Chcialabym sie podzielic moimi doswiadczeniami w toksycznym zwiazku.Tkwilam w nim prawie 10 lat.Ciagle dyskusje powodowane przez partnera-czesto pod wplywem alkoholu,ponizanie na kazdym kroku,odejscia,powroty,itp...itd....Jednym slowem-pieklo.
Do tego przebywam za granica kraju,bo jak mowia milosc oslepia,wiec dla niego zostawilam wszystko i wyjechalam.Trzy lata temu postanowilam zakoñczyc ten chory zwiazek.Wyrzucilam goscia z mojego mieszkania(pasozytowal na mnie ile mogl i jak mogl).
Na poczatku zylam w euforii,z niesamowitym uczuciem wolnosci.Z biegiem czasu zaczely pojawic sie problemy:zaczelam o wszystko obwiniac siebie,zaczelam pic alkohol-pomagal mi zapomniec i wyluzowac sie,przestalam spac,stracilam apetyt i w koñcu popadlam w koñska depresje.Zaoszczedze opisywania wszystkoch moich przejsc z tym zwiazanych.Do dzisiaj zazywam tabletki uspakajajace,bo mam silna nerwice.Chce przekazac osoba,ktore tkwia w chorych zwiazkach,ze nie warto niszczyc wlasnego zycia,wlasnego zdrowia zarowno psychicznego jak i fizycznego.
Jesli masz obok siebie osobe toksyczna,wypal jej kopa w tylna czesc ciala.Wiem,ze jest to trudne,ale mozliwe.
Zakoñcze cytatem z Kabaretu Starszych Panow,jak to spiewala Irena Kwiatkowska:"szuja!kes zycia mi ujadl"