Skocz do zawartości
Nerwica.com

Darek0106

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Darek0106

  1. Witam Was kochani! Cieszę się, że są tu osoby z różnymi problemami choć żaden to powód do radości. Cieszę się bo w tym gronie nie czuję samotności, są tu osoby, które tak jak ja, szukają wsparcia. Mam nadzieję, że i ja będę mógł komuś pomóc.
  2. Ojej, proszę, czytajcie uważnie to, co piszę, proszę...plisss. W chorobie afektywnej jednobiegunowej występują właśnie tylko epizody manii, hipomanii lub epizody depresyjne. Logika zawarta jest w nazwie. Depresanum...jest lekiem stabilizującym wachania nastroju w przypadku obu biegunów tj. stanów maniakalnych i depresyjnych. Jest to właśnie bardzo odpowiedni lek. Jakiekolwiek środki działające na polepszenie nastroju w zaburzeniach depresyjnych mogłyby pomóc w depresji ale i spotęgować stany hipomanii. Właśnie w ChAD występują wachania nastrojów i Depresanum pomaga. A dlaczego nie idę do specjalisty...patrz: początek. -- 14 sty 2015, 19:21 -- Dziękuję. Tu jest chyba klucz i jedna z najmądrzejszych odpowiedzi. To właśnie chciałem przeczytać podświadomie, że nie jest przekreślone, że są sposoby. Też mam zamiar trochę uspokoić atmosferę przy rozmowach ale nie byłem pewien, czy tędy droga. Może nic nigdy nie wyjdzie? Dałeś mi sporo nadziei, dzięki jeszcze raz. -- 14 sty 2015, 19:23 -- Takie rozwiązanie preferuje prawie każdy. Jedynie ktoś mądry próbuje nadal...
  3. Zastanowiłem się. Nie szukam tu tylko pomocy specjalisty. Chodziło mi właśnie o ludzi, którzy coś przeszli podobnego, może spotkali się w życiu z podobnymi sytuacjami bądź o psychologów chcących podyskutować pogłębiając swoją wiedzę. Tak kiedyś tu było. Znam to forum od wielu lat. Widzę, że to przeszłość. Teraz mamy tu typowy bazar śmierdzący epitetami i dogryzaniem pokrzywdzonych przez los albo emancypację kobiet. Z porządnego miejsca zrobiło się pole krzaków. -- 14 sty 2015, 18:46 -- Nie, nie mają. Jestem ciężki do przegadania dla takich przepiórek. Nie chce mi się wdawać w przepychankę słowną. To zbyt prymitywne.
  4. Najbardziej sensowne i budujące są właśnie Twoje odpowiedzi, dziękuję. Właśnie połączyliśmy. Udało się coś zrozumieć. Określiliśmy nie skutki ale właśnie powody bo sami nie rozumieliśmy dlaczego wybuchamy tak na siebie. Ta świadomość przyczyn pomogła nam dojść do ładu. To afekty, które nas opanowywały i nad którymi nie potrafiliśmy zapanować. Oboje chcemy zgody. -- 14 sty 2015, 18:38 -- Nie, nie zabrakło mi argumentów. Ty za to, zamiast filozofować i używać słów, których nie znasz, zacznij czytać dokładnie.
  5. Ty za to masz otwór z tyłu zamiast mózgu. Przeczytaj uważnie mój pierwszy post. Tam pisze, że nie winię tylko żony i tam też pisze dlaczego nie idę do specjalisty. Debilizm albo lenistwo do czytania- sama określ, co ci jest.
