Skocz do zawartości
Nerwica.com

Soulmate

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Soulmate

  1. Nie ma terapeutów niecertyfikowanych. http://psycho-kit.pl/?p=158 -- 24 mar 2013, 16:18 -- Terapeutów nie obowiązuje przysięga lekarska i nie ma nawet ustawy o zawodzie psychoterapeuty, w razie np. popełnienia przez pacjenta samobójstwa w związku z terapią, rodzina nie może zwrócić się do rzadnego organu nadzorującego aby zbadać czy samobójstwo wynikło z interakcji z terapeutą czy nie-bo TAKIEGO ORGANU NIE MA! Ot wariat to i się zabił, w papierach diagnoza:chwiejna impulsywna to i impulsywnie się targnęła na życie, prawda? Terapeuta chroniony, lekarz stanąłby przed sądem za błąd lekarski. Bardzo dobry zawód zerowa odpowiedzialność. http://psycho-kit.pl/?p=1442 nie stać mnie na prywatną terapię.
  2. Ilu mozna terapeutów znieść? Rana psychiczna się goi idę do terap.on ją rozdrapuje a po kilku miesiącach stwierdza, że "nie dam rady pani M dla pani pomóc" i co? Rana się gnoi nie goi a ja mam iść i jak mantrę niemal jak negatywną afirmację powtarzać swój życiorys. A co do bordera to się wycofał z tej diagnozy...
  3. Mój terapeuta ericsonowski stwierdził przez telefon, że mam pograniczne zaburzenia osobowości. Dlaczego przez telefon? Bo w żaden inny sposób nie mogłam z nim się skontaktowac, wciąż przesuwał terminy wizyt. Cały tydzień trułam się tą diagnozą i tym, że doradził mi położenie się do ośrodka. Nie powiedział prawdy. Ten ośrodek to nie sanatorium to zamknięty oddział leczenia zaburzeń osobowości F7 Szpitala im.Babińskiego w Krakowie. Miałabym tam być przez 12mcy zamknięta w pomieszczeniu z zakratowanymi szybami. Wiem coś o tym, sama pracowałam jako pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznym. Zapytany o diagnozę, wycofał się z niej. Przeprosił za faktyczne wprowadzenie mnie w błąd z tym oddziałem F7. Stwierdził, że „jest Pani zbyt inteligentna a ja nie jestem kompetentny aby się Panią zająć, może lepiej byłoby gdybym powiedział to Pani kilka miesięcy temu”. Pożegnałam go pełna złości za zmarnowany czas. Poszłam do terapeutki poznawczo-behawioralnej. Z testu wyszło, że mam osobowość chwiejną emocjonalnie impulsywną, u innego terapeuty, że osobowość anankastyczną, u innego fobia społeczna a u jeszcze innego nerwica depresyjna. W związku z procedurami przeszłam w tej przychodni rozmowę z psychiatrą. Sympatycznemu lekarzowi opowiedziałam o moich frustrujących poszukiwaniach pracy, ciężkiej chorobie mamy i złym stanie ojca. Na dzisiejszej rozmowie gdy zapytałam terapeutkę co stwierdził lekarz? Ze śmiechem, tak tak śmiejąc się powiedziała: Zaburzenia osobowości. Zranił mnie śmiech a po drugie poczułam się oszukana przez lekarza. Rozmawiam logicznie, spójnie, jestem w dobrej formie intelektualnej, jestem wykształcona, oczytana, inteligentna i nagle okazało się, że powiedziałam w czasie rozmowy „coś” co sprawiło, że dostałam etykietką w głowę. Do terapeutki trafiłam z powodu problemów z komunikacją z koleżankami w pracy, przeżyłam też utratę pracy z tego powodu. Dochodziłam sprawiedliwości u Rzecznika odpowiedzialności zawodowej pielęgniarek i położnych, byłam u adwokata, który wysłuchał nagrania z dyktafonu reprymend i połajanek jakie spadały na moją głowę od oddziałowej, przejrzała odwołanie do dyrektora szpitala, zapoznała się z pielęgniarskim kodeksem etyki zawodowej pielęgniarek, ustawą o zawodzie i stwierdziła: „mobbing!”. Poszłam do Inspekcji Pracy i opowiedziałam to samo, ponadto zwierzyłam się, że czuję się winna i poszłam na psychoterapię. Na co Inspektor odpowiedział: „po co Pani się plącze po terapeutach? Przecież wobec Pani naruszono prawo!” I jakież było moje zdziwienie gdy nowa terapeutka powiedziała mi, że nie wierzy mi w te opowieści o pracy. Zapytałam dlaczego? A ona ze śmiechem odpowiedziała: „bo ma Pani głębokie zaburzenia osobowości” Nigdy do niej nie wrócę. Wyszłam zdruzgotana. Terapeutom naprawdę nie zależy by pomóc. Dałam czadu. Skoro jestem borderem to diagnoza zobowiązuje, prawda? Powiedziałam to terapeucie i wyznałam, że mam ochotę skopać go po jajach. Wolno mi prawda? Wariatom wolno! Pozdrawiam Wasza Soulmate
  4. Ja jestem personel pielęgniarski i dlatego założyłam ten wątek powołując się na pracę w dps-ie. My naprawdę nie jesteśmy dyskretni! Pielęgniarki są plotkarami i ja też. W moim miasteczku kobieta poszła do AA porozmawiać z terapeutką uzależnień na temat swego popijającego męża, zanim doszła do domu, terapeutka zadzwoniła już do teściowej tej pani a teściowa zaczęła wykrzykiwać, żeby synowa nie robiła pijaka z jej syna. Ot dyskrecja. Po drugie pójdź do gastrologa bo masz wrzoda żołądka a on zajrzy do systemu i powie: "aha schizofreniczka! Pewnie kosmicie wiercą jej w brzuchu dziurę laserem. Oleję ją" Co Ty na to?! Pozdrawiam Pielęgniarka
  5. Witajcie! Dostałam od psychoterapeuty etykietkę:"ma pani pograniczne zaburzenia osobowości" i "trzeba na oddział" oraz "ja nie wiem jak się leczy takie osoby" Poszłam do terapeuty poznawczo-behawioralnego, zrobiono mi testy, 4konsultacje i co? Osobowość anankastyczna i lęk społeczny a całość doprawiona stanami depresyjnymi wywołanymi przewlekłym bezrobociem i biedą. Tymczasem zrozumiałam, że dostanę epikryzę bordera, będzie to wisiało w systemie e-wuś i każda rejestratorka powiedzmy np.u ginekologa dowie się, że jestem ciężko zaburzona psychicznie. A jeśli rejestratorka medyczna okaże się np.moją koleżanką ze studiów? Bo jestem z wykształcenia mgr pielęgniarstwa. Albo pracodawca nie przyjmie mnie do pracy w szpitalu bo w systemie NFZ-u wisi info, że pacjentka o nazwisku...leczy się w poradni zdrowia psychicznego. Pracowałam w dps-ie przeznaczonym dla chorych psychicznie i zaskoczyło mnie gdy moja kierowniczka stwierdziła, że "a schizofrenia to to samo co depresja" Szok! Mamdo Was pytanie: czy boicie się, że ludzie postronni dowiedzą się przez system e-wuś o problemach z psychiką? Ps. nie wierzcie w tajemnicę lekarską, moje koleżanki z dpsu wynosiły dane o pacjentkach i całe miasteczko szumiało o tym co pacjentki dpsu wyprawiają. Pozdrawiam Marta
  6. Witajcie! Dostałam od psychoterapeuty etykietkę:"ma pani pograniczne zaburzenia osobowości" i "trzeba na oddział" oraz "ja nie wiem jak się leczy takie osoby" Poszłam do terapeuty poznawczo-behawioralnego, zrobiono mi testy, 4konsultacje i co? Osobowość anankastyczna i lęk społeczny a całość doprawiona stanami depresyjnymi wywołanymi przewlekłym bezrobociem i biedą. Tymczasem zrozumiałam, że dostanę epikryzę bordera, będzie to wisiało w systemie e-wuś i każda rejestratorka powiedzmy np.u ginekologa dowie się, że jestem ciężko zaburzona psychicznie. A jeśli rejestratorka medyczna okaże się np.moją koleżanką ze studiów? Bo jestem z wykształcenia mgr pielęgniarstwa. Albo pracodawca nie przyjmie mnie do pracy w szpitalu bo w systemie NFZ-u wisi info, że pacjentka o nazwisku...leczy się w poradni zdrowia psychicznego. Pracowałam w dps-ie przeznaczonym dla chorych psychicznie i zaskoczyło mnie gdy moja kierowniczka stwierdziła, że "a schizofrenia to to samo co depresja" Szok! Mamdo Was pytanie: czy boicie się, że ludzie postronni dowiedzą się przez system e-wuś o problemach z psychiką? Ps. nie wierzcie w tajemnicę lekarską, moje koleżanki z dpsu wynosiły dane o pacjentkach i całe miasteczko szumiało o tym co pacjentki dpsu wyprawiają. Pozdrawiam Marta
