Skocz do zawartości
Nerwica.com

mlodakobieta

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mlodakobieta

  1. ja jestem jak najbardziej chętna, dajcie znać kiedy i gdzie :)
  2. MYŚLAŁAM ZE BĘDZIE ZERO ODZEWU A TU PROSZĘ JA jestem jak najbardziej chętna na spotkanie co jakiś czas zaglądam ale widzę że muszę zaglądać codziennie. Ja jestem z Gdyni i chyba najmłodsza 87 rok
  3. czy ktoś miałby odwagę by przyjść na forumowe spotkanie?
  4. myślałam że nikt nie odpisze a tu prosze hehe ja jestem za spotkaniem a jak Wy boicie się rozkręcić to ja mogę rozkręcić towarzystwo
  5. pamiętam kilka lat temu..nie chcialam żyć choć była gówniara... ale trzymało mnie coś co nazywa się "lepsze jutro" i resztki nadziei że to lepsze jutro nadejdzie... i nadeszło. Zakochałam się a dziś po 6 latach odnoszę wrażenie że życie ni ma sensu bo nic mi nie wyszło... jestem życiową sierotą, do tego uwiązałam ukochanego i czuję się jakbym zabrała mu życie.
  6. Migotka a odpowiedziałaś sobie kiedyś na pytanie "co by było gdybym z nim nie była? czy tęskniłabym? jak bym się czuła gdyby był z inną?
  7. galązka a nie miałaś na myśli "chciałabym czuć a nie być jak warzywo" ?
  8. aga akurat mam jedną książkę Alice Miller "zniewolone dzieciństwo", może w niej też znajdzie się coś ciekawego bo jestem dopiero na początku
  9. chyba jedyny sposób to zebranie ludzi z neta bo w realu niewiele osób się przyznaje choć powiem szczerze ze się trochę boję bo ostatnio kumpela,jak się okazało z problemem ( i to dużym ) wręcz mnie napastowała....można by w sumie stworzyć taką małą grupę ale ciekawe ile osób się jeszcze odezwie
  10. nie jesteś dda bo matki praktyczni nie pamiętasz, brat i siostra sa dda ale ty nie. dda to osoby które w dzieciństwie i dojrzewaniu trwały w uzależnieniu rodziców i wychowywały się w tym środowisko, twoich rodziców już nie bylo .Miałeś 2 lata, utrata matki mogła mieć wpływ ale dda nie jesteś bo nie wychowywałeś się wśród alkoholików nie wystarczy mieć rodziców alkoholików, twoja zmarli jak byłeś mały więc nie wychowywałeś się z alkoholikami
  11. 1 nie jestes dda, dda to osoby ktore cale dziecinstwo przezyly z rodzicami alkoholikami 2 jeśl i chodzi o Twoją mamę ktora nad tObą czuwa i te spadajace książki... ja wierzę, miałam kiedyś sytuację ze czułam kogoś... możliwe ze masz pewne zdolności 3 sadz ze brak wsparcia ze strony rodziny top glówna kwestia twoich problemow, odnoszę wrazenie ze zawsze byłeś sam. Brakuje ci poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, raz u babci,raz u siostry,potem brata, każdy cię przerzucał z rak do rąk... to smutne 4 możliwe ze masz pewne zdolności, ja wierzę ze sa ludzie ktorzy takie posiadają ale radziłabym zmienić psychologa i iść do psychoterapeuty ( to duża różnica , mozliwe że masz nerwicę lękową lub fobię.
  12. jeśli masz wsparcie ze strony rodziny to dużo daje! marzy mi się by moja rodzina stała za mną ...
  13. napewno jakieś są wiem o co ci chodzi,pewne rzeczy biorą się same z siebie,tzn te zmiany,zle mysli... pojawiaja sie i juz... zero kontroli
  14. zrozpaczona jesteś w stanie wypisać pozytyw twojego życia?
  15. sadzę ze na forum będzie lepiej bo każdy może dorzucić coś ze swoich doświadczeń postaraj się opisać a spokojnie od początku do końca jaką masz sytuację w domu, czy przeżywasz jakieś stresy i jak wyglądają wszystkie dziwactwa jakie cię niepokoją.
  16. musiałbtyś też dokładniej okreslic jak to slyszysz rozmowe swoich mysli, to sa mysli natretne, twoje mysli czy glosy?