  6. Znów o dogadaniu się i rozmowie przy bigosiku... To nie to. Żona ma zaburzenia bo sama to przyznaje. Rozmawialiśmy z rok temu, czytaliśmy opisy różnych osobowości i wiele cech pasowało. Ona sama o tym wie i to zaznacza, że w którymś momencie życia coś zmieniło się w niej. Stała się wroga wobec wszystkich, zaczęła walczyć i pogryzać słownie gardła. Tak jakby coś zmieniło się w jej gospodarce hormonalnej albo w świadomości. Pojawił się jakby mechanizm obronny na patologię otaczającego domu i bezradność wobec tego. Ale co to spowodowało i co powstało, nie wiemy. Wiemy za to oboje, że coś jest nie tak. Żona sama przyznaje, że nie rozumie czasem siebie, że nie rozumie swoich reakcji. Zamiast coś powiedzieć, zapytać...milczy i jest to silniejsze od niej. Kiedy czasem coś powiem, następuje wybuch adrenaliny i ona sama tego nie rozumie i tego się boi. Próbujemy oboje to określić ale dialog jest taki, że najczęściej kończy się awanturą a potem...przepraszania. To jest jakby wbrew jej woli a ja po prostu nie wyrabiam. Któryś z "ekspertów" od życia dziwił się wcześniej, że nie radzę sobie finansowo. Tak, bo patrzę w program księgowy a myślę o dialogu z żoną. Kiedy ktoś ma np. depresję, nie wolno powiedzieć mu " weź się w garść" a ja właśnie takie coś od was czytam. Nie o to mi chodziło. -- 04 sty 2015, 18:14 -- Rzeczywiście, to forum jest już chyba bez wartości. Szkoda. -- 05 sty 2015, 15:12 -- Kochani doradcy, w międzyczasie doszukałem się sam powodów mojego stanu. To depresja, która powróciła. Dlatego nie mam sił, nie mam efektów pracy. Gdybyście pomyśleli, to może ktoś doszukałby się, że reakcje żony są niewłaściwe w tym stanie rzeczy i dlatego pogłębia się konflikt. Dziękuję za poświęcenie uwagi. Sam muszę sobie znów pomóc bo wasze słowa otuchy niszczą mnie bardziej. Myślę, że mi to wybaczycie i zrozumiecie sytuację. A może i nie. -- 06 sty 2015, 12:15 -- Dalsze studia wyjaśniają więcej. ChAD... Choroba afektywna dwubiegunowa. U żony występuje jednobiegunowa z epizodami manii. To nawet nie jest depresja, która kiedyś zagościła w moim umyśle. Przekonują o tym epizody maniakalne występujące po pobudzeniu ich epizodem maniakalnym żony. Mieszanka wybuchowa. Wydaje mi się, że to przekreśla możliwość wspólnego życia bez farmakologii a żona nie widzi u siebie żadnych zaburzeń. Ja jestem od wczoraj na Depresanum z zaskakująco dobrymi efektami. No coż...zwróciłem się o pomoc, zostałem skrytykowany przez wielu uczestników dyskusji na forum psychologicznym a jestem chory. Dziękuję wam. Wszystkim tak pomagacie? Ktoś przez taką pomoc może odebrać sobie życie, wzięliście to pod uwagę? Chyba nie...
  7. refren...masz dużo racji. Pozwoliłaś mi lepiej zrozumieć własne błędy, które rzeczywiście mogą mieć wpływ. Co do pozostałych...część ma trochę racji, część w ogóle nie. Wasze uważne czytanie ze zrozumieniem zrobiło już ze mnie zawodowego księgowego a jestem elektronikiem, który uruchomił właśnie firmę porządkową. Genialnie! Fachowe porady? Nie, spodziewałem się bardziej fachowej próby klasyfikacji, co to może być. Podałem sporo szczegułów, sporo informacji i oczekiwałem pytań. Klasyfikacja? To takie coś, że gdybym napisał- nic mi się nie chce, nie mam siły wstać z łóżka...to spodziewałbym się, że ktoś sklasyfikuje to jako stan depresyjny. Tego samego oczekiwałem po określeniu zachowań żony a dowiedziałem się, że jestem idiotą...
  8. Zupopomidorowa...chyba jednak coś nie tak z Twoimi zdolnościami poznawczymi. Jeżeli nie widzisz, że szukam pomocy w rozwiązaniu problemu, to i nie zobaczysz. Odpowiedz sobie tylko na pytanie: po co miałby jakiś mężczyzna użerać się z żoną dwa lata szukając na forum psychologicznym pomocy w zrozumieniu problemu? Po to żeby od żony odejść? Chyba coś nie tak z Twoim myśleniem. Ja ją nadal kocham, wiem, że miała patologiczne dzieciństwo i jestem pewien, że nie tyle moje błędy co jej zaburzenia osobowości decydują o problemie. Wtedy nie kasuje się człowieka tylko szuka sposobu na rozwiązanie problemu. Tak? Czy znowu jesteś innego zdania? Gdybym traktował małżeństwo płytko, już dawno nie byłoby jej obok. Kropka. Co do forum...spodziewałem się tutaj bardziej fachowej analizy, jakichś słów diagnozy, pomocy w nakierowaniu na właściwą terapię a nie paplaninę jak na targu. Zawiodłem się. Uważałem to forum za najlepsze dla ludzi, którzy mają problem natury psychicznej. Cóż. Dużo się chyba zmieniło. Ręce mi się trzęsą i nie mam nerwów do czytania wszystkich opisów możliwych zaburzeń. Wiem, że oboje z żoną doszliśmy do wniosku, że w wyniku dzieciństwa powstało coś w rodzaju border-line albo osobowości niedojrzałej ale...po to to piszę żeby ktoś mnie nakierował a nie wytykał mi błędy z założenia że jestem facetem więc się mylę. Po waszych odpowiedziach...chyba rzeczywiście mam jedno wyjście bo nie mogę tak dalej. Upadam sam psychicznie, nie daję rady.