  7. Witaj Vi Mój terapeuta też mi proponuje, byłaś w Krakowskim oddziale i jak było? Pozdrówka -- 05 mar 2013, 01:40 -- Witaj! Mam tam propozycję ale się boję, nie chcę się zamykać i izolowac bo mam fobię społeczną i raczej izolowanie się nie jest wskazane, chyba... Jak tam jest? Pozdrawiam cieplutko
  8. Witaj Vi Mój terapeuta też mi proponuje, byłaś w Krakowskim oddziale i jak było? Pozdrówka -- 05 mar 2013, 01:40 -- Witaj! Mam tam propozycję ale się boję, nie chcę się zamykać i izolowac bo mam fobię społeczną i raczej izolowanie się nie jest wskazane, chyba... Jak tam jest? Pozdrawiam cieplutko
  9. Zamknięty Ośrodek Psychoterapii w Krakowie Witam! Czy ktoś coś wie o takim ośrodku? Jak długo trwa tam leczenie? Czy ośrodek działa na zasadzie oddziału psychiatrycznego? Czy są wyjscia czy trzeba oddać kierownictwu komórkę, pieniadze i wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym (przepustki, odwiedziny)są dopuszczalne? Czy jest przymusowe przyjmowanie leków pod kontrolą? Izolowanie w salach obserwacyjnych itp.? Dziękuję za wszelkie wypowiedzi Pozdrówka
  10. Zamknięty Ośrodek Psychoterapii w Krakowie Witam! Czy ktoś coś wie o takim ośrodku? Jak długo trwa tam leczenie? Czy ośrodek działa na zasadzie oddziału psychiatrycznego? Czy są wyjscia czy trzeba oddać kierownictwu komórkę, pieniadze i wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym (przepustki, odwiedziny)są dopuszczalne? Czy jest przymusowe przyjmowanie leków pod kontrolą? Izolowanie w salach obserwacyjnych itp.? Dziękuję za wszelkie wypowiedzi Pozdrówka
  11. Witaj Abraxas! "tam już nie masz domu" powiedziała nie pseudoterapeutka ale kierowniczka poradni zdrowia psychicznego, która jest psychologiem klinicznym i w dodatku superwizorem. Więc nie byle kto.Ale to tylko człowiek, może się mylić. A zadaniem pacjenta nie jest łykać jak pelikan to co terapeuta mówi bo po to dała Bozia rozum by myslec nad tym co się słyszy. Poza tym pacjenci w Polsce są skłonni nisko się ze strachem i bojaźnią bożą kłaniać terapeutom i nie kwestionować. Co do rozdrapywania...tak jak pisałam wielu już rozdrapało, znam przyczyny i co z tego. Ojciec z Chadem podpalał dom, pił, bił a ja spałam pod łóżkiem by mnie nie zabił, matka nie umiała odejść i nie miała dokąd a siostry ojca mówiły: "to przez Ciebie bo go nie kochasz jak trzeba" ot dysfunkcyjny dom i co mi to daje? Mam tłumaczyć szefowi, że zachodzi mechanizm przeniesienia mojego strachu przed ojcem na niego i co? dlatego jestem nerwowa w pracy...a co go to obchodzi. Zaczełam konsultacje behaw-pozn, przedstawiłam problemy co pani terapeutka podsumowała "no cóż pani wina, straciła pani tyle razy pracę i nie wyciagnęła wniosków." Na co ja: I dlatego przyszłam do mądrej osoby, która powie na czym ta WINA polega, o ile mozna o winie mówić w przypadku terapii, wolałabym przyczyna a nie wina, przecież to gabinet nie konfesjonał. Mitingi DDD to szeroki temat jeszcze o tym napiszę... Pozdrawiam Marta
  12. Witaj Abraxas! "tam już nie masz domu" powiedziała nie pseudoterapeutka ale kierowniczka poradni zdrowia psychicznego, która jest psychologiem klinicznym i w dodatku superwizorem. Więc nie byle kto.Ale to tylko człowiek, może się mylić. A zadaniem pacjenta nie jest łykać jak pelikan to co terapeuta mówi bo po to dała Bozia rozum by myslec nad tym co się słyszy. Poza tym pacjenci w Polsce są skłonni nisko się ze strachem i bojaźnią bożą kłaniać terapeutom i nie kwestionować. Co do rozdrapywania...tak jak pisałam wielu już rozdrapało, znam przyczyny i co z tego. Ojciec z Chadem podpalał dom, pił, bił a ja spałam pod łóżkiem by mnie nie zabił, matka nie umiała odejść i nie miała dokąd a siostry ojca mówiły: "to przez Ciebie bo go nie kochasz jak trzeba" ot dysfunkcyjny dom i co mi to daje? Mam tłumaczyć szefowi, że zachodzi mechanizm przeniesienia mojego strachu przed ojcem na niego i co? dlatego jestem nerwowa w pracy...a co go to obchodzi. Zaczełam konsultacje behaw-pozn, przedstawiłam problemy co pani terapeutka podsumowała "no cóż pani wina, straciła pani tyle razy pracę i nie wyciagnęła wniosków." Na co ja: I dlatego przyszłam do mądrej osoby, która powie na czym ta WINA polega, o ile mozna o winie mówić w przypadku terapii, wolałabym przyczyna a nie wina, przecież to gabinet nie konfesjonał. Mitingi DDD to szeroki temat jeszcze o tym napiszę... Pozdrawiam Marta
  13. Soulmate

    List do terapeutki

    Witajcie! Dawno mnie tu nie było. Opiszę Wam moje poszukiwania dobrego dla mnie terapeuty. Na NFZ. Dodam, że mam fobię społeczną i problemy z utrzymaniem się w pracy (trudności z komunikacją interpersonalną itd.)Terapeuta ericksonowski (tak sibie określa na swej stronie internetowej)oddawał bez uprzedzenia terminy moich wizyt innym pacjentom, wyjaśnił, że robił to bo "nie umiem tego wyjaśnić ale Pani mnie drażni czymś ale nie wiem czym" i "a może poleczyłaby się Pani w zamkniętym ośrodku psychoterapii w Krakowie?". Kiedy pytałam go co skonociłam w konkretnej sytuacji w pracy odpowiadał, że nie zajmuje się takimi "drobiazgami jak komunikacja", a kiedy pytałam go o problemy w związku odpowiadał,że tym się nie zajmuje (dodam, że jest też terapeutą par małżeńskiech). Tak więc opowiadam mu o sobie od kilku mcy i zero reakcji, opowiem i wychodzę. PEWNIE PANI MODERATOR POWIE, ŻE "TERAPEUTA NIE JEST OD UDZIELANIA RAD I RECEPT NA ŻYCIE" otóż przypominam, że jakoś do gazet do rubryki pt. "zdaniem psychologa" ludzie piszą o swoim problemie i dostają wskazówkę jak porozmawiać, jak postapić gdy np. pijany mąż bije lub co zrobić gdy nawiedzają człowieka myśli "S". Nawet terapeuci przedstawiający się z imienia i nazwiska, ze zdjęciem na portalach wypowiadają się, że psycholog ma obowiązek poradzić! Skoro ja wyleciałam już z 6zakładów pracy przeszłam grupową terapię i indywidualną krótkoterminową też i nadal NIE WIEM CO ROBIĘ, ŻE TAK WNERWIAM LUDZI W PRACY, ŻE MNIE WYWALAJĄ, to chyba niehumanitarne jest gdy po roku terapii terapeuta certyfikowany, psycholog i pedagog w jednym milczy gdy zadaję mu pytanie: jak pani myśli co ja knocę? Pada odpowiedź nie wiem. A ja co mam zrobić? Umrzeć z głodu bez pracy czy POCZEKAĆ, AŻ MI SIĘ TAK POGORSZY ŻE DOSTANĘ RENTĘ PSYCHIATRYCZNĄ?! Poszukałam innej terapeutki, na 2-giej konsultacji świetnie: "ja będę tylko odzwierciedlać aby mogła Pani zobaczyć siebie z dystansu" a na 3iej konsultacji: "rozdrapię Pani rany, dokonam w Paniżyciu zmian, ale te zmiany będą Panią bardzo bolały" Napiszecie Pewnie, że zmiany bolą. Ostatnio czyłam podręcznik do psychoterapii erics.cytat "uciekajcie od terapeutów, którzy zapowiadają ból i leczenie wieloletnie". Ja cierpię od lat i cierpię bo każdy terap.rozdrapuje na nowo i po swojemu bo "żeby zagoić trzeba rozdrapać". Po terapii grupowej rozwaliłam moją relację z matką bo uwierzyłam terap.