Skocz do zawartości
Nerwica.com

marzyciel123

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia marzyciel123

  1. Mam takie pytanko Kiedy miałem 13-14lat pamiętam jak dziś matka dostała jakiegoś mega szału zaczęła płakać nie miłosiernie jak by ktoś umarł co najmniej ,a powodem było to że ja zamiast uczyć się na jakiś sprawdzian grałem na kompie miałem nieposprzątane w pokoju :). Myślę że to trochę nieadekwatne zachowanie rodzica do sytuacji. Wtedy oczywiście myślałem ,że to moja wina no bo mama popłakała się przecież z mojego powodu . Była to akcja jednorazowa choć mama do dzisiaj jest osobą bardzo wrażliwą czasem zastanawiam się czy nie neurotyczna.Mama generalnie ma mało znajomych żyje mrzonkami ,nie pracuje tylko zajęła się domem. Nic specjalnie w życiu nie osiągnęła ,a ma pretensje do wszystkich że mają to że tamto.Sama uznaje się za słabą osobę jednocześnie ma się nie wiadomo za kogo lubi się chwalić nowymi rzeczami które zakupiła. Lubi wypominać ojcu sprawy z przed 20-30 lat. i takie tam. Powiem szczerze że zrobiłem się nieczuły już na jej lamenty jak płacze tak samo nie rusza mnie to bo wiem że powodem jest jakieś gówno jak zwykle. W dodatku nie umiem jej pomóc. Sama matka twierdzi ,że pomogę jej tym jak sam będę coś robił jak moje życie będzie super i jak ja będę szczęśliwy to ona również no ,ale do cholery to wychodzi na to ,że ona nie ma swojego życia tylko moje .;/? Tak po za tym to dobra kobieta uczynna potrafi ładnie się ubrać dom też jest zadbany i czysty.Szkoda mi jej trochę bo chciał bym żeby też coś miała od życia. Jestem jedynakiem żeby nie było wątpliwości. Any ideas ?
  2. Ja jako ,że się interesuje rzeczami parapsychologicznymi i paranormalnymi powiem tak. Nieważne jaką filozofię życia obierzesz czy to będzie ateistyczny punkt widzenia czyli po śmierci i przed niema nic i wpieprzają Cię robaki czy to będzie reinkarnacja czyli życie przed i po życiu czy to będzie katolicki punkt widzenia oznaczający jedno życie jedną szansę ,a po śmierci zostająca świadomość i przemyślenia doświadczenia zebrane w życiu to wspólną konkluzją jest WALKA ZE SOBĄ i swoimi słabościami lękami. Lęk to synonim piekła i jeżeli zakładać jego istnienie to właśnie tam trafiają dusze ,które zaprzestały walki ze swoimi lękami. Jeżeli zakładasz złą karmę to jeżeli w tym życiu nie zrobisz postępów to w następnym będziesz miał podobnie ,albo gorzej. Gdzieś tam w opisie "nieba" było opisane że dusza po śmierci sama musi do tego nieba chcieć wstąpić.Ty czujesz się niegodny tego więc po śmierci tak czy siak będziesz musiał walczyć. Na ziemi jest tak samo w większości wypadków szczęście jest na wyciągnięcie ręki tylko my często po te szczęście tej ręki nie wyciągamy bo czujemy się wewnętrznie niegodni ,a tymczasem każdy zasługuje na tyle szczęścia ile sobie "weźmie" i tylko my o tym decydujemy nikt inny. Więc nieważne jaką filozofię obierzesz to droga do szczęścia jest wciąż ta sama czyli walka ze swoimi słabościami , strachem lękiem. Dodam ,że ja poznałem swój cel życia jest nim otwarcie na ludzi i nieukrywanie przed tymi co trzeba swoich uczuć oraz pełna akceptacja siebie i pełne pokochanie własnej osoby. Puki co wychodzi to sporadycznie i bardzo częściowo. Staram się z tym walczyć nieustannie i podnosić się po porażkach. Pozdrawiam.