  9. I taką też decyzję podjąłem. Chciałem znaleźć tutaj pomoc, oświecenie, jakąś radę, sposób. Mam wrażenie, że nie bardzo mnie rozumiecie. Rozmawiałem z żoną przed paroma minutami. Próbowałem jej zaproponować zastanowienie się nad powodami naszych kłótni bo twierdzi, że przestało jej zależeć po miesiącach wysłuchiwania. Ale dlaczego wysłuchiwała, dlaczego nie zareagowała jak partnerka już na początku mówiąc choćby: ok, wiem, jest problem, choć porozmawiajmy i zrobimy z tym coś? Było milczenie, rozumienie a za trzy dni to samo i tak przez miesiące. To nic nie daje. Żona rozumie to inaczej ale nie jak przeciętna kobieta. Nie można tak postępować. Skoro nie ma sposobu, jakiegoś zdefiniowania przyczyn, ew. zaburzeń, to zostaje tylko pozew o rozwód...
  10. sam nie potrafisz zrobic nic do jedzenia? czy zona nie dosc ze ma pracowac to ma jeszcze zapierdalac w domu? a Ty bedziesz odpoczywal na fejsie? W tej odpowiedzi aż śmierdzi stereotypami i uprzedzeniem. Kiedy brałem ślub byłem szefem własnej firmy, którą zawiesiłem bo nie szło dalej. Żona wolała oddawać swoje długi rodzicom niż martwić się o nasz byt. Zaczęło brakować, sprzedałem nowy telefon żeby ratować sytuację, do tej pory żyło mi się dobrze z poprzednią partnerką. Pracowaliśmy oboje, wszystkie rachunki były na czas opłacone. Po ślubie zaczęły się rozmowy, próby zrozumienia sytuacji, moje starania i obojętność żony na moje słowa. Podejmowała swoje decyzje. Zaczęliśmy lecieć w dół. Po zawieszeniu znalazłem pracę w miesiąc ale nie starczało. Miałem wszystkie rachunki na łbie, wyżywienie itp. Żona rozumiała problem ale czekała na gwiazdkę z nieba. Pracowałem do marca tego roku, chodząc z psem, pomagając w zakupach i pracach domowych. Akurat "zima", lubię gotować i zmywać. Robiliśmy to zawsze razem. Do niedawna była zmywarka ale padła. Teraz zmywamy na zmianę. Jestem facetem, który potrafił żonie zanieść śniadanie do pracy czy papierosy bo zapomniała, który wyprowadzał pieska i martwił się o cały dom. Może właśnie to przyzwyczaiło żonę do obojętności bo nie musiała właściwie nic. Od 9 miesięcy jestem księgowym, szefem, radcą prawnym. Siedzę po 10-12 godzin i organizuję nową działalność, robię sam stronę internetową, układam oferty, teksty, regulaminy a żona na to: jeszcze dwa lata będzie to trwało bo nie rozumie, że na trzy dni, dwa są poświęcone na myślenie i uspokojenie po następnej kłótni. Dziecko też mi powiedziało: jak to pracujesz? Przecież grasz tylko na kompie. Problem nie leży we mnie bo staram się być odpowiedzialny za rodzinę. Problem leży w braku dialogu i w tym, że żona jest lekceważąca wobec naszych relacji. Woli więź z przyjaciółką, ja jestem na drugim planie. Nie wiem dlaczego i jak do niej dotrzeć. Nie ma normalnych rozmów jak w każdej rodzinie. A praca? Pracuje 4 godziny dziennie. Ja 12 ale i tak były walki, że np. powinienem psa wyprowadzać. Więc proszę, nie traktujcie mnie jak typowego faceta z ulicy bo to nie ten adres. Gdyby mi nie zależało, to dawno pokazałbym jej drzwi ale nie po to brałem ślub.
