Skocz do zawartości
Nerwica.com

hope82

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia hope82

  1. Cześć, pytanie do osób z Warszawy - czy możecie polecić dobrego i sprawdzonego psychologa w północnej części Warszawy? dotyczy tematu nerwicy lękowej i depresji. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :-)
  2. Cześć, pytanie do osób z Warszawy - czy możecie polecić dobrego i sprawdzonego psychologa w północnej części Warszawy? dotyczy tematu nerwicy lękowej i depresji. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :-)
  3. Cześć, u mnie głównym problemem jest głowa. Ciągle coś w niej się dzieje. Gdyby to był typowy ból głowy to może bym to zlał, ale właśnie to są jakieś dziwne rzeczy, m.in. uczucie rozlewania się czegoś gorącego, uciski, często muszę podpierać głowę ręką ale czuję, że jak nie podpieram to te objawy są silniejsze, uczucie rozsadzania, czasem uczucie "tąpnięcia" po którym ściśnie mnie w żołądku, pulsowanie. Przez te objawy jestem niespokojny i boje się, że coś w tej głowie jest. Kilka lat temu z tego wszystkiego robiłem TK głowy, ale wszystko ok. Neurolog przebadał i też uznał, że jestem zdrowy. Zdrowy .... tylko czemu mam takie objawy ?! Kilka m-cy temu zakończyłem wizyty u psychologa jak i leczenie farmakologiczne. Teraz myślę sobie, że to musi być nerwica, bo jak brałem tabletki to nie odczuwałem tego wszystkiego. Mimo tego, mój mózg jest jakiś oporny i nie przyjmuje tego wytłumaczenia :] W przyszłym tygodniu wybieram się do psychiatry, aby wznowić leczenie. Chciałbym radzić sobie z tym sam, ale obecna sytuacja jak i depresyjna pogoda, nie pozwalają mi na to. Pozdrawiam nerwusy :]
  4. Cześć wszystkim :] ja z nerwicą (od niedawna nazywam ją .... dziwką hehe) mamy romans od 15 lat chyba. Na początku było sporadycznie i udawało mi się zwyczajnie ją olać. Później latanie od lekarza do lekarza, pewnie jestem ciężko chory. Przebadano mnie całego, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy siedziała sobie myśl, że pewnie nie zbadali mi wszystkiego, ciężko im znaleźć moją chorobę. Zdecydowałem się iść do psychologa i psychiatry, gdy pojawiła się myśl, że to wszystko wina "dziwki". Odbyłem 1,5 roczną sesję z psychologiem w postaci metody poznawczo-behawioralnej, jak również wizyty u psychiatry po tabletki. Leczenie tabletkami trwało prawie 2 lata, lekarz i ja zdecydowaliśmy, że to odpowiedni czas na odstawienie tabletek. W tym samym czasie psycholog uznał, że jeśli nie mam innych tematów, które mnie dręczą, też zakończyć wizyty. Byłem pełny optymizmu i pewności, że dam radę. Od 2-3 tygodniu "dziwka" daje o sobie znać. Ja nie mam w ogóle ochoty na ponowny romans z nią, ale chyba muszę :]. Kupiłem książkę "Kompletna samopomoc dla Twoich nerwów" Dr. Weekes. Czekałem na nią z niecierpliwością, widziałem w niej jaką małą szansę na poprawę. Książka przede wszystkim mówi o akceptacji, jak wiele osób tutaj i myślę, że to jest klucz do poprawy naszego samopoczucia. Zdałem sobie również sprawę, że psycholog już mi w niczym nie pomoże, będzie mówił to samo co słyszałem wcześniej. Tabletek też nie zamierzam brać. Powiem Wam, że sam jestem trochę zaskoczony swoim podejściem do tej "dziwki". Zaczynam ją akceptować, żyć z nią (skoro już jej tak na mnie zależy, to niech ma). Mój