że ona jest winna, bo nie odeszła od męża chorego psychicznie, terap.powiedziała, że "nie mam już domu, tam nic nie dostanę, ona mnie teraz będzie wspierać zamiast matki" Pojechałam po wsparcie do mej "nowej" matki, tak mnie rozstroiła, że z płaczem wybiegłam a ona za mną i z pryw.komórki zaczeła wydzwaniać proszac bym wróciła do gabinetu. Matkę nawet złą bo ułomną i niedoskonałą ma się JEDNĄ, a bolesna zmiana to jedynie uswiadomienie sobie, że matka to człowiek a nie bóg i robi pomyłki życiowe. A więc nowa terapeutka też sugerowała mi bolesne zmiany, przeczytajcie list do niej i wyciągnijcie wnioski, konsekwencje mądrości terapeutów ponosicie WY! 1.Nie mam ochoty aby "rozdrapywała" mi pani jakiekolwiek "rany". 2. Rany rozdrapywało wielu terapeutów, natomiast żaden nie potrafił ich zagoić 3. Rozdrapywana rana nigdy się nie zagoi 4. Pragnie mnie Pani przerobić na swoją modłę a tak by się stało, gdyż jak podaje literatura fachowa "czynnikiem leczącym jest osobowość terapeuty" natomiast Pani Aneto nie chcę być skrojona według Pani widzimisię. Nie jestem sweterkiem, który można przerabiać jak się chce. Co będzie gdy w trakcie tego "przerabiania" popsuje Pani tak ten sweterek, że odechce się Pani go naprawiać? Co będzie gdy pójdę do innego terapeuty i usłyszę, że szkody w sweterku są nie do naprawienia lub terapeuta zacznie znowu przerabiać sweterek według własnych upodobań. Tak jak pisze autor artykułu po podanym linkiem konsekwencje błędów terapeuty zawsze ponosi pacjent! Oczywiście wszystko można uzasadnić np.oporem w psychoterapii itp.... 5. Zaproponowała Pani, zmiany które będą mnie "cholernie boleć" bo takiego sformułowania Pani użyła. Nie chcę bólu, czyż człowiek o zdrowej psychice nie unika bólu wręcz instynktownie? 6. Nigdy nie zapomnę metafory, której użył kiedyś mój były terapeuta: "Pani Marto zanim stopniowo zbudujemy nowy most, nie możemy zniszczyć od razu starego ". Dziś doceniam mądrość tych słów. Miałam wrażenie, że Pani chciałaby zniszczyć ten "most" a jak miałabym funkcjonować bez nowego, który nie powstałby tak łatwo? Łatwo naruszyć czyjeś mechanizmy obronne trudniej natomiast zaproponować coś innego w zamian, a przecież terapeuci nie udzielają rad, prawda? Z czym więc bym została? Zburzymy stary dom zanim wybudujemy nowy, do tego czasu mam marznąć... 7. Dlaczego na poprzednim spotkaniu tak zachęcająco opowiadałam mi Pani, że będzie Pani dzielić się ze mną swoim odbiorem (odzwierciedlenie?) przedstawionych przeze mnie sytuacji a wnioski należą do mnie i to czy zrobię użytek z przedstawionego mi nowego punktu widzenia też należą do mnie. Ucieszyłam się, bo to zapowiadało wolność wyboru i poszanowanie mojej autonomii, zapowiadało się wspaniale. Niestety na kolejnej wizycie wystraszyła mnie Pani zapowiedzią bólu i cierpienia jakie mnie czeka i odniosłam wrażenie, że chce Pani dokonać operacji na mojej osobowości a ja mam tylko podpisać na to zgodę. Poczułam się oszukana, a gdzie jest moja wolność? Dlaczego przestała Pani rozmawiać ze mną jak z człowiekiem a zaczęła Pani posługiwac się jakimś modelem terapeutycznym? Na schematyczne posługiowanie się modelami skarżą się wszyscy moi znajomi będący w terapii. Posługiwanie się modelem można porównać do posługiwania się narzedziem przez rzemieślnika, można z tego zrobić coś w miarę dobrego np.toporne krzesło ale jednak krzesło lub posłusznego nijakiego pacjenta-tego dokona terapeuta rzemieślnik! Będąc artystą w rzemiośle stolarz tym samym narzedziem wykona dzieło sztuki a będąc artystą psychoterapii terapeuta tym samym modelem wykona człowieka, który żyje pełnią swych mozliwości, akceptuje swoje ograniczenia, dokonuje autoterapii by zachować swoje zdrowie psychiczne w niesprzyjających warunkach. Ja jako pielęgniarka uczę pacjenta SAMOOPIEKI, aby poradził soebie w domu w tym, w czym Ja go zastępowałam, gdy był w szpitalu. Ja od Pani oczekiwałam nie dłubania w ranach a nauczenia samoopieki. 8. Zauważyłam, że dość mocno Pani zareagowała na moją opowieść o bardzo empatycznej pani pracującej jako doradca zawodowy, mogę wręcz zapytać, co Pani wtedy czuła, pani Aneto? Dwie trzygodzinne sesje z tą panią, które miały być poświęcone kontaktom zawodowym uświadomiły mi w jaki sposób moje emocje zniekształcają sposób myślenia, odbiór rzeczywistości, reagowanie na rzeczywistość, na odbiór zachowania pracodawcy w czasie rozmowy o pracę. Odkryłam skąd wzięła mi się surowość w traktowaniu samej siebie, odnalazłam odpowiedź na pytanie co sprawia, że ludziom tak łatwo jest przypisywać mi ICH niechciane emocje,dlaczego uruchamiam mechanizm projekcji u innych. Odniesienia do domu i relacji z osobami znaczącymi pojawiły mi się same. Przy czym pani doradca cały czas podkreślała, że autorką odkryć jestem ja sama. Pani doradca wychodzi z założenia, że każde zachowanie i każde upieranie się przy danej postawie ma jakiś cel. Intensywnie prowokowała mnie do zadawania sobie pytania "po mi to? co z tego mam" sama doszłam do wniosku, że trwam przy zachowaniach, które nic nie wnoszą. Np.co mi daje nieustanne afirmowanie wad, które widzą we mnie inni? Dlaczego uparcie spełniam oczekiwania innych a nigdy swoje? Dlaczego nie wiem kim jestem naprawdę a natomiast wypisałam w ciągu minuty całą listę wad, patologii, ułomności, które jak okazały się cudzymi opiniami o mnie a ja je przyjęłam jako własne. Dziś nie pozwalam aby ktoś mi mówił jaka jestem! To JA o tym decyduję. Wreszcie poczulam się jak człowiek z ułomnościami i potencjałem do zmian a nie jak przypadek kliniczny. Zobaczyłam siebie we właściwych proporcjach do tej pory byłam DUŻYM zbiorem zaburzeń. Podsumowałam i podjęłam decyzję na nie. Dziękuję za poświęcony mi czas. Pozdrawiam serdecznie Marta Ps.zamieszczam link, o psychoterapii trochę inaczej. http://psycho-kit.pl/?p=590 Są utalentowani i drodzy terapeuci i są tacy jak ta Pani, ludzie o empatii walca drogowego... Piszcie co myślicie Pozdrawiam Was! Ps. chodzę na mitingi DDD i to mi pomaga :-)
  14. Soulmate

    List do terapeutki

    Witajcie! Dawno mnie tu nie było. Opiszę Wam moje poszukiwania dobrego dla mnie terapeuty. Na NFZ. Dodam, że mam fobię społeczną i problemy z utrzymaniem się w pracy (trudności z komunikacją interpersonalną itd.)Terapeuta ericksonowski (tak sibie określa na swej stronie internetowej)oddawał bez uprzedzenia terminy moich wizyt innym pacjentom, wyjaśnił, że robił to bo "nie umiem tego wyjaśnić ale Pani mnie drażni czymś ale nie wiem czym" i "a może poleczyłaby się Pani w zamkniętym ośrodku psychoterapii w Krakowie?". Kiedy pytałam go co skonociłam w konkretnej sytuacji w pracy odpowiadał, że nie zajmuje się takimi "drobiazgami jak komunikacja", a kiedy pytałam go o problemy w związku odpowiadał,że tym się nie zajmuje (dodam, że jest też terapeutą par małżeńskiech). Tak więc opowiadam mu o sobie od kilku mcy i zero reakcji, opowiem i wychodzę. PEWNIE PANI MODERATOR POWIE, ŻE "TERAPEUTA NIE JEST OD UDZIELANIA RAD I RECEPT NA ŻYCIE" otóż przypominam, że jakoś do gazet do rubryki pt. "zdaniem psychologa" ludzie piszą o swoim problemie i dostają wskazówkę jak porozmawiać, jak postapić gdy np. pijany mąż bije lub co zrobić gdy nawiedzają człowieka myśli "S". Nawet terapeuci przedstawiający się z imienia i nazwiska, ze zdjęciem na portalach wypowiadają się, że psycholog ma obowiązek poradzić! Skoro ja wyleciałam już z 6zakładów pracy przeszłam grupową terapię i indywidualną krótkoterminową też i nadal NIE WIEM CO ROBIĘ, ŻE TAK WNERWIAM LUDZI W PRACY, ŻE MNIE WYWALAJĄ, to chyba niehumanitarne jest gdy po roku terapii terapeuta certyfikowany, psycholog i pedagog w jednym milczy gdy zadaję mu pytanie: jak pani myśli co ja knocę? Pada odpowiedź nie wiem. A ja co mam zrobić? Umrzeć z głodu bez pracy czy POCZEKAĆ, AŻ MI SIĘ TAK POGORSZY ŻE DOSTANĘ RENTĘ PSYCHIATRYCZNĄ?! Poszukałam innej terapeutki, na 2-giej konsultacji świetnie: "ja będę tylko odzwierciedlać aby mogła Pani zobaczyć siebie z dystansu" a na 3iej konsultacji: "rozdrapię Pani rany, dokonam w Paniżyciu zmian, ale te zmiany będą Panią bardzo bolały" Napiszecie Pewnie, że zmiany bolą. Ostatnio czyłam podręcznik do psychoterapii erics.cytat "uciekajcie od terapeutów, którzy zapowiadają ból i leczenie wieloletnie". Ja cierpię od lat i cierpię bo każdy terap.rozdrapuje na nowo i po swojemu bo "żeby zagoić trzeba rozdrapać". Po terapii grupowej rozwaliłam moją relację z matką bo uwierzyłam terap.