  11. NaaN...masz dużo racji w określeniu podstaw zdrowego związku ale nie o to tu chodzi. Bardziej zależy mi na znalezieniu odpowiedzi dlaczego tak jest, że nie ma dialogu między nami. Wiem, że żona chciałaby miłej atmosfery, wiem że zależy jej na nas jednak postępuje jakby wbrew sobie. Nie ma pytań, nie ma rozmów. Kiedy jest coś nie tak, to zwracam jej tak jak sugerujesz uwagę, staram się doradzić albo zaproponować jakieś rozwiązanie z wyprzedzeniem czasu żeby znów nie wpaść na czymś. Ona to rozumie, wie, przyznaje rację ale...w pierwszym momencie oburza się albo milczy albo mija kilka dni a i tak robi inaczej niż planowaliśmy. Żyje jakby w swoim zamkniętym świecie, według jakichś swoich własnych zasad. Nie mogę do niej dotrzeć. Wydaje mi się, że przyczyną może być tutaj właśnie nieprawidłowe ustalenie życiowych priorytetów, nieprawidłowe określenie autorytetów. Według mnie, jeżeli jest się w związku z kimś, z kim zdecydowało się żyć całą resztę życia, to nie można tej osoby traktować jak drugo czy trzecioplanowej a u nas tak jest. Może przyjaźń z przyjaciółką od 17 lat ma na to wpływ. Żony uwaga i chęć zaspokojenia swoich żali albo potrzeb wygadania się jest właśnie u niej. O niej często myśli, do niej pisze i wie, że męża można zmienić ale przyjaciółka od 17 lat zawsze będzie. Jestem jakby ignorowany z tym, co mówię albo czego potrzebuję. Nie stałem się częścią jej świata choć żona, jak sama mówi, skoczyłaby za mną w ogień. Wydaje mi się, że problem leży w jej niedojrzałej lub zaburzonej osobowości albo w czymś pokrewnym. Chciałbym żeby czasem przyszła zapytać o coś, poradzić się albo coś zaproponować ale ona na co dzień...jakby mnie nie widzi. -- 31 gru 2014, 00:31 -- sir Hector...być może, zapoznam się ze szczegółami tej ustawy. Jednak w moim przypadku działalność jest już odwieszona- pisałem. Z pomocą syna chcę spróbować postawić nas na nogi. Na razie jednak nie wpłaciłem ZUS-u z zamiarem nadpłacenia z zysków. Nie mogę nic zrobić teraz.
  12. Zawieszona działalność gosp. nie stanowi przeszkody w rej. w urzędzie pracy i uzyskaniu statusu os. bezrobotnej. Niestety jest przeszkodą bo nie rejestrują osoby z zarejestrowaną działalnością. Musi być zlikwidowana, wyrejestrowana całkiem. -- 30 gru 2014, 00:15 -- jeśli masz takie potrzeby to stan na rogu i głoś swoją prawdę. Bo małżeństwo w ten sposób nie funkcjonuje, że ktoś nad kimś stoi i go poucza ponieważ wie lepiej. Chcesz mieć córkę czy żonę...bo ja się nad tym zastanawiam. Pozdrawiam Skoro żona nie wiedziała nawet jak robić przelewy przez internet i biegała z gotówką do banku, skoro szuka pracy śpiąc do południa albo pisząc na fejsie z przyjaciółką rozumiejąc jednocześnie, że jest potrzeba znalezienia tej pracy, skoro zadania domowe z synem robi robiąc je za niego, to chyba ktoś stojący obok powinien użyczyć swojego życiowego doświadczenia i wiedzy aby nauczyć jak powinno być? Czy może powinniśmy żyć jak równi sobie wytrzeszczając codziennie oczy ze zdziwienia poczynaniami drugiego? Wydaje mi się, że jesteś NaaN trochę ukierunkowana stronniczo choć w wielu punktach powiewa sensem. Temat nie dotyczy jednak powodów, dla których jesteśmy razem tylko problemów we wspólnym zachwianym dialogu. Do tego NaaN, każdy człowiek potrzebuje akceptacji siebie i swojego postępowania zmierzającego do osiągnięcia dobra rodziny zwłaszcza będąc jej głową. Czy nie tak?
