.
×