  3. No proszę w końcu się pojawiły jakieś odpowiedzi :) Małe sprostowania żeby nie było niejasności. Z tym maniakalnym graniem(obecnie) to nie jest tak ,że ja jestem totalnym no-lifem przez całe życie. Teraz mam taki okres gra mi się spodobała ,a ja nie potrafię grać po 3-4h. Ja albo gram 14h/dziennie albo w ogóle. Przez 2 lata w nic nie grałem teraz muszę odreagować ,a to się skończy za jakieś kilka dni. Problem polega bardziej na 2gim wątku mojej wypowiedzi bo gra przeminie ,a problem zostanie ;/. Powiem tak: "jedni faceci myślą główką inni głową ,a ja myślę głową 2 razy tyle". Z dziewczynami ciężko mi przychodzi poddawanie się zewowi natury tylko ja myślę nieustannie. Czasem tylko po alko były jakieś spontany ,albo jak miałem naprawdę wyjątkowo dobry dzień. Mój system wartości jest na tyle zachwiany ,że jak jawnie widzę ,że jakaś kobieta się mną interesuje i nawet czasem mi to mówią znajomi to ja tak się zastanawiam co ona we mnie widzi ? W czym ja się jej mogę podobać ? Lub odwrotna skrajność ,że czuje się super-mega boy i wtedy włącza mi się pycha czyli biedna dziewczyna może skakać przeginać się i w ogóle cuda bajery ,a ja będę dalej niedostępny. No to jest chore. Obserwując też innych przeraża mnie to ,że np 1 kolega mówi " ..a czy ty myślisz że X(żeńskie imię) jest szczytem moich marzeń ? " ,a są ze sobą 5 lat.Dodam że ona nie jest atrakcyjna ,ale on z nią jest bo wie ,że jak nie z nią to z żadną . 2gi kolega o swojej" jak ja na nią patrze to mi się niedobrze robi" i też są ze sobą 5 lat ona oczywiście też nie jest atrakcyjna. Ja mam wrażenie że większość ludzi dobiera się na zasadzie: jak nie ta to żadna/y ..i są z kimś byle by być. Potem się jakoś przywiązują i jakoś to się kręci ,a ja nie chce "jakoś" tylko chce żeby było jak najlepiej. Nie potrafił bym być z osobą która mi nie odpowiada np ze względu na urodę ,albo jej cechy by mi nie odpowiadały. Ostatnio nawet tracę motywację ;/ kiedyś bardziej się nakręcałem na baletach jakieś podrywy czy coś ,udane nie udane w dupie to miałem. Teraz już nawet nie mam ochoty jak widzę ładną dziewczynę to jest mi jakoś obojętna czy się spojrzy na mnie czy nie. Owszem spojrzenie + uśmiech podbudowuje ,ale na krótką metę. Również nie rozumiem jak inni ludzie potrafią się tak łatwo i szybko łączyć w pary. tydzień góra 2 i już razem wielcy zakochani. To oznacza że oni nie myślą jak dla mnie tylko poddają się zwierzęcemu instynktowi. Wiedzą mało o sobie ,ale samiec wyczuł samice ,a ona ma ruję no to nad czym tu się zastanawiać ? Proste nie ? Pozdrawiam :)
  4. Witam jest to mój pierwszy post na tym forum od razu zakładam temat w tym dziale gdyż naszły mnie pewne przemyślenia odnośnie życia i jak w temacie...co jest ze mną nie tak ? O sobie napiszę tylko tyle że w tym roku kończę 26 lat jest mężczyzną ,a raczej dużym chłopcem. Jak już wspomniałem wyżej nazwałem siebie dużym chłopcem ,a to dlatego że pewne fakty na to wskazują. Po pierwsze to mój stosunek do życia nieodpowiedni system wartości. Zamiast pisać prace mgr to ja sobie gram w jakąś grę (mmorpg oczywiście ) całymi dniami. Ta gra pozwala mi zapomnieć jaki to jestem beznadziejny w realnym życiu. Wiem że mam już niewiele czasu na ogarnięcie się jednak ja dalej tkwię w tej matni. Drugim poważnym powodem to fakt iż nigdy w swoim 26letnim życiu nie miałem dziewczyny i jestem że tak to powiem "czysty". Problem polega na tym ,że nie potrafię wyrażać/okazywać 2giej osobie zamiarów wobec niej tylko pozostaje to wiecznie nieokreślone(pewnie dlatego że boję się odpowiedzialności z tym związanej). Gdy byłem nastolatkiem brak dziewczyny jakoś specjalnie mnie nie martwił koledzy też nikogo nie mieli więc było ok. Później zaczęło to się zmieniać każdy z nich poznał jakaś dziewczynę i są z nimi do dziś lub mają nowe. Mi generalnie ciężko się było odnaleźć w tematach damsko-męskich. Obecnie jest już lepiej zainteresowanie moją osobą