  13. Nie mogę. Mam zawieszoną działalność, którą próbuję od 9 miesięcy uruchomić ponownie bo to nasza jedyna szansa. Odbijam się od rozpaczy przez zrezygnowanie do złości. Na trzy dni, dwa poświęcone są na myślenie "co jest?". Syn pożyczył mi pieniądze na tą firmę, nie mogę go zawieść. Jestem w czarnej d.pie z ubezpieczalnią. -- 28 gru 2014, 00:54 -- Wiem. Nie dam rady. Przed dwoma godzinami tłumaczyłem jej, że chcę jej pomóc i pożegnać nasze wojny ale musi zrozumieć, że ma zaburzenia, które wymagają terapii. Odpowiedziała: nie dam zrobić z siebie psychola... Jestem bez szans chyba.
  14. We Wrocławiu czeka się pół roku na termin u psychologa. Prywatnie...mamy obecnie 600,- na m-c + alimenty małego. Kiedy pół roku minie, to zwykle nie ma już albo jeszcze ubezpieczalni więc NFZ to rosyjska ruletka. Może rzeczywiście jakaś charytatywna albo coś. Poszukam. Co do odpowiedzialności...znam siebie, wiem że mam ponadnormatywną zdolność dedukcji i potrafię bardzo logicznie analizować. Sam wyciągnąłem się kiedyś z bornout-u w 6 fazie i z początków depresji. Dałbym radę nam pomóc na pewno w dużym stopniu gdybym potrafił to zdiagnozować- co to jest? Jakie to zaburzenie? Tylko to mi zostaje na chwilę obecną- wiara we własne siły...
  15. Bittesweer... Żona rzeczywiście odtwarza toksyczne zachowania z domu rodzinnego bo sama opowiadała mi setki sytuacji kiedy ojciec nie wytrzymywał i lał matkę w zęby a żona pytała jej dlaczego go znów prowokuje. Próbowałem jej zwrócić na to uwagę bo nie chce być taka jak matka- złośliwa i kąśliwa. Skarżyła się nie raz, że w domu rodzinnym panowała obłuda- w oczy "kochanie" a za plecami "ty ch..u". Na żadnej terapii nie była i nie wiem czy pójdzie bo ona "nie robi nic złego". Próbowałem jej wytłumaczyć, że niektóre jej zachowania są asocjalne i nie można tak, że powinna spodziewać się takich reakcji jak moje skoro np. skacze w odpowiedzi do gardła ale ona uważa, że naokoło są ludzie, którzy sami nie wiedzą jak żyć i ona nie musi się dopasowywać do nich. Chciałbym żeby coś zrozumiała bo zależy mi na niej. Nie po to wziąłem ślub żeby teraz wszystko niszczyć. Co do pożyczek, żona jest niewrażliwa na brak pieniędzy. Potrafi nie jeść kilka dni, wychudnąć ale pracy i tak nie potrafi znaleźć bo wszystkie są "nie takie". To na nią nie wpłynie.
  16. Wiesz...dla mnie byłby to koniec małżeństwa. Dopóki jesteśmy razem, to jesteśmy we wszystkim razem. Twoja rada jest rozsądna ale zaprzecza mojej idei małżeństwa. Szukam sposobu na konflikt a nie sposobu na zakończenie. To nie problem wziąć rozwód.
  17. Vespertine, dziękuję za szybką odpowiedź. Dopuszczam taką możliwość, że sporo jest mojej winy. Też myślałem o psychologu. Ja po prostu nie wiem jak z nią rozmawiać, zwykłe ludzkie sposoby zawodzą. Tu nawet nie chodzi tylko o wybuchowość ale bardziej o lekceważenie. Kiedy próbuję spokojnie coś jej przekazać, to najpierw milczy, potem robi po swojemu inaczej a kiedy powtórzę już wkurzony albo i nie, to nawet kiedy jest spokój wybucha. Zawsze w jej odpowiedzi jest pierwszy skok do gardła. Mnie to wtedy często wyprowadza z równowagi i...kłótnia gotowa. Mam wrażenie, że żona próbuje mi wytłumaczyć oburzeniem, że to ja się mylę, że to ja jestem w błędzie i to ja powinienem się od niej uczyć. Jestem 16 lat od żony starszy, chciałbym być jej autorytetem bo oboje wiemy, że więcej od niej wiem, więcej potrafię, żona ma tylko podstawówkę. Chciałbym pokazać jej drogę, sposoby załatwiania spraw, sposoby na rozsądne prowadzenie domu ale ona odbija wciąż piłkę i wpędza nas w kłopoty. Zawsze próbuje na mnie zwalić za wszystko winę choć wie, że zrobiła źle.
