A ja mam inny problem, który tyczy się jednak tego tematu.
Jestem ojcem. Moje dzieci to właśnie DDRR. I nie wiem co z tym zrobić, jak z tym żyć...
Moja była żona nie bardzo sprawdzała się w wywiązywaniu ze wszystkich obowiązków codziennego, trudnego życia, jakie niesie ze sobą małżeństwo. Ja sam, jako jedyny, pracowałem na rodzinę. Nie piłem wódy jak inni. Otworzyłem firmę. Robiłem cały dzień próbując znaleźć i czas dla dzieci. Mam ich troje. Jednak dla byłej żony było to za dużo, za dużo pracy i za mało czasu na leźenie przed telewizorem i, jak wyszło potem, za mało pieniędzy. Znalazła sobie innego, który robił mamie i jej prezenty, miał więcej pieniędzy i zaznała przy nim więcej spokoju. Owszem, były między nami kłótnie ale głównie w wyniku jej zaniedbań. Kiedy wyjechała do niego prosiłem (głupiec) żeby to przemyślała i wróciła. Tłumaczyłem jej, że mamy dzieci i nie powinniśmy się rozchodzić, że pozwolę jej wrócić. Jednak do tego nie doszło i po roku podałem ją o rozwód. Może to był błąd ale...pomyślałem, że skoro stało się tak raz to może być i znów i znów...więc się rozwiedliśmy. Od początku dzieci zostały z matką choć chciały inaczej. Zabrano mi je siłą. Chowano je przede mną, zamykano drzwi, nie wpuszczano do środka. Nie chciano bym przeszkodził w tej idylli jaka zapanowała w jej życiu. Nie mogłem tak dalej, wyjechałem do Niemiec do mojej matki. Po dwóch latach kiedy kupiłem auto moja była pozwoliła łaskawie na wyjazd dzieci do mnie. Jak się okazało to ten "książe z bajki" wyprowadził się gdzieś i została sama. Od tamtego czasu zabierałem dzieci do Niemiec tak często jak to było możliwe. Nawet jak nie miałem zbyt dużo kasy to pytałem się ich i dostawałem odpowiedź: tato, nie ważne, pobędziemy sobie trochę razem. Byliśmy wspaniałymi przyjaciółmi na ile to było możliwe na odległość. Brakowało mi jednak chodzenia na wywiadówki, robienia razem lekcji czy zakupów, uczenia wbijania gwoździ w jakąś deskę itp. Brakowało mi ich w ogóle często. Teraz wróciłem do Polski i...zmieniło się wszystko. Są już dorosłe i nie chcą ze mną rozmawiać. Nie ma w nich entuzjazmu, że tato jest blisko a nawet czuję w nich wrogów. Stają po stronie matki, nie chcą mi pomagać jak potrzebuję. Czuję, że ktoś nastawił je przeciwko mnie.
Co może być przyczyną? Może Wy, którzy jesteście DDRR podpowiecie mi coś. Ciężko mi z tym bo wiem teraz, że właściwie...nie mam dzieci i może nigdy nie miałem. Nie czuję do nich tego, co przedtem. czuję w nich obcych ludzi. Może to była tylko atrakcyjność wyjazdów do Niemiec a nie chęć bycia z tatą... Nie wiem już teraz nic i czuję się podle. Pomóżcie mi i podsuńcie, proszę, jakąś radę.
[Dodane po edycji:]
Pat45
...zabrakło mi tchu bo...czytając Twoją opowieść, czytałem o sobie...
Moi rodzice też rozwiedli się jak miałem 6-lat. Od tamtego czasu pragnąłem mieć dom, w którym jest "mama, tata, dzieci i pies...". Przez ostatnie kilkanaście lat przeżyłem walkę samego z sobą i to bez lekarzy. Też pytałem sam siebie po co, dla kogo... Ty miałaś jeszcze dzieci a ja...właśnie opisałem to wyżej. Poczytaj sobie.
P.S. Też mam 46.