plan działania widzę tak: 1. akceptacja 2. pozytywne myślenie 3. autosugestia np. powtarzam sobie codziennie, gdy wychodzę z psami - jestem zdrowy, nic mi nie jest, dobrze się czuję 4. techniki relaksacyjne, w tym trening autogenny Schultza 5. w trakcie napadu paniki (najczęściej mam w komunikacji miejskiej :/) powtarzanie, że już tyle lat to mam i nic mi się nie stało i pozwolić na przepływ tego stanu, nie walczyć!!, a w ostateczności niech już zemdleje, co mi tam 6. gdy mamy negatywne myśli, na siłę zmieniać je na pozytywne Tyle z mojej strony na początek :-) Pozdrawiam, życzę powodzenia i optymizmu na nadchodzącą zimę
  5. Cześć wszystkim znerwicowanym :) Jestem tutaj nowy i chcę Wam troszku opowiedzieć o swoich przygodach :] W ogóle to chyba jestem znerwicowanym hipochondrykiem. Cokolwiek dziwnego się dzieje z moim samopoczuciem to już zapala się lampeczka "pewnie jestem na coś chory, albo zaraz umrę". Masakra jakaś ?! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mam zdolność w kilka sekund się tak nakręcić, że mój organizm od razu reaguje tak jak sobie nakręciłem i wtedy jest dopiero ciężko. Nie wspomnę o podróży tramwajem czy autobusem ( jeszcze teraz w tym upale ) o niczym innym nie myślę tylko o tym, jak dojadę do celu i czy w ogóle dojadę, a może zemdleje? No bo czemu mam nie zemdleć, skoro jest mi gorąco ( leczę się też na nadciśnienie, które w sumie spowodowane jest raczej przez stres ), więc sama świadomość tego, że pewnie mam wysokie ciśnienie, jest mi gorąco, bo jest upał więc zaraz będzie mi jeszcze gorzej, zaczynam się stresować, no i jeszcze jest lęk przed lękiem ?! do tego dochodzą różne objawy organizmu jak pocenie, drżenie, uciski w głowie, tłum w autobusie, autobus stoi w korku i nie ma jak uciec od tego wszystkiego i trach! napad lęku, którego nie mogę opanować. Ale .... po napadzie okazuje się, że mimo tych wszystkich strasznych sytuacji - nie zemdlałem ! więc nie jest tak źle, tylko ... po co to wszystko? nie lepiej na spokojnie jechać tym autobusem? sam staram sobie to tłumaczyć i napadu nie miałem już długo :] Problem drugi to właśnie taki, że jak coś się zadzieje,to od razu myślę, że pewnie jestem chory - mam raka, albo zaraz będę miał zawał albo wylew ! bardziej to drugie no bo przecież leczę się na nadciśnienie. I tak się człowiek męczy każdego dnia. Ale to nie koniec. Pojawia się kolejna myśl :-) skoro ja tak codziennie myślę nad tym wszystkim, martwię się to pewnie .... kiedyś zwariuję i skończę w psychiatrycznym .... ech. Powiem tak, trochę jestem z siebie dumny, bo niby się boję takich sytuacji, ale nie rezygnuję z niczego. Mając świadomość, że może będzie napad lęku to i tak jadę tym tramwajem czy autobusem. Kiedyś też w kinie źle się czułem, w kościele i raczej staram się być gdzieś na końcu, tłum napierający z tyłu raczej mnie odstrasza. No i jakoś to idzie, ale chciałbym się tym nie przejmować i nie martwić i tym samym nie powodować takich głupich sytuacji. Nie chodzę do psychiatry, nie chodzę do psychologa, nie biorę żadnych prochów, staram sobie pomagać samemu. Aktualnie jedynie co mnie wkurza to fakt, że jak źle się czuję to się nakręcam, że to jakaś choroba i nad tym muszę pracować. Pozdrawiam wszystkich podobnych :-) Zapraszam również chętnych do kontaktu. hope82
×