  18. Witam wszystkich! Nie wiem, czy trafiłem w odpowiedni dział, nie wiem też czy jest już podobny wątek ale nie mam sił psychicznych na szukanie, poszukuję w smutku powodów i sposobów na rozwikłanie naszego problemu z żoną. Jestem trochę rozkojarzony, nie wiem co myśleć, co robić. Lada moment rozpadnie się moje małżeństwo, dojdzie do rozwodu bo nie mam już sił. Pozostaje jeszcze tylko świadomość, że może sam nie postępuję prawidłowo, może moje reakcje są błędne, może powinienem inaczej i to, że sam też mam na pewno różne zaburzenia mniejsze lub większe powstałe przez 50 lat nie zawsze ciekawego życia. Proszę Was o pomoc. Jeżeli dział, temat lub coś jest niewłaściwe, proszę o przeniesienie. Nie jestem fachowcem i nie wiem jak nasz problem sklasyfikować. Problem dotyczy zachowania żony. Jej dzieciństwo przebiegało w rodzinie patologicznej. Dużo picia potem bicia. Żona z siostrą wychowywane były surowo i niesprawiedliwie. Nie było zaufania, było dużo zachowań prowokujących agresję. Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem. Żona uparcie dążyła do wspólnego zamieszkania i życia we trójkę z jej synkiem bo chciała wyrwać się z domu rodzinnego. Też tego chciałem ale może spokojniej, trochę później. W końcu uległem, widziałem, że jej zależy i nie chciałem opóźniać. Od pierwszego miesiąca zaczęły się problemy. Żona zaczęła podejmować własne decyzje wbrew wspólnym ustaleniom. Robiła wszystko po swojemu przyznając potem rację, że zrobiła błąd. Rzuciła pracę bo ją kierowniczka zdenerwowała. Nowej szukała śpiąc do południa i czytając raz na tydzień ogłoszenia. Do handlu nie chciała bo nie lubi ludzi. Lecieliśmy na łeb w długi. Powypowiadali mi moje umowy, pobraliśmy chwilówki. Widziałem, że nie jest jej z tym dobrze ale nie mogłem wywołać u niej innego postępowania ani tłumaczeniem, ani rozmową, ani kłótnią. Pierwszy rok małżeństwa minął na ciągłych kłótniach, tłumaczeniach i wybaczaniach. Znalazła jakąś pracę ale zwolnili ją choć jej mówiłem, że pracuje źle i będzie kłopot. Ona jednak zawsze wiedziała lepiej. Do dzisiaj uważa, że jestem dobrym mężem ale nieświadomie wykańcza mnie psychicznie. Kiedy zwrócę uwagę na jej błąd albo niewłaściwe postępowanie, zaraz wybucha, wychodzi gdzieś i od słowa do słowa jest awantura. Brakuje rozmów, normalnych, spokojnych. Nie ma skruchy, odpowiedzialności za własne błędy, żona jest zawsze niewinna. Często milcząc pokazuje bunt bez słowa niszcząc atmosferę ale kiedy jej to wskażę, zaraz jest wybuch i zwala to na mnie bo ja mam znowu pretensje. Nie mogę do niej dotrzeć. Nie chcemy się rozejść, kochamy się ale nie potrafimy opanować prostych zgrzytów. Widzę w żonie sporo lekceważenia, ignorancji, cynizmu choć jest bardzo mądrą kobietą o mądrych zasadach. Nie wiem co się dzieje. Po każdej kłótni, na drugi dzień jest rozmowa, żona przyznaje mi wiele racji i widzę, że tak jakby sama nie rozumiała swojego postępowania albo robiła to nieświadomie. Święta