że ona jest winna, bo nie odeszła od męża chorego psychicznie, terap.powiedziała, że "nie mam już domu, tam nic nie dostanę, ona mnie teraz będzie wspierać zamiast matki" Pojechałam po wsparcie do mej "nowej" matki, tak mnie rozstroiła, że z płaczem wybiegłam a ona za mną i z pryw.komórki zaczeła wydzwaniać proszac bym wróciła do gabinetu. Matkę nawet złą bo ułomną i niedoskonałą ma się JEDNĄ, a bolesna zmiana to jedynie uswiadomienie sobie, że matka to człowiek a nie bóg i robi pomyłki życiowe. A więc nowa terapeutka też sugerowała mi bolesne zmiany, przeczytajcie list do niej i wyciągnijcie wnioski, konsekwencje mądrości terapeutów ponosicie WY! 1.Nie mam ochoty aby "rozdrapywała" mi pani jakiekolwiek "rany". 2. Rany rozdrapywało wielu terapeutów, natomiast żaden nie potrafił ich zagoić 3. Rozdrapywana rana nigdy się nie zagoi 4. Pragnie mnie Pani przerobić na swoją modłę a tak by się stało, gdyż jak podaje literatura fachowa "czynnikiem leczącym jest osobowość terapeuty" natomiast Pani Aneto nie chcę być skrojona według Pani widzimisię. Nie jestem sweterkiem, który można przerabiać jak się chce. Co będzie gdy w trakcie tego "przerabiania" popsuje Pani tak ten sweterek, że odechce się Pani go naprawiać? Co będzie gdy pójdę do innego terapeuty i usłyszę, że szkody w sweterku są nie do naprawienia lub terapeuta zacznie znowu przerabiać sweterek według własnych upodobań. Tak jak pisze autor artykułu po podanym linkiem konsekwencje błędów terapeuty zawsze ponosi pacjent! Oczywiście wszystko można uzasadnić np.oporem w psychoterapii itp.... 5. Zaproponowała Pani, zmiany które będą mnie "cholernie boleć" bo takiego sformułowania Pani użyła. Nie chcę bólu, czyż człowiek o zdrowej psychice nie unika bólu wręcz instynktownie? 6. Nigdy nie zapomnę metafory, której użył kiedyś mój były terapeuta: "Pani Marto zanim stopniowo zbudujemy nowy most, nie możemy zniszczyć od razu starego ". Dziś doceniam mądrość tych słów. Miałam wrażenie, że Pani chciałaby zniszczyć ten "most" a jak miałabym funkcjonować bez nowego, który nie powstałby tak łatwo? Łatwo naruszyć czyjeś mechanizmy obronne trudniej natomiast zaproponować coś innego w zamian, a przecież terapeuci nie udzielają rad, prawda? Z czym więc bym została? Zburzymy stary dom zanim wybudujemy nowy, do tego czasu mam marznąć... 7. Dlaczego na poprzednim spotkaniu tak zachęcająco opowiadałam mi Pani, że będzie Pani dzielić się ze mną swoim odbiorem (odzwierciedlenie?) przedstawionych przeze mnie sytuacji a wnioski należą do mnie i to czy zrobię użytek z przedstawionego mi nowego punktu widzenia też należą do mnie. Ucieszyłam się, bo to zapowiadało wolność wyboru i poszanowanie mojej autonomii, zapowiadało się wspaniale. Niestety na kolejnej wizycie wystraszyła mnie Pani zapowiedzią bólu i cierpienia jakie mnie czeka i odniosłam wrażenie, że chce Pani dokonać operacji na mojej osobowości a ja mam tylko podpisać na to zgodę. Poczułam się oszukana, a gdzie jest moja wolność? Dlaczego przestała Pani rozmawiać ze mną jak z człowiekiem a zaczęła Pani posługiwac się jakimś modelem terapeutycznym? Na schematyczne posługiowanie się modelami skarżą się wszyscy moi znajomi będący w terapii. Posługiwanie się modelem można porównać do posługiwania się narzedziem przez rzemieślnika, można z tego zrobić coś w miarę dobrego np.toporne krzesło ale jednak krzesło lub posłusznego nijakiego pacjenta-tego dokona terapeuta rzemieślnik! Będąc artystą w rzemiośle stolarz tym samym narzedziem wykona dzieło sztuki a będąc artystą psychoterapii terapeuta tym samym modelem wykona człowieka, który żyje pełnią swych mozliwości, akceptuje swoje ograniczenia, dokonuje autoterapii by zachować swoje zdrowie psychiczne w niesprzyjających warunkach. Ja jako pielęgniarka uczę pacjenta SAMOOPIEKI, aby poradził soebie w domu w tym, w czym Ja go zastępowałam, gdy był w szpitalu. Ja od Pani oczekiwałam nie dłubania w ranach a nauczenia samoopieki. 8. Zauważyłam, że dość mocno Pani zareagowała na moją opowieść o bardzo empatycznej pani pracującej jako doradca zawodowy, mogę wręcz zapytać, co Pani wtedy czuła, pani Aneto? Dwie trzygodzinne sesje z tą panią, które miały być poświęcone kontaktom zawodowym uświadomiły mi w jaki sposób moje emocje zniekształcają sposób myślenia, odbiór rzeczywistości, reagowanie na rzeczywistość, na odbiór zachowania pracodawcy w czasie rozmowy o pracę. Odkryłam skąd wzięła mi się surowość w traktowaniu samej siebie, odnalazłam odpowiedź na pytanie co sprawia, że ludziom tak łatwo jest przypisywać mi ICH niechciane emocje,dlaczego uruchamiam mechanizm projekcji u innych. Odniesienia do domu i relacji z osobami znaczącymi pojawiły mi się same. Przy czym pani doradca cały czas podkreślała, że autorką odkryć jestem ja sama. Pani doradca wychodzi z założenia, że każde zachowanie i każde upieranie się przy danej postawie ma jakiś cel. Intensywnie prowokowała mnie do zadawania sobie pytania "po mi to? co z tego mam" sama doszłam do wniosku, że trwam przy zachowaniach, które nic nie wnoszą. Np.co mi daje nieustanne afirmowanie wad, które widzą we mnie inni? Dlaczego uparcie spełniam oczekiwania innych a nigdy swoje? Dlaczego nie wiem kim jestem naprawdę a natomiast wypisałam w ciągu minuty całą listę wad, patologii, ułomności, które jak okazały się cudzymi opiniami o mnie a ja je przyjęłam jako własne. Dziś nie pozwalam aby ktoś mi mówił jaka jestem! To JA o tym decyduję. Wreszcie poczulam się jak człowiek z ułomnościami i potencjałem do zmian a nie jak przypadek kliniczny. Zobaczyłam siebie we właściwych proporcjach do tej pory byłam DUŻYM zbiorem zaburzeń. Podsumowałam i podjęłam decyzję na nie. Dziękuję za poświęcony mi czas. Pozdrawiam serdecznie Marta Ps.zamieszczam link, o psychoterapii trochę inaczej. http://psycho-kit.pl/?p=590 Są utalentowani i drodzy terapeuci i są tacy jak ta Pani, ludzie o empatii walca drogowego... Piszcie co myślicie Pozdrawiam Was! Ps. chodzę na mitingi DDD i to mi pomaga :-)