  17. no to brat pocisnął po całości. Jeszcze jedno ja napisałam to co pierwsze przychodzi do głowy, gdybyś miał schizofrenie nie mówiłbyś e jesteś chory,nie zdawałbyś sobie z tego sprawy ale powinieneś spotkać się z lekarzem i niekoniecznie od razu z psychiatrą ale z psychoterapeutą bo może to kwestia długotrwałego stresu. Nie mogę Ci napisać po kilku postach.
  18. to natrętne myśli i jest to objaw nerwicy natręctw a dokładnie zaburzenia obsesyjno kompulsywne, jak najbardziej do wyleczenia
  19. Witam Was serdecznie, Kiedyś tj przynajmniej z 5 lat temu miałam tu konto...niestety było jakoś dziwnie więc przestałam pisać. Zanim dojdę do tematu którego tyczy się wątek w dużym skrócie napiszę Wam coś o sobie byście mieli obraz sytuacji. Mam ponad 23 lata. Pochodzę z rozbitej rodziny. Ojciec ok,matka bardzo toksyczna choć miała swoje dobre jak i złe strony to jednak była toksyczna i zawsze faworyzowała brata. Po rozwodzie kontakt miedzy rodzicami był ok, myśmy z tata mieli stały i bardzo dobry kontakt. Od małego jestem bardzo chorowitą osobą... po rozwodzie a w sumie od gimnazjum wszystko zaczęło mi się sypać. Nie radziłam sobie,choć byłam dobrą uczennicą od 12 rż zaczęłam się staczać emocjonalnie. Nie ćpałam,nie piłam,miałam swoje zasady ale za to wszystko odbijało się na mojej psychice. Zaczęło się od problemów z koncentracją a skończyło na czytaniu w kółko tego samego zdania aż do tępego patrzenia się w ścianę. Środowisko gnoiło mnie na każdy kroku,nikomu nie życzę takich ludzi wokół siebie. Chodziłam do psychologa, depresja. Nie taka wkręcona jak to mają dziewczyny w okresie dojrzewania. Chyba nawet teraz bym nie chciała przechodzić tego jeszcze raz. Potem poszłam do ogólniaka, to była jedyna moja nadzieja. Zakochałam się z wzajemnością i poczułam ze życie może być piękne. 2 lata było ok. Mo.że poza konfliktem z matką która niszczyła mnie od środka. Była tak toksyczna że bałam się telefonów od niej, przychodzenia do domu. Z perspektywy lat dopiero teraz zdaję sobie sprawę że moje cale życie to jeden wielki stres. Już jako dziecko miewałam natręctwa, zaburzenia somatyczne,byłam przemęczona i przesadnie wrażliwa na każde złe słowo. Najgorsze było po maturze... w związku wszystko było ok, kochałam go całym sercem,on dawał mi siłę aby trwało. Nie dostałam się jedną uczelnie,poszłam na inną. nacisk rodziców odbierał mi resztki sił. Po 1 semestrze mialam załamanie nerwowe... koszmar. Totalna psychoza. Natręctwa myśli tak silne że siedziałam z głową w kolanach i kiwałam się... lęki, wrzody żołądka. Skończyło się na otępieniu, wegetacji, braku jakichkolwiek emocji i blokadzie mowy... Przerażało mnie to aż wręcz pobiegłam do psychiatry po pomoc... pierwsze oznaki to było pytanie "czy kocham jeszcze mojego chłopaka?". nie czulam nic i nie wiedziałam czy moje uczucia są prawdziwe czy,tzn nie czułam nic ale czy to coś co niby czułam było prawdziwe czy nie. Tż w końcu wyrwał mnie z piekła zwanego domem, wynajęliśmy mieszkanie i było troszkę lepiej. Zaczęłam wychodzić z tego ale ciągle coś było nie tak. Chodziłam na terapie, lęki zaczęły znikąd.Były momenty ze było su[per ze czułam wielka miłość a było tak ze nie czułam nic przez jakiś czas. Zaczęłam się zastanawiać ze motylki w brzuchu nie trwają wiecznie a minęło już wiele lat. Na dzień dzisiejszy od roku siedzę w domu bo jestem tak beznadziejna ze nie potrafię znaleźć pracy... tż pracuje jak wół... ja łapie dola, nie mam motywacji do życia, nic mnie nie cieszy,ostatnio miałam koszmary, mam ochote zasnąć i sie nie obudzić i natręctwa