przygotowaliśmy razem. Razem gotowaliśmy, sprzątaliśmy. Przyniosłem zakupy, udekorowałem nasz pokój, dokończyłem osadzanie płyty w kuchni. Wigilia, pierwszy dzień świąt przebiegły spokojnie, rodzinnie. Tak jak powinno być. Na drugi dzień zdążyłem wstać pierwszy, zrobić sobie kawę, potrzymać kota na kolanach i wejść na chwilę na fejsa. Wstała żona, z wyrzutem stwierdziła, że fejs powinien być na święta zablokowany. Zapytałem czy zrobimy śniadanie czy od razu obiad a ona w milczeniu i manifestując jakąś złość o coś zabrała się za zmywanie wszystkich garów i talerzy choć mieliśmy zrobić to wspólnie. Podniosło mi to ciśnienie, radość ze świąt prysła i zapytałem czy to zmywanie, to jakaś manifestacja złości? Nastąpił wybuch że wszystko musi być tak, jak ja chcę, że skoro siedzę na fejsie, to mam siedzieć. Dziecko głodne, ja głodny a żona zmywa godzinę i to wszystko. Wybuchłem wtedy sam i wyrzuciłem jej, że tak się starałem żeby te święta przebiegły mile a ona robi jakiś popis. Oczywiście znów jest niewinna i wszystko jest moją winą... Cały drugi dzień przesiedziałem sam a żona w drugim pokoju z synem. Tak minęły święta, na które pożyczyłem pieniądze. Nie wiem jak jej coś wytłumaczyć? O co chodzi? Mam wrażenie, że żona nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. To mnie jeszcze trzyma w nadziei na dogadanie się, wiem że jej zależy. Pomóżcie mi proszę to zdefiniować, nazwać, zrozumieć. Pomóżcie mi znaleźć sposób, jakąś drogę. Na specjalistę nie mamy pieniędzy, jesteśmy w długach. Na NFZ też nie ma szans bo najczęściej nie mamy ubezpieczalni. Potrafię sam nam pomóc ale jak postępować? Proszę, pomóżcie mi.
  19. Witam Was! Piszę w imieniu mojej żony, z jej współpracą i o jej problemie bo łatwiej mi to opisać niż jej samej. Zanim zacząłem przeczytałem wątek kolegi Peter_HS i właściwie moja żona ma to samo. Chcielibyśmy dowiedzieć się w którą stronę ukierunkować nasze rozmyślania i sposób pracy nad sobą, o co w jej przypadku chodzi. Na razie nie możemy skorzystać z pomocy specjalisty ale mamy taki zamiar. Pomóżcie nam rozgryźć o co chodzi. Tak jak Peter_HS, moja żona czuje się jakby miała dwie osobowości. Wewnątrz jest bardzo uczuciowa i kocha mocno ale na zewnątrz wyrzuca z siebie wypowiedzi i odpowiedzi podczas rozmów czy sprzeczek, które zadają ból. Tak jakby nie zdawała sobie kompletnie sprawy jak przyjmie to partner. Zadaje nieświadomie ból jakby chciała przygryźć partnerowi choć zależy jej na nim i nie chce stracić jego przyjaźni. Nie zdaje sobie z tego sprawy a kiedy ochłonie, to zamiast otworzyć się i szczerze opowiedzieć o swoich odczuciach, jakby zatyka się i potrafi patrzeć tylko w ścianę lub podłogę. Dopiero kiedy rozmówca osiągnie kres wytrzymałości i zaczyna się unosić, to żona w przypływie agresji lub wybuchu emocji typu płacz potrafi wyrzucić z siebie, że kocha i zależy jej na partnerze (rozmówcy). Ze mną ma drugi związek, w którym przebiega to podobnie. O co chodzi?