  15. Witajcie! Dawno mnie tu nie było. Opiszę Wam moje poszukiwania dobrego dla mnie terapeuty. Na NFZ. Dodam, że mam fobię społeczną i problemy z utrzymaniem się w pracy (trudności z komunikacją interpersonalną itd.)Terapeuta ericksonowski (tak sibie określa na swej stronie internetowej)oddawał bez uprzedzenia terminy moich wizyt innym pacjentom, wyjaśnił, że robił to bo "nie umiem tego wyjaśnić ale Pani mnie drażni czymś ale nie wiem czym" i "a może poleczyłaby się Pani w zamkniętym ośrodku psychoterapii w Krakowie?". Kiedy pytałam go co skonociłam w konkretnej sytuacji w pracy odpowiadał, że nie zajmuje się takimi "drobiazgami jak komunikacja", a kiedy pytałam go o problemy w związku odpowiadał,że tym się nie zajmuje (dodam, że jest też terapeutą par małżeńskiech). Tak więc opowiadam mu o sobie od kilku mcy i zero reakcji, opowiem i wychodzę. PEWNIE PANI MODERATOR POWIE, ŻE "TERAPEUTA NIE JEST OD UDZIELANIA RAD I RECEPT NA ŻYCIE" otóż przypominam, że jakoś do gazet do rubryki pt. "zdaniem psychologa" ludzie piszą o swoim problemie i dostają wskazówkę jak porozmawiać, jak postapić gdy np. pijany mąż bije lub co zrobić gdy nawiedzają człowieka myśli "S". Nawet terapeuci przedstawiający się z imienia i nazwiska, ze zdjęciem na portalach wypowiadają się, że psycholog ma obowiązek poradzić! Skoro ja wyleciałam już z 6zakładów pracy przeszłam grupową terapię i indywidualną krótkoterminową też i nadal NIE WIEM CO ROBIĘ, ŻE TAK WNERWIAM LUDZI W PRACY, ŻE MNIE WYWALAJĄ, to chyba niehumanitarne jest gdy po roku terapii terapeuta certyfikowany, psycholog i pedagog w jednym milczy gdy zadaję mu pytanie: jak pani myśli co ja knocę? Pada odpowiedź nie wiem. A ja co mam zrobić? Umrzeć z głodu bez pracy czy POCZEKAĆ, AŻ MI SIĘ TAK POGORSZY ŻE DOSTANĘ RENTĘ PSYCHIATRYCZNĄ?! Poszukałam innej terapeutki, na 2-giej konsultacji świetnie: "ja będę tylko odzwierciedlać aby mogła Pani zobaczyć siebie z dystansu" a na 3iej konsultacji: "rozdrapię Pani rany, dokonam w Paniżyciu zmian, ale te zmiany będą Panią bardzo bolały" Napiszecie Pewnie, że zmiany bolą. Ostatnio czyłam podręcznik do psychoterapii erics.cytat "uciekajcie od terapeutów, którzy zapowiadają ból i leczenie wieloletnie". Ja cierpię od lat i cierpię bo każdy terap.rozdrapuje na nowo i po swojemu bo "żeby zagoić trzeba rozdrapać". Po terapii grupowej rozwaliłam moją relację z matką bo uwierzyłam terap.że ona jest winna, bo nie odeszła od męża chorego psychicznie, terap.powiedziała, że "nie mam już domu, tam nic nie dostanę, ona mnie teraz będzie wspierać zamiast matki" Pojechałam po wsparcie do mej "nowej" matki, tak mnie rozstroiła, że z płaczem wybiegłam a ona za mną i z pryw.komórki zaczeła wydzwaniać proszac bym wróciła do gabinetu. Matkę nawet złą bo ułomną i niedoskonałą ma się JEDNĄ, a bolesna zmiana to jedynie uswiadomienie sobie, że matka to człowiek a nie bóg i robi pomyłki życiowe. A więc nowa terapeutka też sugerowała mi bolesne zmiany, przeczytajcie list do niej i wyciągnijcie wnioski, konsekwencje mądrości terapeutów ponosicie WY! 1.Nie mam ochoty aby "rozdrapywała" mi pani jakiekolwiek "rany". 2. Rany rozdrapywało wielu terapeutów, natomiast żaden nie potrafił ich zagoić 3. Rozdrapywana rana nigdy się nie zagoi 4. Pragnie mnie Pani przerobić na swoją modłę a tak by się stało, gdyż jak podaje literatura fachowa "czynnikiem leczącym jest osobowość terapeuty" natomiast Pani Aneto nie chcę być skrojona według Pani widzimisię. Nie jestem sweterkiem, który można przerabiać jak się chce. Co będzie gdy w trakcie tego "przerabiania" popsuje Pani tak ten sweterek, że odechce się Pani go naprawiać? Co będzie gdy pójdę do innego terapeuty i usłyszę, że szkody w sweterku są nie do naprawienia lub terapeuta zacznie znowu przerabiać sweterek według własnych upodobań. Tak jak pisze autor artykułu po podanym linkiem konsekwencje błędów terapeuty zawsze ponosi pacjent! Oczywiście wszystko można uzasadnić np.oporem w psychoterapii itp.... 5. Zaproponowała Pani, zmiany które będą mnie "cholernie boleć" bo takiego sformułowania Pani użyła. Nie chcę bólu, czyż człowiek o zdrowej psychice nie unika bólu wręcz instynktownie? 6. Nigdy nie zapomnę metafory, której użył kiedyś mój były terapeuta: "Pani Marto zanim stopniowo zbudujemy nowy most, nie możemy zniszczyć od razu starego ". Dziś doceniam mądrość tych słów. Miałam wrażenie, że Pani chciałaby zniszczyć ten "most" a jak miałabym funkcjonować bez nowego, który nie powstałby tak łatwo? Łatwo naruszyć czyjeś mechanizmy obronne trudniej natomiast zaproponować coś innego w zamian, a przecież terapeuci nie udzielają rad, prawda? Z czym więc bym została? Zburzymy stary dom zanim wybudujemy nowy, do tego czasu mam marznąć... 7. Dlaczego na poprzednim spotkaniu tak zachęcająco opowiadałam mi Pani, że będzie Pani dzielić się ze mną swoim odbiorem (odzwierciedlenie?) przedstawionych przeze mnie sytuacji a wnioski należą do mnie i to czy zrobię użytek z przedstawionego mi nowego punktu widzenia też należą do mnie. Ucieszyłam się, bo to zapowiadało wolność wyboru i poszanowanie mojej autonomii, zapowiadało się wspaniale. Niestety na kolejnej wizycie wystraszyła mnie Pani zapowiedzią bólu i cierpienia jakie mnie czeka i odniosłam wrażenie, że chce Pani dokonać operacji na mojej osobowości a ja mam tylko podpisać na to zgodę. Poczułam się oszukana, a gdzie jest moja wolność? Dlaczego przestała Pani rozmawiać ze mną jak z człowiekiem a zaczęła Pani posługiwac się jakimś modelem terapeutycznym? Na schematyczne posługiowanie się modelami skarżą się wszyscy moi znajomi będący w terapii. Posługiwanie się modelem można porównać do posługiwania się narzedziem przez rzemieślnika, można z tego zrobić coś w miarę dobrego np.toporne krzesło ale jednak krzesło lub posłusznego nijakiego pacjenta-tego dokona terapeuta rzemieślnik! Będąc artystą w rzemiośle stolarz tym samym narzedziem wykona dzieło sztuki a będąc artystą psychoterapii terapeuta tym samym modelem wykona człowieka, który żyje pełnią swych mozliwości, akceptuje swoje ograniczenia, dokonuje autoterapii by zachować swoje zdrowie psychiczne w niesprzyjających warunkach. Ja jako pielęgniarka uczę pacjenta SAMOOPIEKI, aby poradził soebie w domu w tym, w czym Ja go zastępowałam, gdy był w szpitalu. Ja od Pani oczekiwałam nie dłubania w ranach a nauczenia samoopieki. 8. Zauważyłam, że dość mocno Pani zareagowała na moją opowieść o bardzo empatycznej pani pracującej jako doradca zawodowy, mogę wręcz zapytać, co Pani wtedy czuła, pani Aneto? Dwie trzygodzinne sesje z tą panią, które miały być poświęcone kontaktom zawodowym uświadomiły mi w jaki sposób moje emocje zniekształcają sposób myślenia, odbiór rzeczywistości, reagowanie na rzeczywistość, na odbiór zachowania pracodawcy w czasie rozmowy o pracę. Odkryłam skąd wzięła mi się surowość w traktowaniu samej siebie, odnalazłam odpowiedź na pytanie co sprawia, że ludziom tak łatwo jest przypisywać mi ICH niechciane emocje,dlaczego uruchamiam mechanizm projekcji u innych. Odniesienia do domu i relacji z osobami znaczącymi pojawiły mi się same. Przy czym pani doradca cały czas podkreślała, że autorką odkryć jestem ja sama. Pani doradca wychodzi z założenia, że każde zachowanie i każde upieranie się przy danej postawie ma jakiś cel. Intensywnie prowokowała mnie do zadawania sobie pytania "po mi to? co z tego mam" sama doszłam do wniosku, że trwam przy zachowaniach, które nic nie wnoszą. Np.co mi daje nieustanne afirmowanie wad, które widzą we mnie inni? Dlaczego uparcie spełniam oczekiwania innych a nigdy swoje? Dlaczego nie wiem kim jestem naprawdę a natomiast wypisałam w ciągu minuty całą listę wad, patologii, ułomności, które jak okazały się cudzymi opiniami o mnie a ja je przyjęłam jako własne. Dziś nie pozwalam aby ktoś mi mówił jaka jestem! To JA o tym decyduję. Wreszcie poczulam się jak człowiek z ułomnościami i potencjałem do zmian a nie jak przypadek kliniczny. Zobaczyłam siebie we właściwych proporcjach do tej pory byłam DUŻYM zbiorem zaburzeń. Podsumowałam i podjęłam decyzję na nie. Dziękuję za poświęcony mi czas. Pozdrawiam serdecznie Marta Ps.zamieszczam link, o psychoterapii trochę inaczej. http://psycho-kit.pl/?p=590 Są utalentowani i drodzy terapeuci i są tacy jak ta Pani, ludzie o empatii walca drogowego... Piszcie co myślicie Pozdrawiam Was! Ps. chodzę na mitingi DDD i to mi pomaga :-)