również wzrosło ,ale co z tego jak ja nie mam żadnych doświadczeń. Po za tym czasami nie potrafię się zachować w danej sytuacji adekwatnie do wieku tylko reaguje jak bym miał 15 lat. Zachowuje się jak dzieciak bo w zasadzie to psychicznie jestem takim 15sto latkiem. Świat mnie trochę przeraża ,a szczególnie wiązanie się z 2ga osoba. Do niedawna wydawało mi się ,że trzeba coś do tej osoby czuć teraz widzę ze w zasadzie połowa moich znajomych jest z kimś byle by być ( sex ? przywiązanie ). To widać bo niektóre pary są naprawdę zgrane i widać że się kochają ,a inne jakieś takie bez wyrazu są bo są ,ona chce mieć faceta ( jak to się fajnie teraz określa ) ,a on nią nie pogardzi( bo ma fajne ciało ) i szafa gra. W tym roku to już w ogóle masakra. Dziewczyna kolegi daje mi do zrozumienia(za każdym razem jak się widzimy) ,że to ja się jej podobam ,a z tym kolega to jest bo jest ( masakra ,a są 2 lata ze sobą). 2ga koleżanka opowiada mi o swoich byłych i się mnie pyta czemu ja nie próbuje ? ,,że na błędach się człowiek uczy ,a nie w ogóle nie próbując itp..ona też jak by mnie usilnie podrywała oczywiście ja byłem dość chłodny i obojętny na jej zaloty pomimo ,że tak naprawdę fajna z niej dziewczyna ,ale ja NIEEE. Od czasu do czasu jakaś nowa koleżanka pojawia się w naszym gronie przyjaciół i skoro są same pary i ja i ona to wiadomo w jakim celu... ja oczywiście nic ...nieważne czy mi się podoba czy nie. Czasami mam wrażenie że nawet nimfomanka by nic ze mną nie wskórała ..nie wiem może jestem jakiś aseksualny ? Choć z 2giej strony masturbuję się od czasu do czasu widok nagiej kobiety mnie podnieca , fantazjuję itp , ale jak by to miało mieć miejsce na żywo to uciekam jak mały chłoptaś. Już nawet moich najbliżsi przyjaciele się przyzwyczaili że ja ciągle sam. Kiedyś starali się ze mna porozmawiać na ten temat jakoś zmotywować czy też zdenerwować ,żeby dać mi do myślenia ,abym w końcu ruszył dupę i zaczął coś robić. Ja oczywiście zamiast porozmawiać z nimi o tym zbywałem temat. Mamy dopiero lipiec ,a ja już wiem ,że w sylwestra będę sam. Powiem szczerze że nie wyobrażam sobie kolejnego wyjazdu będąc singlem nie wytrzymam tego psychicznie. O kąt zaczęły się wspólne sylwestry to każdy kogoś miał czasem ktoś był sam bo zerwał potem na następnego sylwka był już z kimś innym ,a ja jedyny wiecznie i od zawsze sam sam sam sam sam. 2 lata temu to się popłakałem w poduchy po pijaku bo na sylwku same pary i ja sam. Postanowiłem sobie że na następny sylwek muszę kogoś mieć i co i nic. Na szczęście dla mnie na ostatnim sylwku było dużo singli i singielek więc nie czułem się samotny. I tak czas płynie ja jestem sam w dodatku coraz bardziej olewam swoje życie okłamuje przyjaciół że piszę prace że już kończę ze wysyłam CV że łolaboga ,a tu dupa zbita ...jak ja teraz nawet miał bym się z kimś związać jak nie mam 2giej osobie nic do zaoferowania ? ..26letni bezrobotny prawiczek mieszkający z rodzicami ..żal. Czasem tak sobie rozmyślam że to się zmieni że obronię dyplom dostanę się do wymarzonej pracy że poznam kogoś i że tym razem nie ucieknę od tej osoby jednak to się kończy tylko na marzeniach. Ostatnio jakoś nie potrafię znaleźć swojej drogi życiowej błądzę w swoich myślach gubiąc się przy tym w tym całym matriksie. Nie wiem czasami czy to ja robię coś źle czy to inni robią coś nie tak. nie potrafię się odnaleźć w rzeczywistości , znaleźć punktu odniesienia. Chciałem nawet iść z tym do psychologa jednak nie stać mnie na 5-8 wizyt po 80zeta ,a nie będę o to prosił rodziców bo to żal totalny. Czuję się cholernie zagubiony w tym świecie w kwestii właśnie damsko męskiej. Jest to niby strefa indywidualna jednak ja tutaj w pewien sposób odstaję od normy. czyli jest coś ze mną nie tak.W rezultacie zatapiam się w wirtualnym świecie który pozwala mi zapomnieć o tym wszystkim. Koło się zamyka ,a świat kręci się dalej Tym oto akcentem pozdrawiam.
×