WItam. jimmi, to moje pseudo, pisze zza granicy.
Kilka lat temu bylem na 10 tygodniowej terapii, dla osob z zaburzeniami adaptacyjnymi. Wypisany z poprawa objawow, zdiagnozowany: inne zaburzenia osobowosci. Po terapii, bylo lepiej, tak przynajmniej mi sie wydawalo - bylo lepiej...
Mam problem.
Wycofuje sie z kontaktow(zawsze bylem wycofany, bez entuzjazmu, smutny), nie wierze ludziom, jestem paranoikiem, najlepsze w tym jest to, ze slysze, jak ludzie o mnie mowia dookola, slyszalem to od zawsze, a nastepnie graja usmiechnieta mila twarz, rozmawiajac ze mna. Nieznosilem ich dwulicowosci, Obecnie od kilku miesiecy, nawet do nich nei dzwonie. Jakos mnie nie ciagnie... nieznosilem moich rodzicow nawet nie wiem za co, od dziecinstwa tylko zawodzilo mnie to, co od nich slyszalem i widzialem... Kiedy zwracalem uwage ludziom, usmiechali sie i robili miny zdziwionych, urazonych... co mnie najmocniej denerwowalo(przestalem wiec zwracac uwage i zaczalem opowiadac wulgarnei obrzydliwe rzeczy na glos dookola, budujac w moim mniemaniu tarcze ochronna - im bardziej obrzydliwe kawaly i demoralizujace, tym bardziej mi bylo przyjemniej, nadal jest mi przyjemniej mowiac, ze sie zebzdzilem w towarzystwie kobiec, lub nazywajac je szmatami i sukami...). Nie wchodze w zadne zwiazki emocjonalne, gdyz uwazam, ze nie jestem godny bycia z normalna mila osoba(w dziecinstwie bardzo marzylem o romantycznej dziewczynie, naiwnie jako chlopiec), nie przejawiam zadnej inicjatywy, aby zdobyc partnerke, wole ja kupic na godzine w burdelu i nie brac za nic odpowiedzialnosci. Robie to, poniewaz uwazam sie za dobrego czlowieka i nie wiaze sie z normalnym idziewcyznami, gdyz sam siebie za normalnego nie uwazam. DLatego wybieram prostytutki lub masturbacje przy porno. Czasami nie moge plakac nocami, choc jestem bardzo wyobcowany sam ze soba. Pragne cieszyc sie zyciem, ale nawet libido od kilku miesiecy jest niskie. Wydaje mi sie, ze z tego powodu ludzie mysla, ze jestem gejem. To mnie bardzo denerwowalo. Bo unikalem kontaktow i jakiejkolwiek sposobnosci do relacji. Pewnej nocy, moja land lady, po imprezie, w krotkiej czarnej mini, wskoczyla mi do lozka i chciala mnie zadowololic, nawet wtedy ja wyprosilem, lezalem w lozku, w dziwnej pozycji nie mogac do konca zasnac.... Przestalem wierzyc w siebie. Uwazam sie za malo atrakcyjna osob. mam na mysli cialo i oprzyrzadzenie. WYdaje mi sie, ze mam zaburzenia w odzywianiu, rowniez. Nie chce wracac do polski na kolejna terapie, bo tutaj mam prace, powrot do kraju traktowalbym, jako najwieksza porazke swojego zycia. A jednoczesnie cierpie pustke wewnetrzna bedac tutaj. Widze i slysze, jak ludzie ze mnie drwia, ale nic nie robie, udaje, ze nei slysze, czasami chcialbym stracic sluch, ale wyobrazilem to sobie - bylaby to wieksza katorga niz obecnie... Kiedy przyjechalem "tutaj", zaczalem miewac sny o koncu swiata, straszne koszmary, krwawe, obrzydliwe, smutne. Po 2-3 miesiacach doszlo do tego, ze poczulem sie martwy wewnetrznie, jak gdybym rzeczywiscie umarl, a nadal zyl w tym ciele. Trwa to po dzis dzien, mam wrazenie, ze umarlem, a nadal zyje... staram sie zartowac, byc, ale ludzie widza, ze cos jest nie tak, ze nie nawiazuje relacji, wycofuje sie, nie walcze... pytam wiec siebie, po co zyje? Dziwie sie, ze nadal nie siegnalem po tabsy przeciwbolowe.... bo nadal wierze? bo musi byc gdzies ta piekna, przepiekna energia zycia, tylko ona jest gdzies poza mna i nie potrafie jej uchwycic. Ludzi traktuje jak wrogow, ludzi nie lubie. jednak czym jest zycie, bez dzielenia sie wszytskim z ludzmi? Jezeli o czyms zapomnialem, dopisze. thx