  16. Witajcie! Dawno mnie tu nie było. Opiszę Wam moje poszukiwania dobrego dla mnie terapeuty. Na NFZ. Dodam, że mam fobię społeczną i problemy z utrzymaniem się w pracy (trudności z komunikacją interpersonalną itd.)Terapeuta ericksonowski (tak sibie określa na swej stronie internetowej)oddawał bez uprzedzenia terminy moich wizyt innym pacjentom, wyjaśnił, że robił to bo "nie umiem tego wyjaśnić ale Pani mnie drażni czymś ale nie wiem czym" i "a może poleczyłaby się Pani w zamkniętym ośrodku psychoterapii w Krakowie?". Kiedy pytałam go co skonociłam w konkretnej sytuacji w pracy odpowiadał, że nie zajmuje się takimi "drobiazgami jak komunikacja", a kiedy pytałam go o problemy w związku odpowiadał,że tym się nie zajmuje (dodam, że jest też terapeutą par małżeńskiech). Tak więc opowiadam mu o sobie od kilku mcy i zero reakcji, opowiem i wychodzę. PEWNIE PANI MODERATOR POWIE, ŻE "TERAPEUTA NIE JEST OD UDZIELANIA RAD I RECEPT NA ŻYCIE" otóż przypominam, że jakoś do gazet do rubryki pt. "zdaniem psychologa" ludzie piszą o swoim problemie i dostają wskazówkę jak porozmawiać, jak postapić gdy np. pijany mąż bije lub co zrobić gdy nawiedzają człowieka myśli "S". Nawet terapeuci przedstawiający się z imienia i nazwiska, ze zdjęciem na portalach wypowiadają się, że psycholog ma obowiązek poradzić! Skoro ja wyleciałam już z 6zakładów pracy przeszłam grupową terapię i indywidualną krótkoterminową też i nadal NIE WIEM CO ROBIĘ, ŻE TAK WNERWIAM LUDZI W PRACY, ŻE MNIE WYWALAJĄ, to chyba niehumanitarne jest gdy po roku terapii terapeuta certyfikowany, psycholog i pedagog w jednym milczy gdy zadaję mu pytanie: jak pani myśli co ja knocę? Pada odpowiedź nie wiem. A ja co mam zrobić? Umrzeć z głodu bez pracy czy POCZEKAĆ, AŻ MI SIĘ TAK POGORSZY ŻE DOSTANĘ RENTĘ PSYCHIATRYCZNĄ?! Poszukałam innej terapeutki, na 2-giej konsultacji świetnie: "ja będę tylko odzwierciedlać aby mogła Pani zobaczyć siebie z dystansu" a na 3iej konsultacji: "rozdrapię Pani rany, dokonam w Paniżyciu zmian, ale te zmiany będą Panią bardzo bolały" Napiszecie Pewnie, że zmiany bolą. Ostatnio czyłam podręcznik do psychoterapii erics.cytat "uciekajcie od terapeutów, którzy zapowiadają ból i leczenie wieloletnie". Ja cierpię od lat i cierpię bo każdy terap.rozdrapuje na nowo i po swojemu bo "żeby zagoić trzeba rozdrapać". Po terapii grupowej rozwaliłam moją relację z matką bo uwierzyłam terap.że ona jest winna, bo nie odeszła od męża chorego psychicznie, terap.powiedziała, że "nie mam już domu, tam nic nie dostanę, ona mnie teraz będzie wspierać zamiast matki" Pojechałam po wsparcie do mej "nowej" matki, tak mnie rozstroiła, że z płaczem wybiegłam a ona za mną i z pryw.komórki zaczeła wydzwaniać proszac bym wróciła do gabinetu. Matkę nawet złą bo ułomną i niedoskonałą ma się JEDNĄ, a bolesna zmiana to jedynie uswiadomienie sobie, że matka to człowiek a nie bóg i robi pomyłki życiowe. A więc nowa terapeutka też sugerowała mi bolesne zmiany, przeczytajcie list do niej i wyciągnijcie wnioski, konsekwencje mądrości terapeutów ponosicie WY! 1.Nie mam ochoty aby "rozdrapywała" mi pani jakiekolwiek "rany". 2. Rany rozdrapywało wielu terapeutów, natomiast żaden nie potrafił ich zagoić 3. Rozdrapywana rana nigdy się nie zagoi 4. Pragnie mnie Pani przerobić na swoją modłę a tak by się stało, gdyż jak podaje literatura fachowa "czynnikiem leczącym jest osobowość terapeuty" natomiast Pani Aneto nie chcę być skrojona według Pani widzimisię. Nie jestem sweterkiem, który można przerabiać jak się chce. Co będzie gdy w trakcie tego "przerabiania" popsuje Pani tak ten sweterek, że odechce się Pani go naprawiać? Co będzie gdy pójdę do innego terapeuty i usłyszę, że szkody w sweterku są nie do naprawienia lub terapeuta zacznie znowu przerabiać sweterek według własnych upodobań. Tak jak pisze autor artykułu po podanym linkiem konsekwencje błędów terapeuty zawsze ponosi pacjent! Oczywiście wszystko można uzasadnić np.oporem w psychoterapii itp.... 5. Zaproponowała Pani, zmiany które będą mnie "cholernie boleć" bo takiego sformułowania Pani użyła. Nie chcę bólu, czyż człowiek o zdrowej psychice nie unika bólu wręcz instynktownie? 6. Nigdy nie zapomnę metafory, której użył kiedyś mój były terapeuta: "Pani Marto zanim stopniowo zbudujemy nowy most, nie możemy zniszczyć od razu starego ". Dziś doceniam mądrość tych słów. Miałam wrażenie, że Pani chciałaby zniszczyć ten "most" a jak miałabym funkcjonować bez nowego, który nie powstałby tak łatwo? Łatwo naruszyć czyjeś mechanizmy obronne trudniej natomiast zaproponować coś innego w zamian, a przecież terapeuci nie udzielają rad, prawda? Z czym więc bym została? Zburzymy stary dom zanim wybudujemy nowy, do tego czasu mam marznąć... 7. Dlaczego na poprzednim spotkaniu tak zachęcająco opowiadałam mi Pani, że będzie Pani dzielić się ze mną swoim odbiorem (odzwierciedlenie?) przedstawionych przeze mnie sytuacji a wnioski należą do mnie i to czy zrobię użytek z przedstawionego mi nowego punktu widzenia też należą do mnie. Ucieszyłam się, bo to zapowiadało wolność wyboru i poszanowanie mojej autonomii, zapowiadało się wspaniale. Niestety na kolejnej wizycie wystraszyła mnie Pani zapowiedzią bólu i cierpienia jakie mnie czeka i odniosłam wrażenie, że chce Pani dokonać operacji na mojej osobowości a ja mam tylko podpisać na to zgodę. Poczułam się oszukana, a gdzie jest moja wolność? Dlaczego przestała Pani rozmawiać ze mną jak z człowiekiem a zaczęła Pani posługiwac się jakimś modelem terapeutycznym? Na schematyczne posługiowanie się modelami skarżą się wszyscy moi znajomi będący w terapii. Posługiwanie się modelem można porównać do posługiwania się narzedziem przez rzemieślnika, można z tego zrobić coś w miarę dobrego np.toporne krzesło ale jednak krzesło lub posłusznego nijakiego pacjenta-tego dokona terapeuta rzemieślnik! Będąc artystą w rzemiośle stolarz tym samym narzedziem wykona dzieło sztuki a będąc artystą psychoterapii terapeuta tym samym modelem wykona człowieka, który żyje pełnią swych mozliwości, akceptuje swoje ograniczenia, dokonuje autoterapii by zachować swoje zdrowie psychiczne w niesprzyjających warunkach. Ja jako pielęgniarka uczę pacjenta SAMOOPIEKI, aby poradził soebie w domu w tym, w czym Ja go zastępowałam, gdy był w szpitalu. Ja od Pani oczekiwałam nie dłubania w ranach a nauczenia samoopieki. 