zaczęły się pojawiać. Na szczęście nie tak silne jak kiedyś, póki co jakoś funkcjonuje. Jakoś tzn sama nie wiem co czuję, nie czuję chyba nic, mam ochotę zasnąć. Do tego doszło ze mam niedoczynność tarczycy co tłumaczy moja depresje bo po długiej terapii psycholog i psychiatra powiedzieli ze to zaburzenia chemiczne,ze jestem silna dziewczyna i dam sobie rade ale mam zaburzenia chemiczne. Po latach okazuje sie ze to hormony bo mam ta tarczyce prawdopodobnie od zawsze. Czasem gdy natrectwa sie odzywają zadaje sobie te pytania czy go jeszcze kocham,czy to to czy cos innego ale nie dlatego ze mam zwykle wątpliwości tylko dlatego ze nie wiem co jets moimi uczuciami a co wyimaginowanymi... nie wiem co jest prawda. Fakt ze jest nam ciężko,ja chora,on przemęczony, nie mamy dla siebie czasu....tak sie bałam ze to wróci... każda kłótnia, każdy stres to pogłębia i jest gorzej. Ostatnio snilo mi sie ze kochałam sie z przyjacielem, walczyłam w tym śnie by tego ie robić,ze nie chce ale obrazy pchały się przed szereg,potem 2 dni chodziłam z lękami... następnej nocy śniło mi sie ze ktoś mnie zabił i wbił nóż w brzuch,to było takie realne... znowu 2 dni tym razem ze ściskiem żołądka... nie mam sily płakać i walczyć z tym,jest jak jest,czasem myśli się pchają,czasem nie ale i tak jest juz wyniszczona ty wszystkim.. edit: przez ta tarczyce mam duże problemy zdrowotne: z sercem, ciągle mi zimno, śpię po 20 h... jestem otępiała itd zaczynam popadać w jakieś paranoje bo przez moje choroby dodatkowo mam objawy nerwicowe, ciągle źle się czuje wiec nie mogę się odstresować, skupić na sobie, poczuć wolna tylko ciągle jak na uwięzi... Niby ciśnie mnie na płacz ale jestm taka pusta a jednocześnie wypchana. Chyba dodatkowo dobija mnie fakt że wyszla ta tarczyca bo z jednej strony się cieszę gdyż jest wyjaśnienie ale nie wiem czy to tylko hormony czy może jednak nerwica a może ja przestałam kochać? ale jak brałam leki i między nami było ok to kochałam całym sercem nawet po załamaniu... Tak sobie o czymś jeszcze pomyślałam... obecnie jestem chora gorączka itp nie mam ochoty na żadne przytulania,zbliżenia itp i już sobie wkręcam ze pewnie go nie kocham...albo wczoraj zjadłam ostatni kawałek wędliny ( zawsze wszystko co ostatnie zostawiałam dla niego) i już sobie myślę że go nie kocham bo przestałam o nim myśleć tak jak wcześniej... często mi się to zdarza a wtedy włącza się myślowa... np gdy spotykam jakiegoś fajnego faceta, przystojny, mily. Nigdy inni mi się nie podobali, ciągle myślałam o tż ale to normalne ze po tylu latach mam prawo ocenić że ktoś jest przystojny a ktoś nie.Pomimo tego jednak wkręcam sobie "czy ja się w nim zakochałam?" "czy już nie kocham tż?" ten brak uczuć powoduje że wkręcam sobie różne uczucia bo nie wiem co czuję... choć teraz i tak jest ok bo 4 lata temu myśli były tak natrętne że nie dawałam rady np oglądając tv myślałam sobie "fajny film" a coś mi w głowie mówiło "nie prawda,on nie jest fajny" i zaczynała się szarpanina... wszystkie myśli były takie żywe jakby dialogowe.... jako że to jęczarnia więc jęczę... choć w sumie mam ochotę tylko zasnąć...
  20. Grzebyk mam nadzieję że tu zaglądasz. Rozumiem TWOJĄ DZIEWCZYNĘ JEDNAK JA CHCĘ SIĘ LECZYĆ. Kilka lat temu miłość mnie przepełniała bo dawała mi silę do walki z innymi sprawami,teraz gdy tych innych spraw nie ma i nie mam powodu do stresu jestem pusta w środku. Nie potrafię nazwać tego co czuję bo w sumie nic nie czuję. Twoja dziewczyna może Cię kochać tylko jest zagubiona. Musiałbyś napisać coś więcej o niej i jej sytuacji.
×