  20. Jak zwykle na tym forum dużo jest gadaniny a mało porad autorytatywnych fachowców. Czasami lepiej poczytać coś w jakiejś e-gazecie dla pań. Można się tam więcej dowiedzieć. Co do twojego "problemu" to przede wszystkim nie przedłużaj. Nauczenie się pewnych nawyków przy tej czynności może zaburzyć normalne współżycie. Mogę to napisać na podstawie własnych obserwacji zauwarzonych u siebie problemów. Najlepiej nie podróżuj po świecie fantazji bo to pogarsza zdolność koncentracji (także nad realną partnerką) i powoduje wzrost "wybredności" (potem masz problem z zaspokojeniem się w sposób normalny i uciekasz coraz częściej do granic perwersji). Jak już obierzesz "cel", który spełnia twoje oczekiwania to...wal aż do końca i strzelaj bez przedłużania. Jeżeli masturbacja nie ma wywołać zaburzeń to musi przypominać "normalny stosunek" nawet w tempie czy w sile nacisku. Czyli, tak jak z normalną kobietą, jeden cel (ew. z różnych stron) spokojnie, potem szybciej i bez przeciągania czasowego...prosto w lampę sufitową. Taki sposób jest rozładowaniem utrudniającym niektórym koncentrację ale nie powoduje zaburzeń. [Dodane po edycji:] komandos6...no nie rób jaj! Myślę, że samorozładowanie się jest dla obu płci dobre. Pomaga w koncentracji, pomaga ułożyć dzień, utrzymuje narządy (tak ślimaczka jak i pytla) w należytej kondycji pod warunkiem, że nie nabędziemy "złych" nawyków, tak jak pisałem wcześniej. Podobno organy nie używane zanikają więc...skoro nie ma chwilowo innego wyjścia...do roboty. Szlifować śluzówki i marszczyć freda! Czasem skłania do tego jakaś fantazja, której nie możemy zrealizować np.: partnerka nie chce połykać a nas to kręci. To lepsza forma zrealizowania naszych "nieosiągalnych" fantazji nawet w związku. Ale czy nieosiągalnych...? Kto wierci ten i przewierci... Oczywiście, kto nie jest w związku z drugą osobą, powinien jak najszybciej zmienić ten stan rzeczy ale...póki co...do roboty i szukać sobie "drugiej połówki". [Dodane po edycji:] Nawiązywanie znajomości przez internet ma tą zaletę, że nie ulega się wyglądowi czy wystrojowi chaty ale rozmawia się z drugą osobą duszą i myślami. To ma sens. Można zdobyć wielu przyjaciół, których nie mielibyśmy realnie bo...np.: nie ubieramy się modnie.
  21. Magda...jestem po Twojej stronie. Śmiertelniczka...też Cię lubię ale może pomoglibyśmy temu człowiekowi, który założył temat...?
  22. Magda, bądź sobą i wal śmiało o tych "pikantnych szczegółach". Nikt normalny nie potępi Cię za prawdę. Masturbacja jest czynnością normalną i robią to wszyscy. Nie uciekaj. To, że nie jesteś tu anonimowo...? A dlaczego masz się nie przyznawać do prawdy o sobie? Ja też to robię bo to mi sprawia przyjemność i czyję taką potrzebę.
  23. Dzieńdoberek! Forum jest ok, ludzie są życzliwi a to jest ważne. Mało tu jednak autorytatywnych wypowiedzi i rad fachowców. Każdy chce kasę, wiadomo ale we Wrocławiu, kiedy ktoś chce skorzystać z pomocy psychologa, każe mu się czekać nawet 6 miesięcy. Kiedyś zadałem przez telefon pytanie "a co będzie jak do tego czasu ktoś się powiesi...?" i nie usłyszałem żadnej budującej odpowiedzi. Są takie schorzenia lub problemy, w których odczuwamy myśli samobójcze. Czy mamy wtedy powiedzieć sobie "poczekam jeszcze, za cztery miechy mam termin...". Dlatego uważam, że za mało tu porad fachowców, mało tych pierwszych zdań, które dają światło...
  24. Aniu! Chyba wiem dlaczego mąż Ciebie kocha. Bo Ty jesteś super babą. Sam chciałbym mieć taką, która potrafi tyle co Ty. A że trochę przygruba czy cośtam... Jakie to ma znaczenie?! Ucałuj męża, popatrz na łąkę, spójż w lustro i pomyśl..."jest...fajnie, czego ja chcę od siebie?".
  25. Kotture, to jest możliwe. O wszystkim decyduje powód. Ja osobiście rozgraniczam seks od uczuć w, podkreślam, niektórych sytuacjach. Stosuję przy tym definicję zdrady jako "opowiedzenia się przeciwko komuś". Moja była żona zdradzała mnie też bo szukała nowych przeżyć (hmmm) i będąc znudzoną z lekka siedzeniem w domu i pilnowaniem dzieci szukała ciepłych słów, których trochę brakowało jej ode mnie bo byłem zajęty zarabianiem na tą ferajnę. Jednak kochaliśmy się nadal i nic nie rozdzieliłoby nas gdyby nie...wizja większej kasy u innego. Z tego powodu jesteśmy po rozwodzie ale nie przez zdrady. Po prostu odeszła do innego bo miał więcej. Zostawił ją po dwóch latach i...jest sama. Seks to seks, uczucia to uczucia. Jeżeli uczucia są silne to wybaczyć można wszystko. W łóżku nie zawsze dochodzi do zdrady...
×