8. Zauważyłam, że dość mocno Pani zareagowała na moją opowieść o bardzo empatycznej pani pracującej jako doradca zawodowy, mogę wręcz zapytać, co Pani wtedy czuła, pani Aneto? Dwie trzygodzinne sesje z tą panią, które miały być poświęcone kontaktom zawodowym uświadomiły mi w jaki sposób moje emocje zniekształcają sposób myślenia, odbiór rzeczywistości, reagowanie na rzeczywistość, na odbiór zachowania pracodawcy w czasie rozmowy o pracę. Odkryłam skąd wzięła mi się surowość w traktowaniu samej siebie, odnalazłam odpowiedź na pytanie co sprawia, że ludziom tak łatwo jest przypisywać mi ICH niechciane emocje,dlaczego uruchamiam mechanizm projekcji u innych. Odniesienia do domu i relacji z osobami znaczącymi pojawiły mi się same. Przy czym pani doradca cały czas podkreślała, że autorką odkryć jestem ja sama. Pani doradca wychodzi z założenia, że każde zachowanie i każde upieranie się przy danej postawie ma jakiś cel. Intensywnie prowokowała mnie do zadawania sobie pytania "po mi to? co z tego mam" sama doszłam do wniosku, że trwam przy zachowaniach, które nic nie wnoszą. Np.co mi daje nieustanne afirmowanie wad, które widzą we mnie inni? Dlaczego uparcie spełniam oczekiwania innych a nigdy swoje? Dlaczego nie wiem kim jestem naprawdę a natomiast wypisałam w ciągu minuty całą listę wad, patologii, ułomności, które jak okazały się cudzymi opiniami o mnie a ja je przyjęłam jako własne. Dziś nie pozwalam aby ktoś mi mówił jaka jestem! To JA o tym decyduję. Wreszcie poczulam się jak człowiek z ułomnościami i potencjałem do zmian a nie jak przypadek kliniczny. Zobaczyłam siebie we właściwych proporcjach do tej pory byłam DUŻYM zbiorem zaburzeń. Podsumowałam i podjęłam decyzję na nie. Dziękuję za poświęcony mi czas. Pozdrawiam serdecznie Marta Ps.zamieszczam link, o psychoterapii trochę inaczej. http://psycho-kit.pl/?p=590 Są utalentowani i drodzy terapeuci i są tacy jak ta Pani, ludzie o empatii walca drogowego... Piszcie co myślicie Pozdrawiam Was! Ps. chodzę na mitingi DDD i to mi pomaga :-)
  17. Soulmate, a może jesteś zbyt otwarta, zbyt przejrzysta stawiasz tzw "kawę na ławę" może to jest przeszkodą. Nie zawsze taka bezpośredniość jest mile widziana czy odbierana. Nie znaczy to że masz być fałszywa i obłudna ale nie zawsze jasny i bezposredni przekaz jakiejś trudnej sprawy jest dobry. Taki trudny może być np przekaz że komuś ktoś umarł. Co innego jak powiesz, zakomunikujesz; słuchaj X umarł ci własnie Y , a co innego jak go do tej informacji przygotujesz. Takich sytuacji może być wiele to była taka skrajna. Może zbyt jasno bez ogródek coś mówisz i nieświadomie ranisz innych? To taka moja fantazja moze być prawdą a może nie. Pozdrawiam Hej Kaja! Masz sporo racji w tym co piszesz. Fakt zawsze się chlubiłam tym, że cenię prawdę,uczciwość, nie obgaduję, mówię to co myślę prosto w oczy, a w mojej twarzy moje emocje można odczytywać jak w otwartej książce. Poszłam na terapię grupową, gdzie doceniono (nawet w epikryzie), moje celne i cenne uwagi co do życiorysów uczestników "grupówki" z kolei na indywidualnej uczono mnie rozpoznawać i jak to mówią terapeuci "nagłaśniać" swoje emocje. Tymczasem okazuje się, że to w pracy nie działa! W pracy trzeba mieć maskę i uśmiechać się gdy oddziałowa znęca się z powodu swego PMSu a myśleć%@$#*&^$$ ;-) Do tej pory terapeutka obdzierała mnie z warstw jak cebulę a teraz okazuje się, że dla swego dobra powinnam się w pewne warstwy odziać, nauczyć się trochę ukrywać to co czuję, trochę mniej otwarcie komentować to co mi się nie podoba i jakoś zapanować nad szczerym, zbyt szczerym wyrazem mojej buzi. Dziękuję
  18. a nie mowia Ci tego? Candy, owszem mówią np: "jest pani świetnym pracownikiem z dużą wiedzą i doświadczeniem ale pani tu nie chcemy" albo "tak to prawda zespół panią lubi i dobrze pani pracuje ale ja Pani tu nie chcę" a gdy pytam dlaczego? co zrobiłam źle? W odpowiedzi słyszę: "Bo ja tak chcę" albo "nie będziemy tu dyskutować, proszę zabrać swoje rzeczy i za kilka dni przyjść po świadectwo pracy". Jestem pielęgniarką, żebym choć błąd popełniła, naraziła życie lub zdrowie pacjenta na szwank, naruszyła dyscyplinę pracy, plotkowała, obgadywała, staram się pomagać gdzie mogę, jestem cicha i pokorna. Jako pracownik bez zarzutu a jako człowiek....sama siebie nie widzę, trzeba mi kogoś kto pokaże mi, co jest nie tak... Pozdrówka
  19. Do Sens Ależ ja nie szukam diagnozy!!! Nie wiem skąd takie wnioski? Ta psycholożka postawiła mi diagnozę po rozmowach i testach, mam osobowość anankastyczną a terapeuta zaprzeczył istnieniu fobii społecznej, którą wykrył u mnie inny psychoterapeuta. Ludzie mi chodzi o to, że ja nie wiem jak z terapeutami rozmawiać!!! Ze mnie nie trzeba wyciągać, ja nawet o seksie mogę nawijać, na wszystko odpowiadam, mam ochotę to płaczę, chcę to się złoszczę, komunikuję się jasno i przejrzyście. Chodzi o to, że ja chcę odkryć dlaczego wywalają mnie z pracy a terap.twierdzą, że nie mają narzędzi by mi pomóc. Sama nie dojdę o co chodzi. Mówią, że formułuję cel zbyt konkretnie. Dochodzę do wniosku, że trzeba udawać, że mam zahamowania, nie umiem mówić, nie czuję i się boję to wtedy terap. poczuję się na siłach by "otwierać" mnie. Tylko do licha dlaczego ja mam dbać o dobre samopoczucie terapeuty i sprawiać by NIE poczuł się niekompetentny? Pozdro!
  20. Założyłam ten wątek i pragnę do niego wrócić więc witajcie Drodzy forumowicze! Mam fobię społeczną, która ustępuje. Życie tak się ułożyło, że pracowałam jako pielęgniarka psychiatryczna więc musiałam nauczyć się przejrzystej czytelnej komunikacji, jadłam posiłki z pozostałymi pracownikami i mieszkańcami domu pomocy społecznej dla chorych psychicznie więc minął mi lęk przed jedzeniem w miejscu publicznym. Nie powiem ile razy dławiłam się jedzeniem i widelec wypadł z ręki. Lęku przed mężczyznami pozbyłam się gdy poznałam i pokochałam z wzajemnością mężczyznę swego życia. Ale los chciał, że nagminnie jestem wyrzucana z pracy. Jestem chwalona jako pracownika ale jako osoba nie pasuję ludziom. Chciałam odkryć co to jest? Co jest we mnie, że pracownicy z taką łatwością się mnie pozbywają? Padam ofiarą mobbingu. Jest to opinia niezależnego prawnika i Inspektora z Inspekcji Pracy. Poszałam do psycholożki, która jest interwentem kryzysowym-poprosiłam, żeby pomogła mi odkryć co to za zło we mnie tak drażni innych? Odpowiedziała mi, że nie pomoże mi bo cel jest za trudny do osiągnięcia. Poszłam w związku z tym do doświadczonego psychoterapeuty, konsultacje trwały 3miesiące po czym terapeuta powiedział mi: "jest Pani zbyt inteligentna i zbyt otwarta, żebym mógł Pani pomóc. Nie mam narzędzi. Ma Pani taki życiorys a nie inny, że ja nie mogę pomóc" Dodam tylko, że przez te 3konsultacje pan terapeuta nie zapoznał się z moim życiorysem!!! Jestem osobą, która nie ma za sobą nałogów, prostytucji, ucieczek z domu, autoagresji itp.Więc tu nie ma jakiegoś ciężkiego schorzenia, ja chcę tylko odkryć co nie pozwala mi utrzymać się w pracy. 2 specjalistów zostawiło mnie samej sobie. Co ja mam ze sobą zrobić?
  21. Kochani, dziękuję Wam za tak ogromny odzew. Dodam jedną rzecz, gdy kończyłam terapię grupową, terapeutka powiedziała mi, żebym głęboko ukryła epikryzę i nigdy nikomu nie mówiła o psychoterapii bo "leczenie psychiatryczne jak smród wlecze się za człowiekiem i w niespodziewanym momencie może popsuć w życiu". Nie ma czegoś takiego jak tajemnica lekarska! Moja karta leży sobie grzecznie u psychiatry i nie była wyciągana od lat, bo przeprowadziłam się do innego miasta. A gdy wróciłam do rodzinnego miasta koleżanka pielęgniarka zapytała mnie czy to prawda, że leczę się psychiatrycznie? Ostrzegam, takie informacje wypływają i nie zdziwcie się jak wylecicie z roboty a szef uzasadni to stwierdzeniem: "zwalniam bo tak". Ja osobiście zrozumiałam jak bardzo przeszkadza pewna niezdrowa filozofia życia, dlatego zachęcam was do autopsychoterapii, ja zapoznaję się z buddyzmem zen (polecam Sharlotte Yoko Beck "Zwykły zen na co dzień") Poczytajcie o zniekształceniach poznawczych w nerwicach, dużo o tym w podręcznikach do psychoterapii racjonalno-emotywnej Alberta Elissa. Chodzi o to by zrozumieć, że my oraz wychowanie i różne traumy dają nam w sumie filozofię życia, która wiedzie nas do depresji czy nerwicy. Ja ostatnio widziałam w telewizji historię podpalonego psa Kubusia, tak to mną wstrząsnęło, że stwierdziłam, że nie chcę żyć na tym okrutnym świecie bo się boję. Co z tym zrobić? Mam wpojoną filozofię współczucia dla krzywdzonych zwierząt i brak realnych możliwości ukarania tych zwyrodnialców. Konflikt wewn.gotowy. Wiecie co zrobiłam? Wysłałam zapomogę fin.dla fundacji która leczyła Kubusia i oddałam 1%podatku. Mogłam się zabić, tak? Ale wybrałam życie i dałam coś od siebie cierpiącemu pieskowi. My neurotycy cierpimy ale też jesteśmy niesłychanie skupieni na sobie, egocentrycy skupieni na nerwicowej biegunce itd. Po co? Ja właśnie wycofałam się z testów psychologicznych. Chciałam mieć diagnozę, tylko po co? Mam fobię i już. Zrozumiałam, że chcę zdefiniować siebie poprzez chorobę. Ja muszę być kimś, skoro nie mogę być wybitną pielęgniarką, dziewczyną roku to chociaż tytuł super neurotyczki osiągnę. Mam depresję, wg skali Becka bardzo silną? No i co? Nie pójdę po leki. Zrobię porządek w życiu. Od roku nie mam pracy choć złożyłam osobiście 100CV, mam starą schorowaną mamę która przestanie mnie utrzymywać gdy zamknie oczy, mój ojciec z CHAD-em rozbił mi ostatnio wargę, mam kredyt studencki do spłaty i żyję w chałupie bez łazienki, zimno jest tak, że pasta do zębów zamarza. Czy ja mam depresję? Mam. Czy fluoksetyna mi pomoże na brak pracy? Czy zmieni to, że mam 50%szans na odziedziczenie po tacie CHAD-u? Czy jak umrze mama a ja nie będę miała za co żyć, ktoś mi pomoże? Może moje koleżanki z grupy terapeutycznej? Spotykamy się już rok po zakończeniu grupy a ja ostatnio dostałam radę:"a może tak poeksperymentuj z psychotropami?" w odpowiedzi, na stwierdzenie, że ja nigdy nie wezmę udziału w terapii, nie czuję potrzeby omawiania wątku przemocy w szkole i w domu już nie wiem który raz. NEUROTYK UMIERA NA BRAK ZAINTERESOWANIA. NEUROTYK MUSI MIEĆ KOGOŚ KTO GO POSŁUCHA. DO TEGO CELU POLECAM TERAPEUTÓW. A poza tym zróbcie porządek w swoim życiu, ja go zrobię bo żadna koleżanka z grupy i żaden terapeuta nie przyniosą mi jedzenia gdy nie będę miała za co żyć. Oni nie opłacą mi rachunków. Tak boję się iść do pracy, bo mnie znów mogą wywalić, bo nie wiem co ja takiego robię, że wywalają, bo koleżanki stosują mobbing. A kogo to naprawdę obchodzi? Ktoś mi współczuje? Do tej pory opowiadałam o krzywdach wszystkim, dziś mnie olśniło. Przecież problemy wynikają z BRAKU AKCEPTACJI ŚWIATA I LUDZI TAKICH JAKIMI SĄ. Mnie nie dziwi oblany benzyną pies i podpalony, zgwałcony niemowlak, oblana kwasem żona i dziecko usmażone w mikrofali. Ludzie! My tacy już jesteśmy. Nie oczekujcie, dobra od ludzi, współczucia i zrozumienia. Moja współlokatorka powiedziała, że czeka na samobójczą śmierć swojej siostry, która ma bulimię i tłucze szklanki w domu a potem podcina żyły. Stwierdziłam, że rodzina jest po to by się zaopiekować chorą osobą. Odpowiedziała mi, że "jej żyły jej sprawa, nikt w domu nie będzie jej ratował". A Wy rozpaczacie bo szef, chłopak, współpracownicy Was ranią? Ludzi bliscy mają w d....a co dopiero dalsze otoczenie. Otwórzcie oczy! Jak sami sobie nie pomożecie to nikt Wam nie pomoże. Jeśli jesteście wierzący to nikt za Was nie zaniesie do Boga prośby o pomoc. Wszystko w Waszych rękach. A leki? Mój kolega gdy się poci cuchnie "chemią" Jest przesiąknięty lekami. W USA gdy dzieciak jest nieśmiały wmawia się rodzicom, że to depresja dziecięca i wciska prozac. Ja bym wysłała na judo lub na karate. Sama chodziłam na aikido i wiecie co? Powiedzieli mi, że walczę jak facet a mam 152cm wzrostu. Tam uświadomiłam sobie, że mam w sobie OCEAN ZŁOŚCI I AGRESJI. Tam poczułam własne ciało, tam trener mi powiedział, że każdy błąd jest cenny bo przybliża mnie do sukcesu i mam siebie nie poniżać w związku z tym, że nic mi nie wychodzi. Skąd wiedział, że miałam siebie wtedy za ostatnią niedorajdę? Kazał wyłączyć autoagresję i włączyć myślenie. Co sprawia, że coś wychodzi a co nie. Nie namawiam na pakowanie się w filozofie wschodu. Namawiam do czerpania nauki z życia. Zrozumiałam, że nie przyjdzie żaden mistrz-terapeuta, życie jest Mistrzem! A uwierzcie mi z moją nerwicą jeździłam do znachorki i do tarocisty. Modliłam się i płakałam. Przeszłam 4terapeutów i 4 lekarzy. 2 terapie indyw.i jedną grupową. "Każdy jest specjalistą od samego siebie" powiedział nam psychoter.na zajęciach z komunikacji na I roku pielęgniarstwa. Uwiercie w to. A ja żałuję, że nie wiedziałam tego wcześniej, bo dałam się przekonać bym zrezygnowała ze studiowania psychologii na rzecz pielęgniarstwa. A jak dobrze bym dziś zarabiała.... Pozdrawiam Was kochani!
  22. Jako pielęgniarka zalecam udać się do lekarza, bo przyczyn może być wiele. Ty przeczuwasz, że to może mieć związek z nerwami. Być może słusznie ale radzę się pobadać.
  23. Rozczarowanie terapią Witajcie! Chciałabym zapytać was o rozczarowanie terapią. Mam 26lat, stwierdzono u mnie fobię społeczną. Zaczęłam psychoterapię indywidualną, chodziłam 7miesięcy, potem moja terapeutka zostawiła mnie na 6mcy (miała staż). W tym czasie wyrzucono mnie z pracy i ze stancji, skończyło się myślami S, depresją. Przyszłam do terapeutki i powiedziałam jej: "potrzebuję pomocy, myślę o odebraniu sobie życia, w moim życiu dzieje się to i to..." na co odpowiedziała mi, że "nie pomoże bo wybiera się na urlop", poszłam do lekarza, dostałam antydepresanta ale do terapeutki nie wróciłam. U innej się zagadałam, więc mi przycięła tekstem: "jak się pani coś nie podoba to tam są drzwi, a poza tym za to gadanie jakby pani była prywatnie to by pani płaciła za drugą godzinę." Szukam pracy od roku, ale wysupłałam 80zł i poszłam do jedynej terapeutki w nurcie Gestalt w moim mieście i opowiedziałam o moich problemach, fajnie było do momentu gdy wspomniałam, że mój ojciec ma psychozę maniakalno-depresyjną (CHAD). Od tego momentu przekonywała mnie, że na pewno to odziedziczyłam i powinnam "brać sole litu". Zmarnowane 80zł. Od kiedy to psychoter.stawia tak poważne diagnozy. Żaden z lekarzy nie postawił mi diagnozy CHAD. Poszłam na grupową, by dowiedzieć się czemu wyleciałam z 3 miejsc pracy. Dodam tylko, że pracuję jako pielęgniarka, w moim zawodzie jest wojskowa hierarchia i wojskowa fala. Dla mnie chorej na nerwicę naprawdę ciężko pracować w tak odpowiedzialnym zawodzie i bez wsparcia starszego personelu. Dodam, że nie jestem konfliktowa. Gdy zapytałam grupę, czemu mnie wyrzucono dowiedziałam się, że "jesteś niepokorna, nieposłuszna i uparta" a terapeutka powiedziała, że "w życiu jednym wolno więcej drugim mniej" Tzn. mi wolno mniej? Z terapii wyszłam z depresją. Poszłam do prawnika w Izbie pielęgniarskiej i inspektora w Inspekcji pracy, powiedziałam co mi się stało w pracach i że poszłam w związku z tym na terapię bo to moja wina. Oboje specjaliści powiedzieli, że niepotrzebnie szukam w sobie winy bo po prostu złamano wobec mnie prawo a moje zachowanie nie było neurotyczne to była walka o swoje prawa. Oto jak wiarygodne są grupy terap. Zapytałam więc moją terapeutkę co jest zachowaniem neurotycznym a co normą? Czy moja walka o prawa w pracy to przejaw zachowań nerwicowych? Odpowiedziała mi że "nie wie" Szok! Przecież celem każdej terapii jest zmiana, prawda? Ale o jaką zmianę chodzi? Jak terapeuci chcą nam pomóc i doprowadzić do normy skoro zapytani o to, do jakiej normy będziemy dążyć w terapii odpowiadają: "nie wiem" Czasami mam wrażenie, że jesteśmy numerkami w statystyce. Im więcej pacjentów tym więcej pieniędzy dostanie przychodnia od NFZ. A to czy nam pomogą czy nie, to już nie ich zmartwienie. Czy ktoś z Was przeżył podobne rozczarowanie w kontakcie z ludźmi mającymi nieść pomoc a spotkał się z ignorancją i totalnym olewactwem? Na terapii dowiedziałam się co ze mną nie tak, ale co z tym zrobić nikt nie powiedział. Powiecie mi, że nikt nie da recepty. Prawda. Ale skąd ja mam wiedzieć w jakim kierunku mam się zmieniać i JAK to zrobić, skoro nawet terapeuta nie wyznaczył normy do której mam dążyć. W necie jest pełno opisów objawów nerwicy ale nigdzie nie napisano jaki ma być człowiek po zwalczeniu nerwicy. Jak poznać, że jestem już zdrowa? Piszcie na littlealice202020@wp.pl Pozdrawiam! Alice
×